
Tibor Jagielski
Lucy i motyl
– Raz śniło mi się – powiedziała Lucy, piorąc wraz z gromadką uczennic dywan w strumieniu – że jestem motylem, fruwam sobie z kwiatu na kwiat, zapominam kim byłam poprzednio i w kompletnej szczęśliwości bycia motylem zasypiam.
– I budzę się w mojej sypialni przy palenisku.
– Teraz nie wiem – kontynuowała Lucy. – Czy jestem człowiekiem, któremu się śniło, że jest motylem, czy też motylem, któremu się śni, iż jest człowiekiem.

Lucy i żółw
Pewnego pięknego, wiosennego dnia, kiedy Lucy stała nad strumieniem i łowiła pstrągi, przybyli nagle dwaj wysłannicy krajowej rady ministrów i oświadczyli, że książę życzy sobie, aby wielka mistrzyni została wielkim kanclerzem księstwa.
Lucy nie przerwała zajęcia i nie odwracając się, powiedziała:
– Słyszałam, że w stolicy zmarł liczący trzy tysiące lat stary święty żółw, a książę pochował go w świątyni przodków.
– Jak myślicie –rzuciła pytanie Lucy – czy ten żółw chciałby być wielbiony w skrzyni, czy też machać ogonem w błocie?
– Bezsprzecznie wolałby być żywy – odpowiedzieli posłańcy księcia – i machać w błocie ogonem.
– Widzicie! – zawołała Lucy, łapiąc dorodnego pstrąga – ja też wolę machać ogonem!

Lucy i spokój
Lucy zapytana pewnego zimowego, mroźnego poranka, czy poznania i oświecenia należy szukać w spokoju, odpowiedziała:
– Niewątpliwie, ale weźcie pod uwagę, że zebrane podczas spokoju doświadczenia nie należą często do najprzyjemniejszych – i wskazała ręką na kaczki baraszkujące na zamarzniętym stawie. – Gdyby moje ptaki zdecydowały się na spokój, zamiast biegać po lodzie, to stwierdziłyby, że przymarzają do niego stopami.

Bohaterka tych opowiadań jest mi coraz bliższa. Też śniłam motyla. Sen zapisany w wierszu zat. W LUSTRZE cyt.
(…….Stoję w kręgu słonecznej żółci
Kręgi rzucają cień na niebieski diadem motyla w którym otoczona moja głowa
Jakaś plama wzbija się ponad.(….)
I znów na jawie we własnej cielesnej powłoce.
Nie mam diademu motyla na głowie
Czy żyję naprawdę?
To pytanie mi nie wystarcza”
Może to jakaś koherencja umysłów piszących autorów? Wiem, wiem ta Lucy nie ma nic wspólnego ze mną i wiem jedno, że Lucy z tych opowiadań jest lepsza i ciekawsza. Pozdrawiam
Ach, ta Lucy, dyplomatka…
Zawsze ma odpowiedź pod reką, zawsze znajdzie jakies salomonowe rozwiązanie.
Calkiem słusznie zostala wielką (rodzaj żeński zachowamy), “kanclerzem księstwa”.
No to będzie się Tiborze działo, oj będzie….pozdrawiam swiąrtecznie i czekam na dalej…..
T.
dziekuje dziewczyny, za uwage i krytyke;