Ewa Maria Slaska
Roksana Wiankowska. Nowa autorka. Przyszła z sieci. Już kiedyś wspominałam, że bardzo lubię, gdy autorzy przychodzą sami. Przyszła, żeby pokazać książkę, którą właśnie wydała. W jednej z dedykacji (jest ich kilka) napisała:
Witaj, jeśli to czytasz, oznacza to, że chętnie
poznasz historię niejakiej Anastazji, która
stoczyła walkę z samą sobą. Było to nieodłącznym
elementem jej uzdrowienia. Po dość trudnym
dzieciństwie, uczuciu osamotnienia, zagubienia,
długotrwałej hospitalizacji, zdobyła się na walkę
ze swoim wewnętrznym JA. Polecam tę książkę
szczególnie tym, którzy słowo „anoreksja” znają
nie tylko z encyklopedii.
Nie znam słowa anoreksja z autopsji, nie znam jej też z encyklopedii. Gdy byłam młodą panną nie było tego słowa w encyklopedii. Wiem, bo moją pierwszą encyklopedię przeczytałam hasło po haśle. Przyznaję jednak, że była to pozycja wprawdzie dość gruba, ale jednak mała, jednotomowa, i miała co najwyżej kilkadziesiąt tysięcy haseł. Oczywiście i my, młode panny w PRL, miałyśmy problemy z wagą i moja Mama naśmiewała się ze mnie, że na wewnętrznej stronie drzwi szafy z ubraniami nakleiłam sobie dwa artykuły z Filipinki, a może już z Kobiety i życia: Jak schudnąć? oraz Jestem chuda, dlaczego?
Nawet nie wiem, kiedy po raz pierwszy usłyszałam o anoreksji. Na pewno już po wyjeździe z Polski czyli w drugiej połowie lat 80. W Namiętniku Manueli Gretkowskiej (1988) jest opowiadanie o anorektyczce, która miała wizje i potrafiła przewidywać numery wygrywające w totolotka. Był też taki wywiad z niemiecką aktorką i pisarką Doris Dörrie na temat jej książki Samsara, w którym pisarka mówi:
Każda choroba jest wyrazem tego, czego człowiekowi brakuje. Teraz często jest to anoreksja młodych dziewcząt, na przełomie wieków to była histeria, a pod koniec XV wieku kobiety, które nie jadły zostawały świętymi. Przyświecała temu religijna wiara, że jeśli nie będziesz jadł, Bóg cię nakarmi. (…) Choroba wypełnia czarną dziurę, którą musisz czymś wypełnić, bo inaczej nie poradzisz sobie z życiem, nieważne czy są to ekstazy narkotyczne lub religijne, czy też jedzenie dużo lub nic, zawsze chodzi o wypełnienie tej dziury.
Myślę, że Roksana Wiankowska, autorka Anoreksji na śniadanie i jej bohaterka – Anastazja, to właśnie udowadniają.
Kolejną rzeczą, która kojarzyła mi się ze spokojem ducha, było jedzenie. Tak, podczas wspólnych posiłków z Franciszkiem i mamą czułam się bezpiecznie. Wtedy panował zazwyczaj spokój. Być może budzi się w Tobie pytanie, dlaczego popadłam w anoreksję, jeśli lubiłam jeść? Pozwól, że Ci wytłumaczę: oglądając seriale zauważyłam, że większość atrakcyjnych, chudych dziewczyn czuje się dobrze w swoim ciele. dodatkowo są akceptowane przez innych, mają masę przyjaciół. Natomiast ja byłam niziutka i mimo swej drobnej budowy wyglądałam zdrowo. Jednak nie czułam się atrakcyjna. Nie wiedziałam, dlaczego. Po czasie stwierdziłam, że być może, jeśli odrobinę schudnę, zacznę być zauważana i doceniana przez otoczenie.
Wypełnienie czarnej dziury to zajęcie, które, gdy jesteśmy młodzi i musimy zorganizować swoje życie, uprawiamy wszyscy. Jedni chcą być mądrzy, inni bogaci, niekiedy trzeba być sławnym, niekiedy chudym. Anoreksja na śniadanie to opowieść o tym, jak młodziutka dziewczyna popada w zależność od choroby i jak z niej wychodzi.
W (kolejnej) dedykacji autorka deklaruje:
Dla Mamy
Książkę chciałam zadedykować mojej mamie, bez której pomocy nie wygrałbym tej walki.
Chcę, abyś wiedziała, że zawdzięczam Ci swoje życie. Sposób, w jaki przyczyniłaś się do mojej walki z chorobą jest największym dowodem matczynej miłości. Zdaję sobie sprawę, jak wiele wycierpiałaś. Dziś bez problemu mogę stwierdzić, że dowiodłaś, iż prawdziwe uczucie ,,potrafi góry przenieść’’. Wiedz, że jestem Ci dozgonnie wdzięczna. Dziękuję, że nie pozwoliłaś mi utonąć.
Kochająca córka.
Wzruszająca dedykacja. Ale w samej książce ten moment jest zaznaczony dość ogólnikowo. Mama zmusza córkę do leczenia, a potem odwiedza ją w klinice, ale jej udział w terapii córki jest mało widoczny. To zresztą szerszy problem, jaki tu zauważam. O ile bowiem popadanie w chorobę i sama choroba zostały przedstawione znakomicie, niekiedy wstrząsająco, o tyle wychodzenie z niej jest nieco schematyczne, a realne opisy zostają zastąpione tezami i deklaracjami. Można by powiedzieć, że nie do końca udało mi się uwierzyć, że Anastazja jest postacią rzeczywistą, a jest to kluczowa sprawa, bo Anoreksja… to nie powieść do czytania, tylko powieść z przesłaniem: postaraj się, a uwolnisz się z kleszczy nałogu. Uwierz w siebie, mówi autorka, a wyrwiesz się, tak jak wyrwała sie bohaterka książki, ale też – jak wyrwała się z nich sama autorka.
Ale postawiona wobec pytania-wyboru: uwierzyć autorce czy nie uwierzyć, intuicyjnie wierzę. Wierzę, bo warto uwierzyć. Wierzę, bo chcę, żeby wierzyły jej młode dziewczyny, ich matki i babcie, przyjaciółki i siostry. Wierzę, bo wielu z nas potrzebne jest myślenie o anoreksji, o tym skąd się bierze, jak zżera człowieka i jak się można jej pozbyć.
A przynajmniej spróbować…
Niewątpliwie sama Wiankowska, młodziutka, piękna kobieta, sprawia wrażenie osoby zdrowej, szczęśliwej i takiej, która znalazła sposób na życie. W sieci znaleźć można (było) jej webinar o tym, jak wydała swoją książkę.
Książkę można zamawiać na www.roksanawiankowska.eu
Książkę warto a może nawet trzeba kupić, nawet jeśli myślenie o anoreksji nie jest nam do niczego potrzebne. Powinno się i tak kupić z uwagi na niezwykłą po prostu szatę graficzną. Tak pięknej typografii dawno nie widziałam; jej autorką jest Elżbieta Lubińska, a projekt graficzny Anoreksji… był jej pracą magisterską. Poniżej jedna z ilustracji w tekście. Są to zawsze opracowane graficznie słowa i zdania książki. Tu końcówka zdania: Teraz sobie rycz.
Na zakończenie chciałabym się jeszcze podzielić z Wami refleksją na zupełnie inny temat. Roksana jest już drugą młodą kobietą, jaką poznałam w ciągu ostatniego roku (z kawałkiem), która wydała swoją własną książkę i uczyniła z niej swój sposób na życie. O pierwszej pisałam już TU na blogu, a potem od czasu do czasu reblogowałam jej teksty. Na przykład TU.
Magda Bębenek i Roksana Wiankowska należą do nowego pokolenia kobiet. Obie napisały swoją własną książkę, a jednocześnie coś w rodzaju poradnika dla innych młodych kobiet. Obie sięgnęły po własne doświadczenia i nie boją się o tym mówić. Obie same wydały swoją książkę, nie oglądając się na recenzentów, krytyków i cały ten wydawniczy kram. Obie wreszcie odniosły, odnoszą lub odniosą sukces ekonomiczny. Obie są odważne, pełne życia i umieją przerobić porażki w sukces. Obie są sobą i porada, jakiej udzielają innym (młodym kobietom) tak właśnie brzmi: uwierz w siebie i bądź sobą.
O, nowy wspaniały świat, o nowe książki i nowe kobiety!
Fragment tekstu Anoreksja na śniadanie: śniadanie
Po gimnastyce, około 8:15, było śniadanie. W dni robocze dostawaliśmy standardowo zupę mleczną i 2 kromki chleba. Do picia była jakże cudowna herbatka przesłodzona białym cukrem. Do dzisiaj zastanawiam się, jakim cudem posiłki o takim składzie były częścią diety „prozdrowotnej”… najtańsze białe pieczywo, cukier, mleko. Ironią losu było to, że spożywały to osoby o cięższych zaburzeniach psychicznych niż anoreksja. To wyjaśniało ich nagłe ataki szału pomiędzy posiłkami, podczas gdy poziom glukozy we krwi gwałtownie spadał…
Później mieliśmy 5 minut, aby się przebrać, umyć zęby i przygotować się do nauki w „szpitalnej szkole”. Czułam się niczym w więzieniu. Każda minuta mojego dnia była skrupulatnie zaplanowana. Co gorsza – mój nastrój uzależniony był od humoru pielęgniarki mającej dyżur. Większość z nich wydawała się być całkiem miła, może poza tą znerwicowaną psychoterapeutką Patrycją. Na szczęście, gdy się dowiedziała, że jestem tutaj ze względu na anoreksję, nie próbowała mnie atakować.
Mimo to bardzo się jej bałam. Moją strategią było rozmawianie z nią o przepisach kulinarnych. Właśnie to pozwalało mi przejść bezpiecznie przez pole minowe, którym była sala od terapii. Mój dzień wyglądał jednak nieco inaczej niż innych pacjentów na oddziale. Każdy posiłek był uhonorowany półgodzinną przerwą na leżenie. Dopiero po sumiennym wykonaniu polecenia mogłam wybrać się na zajęcia szkolne.
20 czerwca Roksana i ja będziemy prezentowały jej książkę w Berlinie
Zapraszamy na godzinę 19:
OstPost
Choriner Str. 84
10119 Berlin
info@ostpost-berlin.de