Dziękuję Arkadiuszowi Ł. za podsunięcie tekstów i inspiracji do tego wpisu.
Przypominam, że jeśli pojawią się tu błędy i niedociągnięcia, to są one tylko i wyłącznie moją winą,
bo żyję sobie dywagacjami i niestety brak mi solidnego warsztatu naukowca .
Oryginalnie uwaga ta kończyła się małym czerwonym serduszkiem, ale już go nie ma.
Wisława Szymborska
Nieczytanie
Do dzieła Prousta
nie dodają w księgarni pilota,
nie można się przełączyć
na mecz piłki nożnej
albo na kwiz, gdzie do wygrania volvo.
Żyjemy dłużej,
ale mniej dokładnie
i krótszymi zdaniami.
Podróżujemy szybciej, częściej, dalej,
choć zamiast wspomnień przywozimy slajdy.
Tu ja z jakimś facetem.
Tam chyba mój eks.
Tu wszyscy na golasa,
więc gdzieś pewnie na plaży.
Siedem tomów – litości.
Nie dałoby się tego streścić, skrócić,
albo najlepiej pokazać w obrazkach.
Szedł kiedyś serial pt. Lalka,
ale bratowa mówi, że kogoś innego na P.
Zresztą, nawiasem mówiąc, kto to taki.
Podobno pisał w łóżku całymi latami.
Kartka za kartką,
z ograniczoną prędkością.
A my na piątym biegu
i – odpukać – zdrowi.
***
W Teatrze Polskim w Poznaniu Maja Kleczewska wyreżyserowała spektakl według Ulissesa Jamesa Joyce’a w nowym tłumaczeniu Macieja Świerkockiego.

Ciekawe, że reżyserce, korzystającej ze słów powieści napisanej sto lat temu, udało się, dzięki kilku zaledwie podstawieniom polskich nazwisk i nazw geograficznych w miejsce irlandzkich, wykreować pisowską Polskę. Irlandię i Polskę na pewno wiele łączy – katolicyzm, społeczny konserwatyzm i brawurowe rebelianctwo, zastępujące solidne, mieszczańskie budowanie struktur państwowych. To kraje przez lata biedne i zależne od potężnych okupantów, szukające pociechy w megalomańskich mitach i czczej gadaninie. Polska Irlandia Kleczewskiej to świat, w którym władza wycina drzewa i prawa człowieka, głodzi konie i kradnie, co popadnie, świat w którym naprawia się dziurę w dachu dopiero, gdy pada deszcz, świat odrażający, pijacki, bełkotliwie przegadany, nażarty mięsem, zadufany w sobie, tępy i pełen pogardy dla wszystkiego, co nie jest seksem, pieniądzem i władzą. Cały spektakl to jedna wielka gombrowiczowska gęba pełna frazesów. Podszyta gombrowiczowską pupą gombrowiczowska gęba. I gdzieś w tym wszystkim, w megalomańskiej tyradzie Bluma obok Hamleta pojawi się też Don Kichot, tylko na moment, przemknie zaledwie, ale przecież musi tam być, bo to on im patronuje, nie dlatego, by byli jak on szlachetni w swych dążeniach, a dlatego że nic, czego się tkną, im nie wychodzi, wszystko im się rozłazi w palcach jak wiotka przetarta ze starości materia kaftana, który chroni grzbiet hiszpańskiego chudzielca.
Stefan spojrzał w dół na swój szeroki bezgłowy kapelusz, zwisający ponad kolanem z rączki jesionowej laski. Mój hełm i miecz. Dotknij lekko dwoma wskazującymi palcami.
Eksperyment Arystotelesa. Jeden czy dwa? Konieczność jest to coś, dzięki czemu niemożliwe jest, aby coś było czym innym. Ergo, jeden kapelusz jest jednym kapeluszem.
Posłuchajmy.
Młody Colum i Starkey. George Roberts zajmuje się stroną handlową. Longworth rozdmucha to w Expressie. O, czy na pewno? Podobał mi się Strzegący stada Columa. Tak, myślę, że posiada on tę dziwną rzecz, geniusz. Czy naprawdę sądzi pan, że go posiada? Yeats podziwiał jego wers: Jak grecka waza w pustkowiu ziemi. Czy rzeczywiście podziwiał? Mam nadzieję, że będzie mógł pan przyjść dziś wieczorem. Malachi Mulligan także przyjdzie. Moore prosił go, żeby przyprowadził Hainesa. Czy słyszał pan żart panny Mitchel na temat Moore’a i Martyna? Że Moore jest rajfujarką Martyna? Strasznie zręczne, prawda? Przypominają Don Kichota i Sancho Pansę. Dr Sigerson powiada, że nasz narodowy epos musi zostać dopiero napisany. Moore nadaje się do tego. Rycerz Smętnego Oblicza w Dublinie. W szafranowej spódniczce? O’Neill Russell? O tak, musi mówić wspaniałym dawnym językiem. A jego Dulcynea? James Stephens zrobił kilka zręcznych szkiców. Zdaje się, że zyskujemy znaczenie.
(Rozdział 9, tłumaczenie Macieja Słomczyńskiego; z sieci)
***
To Arkadiusz Łuba zachęcił mnie do obejrzenia Ulissesa w Poznaniu i u niego też znalazłam Don Kichota z Sanchą Panciczem na rysunku Andrzeja Mleczki. Pierwotnie karykatura ukazała się w Polityce z 16 września 2022 roku w artykule o reparacjach niemieckich dla Polski. Łuba użył jej jako jednej z ilustracji w artykule pt. Toxische Zustände nicht nur an der Oder (Osteuropa, zeszyt 9-10/2022), w którym analizuje stosunki polsko-niemieckie ostatnich lat w satyrze politycznej. Znamienny jest tu zresztą zarówno tytuł tego artykułu (Zatrucie nie tylko Odry), jak i tytuł całego zeszytu: Uwaga Niemcy! Sukces anatemy. Polsko-niemiecka wspólnota konfliktu.
(Przepraszam za jakość reprodukcji).

no i prosze, jak sprytnie udalo sie polaczyc cervantesa, prousta, joyce’a i szymborska. i jeszcze stoje temu pate!… 😉
fragment 9. epizodu “ulissesa” joyce’a – to w nim, dziejacym sie w irlandziej bibliotece narodowej w cemtrum dublina i w centrum powiesci, stefan wyklada swoja teorie “hamleta” shakespeare’a – to jedyne miejsce, gdzie pojawiaja sie don kichot i sancho pansa. u kleczewskiej nie ma ich w ogole. (choc o samej hiszpanii jest w powiesci dosc sporo; wszak zona blooma to pol krwi hiszpanka. ale to juz zupelnie inna historia.)
a w tlumaczeniu świerkockiego rzeczony fragment prezentuje sie tak (jesli kto lubi porownania):
“Stephen spojrzał na rozłożyste kapeluszysko bez główki, zwieszające się z jesionowej laski ponad jego kolanem. Mój hełm i miecz. Lekko dotknąć palcami wskazującymi. Eksperyment Arystotelesa. Jeden czy dwa? Konieczność jest to coś, z powodu czego dany przedmiot nie może być czymś innym, niż jest. Skutkiem tego kapelusz to kapelusz.
Słuchaj.
Młody Colum i Starkey. Handlową stroną przedsięwzięcia zajmuje się George Roberts. Longworth porządnie rozdmucha sprawę w „Expressie”. O, czy tak? Podobał mi się Poganiacz bydła Columa. Owszem, uważam, że ma tę osobliwość, czyli geniusz. Myślisz, że on naprawdę jest geniuszem? Yeatsowi spodobał się taki jego wers: „Jak grecka waza w pustynnej ziemi”. Czyżby? Mam nadzieję, że uda ci się wpaść dzisiaj wieczorem. Będzie też Malachi Mulligan. Moore go poprosił, żeby przyprowadził Hainesa. Słyszałeś ten dowcip panny Mitchell o Moorze i Martynie? Że Moore to błąd rozwiązłej młodości Martyna? Strasznie błyskotliwe, nie? Moore i Martyn przypominają Don Kichota i Sancho Pansę. Doktor Sigerson twierdzi, że nasz epos narodowy trzeba dopiero napisać. Powinien to zrobić Moore. Rycerz Smętnego Oblicza, tutaj, w Dublinie. W szafranowym kilcie? O’Neill Russell? O tak, bohater musi mówić w naszym dawnym i wspaniałym języku. A jego Dulcynea? James Stephens daje inteligentne szkice. Wygląda na to, że zyskujemy na znaczeniu.”
gwoli wyjasnienia: edward martyn byl irlandzkim katolikiem, wlascicielem ziemskim, kuzynem i krotko takze przyjacielem george’a moore’a. w 1899 pomogl zalozyc teatr literacki w dublinie [przypominam, ze rzecz dzieje sie w bibliotece, gdzie dyskutuje sie o szekspirze, mistrzu slowa, w centrum dublina; a sama biblioteka tez swego czasu byla pewnym znaczacym teatrum). martyn byl poza tym zatwardzialym kawalerem i mizoginem; sedno zartu polega na tym, ze w przeciwienstwie do moore’a przynajmniej pod tym wzgledem (seksualnym) nie “wtykal szpili” [przy okazji: takze adminka zrozumie, do czego ja pije]. panna mitchell zartowala takze w oparciu o kontrastujace ze soba osobowosci/charaktery obu panow… podobnie jak don kichot, ten rycerz smetnego oblicza, byl moore raczej chudy, martyn – jak sancho – krepy, choc nie frywolny. epizod zwany scylla i charybda – u homera jest to epizod dwunasty – wiec musza tu byc i one. i sa – chocby w postaciach moore’a i martyna, arystotelesa i platona, stefana i jego interlokutorow, ciala i umyslu, zycia i sztuki, natury i kultury, filozofii i religii… mozna szukac kolejnych! jest w dziewiatym epizodzie “ulissesa” takze pare polskojezykowych odniesien… (ale to nie w przytoczonym fragmencie).
zdecydowanie, zyskujemy na znaczeniu! 😀
pozdrawiam
wiadomo kto 🙂
Dziękuję za uzupełnienie, ośmielam się jednak twierdzić żr w teatralnej wersji w Poznaniu w tyradzie przedwyborczej Blooma JEST DON KICHOT. Słyszałam to na własne uszy
no to chyba kazdy slyszy to,
co chce uslyszec. bo don kichota nie ma ani w skrypcie dramaturgicznym, czyli scenariuszu spektaklu, ani na nagraniu (przejrzalem i przesluchalem i sluch mnie nie omylil). najpierw sprawdzam, pozniej pisze. mozna mi juz bylo uwierzyc…
pozdrawiam
wiadomo kto 🙂
no, na tej zasadzie
( was wahrgenommen wird oder auch nicht )
ugruntował zygmunt freud swoja psychoanalize lol;
Cóż, może i tak, ale czyż nie może się zdarzyć, że aktor powie czasem to czy owo inaczej?
sie moze. bylem na dwoch przedstawieniach, pol roku od siebie odleglych, i sie nie zdarzylo. dramaturg tez mowi, ze tego tam nie ma, jak pisalem na poczatku. aktorzy recytuja jak maszyny, kazdy kolejny krok aktora jest wycwiczony. przez to sa proby, by sie wszystko zroslo. naprawde trzeba by sporego wysilku, zeby wlozyc don kichota do mowy agitacyjnej blooma, gdzie nie o te bajke chodzi. a wsadzenie go tam zmieniloby wymowe tej sceny i moze calego spektaklu. a na takie samowladctwo w teatrze nie ma miejsca. jest pan i wladca rezyser i drugi – dramaturg. inaczej nic by sie kupy nie trzymalo. dajmy juz spokoj temu naginaniu wszystkiego pod jednego biednego don kichota. staruszek tez chce odpoczac.
pozdrawiam
wiadomo kto 🙂
Somebody has to give up.
huh, really, Ewa?! and who has begun??!! unmöglich!
W lipcu 2020 roku z powodu takiej uporczywej i bezpodstawnej krytyki zakończyłam cykl Barataria. Bezpodstawnej, bo nigdy nie rościłam sobie pretensji do czegokolwiek, poza byciem na własny użytek istotą myślącą. Najczęściej po swojemu. Wydawało mi się, że mam na swoją obronę fakt, że przecież nie piszę prac naukowych, tylko moje własne posty na moim własnym blogu, posty-próby, posty rozważania, posty dywagacje, mało tego podkreślam wielokrotnie, że tak jest i żeby nikt, bohini uchowaj, nie pomyślał, że mogłabym była mieć jakiekolwiek ambicje naukowe. Mimo to wciąż obrywam. Nie pojmuję, dlaczego i po co, nie rozumiem i chyba już nawet nie chcę rozumieć. Dowiedziałam się, że tworzę fake newsy, zawsze wszystko wiem najlepiej, jestem zarozumiała, arogancka, uparta i nie wierzę autorytetom.
No więc tak, jestem – zarozumiała, arogancka, uparta i nie wierzę autorytetom. I walczę o prawo pozostania tu, na tym blogu taką właśnie osobą, jaką jestem.
Bardzo proszę o pozostawienie mnie w spokoju! Bardzo o to proszę!
Don Kichot odchodzi w ślady Baratarii. W końcu tam jest jego miejsce. Proust też tam idzie.
Będę pisać o kotkach, kwiatkach i kluskach. Albo ludziach, ludach i losach. Albo o czymkolwiek innym, ale nigdy przenigdy o tym, co jakiś naukowiec, reprezentant klasycznego humanizmu, przykutego do skały faktu, mógłby zarejestrować pod hasłem “uzurpacje naukowe”.
Ani pod tym postem, ani pod żadnym innym w przyszłości nie będę już reagowała na krytykę faktu, że jestem nienaukowa. TAK – JESTEM NIENAUKOWA.
Polecam lekturę Jacka Halberstama, “Przedziwna sztuka porażki”.
amazonki, walkirie, erynie…eheu!
nie wiem jak cervantes (twardy facet) ale proust chyba sie teraz w grobie przewraca, kochana gospodynio…
niby dlaczego? ale oczywiście doceniam ironię.
nie tylko katolicy wierzą w mesjasza,
ktory wjechał/lub wjedzie na oslicy do jerozolimy,
aby sądzić żywych i umarłych ;
delphine horvilleur pisze
( w vivre avec nos morts grasset/paris,2021),
ze w okolicach nowej/starej stolicy izraela powstaja nowe nekropole,
bo co bogatsi krewniacy mesjasza chcą byc pierwszymi,
ktorzy go pozdrowią, wracając do żywych;
Oczywiście wiem, że ani Cervantesowi, ani Proustowi nie zależy na tym, żebym ja coś o nich pisała. Spokojnie obędą się beze mnie. Gorzej. że miałam tu na blogu swoją własną krainę, w której mogłam pisać i czuć, co chciałam i miałam poczucie, że ludzie też to chętnie czytają. Mój własny świat. Czyli zgoda, Marcel i Don Kichot spokojnie obędę się beze mnie, gorzej ze mną, mnie jest trudno obyć się bez nich.
“…weil ich bin der letzte Torrero, ole!”
(Helge Schneider)
TRu komentuje na Messengerze, bo WordPress, który pozwala szaleć trollom, nagle postanowił jej uniemożliwić komentowanie. Za co ja do diabła płacę co miesiąc, żeby ten, któremu płacę, szarogęsił mi się po blogu? Komentarz Teresy poniżej.
Teresa:
Ach jaka szkoda, gdyby miała nam na blogu zniknąć bajeczna postać Don Kichota z Manczy. Jest on ogólnie często inspiracją do bardzo dowolnej interpretacji jego osoby przez mniej i bardziej znanych, cenionych twórcow różnego rodzaju. Ta bajeczność i naiwna szalona jej serdeczność, pozwala na znalezienie jej wszędzie, zależnie od indywidulnego skojarzenia danej osoby.
Bardzo na czasie pasuje tu jego powiedzenie:
“Zniewagi zwykły budzić gniew w najpokorniejszych sercach” (quotenpark. com/pl)
Jest jeszcze i drugie:
“Dobrze mówię, że trzeba długiego czasu, aby poznać osobę, i że nie masz nic pewnego w tym życiu.”
Wideo natomiast kojarzy mi się właśnie z wykreowaną figurą Don Kichota przez Ewę. Może ona zrobić z nią co chce. To Jej Don Kichot, zawsze traktowany z rzetelną wolnością, a rzetelną dlatego, że z respektem.
Kiedyś już raz komentarze zmusiły mnie do napisania tego właśnie tekstu i on dalej taki aktualny…Jak to jest, że ludzie czytający nasze teksty na blogu prawie nigdy niczego nie komentują, a ci którzy je napiszą, to muszą innych od razu ranić?
“Krytyka
Wbić komuś szpilkę
pogardy, podłożyć
mu nogę, by upadł
twarzą na trotuar.
I oby tylko “w samo
południe”, bo ważna
śmieszność, tłum,
oczy ciekawskich.
Ach, ta satysfakcja
w imię swej prawdy,
w imię obowiązku,
w imię dbałości…
…o coś “znacznie
ważniejszego”,
niż respekt
do drugiego…
…człowieka.