Dzień Babci – rozmyślania o grobach, cmentarzach i trumnach

Ewa Maria Slaska (i reblog)

Nie, nie, Kochani! Jeśli myślicie, że odezwę się do Was jako osoba stojąca nad grobem, to otóż informuję, że wcale tego nie zrobię. Owszem, może być, że stoję nad grobem, jak każdy z nas zresztą, bo jak wiadomo mors certa hora incerta, ale ja nie o tym.

Dziś Dzień Babci, a ja, jak przystało na kobietę piszącą o cmentarzach i pasjonującą się grobami, nawet z tej okazji mam dla Was stosowne zdjęcie cmentarne.

babciaoppermann

Zdjęcie zrobiła Ania w czasie naszych licznych wędrówek po cmentarzach. Postać wydaje się nam ciekawa, szukam więc informacji w internecie, ale nic nie ma. Dziwne zresztą, bo wydawałoby się, że jest wszystko, jak mówi moja synowa, nawet żaba przez erzet. Babcia (bo to chyba ona) nazywała się Ch. Oppermann, urodziła w roku 1904, zmarła w wieku 80 lat.

babciaoppermannnapis

Niezła ta jej figura, zdecydowanie odbiegająca od cmentarnego kiczu. Ciekawe, czy zamówili jej taki nagrobek, czy po prostu mieli rzeźbę na składzie? A jak tak, to oczywiście ktoś z rodziny był rzeźbiarzem. A może ona sama? Piszę do znajomej dziewczyny, która pracuje na tym cmentarzu. Odpowiada niemal natychmiast. Nic z tych rzeczy. Była to starsza pani, dobrze znana na Kreuzbergu, która zawsze chodziła z plastikową torbą i tak też została uwieczniona.

Dobra, ale ja i tak nie o tym, tylko o grobach. Babcia jest mi tylko pretekstem. Bo oto piszę ostatnio do zaprzyjaźnionego redaktora gazety Polonia Berlin i tłumaczę się. Miałam mu wysłać bez zwłoki informację o naszej nowej książce. I na śmierć zapomniałam.

okladka1

Książkę wydało Stowarzyszenie Städtepartner Stettin e.V. Zdjęcie na okładce Anna Kuzio, opracowanie graficzne Michał Krenz. Książkę można zamówić u mnie w Berlinie (cena 5€ , koszty wysyłki 3€) lub u drugiego autora, Michała Rembasa, w Szczecinie.

Bez zwłoki i na śmierć. W jednej sprawie dwa sformułowania cmentarno-tanatalne. Jest tego w polszczyźnie więcej. I nie mam na myśli oczywistych związków frazeologicznych jak hiena cmentarna, pochować kogoś pod murem cmentarnym czy wyjść z domu nogami do przodu. Trzeba wiedzieć, znać zwyczaje i obyczaje, ale jak się wie, to się też wie dlaczego. Ale już park sztywnych. Tu po prostu trzeba wiedzieć i już. Trzeba czytać Wiecha Wiecheckiego, nie ma rady.

Jednak największą grobowo-cmentarną “zagwozdką” są  owe trumniaki (uwaga buty na zdjęciu to NIE są prawdziwe trumniaki, to żart!). Trumniakami nazywano kiedyś tekturowe buty do trumny, po Warszawie krążyły też opowieści o tym, jak chytry cwaniaczek z Pragi sprzedał naiwnemu chłopkowi trumniaki zamiast butów ślubnych, a potem padał deszcz i wiadomo… W przaśnych PRL-owskich latach 50 trumniaki to były przerobione na czarno tenisówki. Podobno pomysł słynnej i wspaniałej Barbary Hoff. Tak podaje Wikipedia. I w ogóle każdy wie…
A jednak nie do końca. I tu dla babć, które były młode w latach 50, czyli z pokolenia mojej Mamy, Teściowej i Ciotek, interesujący reblog na temat… Waszych trumniaków. A przy okazji, podobno każda z Was je nosiła, a w sieci nie ma ani jednego ich zdjęcia! Pomocy! W tej sieci NIC NIE MA! Ani babci Oppermann ani trumniaków.

Dominika Łukoszek

Polowanie na trumniaki

16 maja 2016

Kiedy przygotowywałam wystąpienie na konferencję w Oksfordzie w 2013 roku strona po stronie czytałam rubrykę Moda w Przekroju – od roku 1953 do 1989. Przekrój był tygodnikiem, więc prosty rachunek pokazuje, że trzydzieści sześć roczników razy (mniej więcej) 52 lub 53 numery rocznie to daje wynik…. wielu stron. Warto było, ponieważ mój referat tak się spodobał, że zostałam zaproszona, aby opublikować tekst o Barbarze Hoff w czasopiśmie Catwalk. The Journal of Fashion, Beauty and Style (Volume 3, Number 1, Spring 2014).

Przygotowując artykuł starałam się w tekstach Barbary Hoff publikowanych w Przekroju odnaleźć zdjęcia i opisy jej poszczególnych pomysłów z gatunku „zrób to sam”, które odnajdywałam w różnych artykułach lub wywiadach. Jej najbardziej legendarną poradą jest ta, w jaki sposób dziewczyny mogły przepoczwarzyć dostępne w sklepach tenisówki w modne baleriny: należało z tenisówek wyciąć część ze sznurówkami, powstałą w ten sposób balerinę obszyć lamówką, pomalować na czarno i proszę! Polska dziewczyna miała najmodniejsze buty, które ochrzczono następnie „trumniakami”, ponieważ przypominały kartonowe buty, w których kiedyś chowano ludzi w trumnie.

Historię o opublikowaniu pomysłu na trumniaki w Przekroju opowiedziała sama Barbara Hoff w wywiadzie z Włodzimierzem Halickim dla Wysokich Obcasów w 2012 roku (KLIK). Skoro pani Hoff pisała teksty dla Przekroju od 1954 roku (na początku wspólnie z Janiną Ipohorską, również pracującą w Przekroju), to w tym roczniku poszukiwałam projektu trumniaków. Przeczytałam każdą kolumnę Moda i … nie znalazłam. Za to trochę się zdenerwowałam. Przejrzałam wszystkie egzemplarze po raz drugi, sprawdzając, czy aby na pewno biblioteka ma wszystkie numery z 1954 roku. Biblioteka miała wszystkie numery, trumniaków nadal nie znalazłam. Ok, pomyślałam sobie, pamięć lubi płatać figle, poszukam – na wszelki wypadek – w 1953 i 1955 roku. Tym razem strona po stronie, sprawdzając ponownie, czy są wszystkie numery tygodnika i czy aby projekt trumniaków nie został opublikowany na stronie innej niż Moda. Rysunku nadal nie było, mnie chciało się płakać. W jednym z numerów z 1955 roku znalazłam informację o tym, że wiele dziewczyn nosiło trumniaki podczas Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów, który miał miejsce w Warszawie. No to wiedziałam przynajmniej tyle, że trumniaki musiały pojawić się wcześniej. Tylko nadal nie miałam tego cholernego rysunku. Jeszcze raz przeczytałam felietony z 1954. Trumniaków nie było.

Wyrysowane baleriny podpisane „trumniaki” znalazłam w książce ,,Jak oni mają się ubierać” napisanej przez Barbarę Hoff i Jana Kamyczka (pseudonim Janiny Ipohorskiej). Niestety (niestety dla mnie) książka została wydana w 1958 roku, a trumniaki istniały już wcześniej. Trumniaki mnie pokonały, a w artykule zamieściłam jedynie informację, że były one jednym z najsłynniejszych pomysłów Barbary Hoff. Nie napisałam jednak, że – jak wspominała pani Hoff w wywiadzie – pojawiły się w Przekroju, bo się nie pojawiły. Artykuł został wydrukowany w wiosennym numerze czasopisma Catwalk… w 2014 roku, ale poczucie klęski w sprawie trumniakowego śledztwa było dojmujące.

I teraz skaczemy dwa lata do przodu, do mokrego majowego poranka w Krakowie anno domini 2016, gdzie ma miejsce dzień drugi konferencji Krzyk mody. Zjawiska, przemiany i kierunki badawcze (KLIK). W pierwszej sekcji dwa świetne wystąpienia w zakresie „moda w PRL”, czyli prezentacje dwóch Magdalen: mgr Magdaleny Pasewicz-Rybackiej oraz Magdaleny Dudki. Obok mnie siedzi Joanna Regina Kowalska, jedna z kuratorek wystawy „Modna i już! Moda w PRL” (KLIK). Myślę sobie „ok, zapytam o te trumniaki, może one dotarły do tego rysunku, może się okaże, że coś pominęłam” – jakkolwiek ta ostatnia myśl była co najmniej bolesna. I pytam, czy może któraś z pań znalazła ten rysunek trumniaków w Przekroju, bo przeryłam te numery i nie znalazłam, więc może….

… co za ulga! Okazuje się, że Panie miały tę samą zagwozdkę: szukały, czytały i nie znalazły. I jak to wątpiące badaczki: uznały, że może jednak nie doszukały, może jednak gdzieś są (wcześniej niż w książce „Jak oni mają się ubierać”, bo ta publikacja też była im znana). I wspólnie ustaliłyśmy, że nie ma, że pomysł trumniaków pojawił się u Barbary Hoff, ale nie został opublikowany w Przekroju. Gdzie zatem się pojawiły, jeśli nie w Przekroju? Rzucam nam wszystkim to wyzwanie. Może ktoś z Was wie?

Przy tej okazji chciałam też zwrócić uwagę na fakt, że wspomnienia to jedno, a zachowane teksty to drugie. Jeśli tylko jest taka możliwość, warto (trzeba!) konfrontować wspomnienia z tekstami (zwracała na to uwagę Aleksandra Boćkowska podczas piątkowego spotkania „Jakim językiem pisać o modzie?”).

Udało nam się podczas konferencji uzgodnić wspólną wersję dotyczącą trumniaków i braku ich obecności w Przekroju, a tym samym ten wpis jest pierwszym tekstem, który dotyczy tego wątku. Dziękuję Magdzie Pasewicz-Rybackiej i Joannie Reginie Kowalskiej za wspólne zrzucenie z ramion tego poczucia niedoszukania informacji. Nasze niezależne badania nad poszukiwaniami trumniaków zaprowadziły nas do wspólnego wniosku. Cóż, wielkie umysły myślą podobnie 😉

Sprawa jednak nie zostaje zamknięta. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, gdzie został wydrukowany rysunek pani Hoff pokazujący jak przerobić tenisówki na baleriny jest proszony o kontakt. Dozgonna wdzięczność badawcza, jak i stosowne uhonorowanie Autorki bądź Autora tego znaleziska w publikacjach gwarantowana.

I dla takich chwil warto jeździć na konferencje.

6 thoughts on “Dzień Babci – rozmyślania o grobach, cmentarzach i trumnach

  1. W latach 50. bylam juz dorosla kobieta i w miare swoich mozliwosci finansowych interesowalam sie moda. Bylam rowniez od pierwszego numeru cztelniczka Przekroju. Pierwszy numer znalazlam w kiosku w Zyrardowie, gdzie mieszkalam po Powstaniu, a wiec musial to byc rok 1946. to taka mala uwaga, ze juz wtedy Przekroj wychodzil.
    A teraz przechodzimy do poszukiwanych “trumniakow”: nazwa ta pojawila sie w slownictwie gwarowym, miejskim dopiero kolo roku 1955, ale podkreslam w slownictwie gwarowym. Przekroj byl pismem dla inteligencji i do tego wydawany byl w Krakowie. Takie slowa i rysunki nie mogly sie znajdowac w tym pismie. Nie pamietam jak sie nazywaly oficjalnie tego rodzaju pantofle, bo ich nie nosilam. Ciotuchna.

    1. Fajna odpowiedź, dziękuję. Przeczy temu, do czego doszły młode panie naukowczynie, szukające po archiwach i bibliotekach. a potwierdza moje zdanie, że nauka, przykuta jak twierdzi nasz autor, Jan Kozłowski, do skały dokumentu, nie radzi sobie z materią życia, która jest wszechogarniającym żywiołem, nie dającym się udokumentować i sklasyfikować. Może trzeba było nie tylko zapytać Ciocię, Babcię lub młodą duchem Prababcię, ale po prostu dać jej wiarę. Dać wiarę legendzie i ustnej opowieści i nie szukać zawsze potwierdzenia w archiwum

  2. tymniemniej Wikipedia podaje “Pierwszy projekt, który Hoff opublikowała w „Przekroju”, to tzw. trumniaki. Hoff wymyśliła, by z białych tenisówek wyciąć środkową część z dziurkami i sznurówkami, obszyć czarną tasiemką i pomalować tuszem do rysunków technicznych. Dzięki temu Polki mogły nosić niedostępne w polskich sklepach czarne baleriny”; oczywiscie nie jest to koniecznie prawda, ale …

  3. i jeszcze to: http://fashionpost.pl/kto-jest-kim/barbara-hoff/ gdzie czytamy:
    W 1954 roku ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim i od razu trafiła do „Przekroju”. „Kiedyś opowiedziałam naczelnemu Marianowi Eile o swoich pomysłach na modę. Postanowił, że mam te pomysły opisywać w »Przekroju«”, opowiada Hoff. Wspólnie z felietonistką i malarką Janiną Ipohorską redagowały rubrykę „Moda”. Pierwszym autorskim projektem Barbary były baleriny – „trumniaki”. „Wtedy na Zachodzie obowiązywała tak zwana włoska moda: kolorowa spódnica, czarna bluzka z szerokim aż po ramiona dekoltem i płaskie pantofelki. Wymyśliłam, by z białych tenisówek wyciąć środkową część z dziurkami i sznurówkami, obszyć czarną tasiemką, potem pomalować je tuszem do rysunków technicznych. No i trumniaki, czyli eleganckie czarne baleriny, były gotowe”, wspomina Hoff. ….

  4. Czytałam oba teksty właśnie w Dniu Babci jadąc tramwajem na junikowski cmentarz w Poznaniu, a więc czasoprzestrzeń idealna, choć sam cmentarz zbyt duży, aby się w nim idealnie poczuć.
    No i stanęłam nad grobem moich dziadków i ojca czyli dziadka moich córek .

    Babcia, której zawdzięczam szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo, bo potem były już tylko kartki typu: „obierz ziemniaki, ugotuj zupę, wynieś śmieci….“

    Dziadek, który nauczył mnie kilku patriotycznych pieśni, nauczył odróżniać i zbierać zioła i pokazał, jak złapać rój pszczół.

    Tata, który zaraził swoje wnuczki miłością do matematyki, nauczył je grać w szachy a prawnukowi strugał z patyków lance, miecze i fujarki, które nigdy nie grały.

    Grób / pomnik, choć daleko mu do pomnika, utrzymany w konwencji lat 70 tych, wybudowany prawie własnym sumptem, pod nadzorem dziadka.
    Dziadek kierował się ówczesną modą, dostępnością materiału i kosztami. Od siebie dodał dwa marmurowe blaty z nocnych stolików, które służą do dzis jako płyty nagrobkowe.Długo szukałam kamieniarza, który posklejałby to popękane lastriko (pani,to się nie opłaca, pani, zaraz się to rozsypie….)
    A ja tego „kiczu“ nie zamieniłabym na żaden inny i sklejać go będę do „usranej śmierci“, mojej.

    A co do trumniaków: Wydaje mi się, że tatę pochowaliśmy w takowych. Były to buty bodajże z Biedronki, ze sztucznego zamszu, wcale nie czarne, za całe 20 zł, a więc prawie tekturowe.
    Ojciec uwielbiał tanie rzeczy, wręcz była to u niego afirmacja niskiej ceny, nie taniochy czy tanizny, bo obie kojarzą się pejoratywnie.
    Kosiarka za 100 zł służy nam już od wielu lat, a z butami było tak: kupił je krótko przed świętami, sam je sobie zapakował i włożył pod choinkę, w drugie święto włożył je do kościoła, kilka dni później zmarł.
    Gdzieś na pawlaczu, jeśli myszy nie zjadły, są stare roczniki Przekroju, zbierane i zszywane skrupulatnie przez tatę, obiecuję że zajrzę.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.