Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (5)

Teresa Rudolf

Sny Filomeny

Filomena stała przed dużym lustrem w pokoju, patrząc na swoje blond odrosty, wśród bardzo bujnych, czerwonokasztanowych, naturalnie kręconych włosów. Stwierdziła z dezaprobatą, że wyglądają one niechlujnie, trzeba to możliwie szybko zmienić, więc wybierze się do swojej znajomej fryzjerki, pani Asi.

Tak przyglądając się sobie, zobaczyła we wspomnieniach swą twarz sprzed laty, w blond kręconych włosach. Dlaczego i kiedy zaczęła je farbować na rudo i tak już to pozostało do dziś?

Przy aromatycznej kawie zaczęła nad tym pytaniem rozmyślać; no, chyba po ekonomii, studiach ukończonych w Krakowie. Kochała się wtedy w niejakim Leszku, starszym o dwa lata od niej, znanym na całej uczelni podrywaczu. Kiedyś wykazał zainteresowanie jej osobą, zaprosił  ją na kawę, a póżniej do kina, tytułu filmu, niestety ani tego, ani też innych z tego czasu nie zapamiętała. Takie randkowanie powtarzało się raz na parę tygodni, dla niej to było za rzadko, dla niego zaś ogromne poświęcenie, tak przynajmniej to “cierpienie” okazywał, opowiadając, jak na nic nie ma czasu, ależ oczywiście, rzecz jasna, bardzo chętnie się z nią spotyka…

Po którymś  kolejnie obejrzanym przez nich filmie, kiedy wygłosiła swoje krytyczne zdanie, powiedział obcesowo, że “jak zwykle, jeśli odezwie się jakaś blondynka, to nie można już nic głupszego usłyszeć”. I zaczął się histerycznie z własnego dowcipu śmiać. Wyglądał przy tym jak jakiś wstrętny bazyliszek. Pokłócili się, każde poszło w swoją stronę i mimo, że za parę dni próbował ją przeprosić, nic już nie było jak kiedyś. Po którymś następnym spotkaniu, postanowiła zerwać z nim, by już nigdy więcej tego bufona nie oglądać. 

Przygotowała się do tego rozstania, kupując na następną randkę nową, jasnozieloną sukienkę, świetnie pasującą do jej jasnych włosów i niebieskich oczu, ścięła też długie włosy na fryzurę Poli Raksy z “Czterech pancernych i psa”. Zapisała dla siebie listę rzeczy, które ich różniły, nie znajdując nic, co by ich mogło łączyć.  Z tej wyliczanki którą wtedy zanotowała, pozostało jej teraz w pamięci: 

– ona lubiła góry, naturę, on plażę i prywatki
– ona kochała zwierzęta, pomagała im, a on nie miał do nich serca, natomiast kochał piłkę nożną i ekstremalne sporty.  
– ona lubiła romantyczne filmy, a on te, gdzie było dużo przemocy i agresji, a każdy facet w nich,  górował nad kobietami.

Kiedy zgodnie z planem odegrała już  swą rolę, Leszek krótko stwierdził, cedząc zdanie po zdaniu, że wygląda pięknie w tej zielonej sukni, świetnie pasującej do  jej włosów i oczu, jest bardzo atrakcyjną blondynką, ale to jej niestety nie doda rozumu, więc przyjmuje on z ulgą to rozstanie dziękując, bo właściwie wykonała za niego całą pracę, by każdy z nich wreszcie poszedł swoją drogą. Filomena nie dała poznać po sobie, co zrobiła z nią ta cała jego przemowa, podając mu na koniec rękę i życząc powodzenia wśród kobiet, dodając, że musi on jednak bardzo uważać, aby się nigdy nie zakochać na zabój w żadnej  blondynce, to byłoby bowiem dla niego klęską, gdyż tym dokonałby zdrady samego siebie. 

Jak jej udało się po latach dowiedzieć, właśnie dokładnie tak się też stało; ożenił się z bardzo atrakcyjną blondynką, młodziutką aktorką z Krakowa. Zostali oni rodzicami dwójki bardzo udanych dzieci. Sam zmienił się fizycznie nie do poznania, cała atrakcyjność ze studenckich czasów zniknęła,  zaniedbał się, siedząc wyłącznie przed telewizorem i przy piwku. Podobno stał się też patologicznie zazdrosny, a i często z tego powodu agresywny, o czym wiedzieli już wspólni znajomi i całe rodziny obojga małżonków.  Kobieta ta w końcu zostawiła go, odchodząc z dwojgiem dzieci i wyjeżdźając na stałe z Krakowa.

A Filomena natychmiast po studiach zaczęła farbować włosy na kasztanowy kolor, co było marzeniem od dawna, nie chciała jednak dać Leszkowi tej satysfakcji, że robi to z jego powodu. Ale prawda była właśnie taka, że nie znosiła już przez niego, swego naturalnego koloru włosów. Dziś pomyślała, jako kobieta po pięćdziesiątce, że przecież wyobrażała sobie kiedyś swoje życie zupełnie inaczej; zawsze chciała mieć pełną rodzinę, być zupełnie inną matką, niż jej własna, z partnerem u boku zupełnie innym jak jej ojciec. Jednocześnie marzyła o samodzielności, karierze zawodowej i pogodzeniu wszystkich tych ról na codzień. 

– Ach, ach marzenia, marzenia, a teraz trzeba w tej samotnej teraźniejszości zobaczyć sens dalszego życia, a podobno na miłość jest zawsze dobry czas, nie ma dla niej granicy wieku – pomyślała gorzko i sarkastycznie, zasiadając do komputera, by wysłać kwartalne rozliczenie dla jednej z firm, dla której od wielu już lat pracowała w trybie “home office”. 

Stacja 5

A gdzie marzenia

Pociąg, którego pasażerką była samotnie podróżująca, atrakcyjna kobieta, zbliżał się wolno do kolejnej stacji. Stacja ta przypominała raczej jakiś fragment amerykańskiego filmu sprzed 30 lat. Cała wystrojona kolorowymi balonikami, światełkami, wstążeczkami, robiła bardzo dziwne wrażenie, co podkreślała dodatkowo muzyka, na przemian spokojna, sentymentalna, jakby szalenie kobieca, jak i też country, blues, też i inne melodie z chropowatym, męskim śpiewem. Wszystko to stwarzało jakiś niecodzienny nastrój, a ludzie kręcący się po peronie, wyglądali na zadowolonych, odprężonych, jak gdyby każdy z nich coś dzisiaj wygrał. 

Kobieta przyglądała im się z fascynacją, wychylając głowę przez szeroko otwarte okno przedziału, czasem ktoś pomachał jej ręką, a i któryś z panów nawet wysłał całusa.

Zobaczyła też tam małą dziewczynkę w płaszczyku w pepitkę, którą już w tej podróży spotykała. Wysiadła najpierw z pociągu na stacji “Mam żal”, a ostatnio widziała ją też na poprzedniej, kiedy to szła, a za rękę trzymała ją jakaś młoda kobieta.

Kiedy i jak się dostawała do tych kolejnych stacji, nie wchodząc nigdy z powrotem do jedynego na tej trasie pociągu? 

Na jednej z ławek na peronie siedziała kobieta z klatką, w której miotała się kolorowa papuga, wykrzykując swoje imię -Gigi – i nucąc dziwny tekst:

Kolorowe balony
każdego marzenia,
fruwają pod niebem,

tu jakaś tajemnica, 
tu “drobne niewiele”,
a tu jakaś nagroda,

tu wielka zabawa 
a tam wielka gra,
a tu wielka miłość,

tu czyjaś przegrana
…a twoja wygrana,
ciesz się, ciesz się…

ona marzy o tym
ty o czymś innym,
baloniki przeróżne,

i oby nie przyskoczył
diabeł z wielką 
szpilką…

…psss, psssss, 
pssssssss…
i już po balonie…

3 thoughts on “Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (5)

  1. Gdyby do pociągu życia obowiązywał zakaz wstępu dla egoistów i zbrodniarzy… To byłoby coś!

    CTR – pozdrowienia z balkonu na Chopina całkiem od Karmelickiej niedaleko 🙂

  2. Acha, Agnieszko, a golębie są ciągle na balkonie?

    Kiedyś, o takim jednym nawet coś jużnapisałam…

    T.Ru

Leave a reply to goewy Cancel reply