Gdy byłam ostatnio w Wiedniu, zobaczyłam w Historycznym Muzeum Sztuki obraz Jacoba Jordaensa zatytułowany Fasolowy Król. Oczywiście zgodnie z przyświecającą temu cyklowi zasadą Zen, zacznij gdziekolwiek, a ogarniesz cały świat i zobaczysz, że wszystko łączy się ze wszystkim, nie mogłam nie pomyśleć, że już wprawdzie TU o tym pisałam, ale że temat wymaga rozszerzenia i wyjaśnienia. Bo ten Fasolowy Król to Sancho Pansa jako gubernator Baratarii.
Ewa Maria Slaska
Jeszcze raz o walce Krnawału z Postem i Karnawałowym Królu
Już o nim pisałam, o plemiennym królu, bohaterze książki Toma Robbinsa Perfumy w rytmie Jitteburga, którego jego własny lud chciał zabić za to, że się starzał. Król Alobar uciekł, znalazł azyl u jakiegoś pobliskiego plemienia, gdzie żył jako prosty wieśniak, póki po roku, podczas karnawału, nie trafił na to jedyne ziarno fasoli zapieczone w placku. Został karnawałowym królem, po czym ze zgrozą dowiedział się, że dni jego są policzone i to dosłownie, bo gdy minie kilkudniowy karnawałowy rausz, on sam zginie w walce karnawału z postem.
Wściekły podsumował swoje życie jako paradę absurdu. Królowie giną w wojnie, staczają pojedynki, umierają ze starości, kochani przez swój lud lub znienawidzeni przez dworaków, ale nie, on najpierw miał zginąć z powodu siwego włosa, a potem z powodu fasolki. Znowu więc ucieka i postanawia najpierw, że będzie długo żył, a potem – że chce zostać nieśmiertelny.
Wybór fasolowego króla- po niemiecku nazywa się go der Bohnenkönig, po angielsku bean king, po francusku roi de la fève/le roi-boit, po katalońsku tortell de Reis, po hiszpańsku roscón de Reyes – to bardzo stary obrząd wybierania króla w okresie Przesilenia Zimowego. Czyniono to ciągnąc losy lub umieszczając coś w cieście, na przykład orzech, ziarno fasoli czy grochu. Królem zostawała osoba, która znalazła to coś w swoim kawałku wypieku. Król wybierał sobie świtę i we wspólnym pochodzie wędrowali po “królestwie”. W czasach plemiennych naprawdę obchodziło się tego dnia wszystkie pola i zagrody, a śmierć króla i pokropienie ziemi jego krwią były gwarancją urodzaju. W czasach bliższych nam obyczaj złagodniał, już podczas rzymskich Saturnaliów miejsce wędrówki zajęła popijawa, nikogo już nie mordowano i tylko strącanie pierwszych lub ostatnich kropel z kielicha przypomina o starożytnej ofierze krwi. Ale mimo to starożytny obyczaj, nawet jak już nie pamiętamy, dlaczego się go obchodzi, przetrwał do dziś w wielu krajach. W całej Europie w różnych przełomowych momentach cyklu rocznego ksiądz z procesją wiernych obchodził pola i zagrody, skrapiając je wodą święconą. Często działo się to w okresie Wielkiej Nocy, która jest następczynią pogańskiego święta Równonocy Wiosennej, i niekiedy rozpoczynała nowy rok, co zachowało się w Nowym Roku islamskim i… początku kręgu zodiakalnego w Baranie (Aries).
Ma to niestety również marsowe znaczenie (planeta Mars była uważana za opiekuna wojowniczego znaku Barana) – bardzo często wyprawy wojenne rozpozynano właśnie z początkiem wiosny i ostatnia seria ataków terrorystycznych złowrogo przypomina o tej tradycji.
W okresie dwunastu dni Bożego Narodzenia czyli pomiędzy 24 grudnia a dniem Trzech Króli, w wielu krajach w Europie piecze się obrzędowe ciasto, niekiedy z czymś zapieczonym w środku i przeznaczonym dla wybrańca. Często jest to ciasto z nazwy królewskie jak grecka Vasilopita, francuska Galette des Rois lub King Cake z Luizjany, zawsze gwarantuje pomyślność jak polskie szczodraki. Częstokroć spożycie obrzędowego wypieku rozpoczyna zabawę, saturnalia, karnawał, pijaństwo. Szaleństwo, taniec, śpiew hopsasa, jak to sobie urodzinowo podśpiewywał Kłapouchy. Nieprawdziwe życie, złuda, baratero…
Jacob Jordaens, “Das Fest des Bohnenkönigs” (czyli “Król pije”), 1640 – 1645, Kunsthistorisches Museum Wien
Nazwa “Fasolowy Król” jest znacznie późniejsza niż sam zwyczaj, co oczywiste, bo zanim sprowadzono z Ameryki fasolę, w placku wypiekanym na Trzech Króli musiało się znajdować coś innego, zapewne pieniążek jak w Grecji, ale może kamyk, ziarno grochu, muszelka czy specjalna figurka. Tu wykonam przy okazji mały przytyk w kierunku Toma Robbinsa. Robbins jest świetnym pisarzem, ale sprawa z fasolowym królem pokazuje, że pisarz jak naukowiec nigdy nie może być pewien tego, co wie i wszystko, ale to naprawdę wszystko trzeba sprawdzać. Bo nawet, mawiał pewien profesor na Uniwersytecie Wrocławskim, jak się wie, że Pana Tadeusza napisał Słowacki, to i tak trzeba to sprawdzić, żeby poinformować czytelnika, że był też Pan Tadeusz napisany przez Mickiewicza 🙂. Przypomniał mi się ostatnio ten żarcik, gdy przeczytałam, że Adam Bielan, ambasador Najjaśniejszej Rzeczpospolitej w Anglii, poinformował dziennikarzy, że brał udział w rozmowach Prezesa Kaczyńskiego z premier Theresą May, bo “pani May nie zna polskiego”. No więc zasadniczo Robbins powinien był wiedzieć, że człowiek średniowieczny, nieważne – władca czy chłop, nie mógł zostać fasolowym królem. Oczywiście wiemy, że nikt nie wie wszystkiego, a już jeśli chodzi o jedzenie pisarze i nie tylko pisarze mylą się nagminnie. Nagminnie, bo niejako a priori zakłada się, że jadło obecnie spożywane przez gmin, od stuleci nie ulegało zmianom. Andrzej Sapkowski w Narrentum pisał więc o bigosie z kapusty, choć jest to powieść, która dzieje się w południowej Polsce w XV wieku, podczas gdy kapustę i inną włoszczyznę (każde dziecko niby to wie) sprowadziła do Polski dopiero królowa Bona w wieku XVI. Ale co tam pisarz, skoro podczas festynu archeologicznego w słowiańskiej wsi Düppel koło Berlina, zorganizowanego przez muzeum w Biskupinie i katedrę archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, proste słowiańsko gminne jadło składało się z obfitości mięsiw, pajd chleba ze smalcem, ogórków kiszonych i… kartofelków. Pamiętam też pewną dobrą zresztą powieść Salve Theatrum (Jarosław Gibas, rok 1997), która dzieje się w Polsce w wieku XVII. Jest tam pocieszna sytuacja, kiedy to niezadowolona publiczność obrzuca aktorów wędrownego teatru zgniłymi pomidorami. Rzecz w tym, że wygląda na to, iż autor wiedział, że pomidor to roślina z Ameryki i nie mogło jej być w Polsce przed Kolumbem, myślał jednak zapewne, że w XVII wieku zgniły pomidor jest już ok… No ale nie jest, bo pomidory zaczęto uprawiać w Polsce w latach 20 XX wieku…
I tak dalej…
Jordaens nie zajmuje się jednak takimi szczegółami jak fasola. Jego fasolowi królowie (a jest pięć takich obrazów, w muzeach w Wiedniu – to ten obraz powyżej, Brukseli, Paryżu, Sankt Petersburgu i Kassel) przede wszystkim piją na potęgę i są, jakbyśmy to dziś powiedzieli, memami XVII wieku… Nic dziwnego, że w Polsce te obrazy nazywają się Król pije. Ale jest to ten sam król, ten wybierany w dniu Trzech Króli. Karnawałowy król, który, jak Sancho Pansa, ma rządzić wyspą ułudy czyli Baratarią, która ma też swoją nazwę po polsku – jest to przecież znany nam z dzieciństwa świat na opak, świat, w którym zawieszone zostały lub zakwestionowane prawa normalnie rządzące światem i jego oficjalne hierarchie. Taki świat na opak może oznaczać równość i braterstwo, zazwyczaj podważa porządek świata codziennego, świat na opak jest ekscentryczny, a nawet bluźnierczy, skłania się ku profanacji, zawiera elementy błazenady, śmiechu, parodii i groteski, epatuje niestosownym zachowaniem i nieprzystojnym język, miesza wysokie z niskim, powagę ze śmiechem, górę z dołem. To karnawał, król został wybrany i koronowany, a potem ma szczęście jeśli go tylko zdetronizują. Alobar miał zostać zabity, Sancho Pansę obito i połamano mu żebra.
***
Alobar jeszcze tu powróci, bo wszyscy ci trzej Królowie – Alboar, Salomon i Sancho Pansa, mają jeszcze jedną wspólną i ważną cechę – byli w swoim życiu biedakami i byli władcami. Takich władców jest zresztą w historii i literaturze wielu, zajmiemy się nimi jednak dopiero za dwa tygodnie, bo za tydzień podywagujemy sobie trochę na temat podobieństw między Don Kichotem a Rękopisem znalezionym w Saragossie, którą to myśl zawdzięczamy autorowi bloga Bestiariusz Kulturalny.
No i popatrz! I znowu wiem, że nic nie wiedziałam.Historii nigdy nie za mało W Danii jest taki zwyczaj na Boże Narodzenie, po wieczerzy podaje się ryż z migdałem w środku.Komu przypadnie taka porcja, ten dostaje dodatkowy prezent i,jest zwycięzcą. Wszyscy się bawią.