Koniec wojny

Ewa Maria Slaska

19 kwietnia wielu z nas przypominało na Facebooku, że właśnie minęła 80 rocznica powstania w Getcie Warszawskim, wielu umieściło zdjęcia żonkili, symbolicznego kwiatu Powstania. Przy tej okazji Jarosław Suchoples, historyk, napisał w komentarz:

Jarek Suchoples

“Zawsze nachodziła mnie taka refleksja, że 30 kwietnia dwa lata później nie było już żadnego Hitlera, a Niemcy były na kolanach. Wniosek: dwa lata to bardzo dużo czasu.”

Tak, to bardzo dużo czasu. Od końca Powstania Warszawskiego do końca wojny minęło zaledwie 7 miesięcy i to też było bardzo dużo czasu.

W ostatnich latach ten koniec wojny przewartościował się w Polsce z klęski Niemców na walkę z Sowietami. Jedną z wyrazicielek tego trendu była kilka lat temu Magdalena Grzebałkowska ze swoją książką 1945. Wojna i pokój i dlatego, choć jest to dobra i solidnie ugruntowana książka, wzdragam się przed jej czytaniem.

Grzebałkowska urodziła się w 1972 roku.

W szczecińskim Muzeum Dialogu Przełomy kuratorzy wystawy posunęli się jeszcze dalej – obraz Kobasa Laksy otwierający ekspozycję nazywa się Szczecin 1945 – Koniec marzeń.

Naprawdę? Koniec marzeń?


Laksa urodził się w roku 1971. Urodził się w Białymstoku. A więc tak jak Grzebałkowska dużo po wojnie, a jeszcze też daleko od Niemców. Czy to czas czy odległość tak zmieniają perspektywy, że człowiek z pokolenia X może rok 1945 w Szczecinie zobaczyć jako koniec marzeń?

Pamiętam rozmowę z Hanną Krall, sprzed wielu lat, jak opowiadała o piwnicy, w której ukrywała się i ona, i inni żydowscy mieszkańcy Warszawy i jak do tej piwnicy wszedł nagle rosyjski żołnierz, a oni, ci wszyscy tam zgromadzeni ludzie zaczęli płakać ze szczęścia.

U Agnieszki Holland w filmie W ciemności jest też taka scena.

Ale Holland i Krall to stare panie, mają zapewne “starą” wizję świata i historii. Ja, choć urodzona już krótko po wojnie, również jestem starą panią i mam “starą” wizję świata. Tymczasem to samo Muzeum Dialogu w Szczecinie neonem Huberta Czerepoka przypomina: „Przeszłość nie jest tym, czym kiedyś była”. Napis został wkomponowany w kontur Polski. Nasza polska przeszłość się zmieniła.

Oczywiście tak, w roku 1945 przeszłość nie była tym samym, czym stała się po roku 1980, i czym stała się w niespełna 10 lat później, w roku 1989 roku. Przeszłość była inna wtedy i jest inna teraz.

Ale, żeby pozostać przy latach 80, sugeruję, że ta inna przeszłość jest realizacją tego, co działo się w 1984 Orwella.

Główny bohater powieści, Winston Smith pracuje w Ministerstwie Prawdy, które na bieżąco aktualizuje to, jak zapisana została przeszłość. To jak wyglądała przeszłość musiało się w najdrobniejszych szczegółach zgadzać z tym, co aktualnie głosiła partia. Dawna przeszłość znikała bez śladu i nawet jeśli ktoś coś pamiętał, to nie miał na to żadnych dowodów. Większość jednak, poddana ustawicznemu praniu mózgu, nie pamiętała nic.

Gdy Orwell pisał tę powieść, w latach 1945-1948, manipulacja przeszłością i pranie mózgu obywateli wydawały się totalitarnym zagrożeniem.

Ile razy myślę o tym, jak zmieniło się nasze polskie spojrzenie na koniec wojny, przypomina mi się ten cytat:

Szóstego dnia Tygodnia Nienawiści, po pochodach, przemówieniach, krzykach, śpiewach, transparentach, filmach, pokazach figur woskowych, dudnieniu bębnów i ryku trąb, tupocie maszerujących nóg, turkocie czołgów, wyciu przelatujących samolotów; grzmocie armat – po sześciu dniach tych atrakcji, kiedy zbiorowy orgazm sięgał szczytu, a powszechna nienawiść do Eurazji przerodziła się w tak zaciekłą furię, że gdyby tłum dostał w swoje ręce owe dwa tysiące eurazjatyckich zbrodniarzy wojennych, których miano powiesić publicznie ostatniego dnia obchodów, to niechybnie rozszarpałby ich na strzępy – dokładnie wówczas ogłoszono naraz, że Oceania wcale nie prowadzi wojny z Eurazją. Nieprzyjacielem Oceanii jest Wschódazja. Eurazja to sprzymierzeniec.
Nie przyznano się, oczywiście, że nastąpiła jakakolwiek zmiana sojuszy. Po prostu nagle, wszędzie równocześnie, ogłoszono, że to Wschódazja, a nie Eurazja jest wrogiem. Winston akurat uczestniczył w wiecu na jednym z głównych placów Londynu. Był późny wieczór – czerwone flagi i twarze zebranych oświetlał jaskrawy blask reflektorów. Na placu tłoczyło się kilka tysięcy ludzi, w tym tysiąc uczniów w mundurkach Kapusiów. Z trybuny obitej czerwonym suknem przemawiał do tłumu mówca z Wewnętrznej Partii, mały, chudy mężczyzna o nieproporcjonalnie długich rękach i ogromnej głowie, zupełnie łysej, jeśli nie liczyć paru rzadkich, przylizanych kosmyków. Karzeł ten, o twarzy wykrzywionej nienawiścią, w jednej kościstej dłoni dzierżył mikrofon, a drugą – zaciśniętą w ogromną pięść wymachiwał groźnie w powietrzu. Jego głos, któremu megafony nadawały metaliczne brzmienie, grzmiał wyliczając po kolei wszystkie zbrodnie nieprzyjaciela: masakry, wysiedlenia, grabieże, gwałty, torturowanie jeńców, bombardowanie ludności cywilnej, napaści, kłamliwą propagandę, łamanie układów. Przekonywał każdego, każdemu udzielała się jego furia. Co kilka chwil tak narastała wściekłość tłumu, że barbarzyński, niepohamowany ryk tysięcy gardzieli zagłuszał słowa mówcy. Najdziksze wrzaski wydawali uczniowie. Przemówienie trwało już ze dwadzieścia minut, gdy nagle na trybunę wbiegł posłaniec i wręczył mówcy kartkę. Ten rozwinął ją i przeczytał, nie przerywając potoku słów. Nie zmieniło się ani jego zachowanie, ani ton głosu, ani też treść tego, co mówił, lecz nagle zaczął wymieniać nazwę innego mocarstwa. Nie padło ani jedno słowo wyjaśnienia, ale tłum i tak w mig pojął wszystko. Oceania prowadzi wojnę ze Wschódazją! W następnej chwili podniósł się rwetes. Wszystkie transparenty i plakaty, którymi udekorowano plac, były nieodpowiednie! Połowa z nich przedstawiała niewłaściwe osoby. Sabotaż! Robota agentów Goldsteina! Powstał zamęt; ze ścian zrywano plakaty, a transparenty darto na strzępy i deptano. Kapusie dokonywali cudów zręczności wdrapując się na dachy i ściągając łopoczące na kominach flagi. Nie minęły dwie, trzy minuty, a było już po wszystkim. Mówca, wciąż dzierżąc w jednej dłoni mikrofon, a drugą wymachując w powietrzu, wychylał się z trybuny i grzmiał jak uprzednio. Jeszcze minuta i tłum znów zaczął wznosić dzikie okrzyki. Nienawiść trwała nadal; zmienił się jedynie jej obiekt.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.