Zbigniew Milewicz
Jakie drzewa, taki las…
80 lat temu w hitlerowskim więzieniu przy dzisiejszej ulicy Mikołowskiej w Katowicach stanęła gilotyna. Szybsza i precyzyjniejsza w obsłudze, niż średniowieczny topór, którym niemieccy kaci dotąd posługiwali się w miejscach kaźni. Wykonała ona co najmniej 552 wyroki śmierci na wrogach III Rzeszy i za więziennymi murami nazywano ją czerwoną wdową.
Machina śmierci – czytamy w archiwalnym materiale Grażyny Kuźnik* – działała jeszcze na kilka dni przed wejściem do miasta Rosjan. Niemcy stracili wtedy siedmiu więźniów z Piekar, Siemianowic, Knurowa, Orzesza i Rudy Śląskiej. Dopiero potem gilotynę próbowali ukryć. Nie mieli czasu, zakopali ją płytko na cmentarzu w Bogucicach. W katowickim Urzędzie Stanu Cywilnego cudem zachowały się spisy zgilotynowanych. Ginęli nie tylko mężczyźni, ale też kobiety i młodzież. W pierwszej egzekucji stracił życie 32- letni murarz z Czechowic. Drugą ofiarą była 31- letnia góralka z Żywca. Oprócz niej ścięto jeszcze 53 kobiety i 13 chłopaków w wieku do 19 lat.
W swoim artykule autorka opowiada o losach jednej z ofiar, 28-letniego, katolickiego księdza Jana Machy, o którym jej koleżanka z katowickiej TV, Dagmara Drzazga, nakręciła właśnie dokumentalny film. Tytuł obrazu brzmiał: Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Wspominam o tych pracach z okazji beatyfikacji księdza Machy, która odbyła się 20 listopada w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach w asyście tysięcy śląskich wiernych. Kto nie mógł osobiście przybyć do katedry, ten miał możliwość uczestniczenia w niej za pośrednictwem mediów; mnie niestety nie udało się z żadnej z tych opcji skorzystać, chociaż byłem wtedy na Śląsku, więc tym bardziej winien jestem napisać, co wiem o tym człowieku, który za pomaganie rodzinom prześladowanym przez Niemców w czasie wojny, zapłacił męczeńską śmiercią.
Hanik, bo tak go nazywali w domu, przyszedł na świat 18 stycznia 1914 roku w Chorzowie Starym. To była tradycyjna, śląska rodzina Pawła Machy i Anny, z domu Cofałka; Hanik miał dwie siostry i brata. Był harcerzem. W szkole brał udział w amatorskich przedstawieniach teatralnych i trenował piłkę ręczną, czyli szczypiórniaka, który w Chorzowie stał na wysokim poziomie. Z drużyną miejscowych Azotów kilkakrotnie sięgał po tytuł mistrza Śląska, a w latach trzydziestych – także wicemistrza Polski. Działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Nie wiem, kiedy zdecydował, że zostanie księdzem; w 1934 roku przyjęto go do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie i pięć lat później, krótko przed wybuchem wojny, otrzymał święcenia kapłańskie.
10 września 1939 roku ksiądz Macha został wikarym w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej, gdzie nawiązał kontakt z tajną grupą konspiracyjną o nazwie Polska Organizacja Zbrojna, wchodzącą w skład Polskich Sił Zbrojnych. Zajął się w niej prowadzeniem tzw. Opieki Społecznej, która sprowadzała się do działalności charytatywnej wśród rodzin, będących na niemieckiej, czarnej liście. Ich członkowie byli m.in. uczestnikami Powstań Śląskich, ale często wystarczył brak flagi z hackenkreuzem w oknach mieszkania, czy donos złośliwych sąsiadów, że na parterze śmieją się z führera, żeby trafić do aresztu, albo co gorsza do Oświęcimia, za wrogość wobec III Rzeszy. O rozmiarach tej pomocy, niesionej potrzebującym bez względu na ich narodowość, może świadczyć fakt, że młody wikary miał 1750 współpracowników – wolontariuszy, między innymi harcerzy. Konfidenci, którzy byli w czasie niemieckiej okupacji na Górnym Śląsku wszechobecni, pewnego dnia zadenuncjowali również Hanika. 5 września 1941 roku został aresztowany przez gestapo na dworcu kolejowym w Katowicach. Znaleziono przy nim listę osób, którym pomagał wraz ze swoimi współpracownikami oraz inne dokumenty, świadczące, że zbierał pieniądze na rzecz potrzebujących i im je przekazywał. Lista ta była później jednym z głównych dowodów w śledztwie i procesie całej grupy.



W śledztwie był brutalnie bity i torturowany. 17 lipca 1942 roku przed sądem doraźnym w Katowicach odbyła się krótka rozprawa, na której ksiądz Macha i współpracujący z nim kleryk Joachim Gürtler skazani zostali na śmierć, przez ścięcie gilotyną. Kilka godzin przed śmiercią ks. Macha napisał list do swoich rodziców i rodzeństwa:
„Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, ale uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze! Bez jednego drzewa las lasem zostanie (…) Zatem do widzenia! Zostańcie z Bogiem! Módlcie się za Waszego Hanika.“
Wiedział, że nie spocznie w grobie. We wspomnianym liście prosił więc swoich najbliższych: „Pogrzebu mi nie użyczą, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie Ojcze Nasz“.
Wyrok wykonano 3 grudnia 1942 roku. Ciała skazanego nie wydano rodzinie, najprawdopodobniej zostało ono spalone w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. Prośba Hanika o cichy zakątek po śmierci została spełniona, kiedy z inicjatywy grona jego przyjaciół w październiku 1951 roku powstał symboliczny grób na starym, rodzinnym cmentarzu parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym, gdzie Hanik został ochrzczony i gdzie sprawował swą prymicyjną mszę świętą.
Sługa Boży ksiądz Jan Macha został wyniesiony na ołtarze 20 listopada 2021 roku, po ośmioletnim procesie beatyfikacyjnym, przez papieża Franciszka, którego na uroczystości w Katowicach reprezentował kardynał Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W ceremonii wzięli udział: rodzina księdza Machy, episkopat Polski, śląskie duchowieństwo, przedstawiciele rządu, władz samorządowych Śląska i różnych organizacji kościelnych oraz społecznych. W katedrze odsłonięto portret nowego błogosławionego i wniesiono związane z nim relikwie – różaniec, który wykonał w celi z wydłubanych drzazg i ze sznurka wyciągniętego z siennika, chustkę więzienną oraz list, napisany do rodziny przed śmiercią. A w homilii, odwołującej się do ustawicznych apeli papieża Franciszka o społeczną empatię, było uzasadnienie, dlaczego ksiądz Macha został beatyfikowany:
Opiekował się wieloma rodzinami dotkniętymi koszmarem wojny. Nie pozostał obojętnym na żadne cierpienie: gdziekolwiek ktoś był aresztowany, deportowany, rozstrzelany, przynosił pocieszenie i wsparcie materialne. Nie zwracał przy tym uwagi na różnice narodowościowe, wyznaniowe czy społeczne. Jak cenny jest dzisiaj jego przykład! Jakże jasne jest jego nauczanie! W podzielonym społeczeństwie, gdzie indywidualizm i egoizm wydają się coraz bardziej umacniać z powodu braku autentycznych i szczerych relacji, nasz Błogosławiony przypomina nam, że Chrystus będzie nas sądził za miłość i dobro, które uczyniliśmy.
Ustalono, że wspomnienie błogosławionego Jana Machy przypadnie corocznie na dzień 2 grudnia, czyli na wigilię jego śmierci. Uroczystość beatyfikacyjną poprzedziła konferencja prasowa, na której zabrał głos m.in. dr Andrzej Grajewski, historyk i publicysta mediów katolickich. Tym, co powiedział, chciałbym podsumować mój dzisiejszy wpis, bo zgadzam się z autorem:
Dziś święto mają również wszyscy ci, którzy byli razem z księdzem Janem: kleryk Joachim Gürtler i Leon Rydrych – skazani razem z nim i zgilotynowani za działalność w podziemnej organizacji. – To także święto tych 1750 osób, o których mówi niemiecki wyrok określający liczbę współpracowników księdza Machy w akcji charytatywnej prowadzonej od Zabrza po Pszczynę. Gdybym zastanawiał się, co zrobiłby dziś ksiądz Macha, to myślę, że na pewno byłby w „Namiotach Nadziei”, które za strefą stanu wyjątkowego na wschodniej granicy rozstawiła białostocka Caritas.
______________
*slaskie.naszemiasto.pl, 29 października 2011

Tym razem młody człowiek, na którego prośbę mam czasem pisać o mitach greckich, wybrał temat wpisu nie posiłkując się Encyklopedią Kultury Antycznej: Matrona. Pomyślałam, że młodzian się naigrywa, ale nie, bo po chwili dodał, że feministki wprowadzają właśnie słowo matronat zamiast patronatu, a to przeniosło szacowną kobietę ze starożytnego Rzymu w zupełnie aktualne rejony.









Wyspa (jest tylko jedna), położona w Małych Antylach, została odkryta przez Krzysztofa Kolumba w 1502 roku. Początkowo była przedmiotem rywalizacji Francuzów i Anglików, w XIX wieku weszła w skład Korony Brytyjskiej, obecnie jest niezależnym państwem, ale jej nominalną władczynią jest królowa Elżbieta. Dzień świętej Łucji jest tu świętem narodowym.
Sir William Arthur Lewis (1915 – 1991), ekonomista, otrzymał w roku 1963 tytuł szlachecki, a w roku 1979, wraz z Theodorem W. Schultzem nagrodę Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych.
Matce Boskiej w maju budowało się kapliczki z kartonu i umajało je kwiatkami.
Barbara pochodziła z pogańskiej rodziny z Heliopolis. Była piękna, a jej ojciec Dioskuros był bogaty. Stać go było, żeby ją wysłać na naukę do Nikomedii. Była mądra i wykształcona.






