Noc tajemnic

Teresa Rudolf

Jestem

Kiedy patrzę 
na gwiazdy,
kiedy patrzę 
na słońce,
kiedy patrzę 
na księżyc,
kiedy patrzę 
na niebo,

jestem gwiazdą,
słońcem, księżycem,
niebem, małym 
punktem Universum…

…bo WSZYSTKO
jest
JEDNYM

Inna bajka

Gdy oczy zamknięte;
Spokój otwiera złotym 
kluczem serce Duszy,
a na spacer idzie Czas.. 

Wioski; schody domów,
(można posiedzieć cicho),
wolne myśli przelatując
nad kominami  budynków,

trzepoczą sobą niby ptaki,
(dużo dziś lżejsze od motyli)
chcąc założyć swe gniazda,
choć je już w głowach mają.

Ich litery, barwy, dźwięki, 
chichoty śmiechu, łzy,
tańczą też ulicami miast, 
…gubiąc po buciku,
dzisiejsze Kopciuszki…
…te, już z innej bajki.

Trzej Królowie

Ten wpis powstaje od roku, a dziś cały czas się rozrasta. Wiersz Eliota otrzymałam od Magdaleny Ciechomskiej rok temu i rok temu przygotowałam ten wpis. Kolęda Mietka Węglewicza przyszła dziś, czyli już w dniu Trzech Króli 2024 roku, potem pojawiły się ludziki firmy Playmobil od Eli Kargol, a potem jeszcze jej wiersz. Do północy jeszcze daleko, ciekawe, co jeszcze przyjdzie. Przysyłajcie, ludzie, przysyłajcie.

W komentarzu pojawił się świetny wiersz Tibora Jagielskiego (przeniosłam do wpisu), potem jeszcze Ela Kargol przysłała inne zdjęcie z innymi trzema królami i wyjaśnienie.

Dziękuję Wam wszystkim, był to bardzo szczodry dzień.

Vlastimil Hoffmann
Continue reading “Trzej Królowie”

Ballada o miłości i inne wiersze

Mieczysław Węglewicz

Ballada o miłości   

W mroku w lęku, ostrożnie  
tylko  nocą, lasami,
On pierwszy, śmielej a   
Ona 
kilka kroków za nim
W dzień  się schowali
na plaży, od ludzkiego oka 
Plaża tu była dzika 
a fala wysoka
Najpierw spali na wydmie skryci w srebrnych trawach
bo trawy się nie znają na rasowych sprawach
A potem stali przy sobie
na głębokiej wodzie
Czarnooka Żydówka 
lat 20, śliczna
On Niemiec, oczy niebieskie, czupryna pszeniczna
trzymali się za ręce 
nikt ich  nie widział więcej

lato jeszcze choć tleje
tęskni do jesieni
mchem w lesie siwieje
wrzosem się rumieni

życie biegnie
lato już się starzeje
srebrnym mchem się mieni 
i tylko  ma nadzieję
doczekać jesieni
wiatr  wcześniej tak leniwy
 teraz fale wznosi
 targa  za mokre grzywy
i piasek unosi
a słońce do południa tak snuje się jak ty
bez kawy senne jesienne
w sukience z rannej mgły

Kochanek wiatr

Słyszysz jak nad jeziorem
szumi trzcina płowa?
To jest pieśń o miłości 
wiatru do sitowia
co raz lekko, raz mocniej
czułe struny szarpie
Gra trzcinom kołysankę 
na anielskiej harfie
Raz po raz je ustami
słodkiej fali muska
bo fale to są wiatru 
nad jeziorem usta
Trzciny, nimfy zaklęte
kiedy harfę słyszą 
przytulają się, tańczą
biodrami kołyszą 
a wiatr im włosy układa
rozczesuje,
głaszcze
i zaklina że kocha,
że tak będzie zawsze

..szedł drogą pewien 
człowiek
tylko z myślami w głowie
samotnie i prosto jak pręcik
jak   taki słupek bez rtęci  
jak dzwonnica bez dzwonu
jak Albania bez schronów
 szedł człowiek
bez telefonu !!
na spacer z myślami w głowie
szedł kiedyś taki człowiek?

czy jesz czy śpisz
oddychasz, drżysz 
kiedy po jabłko sięgasz
to już przed tobą robił ktoś 
a ktoś opisał w księgach
bo to co będzie  było 
i ktoś przed tobą 
był
i to co ci się śniło 
przed tobą ktoś już śnił
Było już? nic nie znaczy
bo ty...
Ty śnisz inaczej...

Wołanie

Anioł Nadziei, autorka Nino Chakvetadze, Gruzja

Mieczysław Węglewicz

Wołanie

Trzeba nam broni,
żeby umrzeć potrzebnie.
Śmiercią nieuchronną i ważną
Nie wiemy
w jakiej brzezinie
w jakim rowie,
w jakiej ulicy.
Czy bezimiennie,
czy bez pożegnania.
Trzeba nam broni,
żeby umrzeć potrzebnie,
śmiercią nieuchronną, walecznie.
Uświęcimy naszą ziemię,
damy błogosławieństwo i siłę pokoleniom, które nadejdą.

Dwa wiersze wojenne

Mieczysław Węglewicz

***

Drzemie Bóg zmęczony
gdzieś w koronach drzew
a w tych drzewach wiatr mu nuci
ukraiński śpiew

Od Czerwonej Połoniny do Czarnego Morza
gore ziemia Ukrainy
w rzekach łzy i pożar
Dnieprem, Prutem, Czeremuszem płyną łzy i krew
Bóg jest z nami
choć zmęczony
śpi
w koronach drzew
Ale uwierz Nasza Ziemio
my jak klucz żurawi
powrócimy Wolni, wiosną
nikt Cię nie zostawi
Uwierz wolna Ukraino
nie cofniemy słowa
Zbudujemy nasze domy
jeszcze raz od nowa

Tułacze

Jadą i idą,
Nie śpią i płaczą
Na plecach niosą
dolę tułaczą
I smutek w oczach
czarny,
ogromny
Lęk polnej sarny
w sercach bezdomnych
Jadą i idą
Nie śpią i płaczą
Na plecach niosą
dolę tułaczą

_____________________________________________

Anne Schmidt

Foto Anne Schmidt

13 Tage nach dem Einmarsch russischer Truppen in die Ukraine fuhr ich mit 2 Töpfen heißer Linsensuppe zum Berliner Hauptbahnhof, wo sich hunderte von ukrainischen Flüchtlingen vor einer einzigen Essensausgabe drängten.
Ich hatte am Abend vorher in der Berliner Abendschau davon gehört, dass es im Bahnhof keine Möglichkeit gäbe etwas zu kochen. Also brachte ich eine vegetarische und eine Suppe mit Fleisch in noch warmem Zustand mit Hilfe der Freiwilligen unter das hungrige Volk.
Die Töpfe ließ ich gleich da, in der Hoffnung, sie könnten dem spendablen Hotel von der anderen Straßenseite von Nutzen sein.
Nach einem Slalomlauf durch Taschen, Koffer und Rucksäcke mitsamt darauf kauernden Menschen gelangte ich ins Freie am Washington-Platz unter einem azurblauen Himmel.
Der alles beherrschande Cube spiegelte Gebäude, Menschen und Bäume wider, unter ihnen ein kleines Bäumchen mit dichtem braunen Laub. Da ein kleiner Zaun dieses Bäumchen umgibt, war mir sofort klar, dass es das Bäumchen sein muss, dass 2014 angedenk der Opfer vom Maidan, vom damaligen ukrainischen Botschafter in Deutschland und dem ehemaligen deutschen Botschafter in der Ukraine gepflanzt worden war.
Bei näherer Betrachtung sah ich ein Schild an dem Bäumchen, auf dem des größten ukrainischen Dichters gedacht wird.
Mir ist sein Name entfallen, aber er ist es sicherlich wert, bei dem nächsten Ausflug ins Regierungsviertel dieses umzänte Bäumchen am Spreeufer gegenüber vom Cube aufzusuchen und den gelb-blauen Bändern an seinen Ästen noch die eigenen hizuzufügen.

***

Autorin hat ihre Angaben ein paar Tage später ergänzt: Es ist Taras Szewczenko Baum. Taras Hryhorowytsch Schewtschenko (ukrainisch Тарас Григорович Шевченко, wiss. Transliteration Taras Hryhorovyč Ševčenko; * 25. Februar / 9. März 1814; † 26. Februar / 10. März 1861) war Maler und der bedeutendste ukrainische Lyriker. War so wichtig wie in Deutschland Goethe und in Polen – Mickiewicz.

Lato w Malużynie

Cześć Ewo Mario, Koleżanko Pielgrzymko stale w Drodze,
napisałem fragment wspomnień z dzieciństwa, gdy wyjeżdżaliśmy wszyscy na wieś, do Malużyna. Na dwa miesiące. To blisko Ciechanowa (27 km). Rodzice bywali tam oboje, ale też często jedno musiało pracować, bo były problemy z urlopem, a my dzieci stawaliśmy się na lato dziećmi bardzo wiejskimi. Te czasy wspominam bardzo dobrze, rzeka Wkra i Malużyn to cząstka mojego serca. Tak się złożyło że wspomniane w wierszu trzy panny Kinówny zamieszkały w Berlinie Zachodnim. Może przeczytają teraz ten wiersz.

Mietek

A ja odpowiedziałam: A może wyślemy im linka.
_________________________________

Mieczysław Węglewicz

Dym jeszcze spał w kominie
i rosa na szybach
a my o szarej godzinie
już w lesie na grzybach
jak mówił młody Wilczek
Stasiek – syn Krystyny
,,w brzeziny na kozaki,
na prawe w dębiny”
a jeszcze kurki, pociechy,
maślaki i kanie
z pełnymi koszami szliśmy na śniadanie.

Tata czekał nas w domu
,,ho ho, piękne grzyby”
chwalił
i po śniadaniu
szedł z nami na ryby.
Wędki bambusowe, przelotki, spławiki
i najcenniejsze
te małe, złocone haczyki.
Na nich ziarnka pszenicy wczoraj gotowanej
a czasem ciasto z chleba
z żółtkiem zagniatane
ale chyba najczęściej brały na robaka
kiełbiki i uklejki
albo płotka jaka
choć Tacie się zdarzyło
że złowił szczupaka
Chodziliśmy się kąpać
drogą w dół ,,do młyna”
wypatrując chciwie śliczne młynarzówny
córki pana Kina
trzy panny Kinówny

Jeszcze mgły nad łąkami
Ledwo wstało słońce
a już szliśmy na ryby
po księżowskiej łące
W mgle pasł się koń plebana
A my, zjawy w szkodę
bo w trawie się
zbierało
pieczareczki młode
Koń nas dobrze rozumiał
i łąkę nawoził
a proboszcz niezupełnie,
bo piekłem nam groził…

Dzieci

Mieczysław Węglewicz

Wyrok

Dziecko było chore, osłabione. Miało gorączkę.
Przestało ssać.
Wioskowy szaman powiedział, że nic nie pomoże.
– ktoś rzuca urok, cały czas.
Tak mówił
– ale kto, Boże, kto? – jęczała załamana matka.
Szaman nachylił się i szepnął jej do ucha.
Chłopiec, może pięciolatek, usłyszał to.
Miała dwoje dzieci, chłopców
Młodsze umierało.
Spojrzała badawczo na starszego syna.
Kiedy ich oczy się spotkały, chłopczyk spuścił wzrok na podłogę i odwrócił się.
Był zawstydzony, zmieszany.
Z błaganiem w oczach spojrzała na szamana – patrzył na nią przez chwilę,
potem przymknął powieki i potakująco kiwał głową.

Oskarżają dzieci o czary

15 sierpnia. Wniebowstąpienie

Najpierw był huk potem chmura pyłu i ogień. Dom zniknął. Powietrze gorące sierpniem i pożarem było brudne. Miało smak cegieł i wapiennej zaprawy. Kobieta z dziewczynką wyszły z piwnicy. Płakały. Dziewczynka podbiegła do figurki. Jej wsuwane trepki klaskały w pięty. Klęknęła, złożyła ręce. Cały czas płakała. Spojrzała przez chwilę w górę. Niebo przysłaniała mgła, pył, który drażnił oczy. I znowu był huk i ogień i pył. I krzyki z niewidocznych ust. ,,Marysiu, Marysiu”. Dziewczynka odchodziła w ciszy. Była szara od pyłu, bosa, z otwartymi oczami.

Miłość

Chłopczyk  był z mamą na przedstawieniu pod tytułem Królewna Śnieżka w teatrze lalkowym.
– Podobało ci się?, spytała w drodze do domu mama.
– Bardzo, odpowiedział chłopiec,
a mama usłyszała w jego głosie, że jest szczęśliwy.
– A co najbardziej?, dopytywała się.
– Królewna, odpowiedział chłopiec.
Minęły dwa, może trzy dnia. Chłopiec poprosił
– Mamo, chcę  jeszcze raz do teatru
– pójdziemy?, zapytał z nadzieją.
– Raz wystarczy, odparła mama i dalej obierała ziemniaki.
– Mamo, proszę…
powtarzał, przeciągając słowa,
– błagam…
Mama pozostawała jednak przy swoim.
Kiedy wieczorem odwiedziła ich babcia,chłopiec pod nieobecność mamy poprosił babcię.
Zgodziła się.
– Tylko nic nie mów mamie.
– To będzie nasza tajemnica, poprosił chłopczyk.
Po dwóch dniach babcia oświadczyła, że zabiera wnuka na spacer.
Poszli do teatru  lalkowego. Tak, babcie na całym świecie rozpieszczają wnuki.
Po przedstawieniu byli jeszcze na lodach. Chłopiec po powrocie  do domu był jak nieobecny, rozkojarzony.
Nie słyszał, co się do niego mówi. Mama zmierzyła mu temperaturę i dała herbatkę z  syropem malinowym. Rano było lepiej, ale nie poszedł do przedszkola. Kolejnego dnia znowu chciał do teatru.
Mama podśmiewała się, że chyba zakochał się w królewnie. Ostatecznie zgodziła się.
W czasie przedstawienia chłopiec cieszył się, uśmiechał, najbardziej, gdy występowała królewna Śnieżka. Wtedy bił długo i głośno brawo. 
Po spektaklu, gdy już wszyscy wychodzili z teatru,
chłopczyk puścił rękę mamy i radośnie pobiegł za kotarę.
– Tam nie wolno, krzyknęła pani bileterka. 
To trwało krótko. Może po minucie chłopiec wyszedł. Zanosił się  płaczem. Mama objęła go i przytuliła. On łkał i szlochał. Nie można było zrozumieć, co mówi. Ktoś Cię skrzywdził?
Co się stało?
Chłopiec połykał łzy i wycierał ręką policzki i nos. Cały się trząsł. Podeszła pani bileterka.
– Może się przestraszył, powiedziała do mamy.
– Chodźmy zobaczyć, co takiego cię przestraszyło, zwróciła się pojednawczo do chłopca.
Chłopiec nie chciał tam iść.
Wobec tego pani bileterka sama weszła za kotarę i trochę  ją odsunęła.
– Nic tu nie ma, powiedziała,
– lalki leżą na stole. Lalki, jak lalki, drewniane, ubrane… królewna, krasnoludki.
– Nic tu nie ma, powtórzyła wychodząc i zasunęła  kotarę.
Chłopczyk rozszlochał się jeszcze bardziej.

Jesień

Mieczysław Węglewicz

Złota nitka

W październikowym słońcu
Strunę ciała ogrzewa
Mruga powieką drżącą
długą od płotu do drzewa
po szczytach traw żółknących
po rękach i policzkach
raz nas dzieli, raz łączy
serdeczna, złota nitka

Teatr

Pięknie się bawi
jesień światłem
Zamienia się
miejscami
z cieniem
bo dla jesieni
to jest łatwe
Co roku
na tej samej
scenie
Akt pierwszy
mgły,
w drugim
natchnienie,
w trzecim powszechne zaziębienie
Czwarty zaklęty
Wszystkich Świętych
Między aktami
aspiryna
i różne smutki
że dzień  krótki
I co? – i…zima
już na scenie
Akt….
Boże Narodzenie

Spacer

On z głową opuszczoną
Jej opadły ramiona
Idą wolno nad rzeką
Raz on milczy,
raz ona
Przed nimi
pies daleko
wypłoszył z trawy ptaka
Dzikie wino
w dyskretnej czerwieni
na krzakach
zaskoczone przedwczesnym
nadejściem jesieni
splątane z żółtym chmielem
wonnym jak melisa
jak nietoperz w kościele,
nad wodą tak zwisa
Przepraszam.
Wybacz…
Wybaczysz ?
Co? Ty płaczesz?
Nie płaczę
Coś mi wpadło do oka
Poczekaj zobaczę…

W jesiennych kolorach

W jesiennych kolorach
wypatrzył ją z daleka…
Była piękna
także z bliska…
Chyba czekał na nią zawsze.
Szła przed siebie spokojna
nie przeczuwając miłości…
Nie słyszała jego ‘ach, ja panią’…
Nie widziała jak leciał na nią…
I że razem byli tak krótko…
I że upadł na ziemię cichutko…
Nie wiedziała,
że chciał z nią iść…
Nie wiedziała,
że to był liść.

Czekanie

Noc się kładzie bezsenna
Rosa siada na źdźbła
Pośród nocy i rosy
cicha, jesienna mgła
Noc się snuje po mieście w czarnym płaszczu i spodniach
grzecznie prosi do domu
ostatniego przechodnia
Sprawdza okna, te jasne
Gasi światła stroskana
Prosi: zaśnij,
– Nie zasnę
Będę czekać do rana

Dary

Pełne serca choć jesień
Las, śpiew ptaków
w lesie
Życie
wszelkich stworzeń,
Od Ciebie Panie Boże
Słońce o zachodzie
Morze nasze morze
Muzykę organową na trzcinach w jeziorze
Godziny teraźniejsze
Wieczór, noc, poranek
New York Central Station
i wiejski przystanek
Wszystko od Ciebie mamy
Panie Boże
Wszechmocny
i geniusz największy
i z bramy stróż nocny

Jesiennej zmianie czasu mówimy stanowcze nie

Miłość była
do jesieni
punktualna
Ale w nocy
czas się zmienił
Femme fatalna
nie zdążyła
I tej nocy już nie była
I kolejnej też nie przyszła
wniosek:
czas się zmienił
prysła…

Wycieczka ceprów z Ciechanowa do Zakopanego

Jedźcie w drogę
pokłonić się halom
Złota jesień w górach
jest krótka
Podziękujcie
jesiennym góralom
dobrym słowem i
w złotych dutkach
Za ich ,,łącką”
pod złote grzybki
Za oscypki
Za bundz, za rydze
A rycerzom
co śpią pod krzyżem?
Niech im będzie
do nieba bliżej
A tym cieniom
na Pęksowym Brzysku?
Niech im będzie
ziemia lekka wszystkim
A strumieniom
a potokom bystrym?
Niech się lekko
do morza płynie                       
Niech spotkają
gdzieś w wodach Wisły
czystą, dobrą, łagodną
Łydynię…

Zdjęcie znalezione na Facebooku, które stało się inspiracją wiersza

Caffe Cuba

Wpada tutaj
czasami
liść jesienny
lub wietrzyk
przypadkowy przechodzień
co to chce się przewietrzyć
A dziewczyna
z lokami
zakręcona jak walczyk,
która z liściem
jesiennym
chciała sobie
potańczyć
jeszcze nie
jeszcze nie
niekoniecznie
Ale w końcu
się uda
Będzie cud
w Caffe Cuba
i zatańczy
bo przyjdzie
maj
ciepły, zdrowy, zielony
wyczekany, szczepiony
Boże,
daj,
Boże daj
taki maj

Jesienna dieta

Na sercowe
nostalgie
Noce denne, dni senne
Na samotne wieczory i dnie
Co się je?
Czy ktoś wie?
Na choroby jesienne
Na płakanie
nie sienne
Może płatki owsiane
Może
siemię się
lniane je
Czy ktoś wie?
Bo ja nie…
By jesienią ocaleć
możesz też nie jeść wcale
,,kochaj, rób coś
nie bądź gałganem” *
By
nie szczeznąć jesiennie
tak jak ogień las
kochaj płomiennie
Odpoczywaj i
z sercem rób wszystko
I pamiętaj do wiosny już blisko

  • cyt. T. Kotarbiński

Wiatr się pracy nie boi

Jesienią ma złotą robotę,
pracuje dla jubilera
W parku nad rzeką zbiera
klonowe liście złote
A szef zaciera ręce
Zachęca, więcej więcej
Srebrne topoli liście
Na księżycowe kolczyki
Jarzębinę i oczywiście
kasztany na gniade koniki
Wiatr wieje mocniej jeszcze
i stara się jak może
Żeby zdążyć przed deszczem
bo po deszczu jest gorzej

Polski wrzesień

Jak jest już po wakacjach,
Zaczęła się szkoła
a nieśmiały wrzesień trochę się rumieni
Nitki babiego lata
plączą się dookoła
To Gai pewne znaki początku jesieni
Na polach pod stopami trzeszczą ryże rżyska
W kalendarzu są daty że nikomu nie życzę
Łęty po ziemniakach dymią  się w ogniskach
To jest polskiego września prawdziwe oblicze

Trzech braci

Trzech braci czyni jesień
pierwszy brat cichy Wrzesień,
na polach ,łąkach , w lesie,
zaplata nitki a potem
wymienia klonom w kantorze
sierpniowe zielone na złote

Po nim przychodzi zmiennik
pan poeta Październik ,
Kochany, z wiatrem niesie
tę polską złotą jesień
(tym co chcieliby inną
też złotą ale unijną)
A potem brat Listopad
cmentarze,mgły i słota
i choć byś chciał, nie zmienisz
to już koniec jesieni

Z pamiętnika jesiennej dziewczyny

Wrzesień przez miesiąc był wierny
Odszedł…
Przyszedł Październik..
Świt późniejszy,
zmierzch śmielszy
Ręce takie chłodne…
Ponad cztery tygodnie
złotem liści mamił
welon z mgły mi zakładał
A w końcu zostawił
Potem był Listopad
Bardzo smutny chłopak
Odszedł zimny jak szkło
…z taką jedną
…Mgłą

Kto Wam lecieć każe
żeby listopad spędzać
w dusznym Zanzibarze
Wybierzcie listopad w Polsce
Ze wszech miar wybór słuszny
Praktycznie wszystkie dni chłodne
tylko jeden Zaduszny

Serwis do kawy i inne wiersze

Mieczysław Węglewicz
z tajemniczego bloga o żywym morzu 🙂
Wolno mi tam było sięgnąć, dostałam nawet wiersz na zachętę:

zajrzyj tam,
weź co chcesz
kilka słów,
rosę z róż
z tego wiersz
jakiś złóż
i tę ciszę
tę ciszę
też weź

Z cyklu ,,serwis do kawy”

Para

Mówili piękno zaklęte
takie kruche i proste
Zachwycali się
dotykali… Mnie i siostrę
Czuję jeszcze to ciepło rąk
ślad mi został jej szminki
na ustach
odkąd poszli stąd
w nas jest pustka … Przyszły godziny zimne
za długie, za grudniowe
Ona z innym i on dla innej
… rozstali się Kochankowie
zostawili filiżanki romantyczne te zgrabne, te kruche, te śliczne

Fifi*

Kiedy oddała wszystko
została sama
Chłodna,
z rozmazaną szminką
Kochała czułe dłonie i
gorące usta
Słyszała jak ktoś mówił o niej
że jest piękna
ale pusta.

* Fifi – ulubiona filiżanka. Każdy może taką mieć. Choć nie każda może taką być.

Koniec świata?

Koniec świata?
Nie dla nas!
Wierzysz?
To nie koniec!
Będą się dłonie splatać
i usta ust chciwe
tysiac razy powtórzą
dwa słowa żarliwe
Czuły dotyk
Smak szminki
będą noce majowe
i my
porcelanowe
filiżanki
z kawą
takie kruche
jak miłość

Inne wiersze o miłości

Caffe Cuba

Wpada tutaj
czasami
liść jesienny
lub wietrzyk
przypadkowy przechodzień
co to chce się przewietrzyć
A dziewczyna
z lokami
zakręcona jak walczyk,
która z liściem
jesiennym
chciała sobie
potańczyć
jeszcze nie
jeszcze nie
niekoniecznie
Ale w końcu
się uda
Będzie cud
w Caffe Cuba
i zatańczy
bo przyjdzie
maj
ciepły, zdrowy, zielony
wyczekany, szczepiony
Boże,
daj taki maj
zakochanym

Ogłoszenie 1

Poszukuję
wiosennego nastroju
dla dwu osób
samemu nie sposób

Ogłoszenie 2

Potrzebne
wiosenne nastroje
dla dwu osób
– sam się boję

Wiem

ciągle piszę coś i coś skreślam
ciągle nie to,
ciagle nie tu,
tylko gdzieś tam
Ale wiem Muzo,
czekasz, jesteś
nocą słyszę, w dzień…
na niebie
nie jem, nie śpię
tylko piszę,
dla Ciebie tylko piszę
nie płaczę przecież
Inni mają gorzej
Ona gdzieś w świecie
On za morzem
szukają się i wołają
ale nie widać
nie słychać
lata mijają
maj za majem
jaśmin usycha

Szuka, ale chyba ją znalazł, skoro pisze, że

Jestem zazdrosny

o wodę
bo lubisz jak Cię fale niosą
o wiatr
bo lubisz
wiatr we włosach
o piasek
bo po piasku lubisz
boso
o ogień
bo lubisz ogień
jak płonie
o kubek
bo go ustami muskasz
a Ty…
masz
takie usta..
I dłonie
dlatego o rękawiczki
co Ci pieszczą
ręce..
i już nic więcej
już koniec…
bo tylko jeszcze
o sny Twoje…
zazdrosny jestem