Anna Dobrzyńska

Nad wielkim, spokojnym bez fal oceanem
Słoneczko się budzi i świeci nad ranem
Odbija się, błyska w kropelkach i w toni
Powoli czas płynie, nie nagli, nie goni
Na wodzie – pływa albatros ospale
I choć lataniem nie zmęczył się wcale
Podziwia widnokrąg i niebo w tej przerwie
Gdy wiatr znów zawieje do lotu się zerwie
Nagle – horyzont gwałtownie się chmurzy
Chyba już dawno nie było tu burzy…
Szarawo się robi i ciemno dokoła
Albatros spokojny, on burzy podoła
Fale wzrastają, obłędnie kołyszą
Wiatr hula a ptaki to czują i słyszą
Dla albatrosa to czas by w przestworza
Wzbić się leciutko, oderwać od morza
Prostuje swe skrzydła olbrzymie, strzeliste
I z góry spogląda na wody faliste
Przy mocnej nawale i silnym podmuchu
On leci bez trudu, zastygły w bezruchu
Gdy wieje, albatros się czuje wspaniale
I dziobem się wbija pod ogromną falę
Swym żółtym i mocnym, jak hak zgiętym dziobem
Kalmara w lot chwyta, wypływa nad wodę
Albatros w locie oczy przymyka
Zasypia w powietrzu, kalmara połyka
Dla niego podniebie to wolność i życie
Usiądzie na wodzie gdy znów będzie ciszej
Piękny precyzyjnie “utkany” wiersz.
Pozdrawiam Teresa
Dziękuję, to wiersz dla dzieci
To fajnie, kiedy dzieci dostają dobre wiersze…😅