Teresa Rudolf
Zimowa bajeczka
Drzewko, ostatnio tak nagie,
dziś nagle w przepięknej
sukni panny młodej.
Śnieżutko-białe, niewinne,
w białej kuszącej pościeli,
puszyście wyzywającej.
Drżenie oczekiwania,
gdzież, ach gdzież,
drży też i wybraniec?
Dzień przedziwnie piękny,
złota lampa na niebie,
fajerki słoneczne…
Ale Pan Młody ciągle nie tu,
jeszcze nie tu,
a nadzieja topnieje.
Topnieje, topnieje…
i stopniała… czekać
nie warto, już nie.
Znów stoi nagie drzewko,
“a…może na wiosnę?”
…ale już nie na biało…
bo tak, chcę tylko raz”…

Odloty i odpływy
W ciszy tej wieczornej,
widzę znów odbicie dnia,
rwącego jak rzeka.
Odpłynął już zawirowany,
topiąc słońce zimowe
w milion-karatowym złocie.
Odleciał kolorowy ptak,
trzepocząc chwilkami,
ten czasu złodziej,
Jakaś sroka skrzecząca.
Więc…
w ciszy tej wieczornej
widzę znów odbicie dnia,
gdy wieczór zamienia
sztabki złota,
…na wiszącą nad głową
srebrzystą firanę w gwiazdy
i księżyce…
Poezja chyba istniała zawsze, choć nie w tak pięknej formie jak poezja T.R, bo przecież już pierwsi przedstawiciele Homo musieli się zastanawiać nad świecącym w nocy księżycem. Do czego mogli go wówczas porównywać? Nie wiem, ale na pewno był jakiś podziw, a podziw, to przecież poezja.
Kochana Lucy,
bardzo, bardzo Ci dziekuje za tak duze uznanie,
nie moge uwierzyc, czy az na takie zasluguje….
Zycze Ci Dobrych,Pogodnych Spokojnych,
no a przedewszystkim Zdrowych Swiat!!!🦚🦚🦚
kto pisze grzeszyć nie musi, kochana Tereso,
czego i innym życzę!