Berlin okiem flâneura i nomady (4)

Maciej Dudziak


Po przejściu przez most zaczyna się faza włączenia. Jestem już na Kreuzbergu – ale nie jestem taki sam. Każde przejście, jeśli traktować je poważnie, zmienia. Most nie tylko łączy dzielnice – zmienia tych, którzy przez niego przechodzą. Włącza mnie do nowej tkanki miejskiej, ale z nowym spojrzeniem. Czuję, że wszedłem w inną narrację – inne zapachy, inne rytmy, inne języki. To nie jest tylko inna część miasta – to inny świat.
Dla mieszkańców Berlina Oberbaumbrücke może być przejściem funkcjonalnym – ale dla tych, którzy potrafią widzieć, to palimpsest przejść. Jak pisał Marc Augé, niektóre miejsca są przejściowe, ale znaczące – to miejsca antropologiczne, gdzie codzienność spotyka się z historią. To właśnie tutaj, w przeciągu kilku kroków, można przejść od industrialnej ciszy Friedrichshain do wielogłosowej polifonii Kreuzbergu. Można też przejść przez własne granice – pamięci, tożsamości, przynależności.

Continue reading “Berlin okiem flâneura i nomady (4)”

Berlin okiem flâneura i nomady (3)

Maciej Dudziak


Przechodząc przez most. Flâneur na Oberbaumbrücke


Stoję na moście. Na Oberbaumbrücke. W miejscu, które nie należy już do żadnej dzielnicy, a jeszcze nie należy do kolejnej. Jestem pomiędzy – i to pomiędzy ma w sobie ciężar historii, rytm współczesnego życia i ciszę, która nie daje się zagłuszyć tramwajowemu stukotowi ani śmiechom turystów. Przechodzę, ale nie tylko fizycznie – przechodzę przez coś, przez niewidzialny próg, przez napięcie między przeszłością a teraźniejszością, między znajomym a obcym, między zamieszkanym a tylko użytkowanym. Jestem tu jak flâneur Benjamina – chodzę po mieście nie po to, by gdzieś dojść, ale by widzieć to, czego inni nie widzą. I to właśnie tutaj, na moście, widać najlepiej.

Continue reading “Berlin okiem flâneura i nomady (3)”

Berlin okiem flâneura i nomady (2)

Maciej Dudziak


Most jako granica, most jako rana. Antropologia przejścia przez Oberbaumbrücke

W najwęższym miejscu Lichtenberga, tam gdzie jego tkanka niemal dotyka zachodniej strony miasta, znajduje się symboliczny próg – niewielki odcinek przestrzeni, który dzieli, choć fizycznie jest łatwy do przekroczenia. Sprewa, niepozorna rzeka, pełni tu rolę rytualnej bariery – jak w dawnych mitologiach, oddziela dwa porządki: nie tyle Wschód i Zachód w topograficznym sensie, ile dwa światy pamięci, dwa rytmy miejskiego doświadczenia. Przejście przez most Oberbaumbrücke to przejście przez historię, przez czas, przez niewidzialne warstwy kulturowego i afektywnego podziału.
Dziś, żeby dostać się z Lichtenberga na Kreuzberg, wystarczy przysłowiowy rzut beretem. Kilka minut piechotą, kilka kroków przez ceglany, neogotycki most. Ale ten most-symbol nie jest tylko infrastrukturą – to miejsce graniczne, które – jak pisał Victor Turner – funkcjonuje jako przestrzeń liminalna: nie-tu i jeszcze-nie-tam. Oberbaumbrücke nie dzieli już państw, ale nadal dzieli rzeczywistości: przeszłość i teraźniejszość, pamięć i zapomnienie, „wschodniość” i „zachodniość” jako mentalne i społeczne kategorie.

Continue reading “Berlin okiem flâneura i nomady (2)”

Berlin okiem nomady i flâneura (1)

Od Adminki: Nauka napływa ze wszystkich stron, ba, nie tylko nauka w ogóle, ale etnografia! Wspaniale. Bardzo lubię etnografię, mimo że ją tylko studiowałam, a nigdy nie “praktykowałam”. Byłam archeolożką i odróżnialiśmy nasze nauki, czyli archeologię i etnografię, dwoma słowami. Garnki to była archeologia, koszyki – etnografia. Ale to było ponad 50 lat temu. Nie sądzę, by autor znalazł koszyki w Berlinie, aczkolwiek w Berlinie jest wszystko, więc z całą pewnością również koszyki.

Maciej Dudziak

O etnografii Berlina

Zastanawiam się, jakby tu zaprezentować Wam tę książkę, drogie Czytelniczki płci i niepłci wszelakiej. Trudno, bardzo trudno, już sam spis treści powala. Nie wiem, co wybrać jako zachętę. Spis treści jak wiersz o moim / naszym mieście. Już wiem, że na pewno zaprosimy autora do Polskiej Kafejki Językowej. Ale na to jest jeszcze czas, bo na razie wszystkie nasze Trzecie Piątki Miesiąca już do grudnia zajęte. Wybór jest więc całkowicie dowolny. I będzie za tydzień 😉


Wstęp
Antropologiczna nieuchronność świata znaczeń
Rozdział 1: Flâneur jako figura nowoczesności
Zastosowanie empiryczne: flânerie w praktyce badawczej
Walter Benjamin: montaż pamięci i dialektyka ruin
W.G. Sebald: flâneur jako archiwista pamięci i traumy
Synteza: trzy modele flâneuryzmu jako trzy metody poznania miasta
Inne figury tożsamościowe Berlina
Rozdział 2 Berlin: mapa mentalna
Plakat jako ślad wspólnoty. Dworce, słupy ogłoszeń i kontrstruktury codzienności
Terapia wspólnotą. O aktywności zbiorowej w świecie mieszających się rzeczywistości
Rozdział 3 Pierwsze spojrzenie. Przyjazd do Berlina i semiotyka dworca
Berliński ocean
Nawigacja
Podróżowanie
Bywalec
Squad – poszukiwanie wspólnoty
Inwazja kolorów – (nie)obecność Muru
Wizja
Rozdział 3 Zielony Lichtenberg. O przestrzeni, transformacji i gentryfikacji
Kiedy ulica traci głos mieszkańca. Lichtenberg między oswojeniem a wyobcowaniem
Miejsce jako potrzeba. Antropologia domu w mieście kryzysu
“Mietendeckel” – między ochroną a niepewnością. Antropologiczna refleksja o miejscu, prawie i lęku
Niewidzialne ciężary. O wzroście kosztów i antropologii niepewności
Miejsce jako potrzeba. Antropologia domu w mieście kryzysu
Simone. O utracie miasta, które było własne
Most jako granica, most jako rana. Antropologia przejścia przez Oberbaumbrücke
Przechodząc przez most. Flâneur na Oberbaumbrücke

Miasto nomadów. Bezdomność, wybór i antropologia współczesnej mobilności
Wspólnota przetrwania. Misje, bezdomność i cicha sieć troski
Recykling istnienia. Bezdomni jako cisi przetwórcy miasta
Efemeryczne wspólnoty. Nomadzi ulicy w berlińskiej antropologii przetrwania
Koczowiska między miastem a nieobecnością. Transetniczne wspólnoty nomadów w Niemczech
Liminalność — stan bycia pomiędzy. Antropologiczna figura przejścia
Liminalność jako orientacja. Topografia przemocy, punkty znaczenia i nieoczywiste mapy miasta
Fragmenty istnienia. Zróżnicowanie nomadów miejskich jako mikrostruktura przetrwania
Czas doraźności. Antropologia chwili w nomadycznym rytmie miejskiego przetrwania
Post-ponowoczesność jako krajobraz rozszczelniony. Antropologia w czasach po końcu
Retrotopie i iluzje jednorodności. Odpowiedź populistyczna na chaos post-ponowoczesności
Między usunięciem a powrotem. Koczowisko jako figura lęku i antropologii nieciągłości
Rozdział 4 Płynny czas i antropologia przyspieszenia. Post-ponowoczesność w rytmie zerwanej synchronizacji
Berlin — miasto przemęczone
Rozdział 5 CHAoS iN fORm. Rytuały przejścia, witryny tożsamości i nomadyzm estetyczny na Falckensteinstrasse
CHAoS iN fORm – historia miejsca jako mikrohistoria Berlina
Antropologiczna geografia sklepu
Znaczenie nazwy i filozofia przestrzeni
Kreuzberg: palimpsest kultur, oporu i przechwyceń
Rozdział 6 Zieloni Nomadzi. O ogrodzie, który sam się wydarza
Między skrzynką a krzakiem pora. Antropologia miejskiego ogrodu
Warstwy migracyjne nomadów regeneratywnych. Wspólnota po wspólnocie
Ogrody zamknięte, ogrody otwarte. Pomiędzy porządkiem NRD a nomadyczną wspólnotą
Dwa końce tego samego płotu: ROD-y i działki NRD jako formy wspólnoty przejściowej
Działka jako pole walki o sens wspólnoty
W stronę ogrodu hybrydycznego
Ogród jako pytanie o wspólnotę
Nowa diaspora: migracja klimatyczna i ekologiczne wspólnoty przejścia
W stronę wspólnoty przyszłości. Po katastrofie z ziemią
Kleingärten. Ogrody pomiędzy czasem a troską
Niepozorne archiwum troski
Ciało i miasto: relacja nielinearna
Sztuka antropocenu – krajobraz jako archiwum katastrofy i czułości
Ciało – granica między naturą i kulturą
Polityczność chwastów
Rolnik jako tłumacz: Regeneratywne rolnictwo w kontekście koncepcji prawodawcy i tłumacza Zygmunta Baumana
Rolnictwo regeneratywne jako antropologia gleby i wspólnoty
Rozdział 7. Berlin: zwierciadło świata
Pendler i nomada
Pismo jako magia. Frazerowska typologia magii w analizie współczesnej kultury tekstu
Zakończenie

Ciąg dalszy za tydzień

Don Kichot, Proust, Joyce i inni

Andrzej Stasiuk, Opowieści galicyjskie

Andrzej Stasiuk, Opowieści galicyjskie, Znak, Kraków 1995

Kowal Kruk, strona 17 i następne
Łatwo go spotkać, bo ruchliwość, mimo emerytury, wcale go nie opuściła. Drepcze tu i tam w celach prawdziwych i wyimaginowanych, krok ma trochę wolniejszy, lecz stawia stopy jak zwykle: klapu, klapu,klapu, jakby się przysysał, dopasowywał do szarej, rozjeżdżonej drogi. Drobny chód, kolana lekko zgięte – jak się stoi całe życie przy kowadle, to amortyzacja wchodzi w krew.
– Panie Cześku, piwo?
– Z szacunkiem, ale następne ja stawiam.

Continue reading “Don Kichot, Proust, Joyce i inni”

Cierpienie zwierząt 7. Drybling Hidegkutiego czyli rozmowy z Hrabalem

Autorzy: Bohumil Hrabal i László Szigeti, wyd. Warszawa 2011

EMS: Rozmowy zostały przeprowadzone w 1984 roku, wydane po czesku 1996 roku, po polsku w roku 2011. To istotne, bo głęboko humanistyczne poglądy czeskiego pisarza, tak jak je głosił w latach 80, mogą się dziś wydać staroświeckie, albo wręcz anachroniczne.

Zresztą nie uprzedzajmy wypadków. Najpierw kilka fragmentów książki, a dopiero potem wnioski i uczucia.

Aha, Nándor Hidegkuti (1922- 2002) był (ubóstwianym) węgierskim piłkarzem i trenerem, Bohumil Hrabal (1914-1997) był czeskim pisarzem, a László Szigeti (1957-2022) – słowackim politykiem narodowości węgierskiej, najpierw komunistą, a potem – antykomunistą.

Drybling – wiadomo, w rozmowie Hrabal często kończy odpowiedź sformułowaniem “to taki drybling na chustce do nosa”. Aczkolwiek rozmowy po angielsku nazywają się piruety na chustce do nosa, a po niemiecku – sztuczki z chusteczką. Aha, poniższy fragment książki zaczyna się od zdania po niemiecku. To zdanie Hrabala.

***

Continue reading “Cierpienie zwierząt 7. Drybling Hidegkutiego czyli rozmowy z Hrabalem”

O czym tu pisać?

Ewa Maria Slaska

Upał. Ja nie mam siły wymyślać tematów, ale moi Autorzy najwyraźniej też nie mają siły. A tu tymczasem szykuje się wyjazd na tydzień, kiedy na pewno nie będę miała czasu, żeby znajdować i konstruować jakieś ciekawe wpisy.

O czym tu pisać? Dobrze, że mam wzory smętnego pytania samego siebie, o czymżeż by tu napisać. Przypomnę Wam. Bo znać znacie, ale czy pamiętacie. Jeśli pamiętacie, przepraszam. Ale na berlińskim bruku niektóre z tych uwag po tylu latach nadal uderzają trafnością. A ponieważ moje Czytelniczki i Czytelnicy rozsiani po świecie, to zapytam: a u Was też tak jak tam ongiś na paryskim bruku? Te swary? I to, żeśmy nieproszeni goście? I ten kraj jedyny, jaki się nam ostał, kraj lat dziecinnych?

Continue reading “O czym tu pisać?”

Gender in der Kirche

Für alle in und aus Polen, die wissen, was die Polnische Katholische Kirche aus diesem Wort macht, nämlich Sünde und Schande, wird dieser Text hier reprinted, um zu ziegen, dass selbst Katholische Kirche mit dem Thema anders umgehen Kann: Offen!

Sera Renée Zentiks

Was bedeutet Gender überhaupt?

Die Begriffe Gender bzw. Gender Studies werden immer öfter gehört und gelesen, aber was bedeuten diese Begriffe überhaupt?

Gender Studies analysieren das Geschlechterverhältnis respektive die Geschlechterverhältnisse als strukturierte wie strukturierende Bedingungen menschlicher Gemeinschaften und Gesellschaften. Dabei unterscheiden sie zwischen dem biologischen Geschlecht (sex) und dem gesellschaftlich-Kulturell konstruierten Geschlecht (gender).
Der Fokus liegt auf Fragen nach der Geschlechterhierarchie, das heißt der Ungleichheit der Geschlechter oder der Geschlechterdifferenz, der Geschlechterrollen und -stereotypen, mithin der Geschlechtsidentität(en), wie sie sich unter verschiedenen soziokulturellen und historischen Bedingungen ausformen oder eben ‚konstruieren‘. Gender Studies betrachten also nicht allein die Rolle der Frau bzw. von Frauen in der patriarchalen Gemeinschaften/Gesellschaften, sondern untersuchen die Rollen beider Geschlechter in dem jeweils vorherschenden Normensystem. das die unterschiedlichen Rollen, Positionen, Młglichkeiten und die Macht bestimmt, die jedem Geschlecht zuerkannt wird. Mittels der Sozialisation werden verschiedene Rollen und Normen eingeübt und verinnerlicht. Durch gesellschaftliche Praktiken (z.B. Verhaltensweisen, Gewonheiten) werden die Geschlechtsidentitäten und Geschlechtszugehörigkeiten immer wieder hergestellt.

Continue reading “Gender in der Kirche”

Don Kichot? Nie, Pierre Menard. Ach, nie – Jorge Louis Borges. Ale też nie, bo tak naprawdę…

Angelika Murawska
przedruk artykułu opublikowanego na stronie internetowej Akademia

„Pierre Menard, autor Don Kichota”. Technika zamierzonego anachronizmu i
błędnych atrybucji.


Dzięki zabiegowi intertekstualności w utworze Borges’a przestaje obowiązywać naturalny porządek rzeczy i pojawia się miejsce dla innych dopuszczalnych interpretacji. Utwór wykracza nie tylko granice różnorodnego odbioru dzieła, ale także oczekiwania czytelników co do zastosowanych technik.
„Przestrzeń hipertekstu jest (…) przestrzenią, w której przestają obowiązywać i tak arbitralne prawa, których dotkliwy wpływ na nasze życie obserwujemy na każdym kroku.” (Pisarski, Ja tu a ty tam 2004) Jednak eksperyment autora idzie dalej. Użycie techniki zamierzonego anachronizmu i błędnych atrybucji sprawia, że czytelnik przestaje patrzeć na dzieło dosłownie, jest zmuszony do głębszych przemyśleń w różnych kontekstach: literatury, historii czy tradycji.
Główny bohater kreuje dzieło widzialne przez odtworzenie dzieła Cervantesa. Powstają fragmenty, które są pozornie identyczne z hypotekstem. Jest początek wieku XX. Menard postanawia nie tyle przełożyć dzieło Hiszpana, co napisać je „od nowa”. Stawia sobie jednak warunek, że posiądzie najpierw całą wiedzę autora książki z XVII wieku. Osiąga on swój zamierzony cel, jego własne dzieło jest identyczne z tekstem pierwotnym. Utwory są zgodne co do przecinka i kropki nad „i”. Całe zdarzenie jest relacjonowane przez narratora, który ma wgląd do tych dzieł i na swój własny sposób dokonuje ich interpretacji.
Czytelnik ma z początku wrażenie, że powstaje nowy utwór. Kluczowa jest jednak analiza narratora, który w pewien sposób naprowadza odbiorcę na właściwy trop przez porównanie stylów i przytoczone fragmenty.
Relacja narratora jest wyrazem użycia techniki błędnych atrybucji. To dzięki niemu i jego trafnym komentarzom na temat obydwu tekstów autorowi przypisane jest to, że napisał dzieło bardziej wartościowe od Cervantesa, gdyż jest to dzieło bardziej świadome. Co więcej, wychwala on czyn Menarda, który „postanowił wyprzedzić bezużyteczność” i urozmaicił sztukę lektury, zezwalając na przenoszenie się w czasie rzeczywistym.
W opowiadaniu wszystko dzieje się na przekór namacalnemu porządkowi. Język utworu niegdyś współczesny staje się archaiczny, powstaje nowe dzieło, nowe doświadczenia mają miejsce, nowe interpretacje pojawiają się: powtórzona przez Menarda wypowiedź Don Kichota „przeciwko literaturze na korzyść broni” zyskała nowe znaczenie i była rozpatrywana przez baronową da Bacourt w kontekście filozofii Nietzschego.
Wprowadzenie techniki zamierzonego anachronizmu jest interesującym literackim chwytem Borges’a. Dzięki niej czytelnik może spojrzeć na „Don Kichota” poprzez doświadczenia Menarda. Pojawia się ona już na poziomie języka kiedy cytowane jest dzieło Cervantesa, ale także dotyczy samego faktu, że ten utwór pojawia się w XX w. Absurdalny zamiar nabrał sensu ze względu na przepaść czasową dzielącą obydwóch twórców. Najpierw Menard chciał się nauczyć siedemnastowiecznej hiszpańszczyzny i zapomnieć historię Europy od 1602 do 1918 roku. Jednak doszedł do wniosku, że uwłacza to jemu jak pisarzowi i obniża jego wartość. Chciał stać się Cervantesem, ale to było zbyt wymagające, posiadał zbyt małą wiedzę. Wolał pozostać Menardem i z całym swym intelektualnym dorobkiem „dojść” do „Don Kichota”.
Trafna jest uwaga narratora, który mógłby być traktowany jako recenzent pracy Menarda. Otóż, zaznacza on dosyć często w swych wywodach, że jego tekst wydaje się bogatszy od oryginału, ponieważ każde jego zdanie zawiera aluzję do przyszłych wydarzeń, o których Cervantes nie miał pojęcia cztery stulecia wcześniej.
Myślę, że obłęd i ucieczka przed światem i odpowiedzialnością często przypisywana Cervantesowi, przeistacza się dzięki Menardowi w świadomy wybór. Jest odzwierciedleniem „zajęcia umysłowego” i czytelnik jak Menard jest w stanie rozważać historię. „Don Kichot” w wykonaniu Menarda jest dziełem bardziej świadomym.
Tak jak wspomniałam już na początku intertekstualność w utworze Borges’a tworzy nowy porządek rzeczy i pojawia się miejsce dla innych dopuszczalnych interpretacji. „Don Kichot uosabiał rozdźwięk pomiędzy szlachetnością intencji, a niestosownością ich realizacji oraz pomiędzy subiektywnym poczuciem znaczenia a społeczną bezużytecznością, wynikającą z oderwania od swoich czasów i anachronizmu” /Wikipedia/.
Czy tak samo można traktować „Don Kichota” z XX wieku? Czy kontekst historyczny wpływa na jego interpretację? Wg Cervantesa historia jest nauką badającą rzeczywistość, natomiast dla Menarda jest to już „źródło rzeczywistości”, będące swoistym punktem odniesienia. Wszystko ulega relatywizacji włącznie z przygodami Don Kichota.
Dzięki inteligentnemu eksperymentowi Borges chciałby przybliżyć czytelnikowi jego moc nad interpretacją tekstu oraz wpływ różnych kontekstów na odbiór dzieła, czy to historycznych, kulturalnych czy tradycyjnych. Użycie wyżej wspomnianych i pokrótce tu omówionych technik „zaludnia przygodami najspokojniejsze utwory”. Dzieła mogą być dla jednych „widzialne” w pewien sposób, a dla innych odbiorców „widzialne” inaczej.
Pierre Menard stworzył dzieło widzialne na miarę swoich możliwości intelektualnych, gotowości do interpretacji i otwartości umysłu, na które wpłynęły jego doświadczenia życiowe. Każdy z nas ciągle to robi, biorąc do ręki jakąkolwiek książkę i mniemam, że według Borges’a ten proces jest nieunikniony.
Z drugiej strony, można to rozpatrywać oczami autora, który stoi przed możliwością powtarzania pewnych archetypów, wzorów czy języka w swych nowo powstających dziełach i jest to proces, który dzieje się bardzo często, ponieważ: „(…) zbieranie dawnych i cudzych myśli, wspominanie z niedowierzaniem tego, co pomyślał doctor universalis, to wyznawanie naszej bezsilności czy naszego barbarzyństwa.”


Sam tekst Borgesa przedrukowałam już dawno temu TU.


Niedawno wiadomo kto (Arkadiusz Łuba) podesłał mi świetny portret Salmana Rushdie jako Don Kichota. Gdy zajrzałam do internetu, stwierdziłam, że autor, Fernando Vicente, zresztą artysta niezwykle płodny, wielokrotnie w swej twórczości portretował Rycerza Smętnego Oblicza. Tu kilka przykładów znalezionych w sieci:

Księga Piasku. Don Kichot.

Jorge Luis Borges (ktoś jeszcze i ja)

Tamten

Stary Borges spotyka podczas spaceru siebie samego sprzed 50 lat. Starzec siedzi na ławce w Ameryce, młodzieniec w Szwajcarii.

– Jestem w Genewie, na ławce, o parę kroków od Rodanu. Dziwne wydaje mi się jedno, że jesteśmy do siebie podobni, choć pan, z tą siwą głową, wygląda na o wiele starszego.
Odpowiedziałem:
– Mogę ci dowieść, że nie kłamię. Opowiem ci o sprawach, o jakich nie może wiedzieć nieznajomy. W domu jest srebrne naczynie do mate na nóżce udającej węża, które nasz pradziad przywiózł z Peru. Jest też srebrna miska, którą przytraczał do siodła. W twojej szafie stoją dwa rzędy książek. Trzy tomy bajek “Księgi tysiąca i jednej nocy” Lane’a ze stalorytem i notkami zamieszczonymi petitem pomiędzy rozdziałami, słownik łaciński Quicherata, “Germania” Tacyta po łacinie w wersji Gordona, “Don Kichot” wydany przez Garniera, “Tablas de sangre” Rivery Indarte, z dedykacją autora, “Sartor Resartus” Carlyle’a, biografia Amiela i schowana za innymi w tekturowej oprawie książka o obyczajach seksualnych ludów bałkańskich. Nie zapomniałem również pewnego popołudnia na pierwszym piętrze domu przy placu Dubourg.
– Dufour – poprawił.
– Zgoda. Dufour. Czy ci to wystarcza?
– Nie – odpowiedział. – Te dowody niczemu nie służą. Jeżeli śni mi się pan, to nic dziwnego, że wie pan to, co ja wiem. Wszystkie pańskie staranne wyliczania są daremne. (…)

Kongres

Bogaty właściciel ziemski postanawia powołać do życia Kongres Świata, co w zamyśle oznacza Kongres Reprezentatntów Całego Świata, a okazuje się Całym Świata:

Twirl, powołując się na Pliniusza Młodszego, wedle którego nie było książek tak złych, by nie zawierały w sobie czegoś dobrego, zaproponował nabycie z kolekcji “La Prensa” trzech tysięcy czterystu egzemplarzy rozmaitych wydań “Don Kichota”, całej korespondencji Balmesa, rozpraw uniwersyteckich, rachunków, biuletynów i programów teatralnych.
“Wszystko jest świadectwem” – oznajmił. Nierenstein poparł go; don Alejandro “po trzech burzliwych sobotach” zaaprobował ten wniosek. Nora Erfjord zrezygnowała ze stanowiska sekretarki; miejsce jej zajął nowy członek, Karliński, człowiek Twirla. Olbrzymie paki gromadzono teraz, bez katalogów i fiszek, w pokojach położonych w głębi oraz w piwnicach wielkiego domiska don Alejandra. W początkach lipca Irala spędził tydzień w Kaledonii; murarze porzucili pracę. Zapytany, zarządca odpowiedział, że tak im rozkazał szef i że w końcu zawsze jest na wszystko dosyć czasu.
(…) W piątek poszedłem przywitać się z don Alejandrem. Towarzyszył mi Fernández Irala. Zmierzchało i do wnętrza domu napływał wiatr z pampy. Na wprost frontonu domu, od strony ulicy Alsina, stał wóz zaprzężony w trzy konie. Dotąd widzę ludzi zgiętych pod ciężarem pak, które składali na ostatnim patio.
Komenderował nimi władczo Twirl. Jakby coś przeczuwając, znaleźli się tam również Nora Erfjord, Nierenstein, Cruz i Donald Wren oraz jeden czy dwóch kongresmanów.
Nora uściskała mnie i ucałowała. Dobrotliwy i wesoły Murzyn pocałował mnie w rękę.
W jednym z pokoi otwarta była kwadratowa klapa w podłodze prowadząca do sutereny, ceglane stopnie ginęły w mroku.
Nagle usłyszeliśmy kroki. Zanim go ujrzałem, wiedziałem, że to don Alejandro. Nie wszedł, ale raczej wbiegł. Miał zmieniony głos. (…) Nie patrząc na nikogo, rozkazał:
– Proszę wynieść to wszystko, co zostało złożone na dole. W suterenie nie może zostać ani jedna książka.
Wykonanie zadania trwało niemal godzinę. Na klepisku ostatniego patia ułożyliśmy bardzo wysoki stos. Chodziliśmy tam i na powrót, jedynym, który się nie poruszył, był don Alejandro.
Po czym padł rozkaz:
– A teraz proszę to podpalić.
Twirl był bardzo blady. Nierenstein wybełkotał:
– Kongres Świata nie może się obejść bez tych drogocennych naukowych pomocy, które tak troskliwie wybierałem.
– Kongres Świata? – powiedział don Alejandro. Roześmiał się gorzko, a nigdy przedtem nie słyszałem, żeby się śmiał.

W niszczeniu tkwi jakaś tajemnicza rozkosz; płomienie rozbłysły hucząc, ludzie zaś przytulili się do murów lub schronili po pokojach. Noc, popiół i zapach spalenizny pozostały na patio. Przypominam sobie jakieś zabłąkane kartki; ocalone – teraz bieliły się na ziemi. Nora Erfjord, która kochała don Alejandra miłością, jaką młode kobiety darzą starych mężczyzn, powiedziała, nie wiedząc właściwie, co mówi:
– Don Alejandro wie, co robi.
Irala, wierny literaturze, wypowiedział zdanie:
– Co ileś wieków biblioteka aleksandryjska musi spłonąć.

Tłumaczenie Zofia Chądzyńska, Wydawnictwo Literackie, seria Proza Iberoamerykańska, Kraków 1980

Ja

Od kilku lat przepisuję, rebloguję, powielam wszystko, co znajdę w życiu i w sieci na temat Don Kichota (Don Kichota), Miguela Cervantesa, Sancho Pansy i Baratarii. Zajmują mnie też utopie i wyspy. Dostały one kiedyś zbiorczą nazwę baratarystyka. Myślałam, że robię coś w rodzaju blogowego bałaganu z Cambridge i że to wolno, no, bo kto mi zabroni cytować? O Borgesie w kontekście tych zabaw i poszukiwań już kilka razy pisałam, cytowałam też całe jego opowiadanie pt. Pierre Maynard, autor Don Kichota, tekst o człowieku, który napisał od nowa Don Kichota. Okazało się jednak, że życie prześcignęło fikcję literacką i…

Ktoś jeszcze

Za przerobienie opowiadania Borgesa grozi mu sześć lat więzienia

29 czerwca 2015

6-lat-wiezienia-za-borgesa

Pablo Katchadjian, argentyński pisarz, który przerobił opowiadanie Jorge Luisa Borgesa „Alef” na nowy utwór o tytule „Spasiony Alef”, może trafić do więzienia nawet na sześć lat, jeśli jego działanie zostanie uznane za plagiat, a nie borgesowski eksperyment.

W swym opowiadaniu „Pierre Menard, autor Don Kichota” Borges pisał o pisarzu, który zamierzał odtworzyć dzieło Cervantesa. Czynił to, przepisując słynną powieść słowo w słowo, litera w literę, a dzieło, dzięki nowemu kontekstowi, miało zyskać nowe znaczenie. „Pierre Menard nie chciał stworzyć innego Don Kichota, co z pewnością jest dość proste, on chciał stworzyć Don Kichota, pisał Borges.

Ideą zawartą w opowiadaniu „Pierre Menard, autor Don Kichota” inspiruje się od jakiegoś czasu amerykański artysta Tim Youd, który jak dotąd przepisał na maszynie m.in. „Listonosza” Bukowskiego, „Wściekłość i wrzask” Faulknera i „Jima Szczęściarza” Kinglesya Amisa. Jak się okazuje, nie on pierwszy inspirował się pomysłem Borgesa. W 2009 roku argentyński pisarz Pablo Katchadjian wziął na warsztat opowiadanie Borgesa „Alef” i przepisał je na nowo, dodając od siebie drugie tyle tekstu. Tak powstała książka „El Aleph engordado” („Spasiony Alef”). Wydało ją w nakładzie 300 egzemplarzy małe, podziemne wydawnictwo. Rezultatem tego eksperymentu był pozew złożony w sądzie przez Maríę Kodamę (na zdj. poniżej), wdowę po Borgesie i strażniczkę jego spuścizny.

maria-kodama-borges

W zeszłym tygodniu podano do informacji, że Katchadjian został oficjalnie oskarżony o kradzież własności intelektualnej, za co grozi mu sześć lat więzienia. Argentyńskie środowisko literackie trzyma stronę pisarza i raczej nikt nie wątpi, że jego gest miał być eksperymentem literackim. Zresztą Katchadjian poszedł dalej niż bohater opowiadania „Pierre Menard, autor Don Kichota”, bo nie tylko przepisał tekst, ale do 4000 słów Borgesa dodał 5600 swoich.

6-lat-wiezienia-za-borgesa-2

Katchdjian (na zdj.) znany jest ze swego performatywnego podejścia do literatury. A Borges? Borges był mistrzem wymyślonych cytatów, literackich odwołań, fikcyjnych recenzji oraz poczucia humoru. Można zastanawiać się, co zrobiłby ze „Spasionym Alefem”. Raczej mało prawdopodobne, by pozwał swego adepta do sądu. Można też potraktować całą sprawę jako głos w dyskusji na temat coraz większej różnicy pomiędzy prawem dotyczącym własności intelektualnej a rzeczywistością z jej Internetem, w którym remiksuje i przerabia się dosłownie wszystko.

[aw]
źródło: The Guardian

Ja

Sprawdzam, czy Katchdjian poszedł do więzienia. Jego książka się na pewno ukazała.

Nie, nie poszedł. Książka ukazała się w niskim nakładzie (jedne źródła podają liczbę 200 egzemplarzy, inne 300) i wdowa po Borgesie wystąpiła na drogę sądową.

W 2017 roku Sąd Apelacyjny uchylił akt oskarżenia i oddalił go. Ważną rolę w decyzji sądu odegrała interwencja uniwersytetów w USA, Niemczech, Chinach i Japonii, wskazujących, że El Aleph Engordado jest legalnym zabiegiem literackim.

1 lipca 2021 r. prawa wdowy do dzieła Borgesa zostały chwilowo zawieszone, po tym jak adwokat Katchadjiana złożył pozew, żądając zapłaty 888 500 pesos na koszty sądowe. Zawieszenie praw miało uchronić wdowę przed koniecznością zapłacenia takiej sumy. W przeciwnym razie jej prawa do dzieła Borgesa zostałyby zlicytowane.

Trochę to przypomina proces Johnny’ego Deppa przeciw Amber Heard i vice versa. Zastanawiam się: czy nie ma już czegoś takiego jak jasna wykładnia prawa? Don Kichot byłby bardzo niezadowolony. Borges zresztą też.