Uwaga: Spoiler!
Ewa Maria Slaska
W ostatnim czasie chyba każdy “z nas” przeczytał nową powieść Olgi Tokarczuk, albo kupił i właśnie zamierza ją czytać. I zapewne dołączy do chóru tych, którym się książka podobała. Jeśli jest recenzent*ką, napisze o poniemieckości, o polskim realizmie magicznym, o nowoczesnym, a zatem rozproszonym narratorze, wspomni o grzybach, które od zawsze są ulubionym tematem Tokarczuk, przypomni Czarodziejską Górę, a może też Pensjonat Barataria Krzysztofa Lipki, zahaczy może o Marię Janion i jej opisanych w Odmieńcach odmieńców, oczywiście wyjaśni źródłosłów tytułu i… wyczerpie tym samym potencjał recenzyjny tej powieści.

Postanowiłam spojrzeć więc na Empuzjon odmiennie, tak, jak antropolog kultury patrzy na na nowy tekst, obiekt lub dokument, jako kolejne świadectwo różnorodności świata, w jakim żyjemy. Podróżnicy zawsze przywozili z podróży opisy obyczajów w dalekich krajach. Zresztą nadal przywożą. Teraz są to najczęściej pamiątki z targu (być może wyprodukowane w Chinach, Korei albo Bangladeshu) i przepisy kulinarne. Kiedyś wędrowca bardziej interesowali sami ludzie. Pisarz jest nieco staroświeckim wędrowcem, dlatego wciąż jeszcze interesują go nie tyle rzeczy – mapy, meble, kartki pocztowe – ile ludzie, a rzeczy tylko o tyle, o ile są świadectwem ludzkiej kreatywności.
A więc Tuntschi, ziemne kukły, w powieści produkowane i użytkowane emocjonalnie i seksualnie przez węglarzy, żyjących samotnie w sudeckich lasach. Ich wzór pisarka zaczerpnęła być może z legend alpejskich, ale ich proweniencja może być zarówno ściśle lokalna, jak przeciwnie – w szerokiej perspektywie – globalna, charakterystyczna dla wszystkich miejsc i czasów, gdzie mężczyźni przez długi czas przebywają samotnie. Gdy to piszę, przypomina mi się japoński film – Kobieta diabeł, gdzie kobieta żyjąca samotnie z synową, używa pnia drzewa jako kochanka. A więc zjawisko jest być może ponadpłciowe, aczkolwiek, zapewne, jak wszystko co się wiąże z seksem, w męskim wydaniu pojawia się wielokrotnie częściej.
Zdaniem Wikipedii Tuntschi to postaci z sag alpejskich. Historia ma różne wersje, ale jej sedno stanowią lalki wykonane z różnych materiałów przez samotnych pasterzy na położonych wysoko, niedostępnych alpejskich halach. Mężczyźni karmią taką lalkę, pieszczą, ubierają, rozmawiają z nią i uprawiają z nią seks. Ich wysiłki odnoszą skutek, lalka pod rękoma pasterza-Pigmaliona ożywa, a gdy jej twórca jesienią chce wrócić do domu, zatrzymuje go przy sobie magiczną siłą, a jeśli stawia opór – okrutnie zabija.
Zemsta lalek, sztucznych istot, awatarów, na razie to jeszcze zjawisko raczej fantasy niż science fiction. Ale idą nowe czasy. Jeśli się okaże, że awatary nie tylko czują na niby, ale również naprawdę, to co wtedy?
Przypominam sobie informację, którą kiedyś czytałam, że z programu do tworzenia awatarów korzystają przede wszystkim mężczyźni i to głównie po to, żeby stworzyć sobie partnerki (lub partnerów), nad którymi mogą się bezkarnie znęcać psychicznie. Pod tym względem program do robienia awatarów jest podobno jeszcze lepszy niż lalki do uprawiania seksu.
Zresztą nie zawsze musiały to być lalki. Wielką rolę odgrywają jaskinie, uważane w wielu kulturach za macice Ziemi lub inne zagłębienia, kotliny i szpary.
W powieści Michela Tourniera Friday or the other island / Piętaszek i otchłanie Pacyfiku Robinson Cruzoe wielokrotnie uprawia seks z pewnym zagłębieniem swojej wyspy. Z czasem, zgodnie z legendą, wyrasta w tym miejscu dziwna roślina – mandragora, czyli alrauna, czyli żeń-szeń, czyli pokrzyk. Alrauna wyrasta tam, gdzie na ziemię spadnie nasienie męskie, a w surowszej wersji – nasienie przestępcy. Ponieważ alraunom (do dziś zresztą) przypisuje się moc magiczną, czarownice i wiedźmini od zawsze poszukiwali ich pod szubienicami.


Alrauny dzielą się na męskie i żeńskie. Zainteresowanych informuję, że alrauny można kupić w chińskich sklepach, wcale niekoniecznie zielarskich. Czasem można je znaleźć w zwykłym sklepie z mydłem i powidłem. Ostatni raz widziałam je kilka miesięcy temu w chińskim sklepie na Friedrichstrasse, nieopodal Mehringplatz.



Mandragory przez wieki były traktowane jako rośliny bardzo specjalne. Pojawiają się np. w Biblii. Przypomnę, że Jakub (ten, który kupił pierworództwo za miskę soczewicy) ma dwie żony, Leę i Rachelę, choć naprawdę kocha tylko Rachelę. Lea rodzi Jakubowi dzieci, Rachela jest bezpłodna. I oto czytamy w Księdze Rodzaju:
Pewnego razu Ruben, wyszedłszy na pole, gdy żęto pszenicę, znalazł mandragory i przyniósł je swej matce, Lei. Wtedy Rachela rzekła: «Daj mi mandragory syna twego». A na to Lea: «Czyż nie dość, że mi zabrałaś mego męża, i jeszcze chcesz zabrać mandragory mego syna?» Rachela zawołała: «Niechaj więc śpi z tobą tej nocy za mandragory twego syna!» A gdy Jakub wracał wieczorem z pola, wyszła Lea naprzeciw niego i rzekła: «Do mnie przyjdź, bo nabyłam cię za mandragory mego syna». I spał z nią owej nocy. Bóg zaś spełnił pragnienie Lei: poczęła i urodziła Jakubowi piątego syna.
W muzeum w szwajcarskim Chur znajduje się jedyna naprawdę znana figurka pasterskiej tuntschi. Muzeum zakupiło ją w roku 1978 od jednego z ostatnich pasterzy, wypasających swoje owce na hali Masciadon w Cauco. Lalka została wykonana z drewna i płótna i ma prawdziwe włosy. Ma jednak tylko 40 centymetrów, czyli była chyba raczej damą do towarzystwa niż obiektem seksualnym.
Wikipedia niemiecka twierdzi, że są dzieła sytuki, poruszające temat lalek pasterskich. Ciekawe, że są one jednak wszystkie stosunkowo świeżej daty. U Hansjörga Schneidera (1972), lalka została wykonana z butelki po winie, wideł, słomy i… sera. Sztuka wywołała oburzenie i na jakiś czas została nawet zdjęta z repertuarów teatralnych, gdyż opowiadała o tym, że to stosunek seksualny nadał słomianej kukle ludzką duszę! Ten sam temat pojawia się u innych szwajcarskich pisarzy, Josta Meiera (1982) i Felixa Mitterera (1986). Powstał też szwajcarski film artystyczny o lalce pasterskiej (Adrian Hess) i dwa filmy pełnometrażowe: fabularny Georga Tresslera, w którym lalka staje się sukkubem, czyli wcieleniem diabła i, również fabularny, Michaela Steinera, który wyświetlono podczas otwarcia festiwalu filmowego w Zurychu w roku 2010. Powstały opery, performance i kompozycje muzyczne. Jednak dopiero w ostatnich latach legenda o alpejskich tuntschi wyszła poza lokalny koloryt szwajcarski, pojawiła się kontrowersyjnej serii opowieści niesamowitych dla dzieci Kanadyjczyka Alvina Schwartzs jako jedna ze Scary Stories to Tell in the Dark.
Ostatnia linijka niemieckiego wpisu w Wikipedii brzmi tak:
2022: Empuzjon von Olga Tokarczuk