Pokolenie Solidarności (16)

Ewa Maria Slaska

Eli

Blaszany bębenek (1979)

Nie do wiary, ale znali się już dziesięć lat. Poszli do klubu Kwadratowa na pokaz filmu Güntera Grassa Blaszany Bębenek.

Polska była takim dziwnym krajem, w którym zakazany film mógł jednak zostać pokazany w klubie studenckim. Takich imprez nie wolno było nigdzie zapowiadać, ani w prasie, ani w radio, na wszelki wypadek ludzie nie informowali się również telefonicznie, ale i tak, cokolwiek by to nie było – spektakl teatralny, recital piosenki zakazanej lub zakazanego piosenkarza, wieczór autorski czy pokaz filmowy, chętnych zawsze było więcej niż miejsc. Jeden z pisarzy opowiadał kiedyś, że po takim legalno nielegalnym wieczorze autorskim podszedł do niego młody człowiek i podał mu do podpisania wszystkie jego nielegalnie wydane książki – te z wydawnictwa zagranicznego zwanego trzecim obiegiem i te opublikowane w Polsce, w nielegalnym wydawnictwie czyli tzw. drugim obiegu. Zaintrygowany pisarz zapytał, jak to się stało, że chłopak miał przy sobie wszystkie jego książki – spotkanie zostało przecież zapowiedziane trzy godziny temu i nie podano, kto będzie czytał.

Ach, powiedział chłopak, zawsze jak usłyszę, że ktoś będzie, idę do domu, mieszkam na szczęście bardzo blisko i zabieram ze sobą wszystkie książki wszystkich pisarzy opozycyjnych.

I pokazał zdumionemu autorowi ogromny wypchany plecak. Na stosach nieprawomyślnych książek leżały… ziemniaki.

– Oczywiście, powiedział Stefan, bardzo prosta historia. Wszyscy to robiliśmy. Ten skryba był durniem, że tego nie wiedział. Tyle tylko, że chodzenie po mieście z wielkim plecakiem też nie było bezpieczne, nawet z ziemniakami na wierzchu. Lub czymkolwiek innym. Trzeba było wciąż zmieniać kamuflaż w zależności od pory roku, zimą mógł to być węgiel, wiosną makulatura lub puste butelki, a czasem nawet złom. O węgiel w komunie było trudno, można więc było udawać, że się właśnie “zdobyło” parę kilo, dla siebie, dla babci, dla starej sąsiadki. Makulaturę i butelki się sprzedawało i robili to wszyscy, również profesorowie Politechniki.

A więc poszli do Kwadratowej. Była jesień 1979 roku, Volker Schlöndorf nakręcił film Blaszany bębenek w roku 1978, film w maju 1979 roku wszedł na ekrany (odznaczono go Złotą Palmą na 32 festiwalu Cannes) i ktoś przeszmuglował taśmy z zagranicy. W Gdańsku nie takie rzeczy były możliwe. Film był po angielsku, został po części nakręcony w Gdańsku i we Wrzeszczu, ale powieść Grassa była zakazana, nie można więc było oczekiwać, że władze wydadzą bezwarunkową zgodę na kręcenie w Gdańsku filmu, w którym pokazane zostanie jak Sowieci wchodzą do Gdańska w marcu 1945 roku, palą, mordują i gwałcą, a po ich tryumfalnym przejściu z pięknego miasta zostaje kupa dymiących gruzów. O dziwo władze wydały zgodę, część scen filmowych nakręcono bezpośrednio w Gdańsku, ale na przykład sceny początku wojny i słynnej obrony Poczty Polskiej – zostały nakręcone w Zagrzebiu, w Jugosławii.

Książka była zakazana we wszystkich krajach Bloku Wschodniego, siłą rzeczy zakazano więc też pokazów filmu, choć grali w nim przecież Polacy, przede wszystkim Daniel Olbrychski, kochanek głównej bohaterki i być może ojciec Oskara.
Kwadratowa naprawdę nazywała się Akademicki Klub Politechniki Gdańskiej KWADRATOWA i mieściła się w siedzibie dawnej organizacji studenckiej „Bratniak”, zbudowanej w dwudziestoleciu międzywojennym. Od samego początku tworzono tu kulturę studencką, były występy chóru, orkiestry. Mimo że po wydaniu przez studentów tak zwanej Jednodniówki w roku 1948 władze odgórnie zlikwidowały „Bratnią Pomoc”, to nazwa budynku Bratniak pozostała. Od końca lat pięćdziesiątych klub w Bratniaku przyjął nazwę Kwadratowa. Organizowano tu występy jazzowe i festiwal teatrów studenckich. Gdy Juliette Greco w maju 1962 przyjechała do Polski, występowała w Kwadratowej. Na początku lat siedemdziesiątych powstał tu Decathlon Dixieland Jazz Band później znany jako Detko Band.

Duch Święty (1979)

“Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi.” Słowa Papieża Jana Pawła II padły w Warszawie w 1979 roku. Rok później Duch porwał Polaków, zjednoczył ich i dał im siłę, by umieli powiedzieć NIE! komunistycznej władzy. Powstał 10 milionowy ruch społeczny Solidarność. Związek odmienił Polskę, a konsekwencją tych zmian była środkowoeuropejska Jesień Ludów ’89 i upadek komunistycznego reżimu. Symbolicznie to Solidarność wyzwoliła Europę, choć na tak zwanym Zachodzie nie wszyscy o tym pamiętają, chcą pamiętać i lubią pamiętać.

O tym, jaki był naprawdę Jan Paweł II, o tym, że krył pedofilów i zlikwidował kościelną opozycję, dążącą do unowocześnienia Kościoła, nikt wtedy jeszcze nie wiedział. Papież, “nasz papież”, był Bogiem, tak, takim z dużej litery, bliższym przeciętnemu Polakowi niż ten jakiś abstrakcyjny Pan Bóg tam gdzieś na górze. Hierarchia wiary polskiej była jasna – Matka Boska Królowa Polska i Papież Polak, no może jeszcze święty Stanisław, biskup zamordowany w roku 1079 przez króla Bolesława Szczodrego. Był opozycjonistą, a zamordował go władca – to oczywiście powód, by Polacy widzieli w nim swojego patrona. Legenda głosi, że król własnoręcznie poćwiartował zbuntowangeo biskupa, choć historycy twierdzą, że zrobił to jednak kat. Tak czy owak król uznany został za bezbożnika a rozbicie dzielnicowe przez wieki uważano za karę boską za świętokradczy mord. Polska została poćwiartowana tak, jak Stanisław męczennik.

2 czerwca 1979 roku Jan Paweł II rozpoczął pierwszą pielgrzymkę do Polski. Odwiedził Warszawę, Gniezno, Częstochowę, Kraków, Oświęcim, Kalwarię Zebrzydowską i Wadowice. Stefan i Basia pojechali na mszę papieską do Gniezna. Mieli już wtedy dzieci i malucha. Jechali w towarzystwie innych samochodów, udekorowanych biało-żółtymi flagami. Basia i Stefan poczuli się bardzo głupio, bo nawet dzieci zauważyły, że trzeba było powiesić na antenie jakieś kokardy w kolorach papieskich. W końcu zatrzymali się na łące, żeby odpocząć i się wysikać, a Basia uplotła wianki z rumianków i rzepaku, dla siebie, dzieci i auta. Podczas mszy dzieci tak słodko wyglądały w tych wiankach z więdnących już kwiatów, że zostały sfotografowane przez jakichś zachodnich dziennikarzy. Ale oczywiście nie wiadomo, czy zdjęcie gdzieś się ukazało.

Podczas mszy dzieci nie mogły się wysikać na jakimś trawniku czy pod jakimś drzewem. Sikały więc, a i robiły kupy, do słoików, które się zakręcało i wkładało do plecaka. Wszyscy rodzice to robili. Msza Papieska, Wielkie Przeżycie dla Całego Narodu, była po gombrowiczowsku podszyta słoikami pełnymi gówna.

W sierpniu 1980 roku, już w czasie strajków, czyli właściwie w Sierpniu, Komitet Strajkowy na Politechnice poprosił Stefana o wizytę i spotkanie ze strajkującymi. Miał opowiedzieć o życiu opozycjonisty w PRL-u. Opowiedział więc o aresztowaniach na 48 godzin, podsłuchach, inwigilacji, obserwacji, marnych pracach na wypomóżki za marne pieniądze i o tym, że nikt z nich nigdy nie zrobi kariery. Basia wiedziała, że tak jest, sama tego doświadczała na własnej skórze, a jednak zawsze się jej wydawało, że to był jakiś inny świat, oddalony o lata świetlne od zwykłego życia. Stefan mówił, że opozycjoniści nie są sami, że są setki odważnych ludzi, żyjących w każdym zakątku kraju i świetnie zorganizowanych w walce o lepsze życie.

– A co będzie potem?, zapytała Basia, kiedy wracali z Politechniki do domu. Stefan chciał się jeszcze wykąpać, zanim wróci na Stocznię.
– Co potem?, zdziwił się Stefan.
– Kiedyś to się przecież skończy. I co, przypomnicie sobie wtedy o nas? Przecież większość z was ma rodziny, narażacie więc nie tylko siebie samych, lecz również wasze żony, dzieci, rodziców.
– Jak możesz? Przecież tu chodzi o wielką rzecz, o wolność, dla nas i dla naszych dzieci. Jak możesz być taka małoduszna?
– Mogę, powiedziała Basia. Wiesz, dziś w domu u mojej mamy widziałam taki napis namalowany szminką na lustrze w windzie: Kobiety! nie przeszkadzajcie nam! My walczymy o Polskę! To ty napisałeś?
– Nie, nie ja. Jakiś inny zezłoszczony facet. Jego baba przyszła pod Bramę Stoczni, przyniosła mu bułki i kiełbasę, ale marudziła, wrócił więc na noc do domu, pobył trochę z dzieciakami, przespał się z żoną, a jak rano wychodził, zabrał jej szminkę i przekazał jej to, co miał do powiedzenia.
– Bym ci odpisała, powiedziała Basia.
– A co byś napisała?, zapytał.
– Bohaterowie, odpowiedziała. Odpalantujcie się od nas, bo naprawdę mamy co robić, mamy pracę, dom, dzieci i jeszcze was do obsłużenia.
– Naprawdę?, zapytał Stefan. Tak byś napisała?
– Tak, bo wy wcale nas nie dopuszczacie do tej waszej Wielkiej Sprawy. Jak my się mamy poczuć integralną częścią tego wielkiego zrywu, skoro nawet ty, a ty nie zgrywasz bohatera, ale nawet ty właśnie powiedziałeś tam na zebraniu, że strajki sierpniowe robią trzydziestoletni mężczyźni z brodami.
– To był żart, powiedział Stefan.
– Nie sądzę, powiedziała Basia. Bo wiesz, jestem kobietą i nie mam brody.


Za inspiracje i przypomnienia dziękuję Eli Kargol, Krystynie Koziewicz, Dickowi Verkijk i Joannie Trümner. Ponadto kieruję treść tego rozdziału do Marty Dzido, którą zawiodłam, gdy powiedziałam jej, że odezwa do kobiet, była napisana na lustrze, a nie na… Murze Stoczni. Bardzo Cię przepraszam, Marto.

5 thoughts on “Pokolenie Solidarności (16)

    1. “Jak dobrze wstac skoro świt…” śpiewała wtedy ALICJA
      ( a i jej nazwisko pisalo sie wtedy z duzej litery),
      a moze była to grupa ” Pod buda”?
      Dzisiaj mi sie to czesto myli,
      ale piosenki nadal świergocza mi w głowie,
      a ja czekam w miedzyczasie na drugi odcinek
      rekreacji ,
      ktore sie maja na tutejszym blogu dzisiaj ukazac,
      ale kup w słoikach nie pamietam, pamietam natomiast,
      że dzieciaki srały i szczały wtedy po katach jak każdego zwykłego dnia
      kochana Tereso, dzień dobry!

  1. “(,,,)mężczyźni z brodami.”
    brody zrobiły się modne dopiero w stanie wojennym,
    bo w ciągu miesiaca trudno brodę zapuścic;
    do 13 XII 1981 krolował raczej wąs
    a la wałęsa ;

    1. Nie zgadzam się. Tak, PO strajkach, modny się zrobił wąs Wałęsy, ale strajki zrobili brodaci mężczyźni w koszulach w kratę. Wiem, bo stałam pod Bramą Stoczni i widziałam tych, co pilnowali strajku, a mój brodaty mąż był w sali BHP.

  2. Cześć, dzieńdobry Tiborze,
    a żeby Ci się dobrze czekało na Twój wpis, dodaję jeszcze jedną, przepiekną piosenkę pani Alicji Majewskiej.
    A co do dzieci, co to “tak wszędzie”, to uzupełnię;
    wtedy to “wszyscy i wszędzie”, bo po prostu nie było Toilette, a jak były, to bez papieru toaletowego.
    …życzę Ci fajnego weekendu, nie denerwuj się, napewno jest jakiś powód, czemu jeszcze nic nie ma (a może nagle już jest, zaraz zobaczę), ale do 24.00 jest jeszcze dużo czasu, zanim ktoś inny Cię znów wymieni.
    Pozdrawiam serdecznie.😍

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.