Ksawery Kopański
Jam jest Książę Ciemności!
Dziś powalczymy, Książę, ze stereotypami. Z którymi, jak wiadomo, wygrać się nie da. Przeto walka będzie gwałtowna, ale krótka.
Mówią ludziska, że koty to mistrzowie manipulacji. Prawda to li, czy nieprawda? Pozornie cóż bardziej mylnego, niż hurtowo przypisywać temu lub innemu gatunkowi stworzeń bożych tę albo tamtą cechę charakteru. Jednak wystarczy zerknąć na to akurat stworzonko: małe, czarne, miękko-puszyste i rozkosznie bezradne leży sobie pod liściem orchidei. Takie przynajmniej sprawia wrażenie, póki mu się zajrzy w oczy. Oczy? Nie! Oczyska!!!
W wypadku Księcia Ciemności szekspirowska fraza Potwór Zielonooki nabiera nowego znaczenia. Już nie o zazdrość idzie, lecz o manipulację. Tylko potwór pozostaje potworem: z tak głęboką zielenią pięknych tęczówek i z tak intensywnie magnetycznym świdrowaniem źrenic zawsze osiągnie, co chce i zawsze dopnie celu. No… powiedzmy – prawie zawsze. Bez przesady: żaden z niego Rasputin, ani ze mnie caryca Aleksandra Fiodorowna. Jednak trzeba przyznać, że skuteczność ma drań wysoką i niejednokrotnie znajdowaliśmy się o krok od samodzierżawia.
Wspomniałem tydzień temu, że spojrzenie Księcia staje się coraz bardziej rozumne. I nie ma w tym sprzeczności: wszak umiejętność manipulacji to jeden z symptomów inteligencji. Niestety! No to są te koty inteligentne czy nie? Manipulują? Eeech…
Mówią ludziska, że kobiety to mistrzynie szantażu emocjonalnego. I że w ogóle świetnie wyczuwają emocje. Prawda to li, czy nieprawda? Na przykład moja Żona… Ciiicho! Jeszcze mi życie miłe!
A co, jeżeli mamy do czynienia z inteligentnym kotem płci żeńskiej? Na przykład ze Śnieżynką? Coś takiego, kochane dzieci, określamy zazwyczaj mianem kumulacji.
Mój przyjaciel Ksiądz z Brabancji Walońskiej, korzystając z sezonu urlopowego, postanowił odwiedzić Ojczyznę. Śnieżynki zabrać ze sobą nie mógł, ale na szczęście miał ją komu powierzyć w pełnej ufności.
I oto nadszedł dzień wyjazdu. Krzątanina, przygotowania. I nagle co? Ano – to:
Nie pokuszę się o rozstrzygnięcie dylematu, nie będę stawiał sprawy na ostrzu noża. Lecz na zgodę dodajmy: stereotypy biorą się skądś.