Elżbieta Kargol
Werner Düttmann, „brutalny architekt“
Trzeba się dużo nachodzić po mieście, żeby odnaleźć i zobaczyć wszystkie architektoniczne ślady Wernera Düttmanna, jednego z najbardziej znaczących architektów powojennego modernizmu w Berlinie Zachodnim.
Dla mnie poszukiwanie jego śladów zaczęło się na Kreuzbergu, przy Alexandrinenstraße .
Gdyby adminka nie zwróciła swojej i mojej uwagi na betonową wieżę i gdyby w pobliżu nie mieszkała Krysia (Krystyna Koziewicz), nigdy nie poznałabym architektonicznych pomysłów Wernera Düttmanna.


Werner Düttmann (1921– 1983) urodził się sto lat temu w Berlinie. Miasto uczciło jego jubileusz wystawą Werner Düttmann. Berlin. Bau. Werk. w budynku, który sam zaprojektował, w Brücke-Museum w Berlinie i w wielu innych częściach miasta, po jego zachodniej stronie.
Białe tablice, na których można było przeczytać o budynku, projekcie i architekcie stały porozrzucane w mieście. Nie do wszystkich dotarłam, do niektórych przypadkowo.
Gdyby nie adminka, o której już wspomniałam i 100. rocznica urodzin Düttmanna, prawdopodobnie bym nigdy się o nim nie dowiedziała i nadal przechodziła obojętnie obok budynków przez niego zaprojektowanych. Werner Düttmmann był reprezentantem betonowego stylu w architekturze, zwanego brutalizmem, nie wzbudzającego u mnie ani trochę zachwytu. Zainteresowanie natomiast wzbudził ogromne. Przechodząc dzisiaj obok podobnych budowli, myślę sobie: „O, Düttmann”, choć to wcale nie Düttmann, może jakiś jego naśladowca, następca.




Budynek przy Alexandrinenstraße na Kreuzbergu w Berlinie, zaprojektowany przez Düttmanna, był planowany i przez 40 lat kościołem katolickim pod wezwaniem świętej Agnieszki. Powstał w późnych latach 60. Jest typowym przykładem architektonicznego brutalizmu. W 2005 roku poddano go desakralizacji, a w 2011 powstała tu galeria, KÖNIG GALERIE. Krystyna Koziewicz odwiedzała ten budynek jeszcze jako kościół, chyba tak samo często jak później, gdy w roku 2011 stał się już galerią. „Kościół nie miał stać na uboczu”, jak mówił Düttmann, „miał stać na drodze”. Do dzisiaj stoi.
„Powinien on wyróżniać się na tle budynków, które nad nim górują, a jednocześnie, jako dom wspólnotowy, witać ludzi z otwartymi ramionami. Powinien łączyć świecką gościnność z tym, co odrębne, święte, uświęcone”
Tak jest do dzisiaj. Ostatnia wystawa Refika Anadola opanowała cały kościół. Siedzieliśmy wszyscy przed ołtarzem sztuki, modląc się do Boga lub sztucznej inteligencji, a wieża kościelna zamiast dzwonów rozbrzmiewała wszystkimi kolorami tęczy.




Werner Düttmann przebudowywał, rozbudowywał, planował nie tylko na Kreuzbergu (Mehringplatz, wieżowce przy Wassertorplatz i przy Kottbusser Tor, bloki przy Hedemannstraße), dając zgodę na wyburzanie tysięcy przedwojennych kamienic i zmuszając mieszkańców do przymusowych przeprowadzek do nowo powstałych blokowisk na nowo powstałych osiedlach.
Jedno z tych osiedli, Märkisches Viertel też jest jego dziełem, z dala od centrum, w latach 60., gdy powstawało, było na peryferiach Berlina Zachodniego.
Wśród bloków stoi kościół Düttmanna, bardzo podobny do kościoła z Kreuzbergu. Jest jeszcze jest kościołem, katolickim pod wezwaniem św. Martina. Sam Düttmann tak o nim pisał: “inna przestrzeń, przestrzeń ciszy, refleksji, pusta przestrzeń, w którą można wejść wchodząc ze zgiełku, by spotkać to, czego nie można spotkać na zewnątrz, co można łatwo pominąć w hałasie miasta, przestrzeń, w której można pobyć kilka chwil ze samym sobą”.



Werner Düttmann, syn rzeźbiarza, pierwsze nauki rzeźby i rysunku pobierał u swojego ojca w jego pracowni. Architekturę zaczął studiować w roku 1939 na Wyższej Szkole Technicznej w Berlinie (dzisiaj TU, Uniwersytet Techniczny), przerwane studia skończył po wojnie. W latach 50. ubiegłego wieku pracował jako niezależny architekt, został też rządowym doradcą budowlanym. W tych latach realizowane są jego pierwsze projekty, a on zaczyna piąć się po szczeblach zawodowej kariery.
Na początku lat 50. powstaje Dom Seniora przy Schulstraße 97 na Weddingu. To jeszcze nie brutalizm, ale dzisiaj musi ustąpić innym planom urbanistycznym miasta. Być może, że kilka elementów, lub w najlepszym razie niektóre budynki nie zostaną wyburzone, o co walczy syn Düttmanna. Budynki stoją puste od 2018 roku, niszczeją.




W ramach Międzynarodowej Wystawy Budownictwa Interbau 1957 Werner Düttmann zaprojektował bibliotekę, która miała stać się centrum kulturalnym odbudowywanej właśnie dzielnicy Hansaviertel. Tym centrum jest do dziś. Przy Hanseatenweg, niedaleko biblioteki w roku 1960 powstają budynki zachodnio-berlińskiej Akademii Sztuki (Die Akademie der Künste). Düttmann zostaje dyrektorem wydziału architektury Akademii Sztuki, a od 1971 roku do śmierci w 1983 roku był jej rektorem.
Zachodnia Akademia Sztuki składa się z trzech bardzo różnych budynków. Główny budynek z centralnym wejściem jest w formie prostopadłościanu, tzw. Studio znajduje się pod sięgającym do ziemi geometrycznie powyginanym dachem z patynowanej miedzi, w Niebieskim Domu mieszczą się pracownie i pomieszczenia administracyjne.


Obok Brücke Museum, Akademie der Künste najbardziej ważnym, znanym i rozpoznawalnym budynkiem, przy którego realizacji pracował Werner Düttmann, jest berlińska Sala Kongresowa, obecnie Dom Kultur Świata (Haus der Kulturen der Welt). Autorem projektu był amerykański architekt Hugh Stubbins. Werner Düttmann i Franz Mocken byli odpowiedzialni za jego wykonanie w Berlinie.
Moja ulubiona budowla Düttmanna, którą pamiętam, a może jednak nie pamiętam, stoi w centrum Berlina Zachodniego. Prawie wszyscy nadal przechodzą obok niej obojętnie, nie zastanawiając się, czym była w latach 60. ubiegłego wieku. Nie wiem jak brzmi poprawna polska nazwa, być może, że właśnie tak: ambona do kierowania ruchem drogowym, po niemiecku Verkehrskanzel. Jest ostatnią zachowaną w Berlinie amboną drogową.



Podesty, ambony, wieże do kierowania ruchem drogowym miały swój początek w Londynie, później, pod koniec XIX wieku budowano je w Nowym Jorku. W 1924 roku przy Potsdamer Platz w Berlinie pojawiła się pierwsza berlińska wieża do kierowania ruchem drogowym, w roku 1937 została zdemontowana, w roku 1997 zrekonstruowana ponownie.
Dzieło Düttmanna znajduje się na skrzyżowaniu Kurfürstendamm i Joachimsthaler Straße w dzielnicy Charlottenburg. Ambona w kształcie oszklonej skrzynki umieszczona jest na wysokości ok. 4,5 m na betonowym słupie, który został architektonicznie zintegrowany z kioskiem handlowym, podziemnym wejściem do stacji metra Kurfürstendamm i toaletą publiczną. Oprócz ambony wszystkie inne obiekty spełniają nadal swoje pierwotne funkcje.
Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. powojenny modernizm określono jako “drugie zniszczenie miasta”. Nie tylko budynki Düttmanna wyburzano. Większość jednak została, czasem szpeci, czasem zadziwia, rzadziej zachwyca.
Zanim znikną z mapy miasta, by ustąpić miejsca innym, nowocześniejszym, warto na nie spojrzeć i zapamiętać je jako przedstawicieli kolejnego okresu w architekturze i urbanistyce miasta.



”
“Werner Düttmann przebudowywał, rozbudowywał, planował nie tylko na Kreuzbergu (Mehringplatz, wieżowce przy Wassertorplatz i przy Kottbusser Tor, bloki przy Hedemannstraße), dając zgodę na wyburzanie tysięcy przedwojennych kamienic i zmuszając mieszkańców do przymusowych przeprowadzek do nowo powstałych blokowisk na nowo powstałych osiedlach.”
jezu, to hitler byl przy nim male piwo !
czujesz sie kochana elu nadal przez niego przesladowana?
Oj Tiborze, ale w tym porównaniu architekta
z Hitlerem i to jeszcze na korzyść tego drugiego, odleciałeś nieźle….
Mniemam, że to tylko taki Twój swoisty dowcip
(a trochę go poznałam), niezależnie od prawa do oceny wartości i roli tej “brutalnej” (jak Ela już sama zaznaczyła) architektury.
Ciekawy ten wpis autorki i jak zwykle dużo świetnych, interesujących zdjęć.
Dziękuję.
nie, nie czuję sie prześladowana, te bloki stoją, w nich mieszkają ludzie. Żona Düttmanna mówiła, że projektował mieszkania w blokach w taki sposób, że mógłby w nich sam zamieszkać. Tamte kamienice, które wyburzano nie nadawały się do remontu lub takiej przebudowy, żeby mieszkańcom zapewnić oddzielną toaletę, nie wspomnę o łazience. Koszty były zbyt wysokie. W latach 80. ubiegłego wieku odwiedzałam przyjaciółkę na Märkisches Viertel. Ja byłam wtedy jej mieszkaniem zachwycona. W tekście wspominam o domu seniora na Weddingu przy Schulstraße. Szkoda mi bardzo tych niskich budynków, nie naznaczonych “brutalnym stylem”, które mają ustąpić miejsca nowej szkole.
https://www.dropbox.com/sh/xaend30t67ph3a5/AAC4gvHA-K_CtkQ-KoIGEC4Ea?dl=0
https://wernerduettmann.de/karte/seniorenheim
Wysiedlanie ludzi ze starych bloków wokół Kottbusser Tor dało początek słynnej berlińskliej “walce o domy” w latach 79/80 i w jakimś sensie stworzyło to, co potem stało się modelem życia alternatywnego i anty-establishmentowego, czyli stworzyło “Kreuzberg” jako model życia. Zcementowało różne rozjeżdżające się w odmiennych kierunkach ruchy – feminizm, pacyfizm, weganizm, wolne związki, życie we wspólnotach o różnorodnych kolorach i orientacjach, gospodarka kobieca, niechęć do rekinów kapitalistycznych, upodobanie do kolorowych ciuchów i dzieci noszonych w chustach, emancypacja mniejszości seksusalnych, niechęć do Kościoła… I tak dalej. Czyli symbolicznie Düttmann sprawił, że wypracowaliśmy model, jak żyć wspólnie, jak przetrwać, jak się nie dać…
Dziekuje obu Paniom,
za dodatkowe uzzpelnienie informacji o roli opisywanych powyzej zabudowan architektonicznych, w niektorych dzielnicach Berlina.
Dla kogos “spoza” sa one wazne…
Pozdrawiam…
Na początku lat 80. ubiegłego wieku mieszkaliśmy w zajętym domu przy Winterfeldplatz. Dla nas był to czas odkrywania i poznawania Berlina Zachodniego, ludzi z Kreuzbergu i ludzi z Dahlem. Te dwa światy były tak różne, aż niemożliwe, że istniały w jednym mieście. Nasz dom przy Winterfeldplatz jeszcze stoi, wyremontowany, z czynszami nie dla każdego. Nie ma już “Ruiny”, knajpy “hausbezecerów”, do której ani razu nie zajrzeliśmy z powodu braku pieniędzy lub z powodu oszczędzania każdej marki. W naszym zajętym domu też była knajpa bez koncesji. Tam też nie zaglądaliśmy. Byłam świadkiem wielu demonstracji, pamiętam, że robiłam zdjęcia, ale nie pamiętam, co się z nimi stało, ze zdjęciami. Wróciliśmy do Polski, by za rok lub dwa powrócić już na dłużej, bo aż do teraz, do Berlina. Zamieszkalismy przy Thomasstraße w mieszkaniu bez toalety z piecem kaflowym bez cugu. Cug był taki, że gdy sąsiad z dolu zapalił, cały dym wlatywal do nas. Wtedy nie miałabym chyba nic przeciw temu, gdyby pan architekt Düttmann nas wyburzyl i przeniósł na Märkisches Viertel.
tak, sa wazne tereso, bo moj dziad zginal podczas gaszenia pozaru i bylsmy wtedy wlascicielami tamtej plonacej kamienicy
(pisalem juz na ten temat);
jak zlecial z dachu na podworko to upadl na krzewy rododendronu;
poczatkowo wszyscy mysleli, ze stracil tylko przytomnosc;
wygladal tak jakby spal i nawet sie lekko usmiechal,
umarl tak jak przystoi architektom i kapitanom – na mostku;
Dziekuję Tiborze za tę info.
Przykre, smutne…