Ksawery Kopański
Jam jest Książę Ciemności!
Kropka, jakkolwiek niewielka i krótkonoga, uwielbia długie spacery. Kondycję ma wyborną i mogłaby się godzinami bujać po polach-lasach, byle bez smyczy. Toteż przynajmniej raz na kilka dni wyruszamy na półtoragodzinną przechadzkę, gdzieś daleko od szos i samochodów. Zazwyczaj wieczorem, około dziewiętnastej. Kropka biega szczęśliwa i swobodna, sika co sto metrów, obwąchuje każdą trawkę i krzaczek oraz – co lubi chyba najbardziej – obszczekuje rowerzystów, którzy odważyli się zapuścić się na ten sam leśny dukt, po którym my akurat wędrujemy.
Kropka robi swoje, a ja swoje: zakładam słuchawki i, z pomocą smartfonu, wyszukuję audycję drugiego programu polskiego radia. To ostatni kanał mediów publicznych, którego słucham. I to bez wyrzutów sumienia! Tutaj miłościwie nam panujący się nie „wtranżalają”: raz, że za małe grono słuchaczy, więc nie warto. A dwa – nie warto tym bardziej, iż nikt spośród tych słuchaczy nie łyknie tępej propagandy.
Około dziewiętnastej, rzekłem. Nie bez przyczyny – wszak wtedy nadawana jest audycja Książka do słuchania – najlepsi aktorzy interpretują najlepszą literaturę. Akurat od kilku dni Szymon Kuśmider czyta fragmenty Kalendarza i klepsydry. Jeśli o tym wspominam, to dlatego, że jeden z odcinków niemal w całości poświęcony był najsłynniejszemu kotu polskiej literatury, czyli Iwanowi, synowi Bazylego.
Cykl opowieści o Księciu Ciemności po trosze narodził się dzięki prozie mistrza Konwickiego: chciałem stworzyć coś – choćby w przybliżeniu – podobnego. Dzięki Konwickiemu się narodził i dzięki Konwickiemu umrze: już wiem, że nie sprostałem swemu własnemu marzeniu.
Jeszcze nie dziś. Ani nie za tydzień. Ale już niedługo. Cykl zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Nie umiem znieść napięcia między ideałem a realizacją,
Żeby to chodziło tylko o warsztat! Ten zawsze jakoś da się wypracować. Lecz braku zmysłu spostrzegawczości nic nie zastąpi: nie ma takiej protezy.
Ot, choćby ostatnio: nie ja to zauważyłem, niestety, tylko moja Żona. Co mianowicie? Ano to, że Książę przeszedł przemianę. Kiedyś w jego oczach można było dostrzec tylko piękno głębokiej zieleni, przenikliwość oraz spryt. Od pewnego czasu pojawiło się w nich coś innego. Nowego. Zaskakującego. W ślepiach Księcia zagościła mądrość. Sierściuch… myśli. Nie tylko, jak dotąd, kombinuje, cwaniaczkuje czy manipuluje. On naprawdę zaczął myśleć. Nie ja to zauważyłem – cała zasługa i chwała należy się mojej Żonie. Ja to tylko zaafirmowałem… i zarejestrowałem.
A że Moja Lepsza Połowa nie kwapi się do przejęcia dzieła, do którego ja się zniechęciłem, przeto już wkrótce, Czytelniku, pożegnasz się z Księciem. Ale chyba warto było go poznać?
Bedzie smutno kiedys , pozegnac Pana, prosze wiec jeszcze pozostac, jak dlugo dla Pana ten serialik bedzie mial sens. To jest jedyny wyznacznik….
Pozdrawiam T.Ru😍😍😍
bardzo fajnie się czytało – tak trzymać;
Bardzo dziękuję za wszystkie te miłe słowa. Problem w tym, że czuję, iż zaczynam “zjadać własny ogon”, czy raczej – ogon kota😎. A jak by wyglądał Książę bez ogona? Dlatego postąpię w myśl hasła wielkiego Włodzimierza Ilicza: “Lepiej mniej – ale lepiej!”
jak sie umie, tak jak pan,to mozna i o bocianie, czy jaszczurce, a kot to temat nielatwy, bo niesamowicie popularny i trudo tu wymyslic cos nowego, z psami tez nie jest o wiele lepiej, bo chyba juz nikt nie napisze tak wspanialych powiesci jak jack london, a wlasciwie wiecej nie trzeba, ale dzisiaj wszyscy pisza non stop, albo raczej tylko naciskaja obrazki a maszyna odrabia za nich te sprawe,bo inaczej miliardy ludzi nadwyrezyly by sobie kciuki, co doprowadzilo by do nieuchronnej zaglady naszej cywilizacji i kropka.