Blog w czasach corony (koty i inne tematy)

 

 

 

 

 

 

 

Tibor Jagielski, Comic Erna

Wahałam się długo, czy w czasach tak skomplikowanych, jak dzisiejsze, mam i ja pisać o kotach, bo przecież koty łażą po tym blogu i tak wszędzie – w czwartki wychodzi zza węgła czarny kot, nazywany przez autora Księciem Ciemności, w piątki są aż dwa koty Teresy, podobne jak dwie krople wody do kota z opakowań Whiskasa (ale jedzą, jak się zdaje, Shebę) – Salcia i Salomon, u mnie oczywiście w domu jest Rysia, młoda, ale już stateczna dama, która 5 maja skończy dwa lata i wtedy… Ale nie uprzedzajmy wypadków, jak mawiali autorzy groszowych powieści (i ich postmodernistyczni naśladowcy) i na razie powiedzmy sobie, że skoro nawet najpoważniejszy z nas – Tibor – przysłał mi właśnie rysunki i wiersz o kocicy Ernie (i o sobie, i o coronie), pomyślałam, że jednak pokażę te koty, które mi się zawsze zbierają, przychodzą nie wiadomo skąd, choć o tych akurat wiadomo, kiedy – koty, które przyszły w marcu. Nawet pomyślałam, że to w sam raz wpis na Prima Aprilis.

No ale potem w sieci zaczął krążyć taki rysunek i już przestało być tak do śmiechu. Choć z drugiej strony, czy to ważne, czy to był kot w laboratorium, czy zupa z łuskowca, czy pieczony nietoperz. Jak wszystkie inne epidemie w historii ludzkości, ta też przyszła z Chin, i czy jest to zemsta Ziemi, czy wirus, który uciekł z laboratorium, to chyba wszystko jedno. I tak jest to lepsza wizja, niż ta, którą wpisałam kilka dni temu w komentarzu, czyli niż spiskowa wizja dziejów. Bo wtedy to nie kot wypuścił wirusa na Chiny, tylko Chińczyk na koty i resztę świata (zob. TU, komentarz nr 6).

Tibor Jagielski

eindringlinge in neheimer str. 2

irgendwie bin ich mir sicher,
dass mit so einen dreckskerl wie ich,
kann nur eine gemeine, wie erna,
verweilen, aber kein gekröntes haupt.

***
Ten piękny ogród letni w szarościach, błękitach i zieleniach został namalowany przez Nikolaja Bogdanowa-Bielskiego. Okno na ogród powstało w roku 1940 i bardzo przypomina wcześniejszą o 10 lat, złocistą Wiosnę w Gościeradzu Leona Wyczółkowskiego. Ile razy jestem w Muzeum w Bydgoszczy, zastanawiam się, czy nie dałoby się tego obrazu wynieść.

 

 

 

 

 

 

Puste te pokoje, “państwo wyszło”, zostały tylko koty, fotele, kapelusze. U Bogdanowa-Bielskiego za oknem siedzi dziewczyna i czyta, u Wyczółkowskiego ten kto czytał, przed chwilą i na pewno tylko na chwilę opuścił pokój, skoro okno zostało otwarte, a książka leży na parapecie. Na obrazach Jarosława Łukasika zawsze jest pusto, ale zawsze widać, że przed chwilą jeszcze ktoś tu był. Ktoś już wyszedł, kot wciąż jeszcze jest. Kontempluje swoją samotność. Teraz, gdy patrzę na ten obraz, myślę, że ten ktoś być może odszedł na zawsze. Tego się nie robi kotu, ale zdaje się, że kot tego jeszcze nie wie.

O tym pisze Zbigniew Milewicz. O samotności w czasach corony. Pierwszy felieton z cyklu Z domowego aresztu

Pochwała samotności

Były naczelny redaktor „Dziennika Zachodniego” w Katowicach, srogi Bronisław Schmidt – Kowalski, u którego terminowałem w latach 70 ubiegłego stulecia jako szpunciarz, czyli zbieracz i autor informacji do kroniki miejskiej, był zagorzałym zwolennikiem zwięzłości treści. Mawiał, że absolutnie każdy temat dziennikarski można zmieścić na jednej stronie maszynopisu, przeciwko czemu buntowali się najczęściej publicyści, którym pozwalano wprawdzie pisywać dłuższe teksty, ale te nadmiernie rozgadane szły nieodmiennie pod gilotynę sekretarza redakcji. Wyjątek stanowiły pryncypialne materiały partyjne, pisane na zamówienie nieboszczki PZPR, ale to już inna historia. Gadulstwo nie wyszło jej na dobre, wiadomo, jak skończyła, a ja jeszcze żyję, bo mało gadałem i tego się będę dalej trzymał.

Zatem krótko: ludzie, przestańcie się nad sobą użalać, że z powodu korona wirusa siedzicie w domu, izolacja ma wiele zalet. W nieustannym, coraz większym pędzie po sukces, sławę i pieniądze, nie mieliście czasu na medytację, na zastanowienie się, po co ten cały stress. Szczurzy wyścig musiał wyhamować i niechcący dołączyliście do emerytów, od lat samotnie spędzających czas w swoich domach, do skazanych z wyrokami odsiadki, do chorych przykutych do łóżek. Zapytajcie ich, co czują, jak organizują sobie czas i dlaczego wielu z nich mimo wszystko zachowuje pogodę ducha i mogłoby swoim optymizmem obdzielić połowę świata? Paradoksalnie im jest teraz łatwiej, przyzwyczaili się do samotności, do swoich ograniczonych ruchów i duchowo sprawniej przyjdzie im przetrwać czas zarazy.

Kiedy okazało się, że wirus zbiera swoje śmiertelne żniwo zwłaszcza u ludzi starszych, zadzwonił do mnie mój młodszy syn i żartobliwie zapytał, czy sporządziłem już testament i nie zapomniałem tam o nim. Odpowiedziałem przecząco, w tonie równie lekkim. Zawsze – powiedział – mogę na niego liczyć, ale jak będzie ze mną źle, to mam wsiąść do auta i jechać po pomoc. Adresu niestety nie dostałem, sam go nie znał, więc póki co staram się dbać o zdrowie i chodzę na gimnastykę leczniczą do Eleny, która męczy się z moim stawem barkowym, oczywiście w obowiązkowej maseczce ochronnej na twarzy.

Dzisiaj jest to artykuł deficytowy, trudno dostępny na niemieckim rynku, jakiś czas temu zamówiła w Amazone trzy sztuki, do swojego prywatnego użytku, ale podała adres firmowy. Maseczki przyleciały z Hongkongu i… wylądowały w Urzędzie Celnym w Lipsku, który wystosował do Eleny pismo, że będzie musiała zapłacić cło za zamówiony towar i dopiero wtedy go otrzyma. Dokładnie w tym samym czasie media odtrąbiły wspaniałomyślny pakiet pomocowy niemieckiego budżetu dla gospodarki, dotkniętej pandemią koronawirusa. Pieniądze jeszcze nie zostały wypłacone, a już trzeba je zwracać, więc budżet za bardzo nie ucierpi, a Elena może. Twarda z niej jednak sztuka, wysłała odwołanie do Lipska i liczy na to, że może trafi na jakiegoś mądrego urzędnika. Mądrość urzędnicza jest jak legendarny potwór z Loch Ness, wszyscy o nim słyszeli, ale kto go tak naprawdę widział?

PS od Adminki: Od tego tygodnia poczynając będę co środę publikowała teksty, które z domowego aresztu będzie nadsyłał Zbychu, czyli Zbigniew Milewicz.

Ten kawałek sztuki ulicznej znalazłam na Facebooku, a podpisany był: academia-lorenense-de-letras-e-artes, Akademia literatury i sztuki w Sao Paulo, w Brazylii.

Tibor Jagielski, twierdzi, że TEN kot to Kot morski. No nie wiem, koty morskie to jednak małpki, o czym TU już kiedyś pisałam, a to ewidentnie kot.

 

Wśród kocich znalezisk są też trzy, które nie dają się nijak połączyć w jakąś myślową całość, ale dla porządku dodam je tu, bo inaczej będą się przez następne miesiące dopominały o swoje miejsce na blogu. Zresztą skarpetki są w końcu bardzo fajne.

O jednym z tych kotów pamiętajmy tak, jak na to zasługuje, jeśli rzeczywiście 10 maja Czytelnicy z Polski rzeczywiście będą mieli głosować. My, Polacy mieszkający i przebywający poza Polską, zostaliśmy wykluczeni już jakiś czas temu podczas głosowania w sejmie 28 marca o 3 nad ranem. Nie chcę nikogo do niczego namawiać, ale może warto by się zastanowić nad bojkotem tych wyborów. No, ale może Unia zmusi Polskę  do ich odwołania z powodu corony. Na razie przedstawiciele samorządów odmawiają ich zorganizowania. To słynne nieposłuszeństwo obywatelskie. Chwała im za to!
Zdjęcie szarego kota na szarej rzeźbie zrobił Elliot Erwitt, (właśc. Elio Romano Erwitt, ur. 26 lipca 1928 w Paryżu) – amerykański fotograf i filmowiec, słynący z ironicznych czarno-białych zdjęć przedstawiających codzienne życie. Tak pisze Wikipedia. Ale takie znowu codzienne to to zdjęcie nie jest.

13 thoughts on “Blog w czasach corony (koty i inne tematy)

  1. Znalezione na Facebooku – Katarzyna Recht:

    Attention Achtung Uwaga!

    German below

    Bądźcie ostrożni, bo ludzie wariują z powodu zamknięcia w domach!
    Właśnie rozmawiałam o tym z kuchenką mikrofalową i tosterem podczas porannej kawy i zgodziliśmy się, że wszystko idzie w złym kierunku. Nic nie mówiłam pralce, ponieważ wszystko przekręci, a już na pewno nie lodówce, bo jest zimna i zachowuje dystans. W końcu żelazko mnie uspokoiło, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, żadna sytuacja nie jest taka zła i wszystko da się wyprostować.

    🇩🇪

    Seien Sie vorsichtig, denn die Menschen sind verrückt nachdem man sie in Häuser eingesperrt hat!
    Ich habe gerade während des Morgenkaffees mit der Mikrowelle und dem Toaster darüber gesprochen, und wir waren uns alle einig, dass alles in die falsche Richtung läuft. Zur Waschmaschine habe ich nichts gesagt, weil sie alles umdreht und schon gar nicht zum Kühlschrank, weil er kalt ist und Abstand hält. Schließlich beruhigte mich das Bügeleisen und sagte, dass alles in Ordnung sein wird, dass keine Situation so schlimm ist und dass alles wieder in Ordnung gebracht werden kann.

  2. “(…)und dass alles wieder in Ordnung gebracht werden kann.”
    – das keine Situation so verzwickt ist, daß man sie nicht wieder ausbügeln konnte.

  3. jakie malpki ewo?
    na statkach NORMALNIE plywaly koty; moze teraz jest inaczej,
    ale w moich czasach ich nie brakowalo i na statkach i portach;

    1. Tam jest link, przeczytaj – kot morski, zwierzę heraldyczne, był małpką. Kot pływający na okręcie był kotem pływającym na okręcie 🙂

      1. zwracam honor, przeoczylem wpis!
        chyba egipska bogini kotow, bastet przedstawiana byla czasami z malpa i w koronie; na ostatnim spacerzem nad moim ulubionym jeziorem w brandenburgii,
        w niedziele dwa tygdnie temu, widzialam kobiete idaca z bialym oslem;
        pomyslalem wtedy, ze na takim osle wjechal chrystus do jerozolimy;

      2. kobieta prowadzaca zwierze nie byly zbytnio zadowolona z tego spotkania i ledwo zaszczycila nas, bo bylem z dziewczyna, wzokiem
        – das ist ein esel,ich erkenne es an den ohren – powiedzialem do niej, bo to ona zwrocila moja uwage mowiac -.sieh, da kommt eine frau mit einen pferd –
        ,- ein esel?!- fragte sie erstaunt
        die frau nickte schnell mit dem kopf und ging energisch an uns vorbei am rande des feldes richtung see,das hinter dem buchenwald lag
        – wlasciwie powinnismy byli upasc na kolana – powiedzialem
        rozesmiala sie
        – nur du kommst auf solche ideen!-

  4. Ich habe es heute bekommen, autor mi nieznany.
    Zabawne?

    “Bądźcie ostrożni, bo ludzie wariują z powodu zamknięcia w domach! Właśnie rozmawiałam o tym z kuchenką mikrofalową i tosterem podczas porannej kawy i wszyscy zgodziliśmy się, że wszystko idzie w złym kierunku. Nic nie mówiłam pralce, ponieważ wszystko przekręci, a już na pewno nie lodówce, bo jest zimna i zachowuje dystans. W końcu żelazko mnie uspokoiło, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, żadna sytuacja nie jest taka zła i wszystko da się wyprostować.”
    🤣 T.Ru

  5. O, kurczę, rzeczywiscie,
    łazi po internecie, przepraszam, przeoczyłam z roztrzepania,
    ale nie chcialam Ci Ewo nic podkrasc..
    Ale jak łazi, to łazi, więc wlazło “to to” na mnie powtórnie….
    Po prostu łazik🤣🤣🤣🤣🤣
    Teresa

  6. Jeszcze raz przejrzałam ten wpis o kotkach, refleksje o koronie i samotności (bardzo zbieżne z moimi), odnotowałam potrójne (dwa razy po polsku, (w tym moje, SORRY!)😨
    a raz po niem) ŁAŻENIE jakiegoś, dość zabawnego żarciku najpierw po sieci,
    a później w komentarzach…
    I doszlam do najbardziej banalnego (a moze teź nie) wnosku, że najbardziej stabilnym fenomenem….są właśnie koty.❤
    One były, są i będą.
    A ludzie, którzy czują się samotni, lub po prostu naprawdę są nimi, powinni (jeśli są w stanie się zwierzetami zaopiekować) właśnie pozwolić sobie na koty, psy, lub świnki morskie, itd….
    Zwierzęta po prostu są, kochają i chcą być kochane.❤❤❤
    Nie zarażają, więc nie latają nam po chacie (też już słyszałam), ani też po dworze w maskach i my nie musimy też latać w maseczkach (np. z Bikini) przed nimi!!!!
    Nie potrzebuja też ani naszych testamentów, ani też ich nie napiszą, wprowadzając tym jeszcze większe zamieszanie.
    😍😍😍
    T.Ru

Leave a reply to tibor Cancel reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.