Wspominki literackie


czyli
Sherlock Holmes na prześcieradle
by Krizz van den Gur


Eriki Jong Strach przed lataniem był dla mnie, od kiedy pamiętam, książką mityczną. Dużo o niej czytałem, ale jakoś nigdy nie wpadła mi w ręce. A czytałem głównie to, co wpadło mi w ręce. Czyli przypadkowe rzeczy polecone przez znajomych bądź wygrzebane w ich bibliotekach. I jakoś nigdzie tam nie było Strachu
W ogóle cóż za tytuł! Kwintesencja Freuda. O ile mogę tak stwierdzić nie zawarłszy z Freudem nigdy bliższej znajomości. Latanie we freudowskiej symbolice snów jakoś wiąże się z seksem. Cóż może być bardziej fascynującego dla dorastającego szczyla – bo to w tym właśnie wieku po raz pierwszy gdzieś usłyszałem o Strachu… – niż właśnie ta sfera ludzkiej egzystencji.
Bardzo wcześnie też zacząłem interesować się snem jako takim, jego fazami, fizjologią, a także marzeniem sennym i jego przełożeniem na rzeczywistość. Lub raczej odwrotnie. Do dziś pamiętam koszmary, jakie nawiedzały mnie jeszcze za lat -nastu, że oto stoję na krawędzi, na gzymsie jakiegoś ‚koszmarnie’ wysokiego budynku, próbuję po nim przejść gdzieś, gdzie jest ‚bezpieczniej’ i rozpaczliwie chwytam się ściany za plecami, choć wiem, czuję, że upadek w otchłań pod stopami jest nieuchronny. Mniej lub bardziej każdy to zna.
Mnie ten strach senny przed upadkiem w otchłań nawiedzał regularnie. A pierwszy raz przyszedł, gdy właśnie budziła się erotyka. I już tak ze mną został na długie lata. Aż wreszcie w wyniku różnorakich terapii, których ten sen, czy też koszmar, nigdy nie był tematem, nigdy nie doszedł w nich do głosu, stwierdziłem pewnego razu w jakimś koszmarnym pół-śnie, że co tam! Przecież wiem, że śpię! Przecież wiem, że śnię. Że to tylko sen! Mara tam jakaś, nie żadna rzeczywistość. Że nic mi się przecież nie stanie, jeśli we śnie runę w tę przepaść pod stopami. Najgorsze co może spotkać, to że się obudzę.
I patrzcie państwo! Przestałem kurczowo trzymać się ściany. Runąłem, nie, raczej osunąłem się miękko w otchłań. A ona przestała być otchłanią, a stała się nagle przestworzem, w którym ja, szybujący teraz nad miastem, zostawiałem w dole budynki i ludzi. Z upływem czasu nauczyłem się sterować lotem. Wywracałem fikołki i robiłem powietrzne akrobacje, przelatywałem ze świstem pod mostami. Prawie jak w Top Gun 😉 Nauczyłem się latać! Co prawda tylko w snach, ale cóż to były za sny. Jedne z najpiękniejszych!
Wreszcie też, w wieku dawno już dorosłym, choć niekoniecznie dojrzałym, przeczytałem w końcu Strach przed lataniem. Chyba nic z niego nie zrozumiałem. Cóż za nuda! Wynurzenia znerwicowanej żydowskiej intelektualistki przetykane chłodnymi opisami przygód erotycznych z kolejnymi kochankami, a wszystko podlane psychoanalitycznym sosem. Zieeeew!
Pamiętam jedno zdanie: że nikt tak nie potrafi nienawidzić Żyda jak on sam siebie. Ma to chyba coś wspólnego z Polakami. Nikt tak nie potrafi się wstydzić polskości jak sami Polacy.
I na koniec Sherlock. Otóż pani Jong w pewnym miejscu opisuje jednego z kochanków, który ma tę tajemniczą właściwość, że zawsze po upojnej (bądź nie) nocy, spędzonej we wspólnym łożu pozostawia na prześcieradle zagadkowe brunatne kreski. Pani Jong zaś, choć ją to zastanawia, nie może dojść, skąd one kreski się biorą. No cóż, skojarzenie jest jedno: pan ten najwidoczniej nie ma w zwyczaju zbytnio dbać o higienę w toalecie, po dokonaniu tam wiadomego obrządku. Otóż nie! Nie pytajcie mnie, jak tę zagadkę literacką rozwikłałem, ale stawiam trzy piwa naprzeciw oranżady, że odpowiedź jest inna. Trzy piwa otrzyma, kto pierwszy/-a* przyczynę kresek onych odgadnie.

* Ogarek dla mzimu Dżendera. Niech ma. I niech będzie nam łaskaw.

4 thoughts on “Wspominki literackie

  1. “Wynurzenia znerwicowanej żydowskiej intelektualistki”
    no, zobacz, zobacz, stürmer sie kłania, gratulacje;

  2. @karolek
    “wynurzenia”, bo to lekko pejoratywne określenie średnio interesujących przemyśleń.
    “znerwicowanej”, bo cała powieść, tudzież osoba protagonistki, robi takie wrażenie. Poza tym “znerwicowany intelektualista”, tutaj w rodzaju żeńskim, to taka “ładnie brzmiąca” zbitka językowa. I nic poza tym.
    “żydowskiej”, bo autorka sama wielokrotnie pisze o swoim pochodzeniu i związanymi z nim problemami, natury najczęściej osobistej.
    “intelektualistki”, bo tak ją jakoś przyporządkowałem ze względu na rodzaj przemyśleń.
    No i gdzież ty tu chłopie widzisz “Stürmera”. Z lodówki też Ci wygląda?
    Wiem, czasem sam reguję zbyt odruchowo na różne teksty. Ale żeby se tak wygrzebać jedną frazę i się czepić?
    Ktoś powiedział: “Każda dyskusja kończy się tam, gdzie zaczynają się porównania do Stalina i Hitlera.”
    Co też niniejszym czynię. Dobranoc.

    1. z hitlerem to znam, ale ze stalinem to dla mnie nowe (koniec dyskusji);
      wiem, strasznie jestem zacofany ( 18 dynastia), adieu!

  3. p.s.
    lodówke mam boscha, ale polecam pamietniki szostakiewicza, zwlaszcza jego dyskusje z josifem wissarionowiczem,który, jak wiemy,
    “usta słodsze miał od malin”;

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.