Temat opiekunek w Niemczech został ostatnio “odkryty” przez media i polityków. Tymczasem Łucja Fice już od lat nie tylko pracuje jako opiekunka w Niemczech i w Wielkiej Brytanii, ale też od lat o tym pisze. Ukazało się już kilka jej książek na ten temat. Fragmenty publikowałam już wielokrotnie tu na blogu. Powieść Za kryształowym lustrem została właśnie przetłumaczona na niemiecki i ukaże się staraniem Goethe Institut. Zainteresowanych wydawców chętnie skontaktuję z autorką 🙂
Łucja Fice
Wiersze z tomiku Boska matryca, ZLP oddział w Gorzowie 2016
XXX
W tym domu czuję się jak asceta – bezdomny pies
Uwiązany na łańcuchu przy nodze od stołu
Jestem cieniem przez który przechodzi rodzina
Otrzymuje jałmużnę za swoja pracę
Czuje w tym domu obojętność na wszystkie zjawiska
Jestem szalona że ciągle tu jestem
W moim umyśle dużo śmierci ale tez dużo złota
MĘŻCZYZNA NA WÓZKU
Choć za oknem słońce warzy ziemię
W pokoju za zasłoniętymi żaluzjami rozmarzony mrok
W cieniu telewizyjnych wydarzeń siedzi nieruchomo
Zdrętwiały jak moje spuchnięte po podróży stopy
Wokół śpiące powietrze na którym drga oddech staruszka
Oczy jak płynna rtęć pełne napięcia i zagadki
Widzę w nich doskonałość człowieka
Nogi gotowe do skoku Ręce jak skrzydła trzmiela
Czają się do lotu
Wiem że zgubił dziewięćdziesiąt lat co na cztery strony świata
Się rozbiegły
Szuka drogi do raju
NA SAKSACH
Jestem obca
Przecież przechodzimy na zielonym
Do tych samych marketów
W takich samych dżinsach
Oni nie widzą w witrynach przerażenia w oczach
Ich śmiech jest obcym śmiechem
Moje łzy obcego pochodzenia
Na saksach nie skrzypi łóżko
Przytulam do ściany wdzięczność
Za posiadanie pracy
Dotykam wspomnień o swoich
ROSE
Ma sztywne i bielutkie włosy
Głowa jak cukrowa wata
Grzywka jak ukrochmalone firanki
W żyłach krew w proszku
Siedzi na wózku
Cała jest sztywnym szkieletem
Zostały jej tylko kości i własne myśli
W szufladzie paszport do grobu.
UCIECZKA
Nie mogę pozbierać myśli
Rozłażą się ja niesforne dzieciaki
Pomiędzy nimi pustka jak w kosmosie
Zanurzam się w tę pustkę
Tam mi dobrze
Uciekłam od tęsknoty za polskim zachodem
Zwinięta w kłębek czuję się jak kropka
W oddali czają się kocie pazury
Taka wypalona dniem spoglądam na horyzont
Z babcinego sweterka wyskubuje smutek w kulkach
Oddycham i milczę Jednoczę się ze światem
Myśli rozpinam w łuku duszy Wyjrzała chmura
Ma twarz mężczyzny Słońce zachodzi
Rozchylam uda
SNY O EMIGRACJI
Spopielił się czas
Teraz krótkie noce bo zestarzały się wiedźmy
Sny tylko szalone płytkie
Syczą jak węże
Kiedy rano biją dzwony
Sny odchodzą
Nie zapisuję ich bo tylko
Tlą się w zaułku źrenicy
XXX
W tej trwożnej chwili przestał bić zegar
Ktoś rozmontował słońce a syty pies nie szczekał
Wynoszą trumnę Zabiły kościelne dzwony
Na niebie łkający samolot odwozi cierpienie
Swietme wiersze, oddajace dobrze szare, ludzkie klimaty, za sciana normalnej, widzialnej codziennosci….
Pozdrawiam T.Ru
Dzis jeszcze raz czytalam wiersze pani Lucji, one nie daja spokoju, siegaja i osaczaja najglebsza intymnosc innego czlowieka…
I w tym tez wlasna….
Niesamowite..
T.Ru.