Frauenblick auf Toscana

Monika Wrzosek-Müller

Maremma-mare ma

Schon wieder ist ein Jahr um; ich merke es nicht einmal so deutlich an meinem Geburtstag wie am Aufenthalt in der südlichen Toskana. Die Signora grüßt uns überschwänglich, für sie ist auch ein Jahr glimpflich vergangen. Der heiße Sommer ist nun vorüber, die schöne ruhigere Zeit mit wenig Touristen aber doch sonnigen, klaren Tagen beginnt. Das Meer ist immer noch warm, erstaunlich warm, die Blaukrebse vermehren sich darin überraschend schnell, vor allem begünstigt durch die Lagune mit ihrem Brackwasser.

Continue reading “Frauenblick auf Toscana”

Leiden der Tiere oder Affenbaby eingeschläfert

Lotta Drügemöller, taz, Sept 2025

Schimpansen züchten, Schimpansen töten

Im Zoo Bremerhaven wurde ein Schimpansenbaby eingeschläfert, die Tierrechtsorganisation Peta hat Anzeige gestellt.

Ein Symbolbild: Die Mutter kümmert sich um ihr Neugeborenes / Foto: Peter Byrne/picture alliance/dpa/PA Wire

Continue reading “Leiden der Tiere oder Affenbaby eingeschläfert”

Farewell to Blackpool

For English, please scroll

Na przełomie października i listopada spędziłam dwa tygodnie w angielskim kurorcie Blackpool. Kurorcie, bo choć jest tu wietrznie i deszczowo, miasto ma ważne wartości kuracyjne, gdyż leży bezpośrednio nad morzem (Morze Irlandzkie). I to nie tak jak polskie czy niemieckie miasta, gdzie do morza jest tak naprawdę bardzo daleko. W Blackpool morze jest na wyciągnięcie ręki, jak wyskakujesz rano po bułki albo idziesz z psem na spacer. Nigdy przedtem nie słyszałam o Blackpool, a tymczasem to znana miejscowość, wielu moich niemieckich znajomych kiedyś tu było, mama Moniki Wrzosek-Müller mieszkała tu przez kilka miesięcy.

Od XVIII wieku była to zawsze miejscowość kuracyjna dla biedniejszych, tych którzy pracowali w Liverpoolu, Manchesterze, Edynburgu, Glasgow albo Aberdeen. Bogaci jeździli na Rivierę albo do francuskiej Bretanii. WAnglii – do Brighton. A Blackpool to taki Brighton dla ubogich. Biedne miasto. Nawet dziś. Jednak w XIX wieku to właśnie w Blackpool zaczęła się masowa turystyka, gdy pierwszą, nowo otwartą linią kolejową przyjechała tu pierwsza zorganizowana wycieczka.

Continue reading “Farewell to Blackpool”

Małą Mi do Berlina i z powrotem 4

Marek Włodarczak alias Tabor Regresywny

Księżyc, seks i wolność

Z polecenia Ewy Marii kupiłem książkę Wojciecha Koronkiewicza  pt. Życie seksualne kajakarzy. W całej książce znalazłem tylko jedno zdanie na temat życia seksualnego kajakarzy.  Wzmianki o seksie w kajaku  się nie liczą, bo mają tyle wspólnego z życiem seksualnym kajakarzy, co seks w taksówce z życiem seksualnym taksówkarzy.

W latach siedemdziesiątych byłem uczestnikiem i organizatorem wielu spływów kajakowych, zarówno harcerskich jak i studenckich. Mam w związku z tym swoje obserwacje, zgodne zresztą z obserwacjami Wojciecha Koronkiewicza. Wynika z nich, że z tymi kajakarzami jest coś nie tak, oni przez cały dzień wiosłują, a wieczorem rozbijają namioty i zamiast zająć się życiem seksualnym,  rozpalają ogniska i do później nocy siedzą przy tych ogniskach i śpiewają. To nie jest normalne.  Kajakarstwo w ostatnich czasach bardzo się rozwinęło, prawie na każdej rzece działa po kilka firm oferujących spływy kajakowe. Jeśli wszyscy wieczorami będą śpiewać, to skończy się  katastrofą demograficzną. Z tym coś trzeba zrobić. Zbadać, czemu oni śpiewają, zamiast zająć się życiem seksualnym. By dokładnie przyjrzeć się tej sprawie, wyruszyłem małą łódeczką kanałem Odra-Sprewa do Berlina licząc, że po drodze ktoś mnie oświeci. I oświecił mnie księżyc, dosłownie i w przenośni.


Płynąc kanałem Odra- Szprewa, zatrzymałem się w małej zatoczce pełnej zwalonych drzew i z bobrów. Ułożyłem się do snu w łodzi pod gołym niebem. Księżyc wzszedł i miałem go pod nogami. I wtedy przypomniały mi się słowa z Apokalipsy św. Jana o niewieście obleczonej w słońce  z księżycem pod stopami. No oczywiście, ta niewiasta to wolność wędrowców w szczególności kajakarzy, w dzień obleczonych w słońce, a w nocy, gdy śpią pod gołym niebem, to księżyc mają pod stopami. Wiele nocy tak spędziłem, czując się wolnym. No to już wiem, czemu oni śpiewają. Śpiewają, bo czują się wolni. Szelmy z Kościelnej też śpiewały jak pływaliśmy Nysą Kłodzką do Morzyszowa i tam paliliśmy ogniska.  No dobrze, ale czemu oni śpiewają kosztem życia seksualnego?

Na razie zadowolony z tego, że odkryłem dlaczego oni śpiewają, dotarłem do Ewy Marii do Berlina. Poprosiła mnie bym przyniósł z piwnicy karton pełen książek jej autorstwa pt. AMERYKAŃSKI SEN. Nie wiem, co mnie podkusiło, że wziąłem jedną z nich i otworzyłem na przypadkowej stronie. I czytam, że z tą Wolnością  to nie jest taka prosta sprawa. Że o wolności podobnie jak o prawdzie czy o sprawiedliwości  wszyscy mówią, a nikt tak naprawdę nie wie, co to jest, mało tego, walczą o wolność, prawdę i sprawiedliwość, a potem mówią, że “nie o taką Polskę żeśmy walczyli”. Faktycznie, walczyliśmy o wolność, śpiewaliśmy o niej pieśni, a jak ją wywalczyliśmy, to przestaliśmy śpiewać.

I druga sprawa,  okazuje się, że są dwie wolności, wolność od i wolność do. No to mam problem, czy wolność kajakarzy jest Wolnością od czy Wolnością do? I co to ma wspólnego z ich życiem seksualnym?

Berlin okiem flâneura i nomady (4)

Maciej Dudziak


Po przejściu przez most zaczyna się faza włączenia. Jestem już na Kreuzbergu – ale nie jestem taki sam. Każde przejście, jeśli traktować je poważnie, zmienia. Most nie tylko łączy dzielnice – zmienia tych, którzy przez niego przechodzą. Włącza mnie do nowej tkanki miejskiej, ale z nowym spojrzeniem. Czuję, że wszedłem w inną narrację – inne zapachy, inne rytmy, inne języki. To nie jest tylko inna część miasta – to inny świat.
Dla mieszkańców Berlina Oberbaumbrücke może być przejściem funkcjonalnym – ale dla tych, którzy potrafią widzieć, to palimpsest przejść. Jak pisał Marc Augé, niektóre miejsca są przejściowe, ale znaczące – to miejsca antropologiczne, gdzie codzienność spotyka się z historią. To właśnie tutaj, w przeciągu kilku kroków, można przejść od industrialnej ciszy Friedrichshain do wielogłosowej polifonii Kreuzbergu. Można też przejść przez własne granice – pamięci, tożsamości, przynależności.

Continue reading “Berlin okiem flâneura i nomady (4)”

Czas na czarnym cyferblacie

Teresa Rudolf

Czarny cyferblat

Ogromny zegar ścienny;
z czarnym cyferblatem,
wskazówkami złotymi…

ta, z sekundami zdumiewa, 
biegnąc jakby szalona
“na łeb na szyję”, naprzód,

nieodwracalnie uciekając,
przed swym sekundowym
przemijaniem, złocąc się…

na tym czarnym 
cyferblacie,
prawie z niego 
wybiegając…

Czas

wiersz dedykuję pamięci naszego kolegi Tibora 🍁🍁🍁

Czas; ten wielki obszar
egzystencji w tym “teraz”,
“przed chwilą”, już…”za chwilę”…

Wielki talerz pełen frykasów,
nie wiadomo co z nich wybrać, 
przeróżnie kuszące rozmaitości, 
…czasem genialne, a czasem ból.

Czas, trzymający
się bicia serca, 
też pamięci, 
i umysłu, 

planując DZIŚ…
… już na 
JUTRO…

…choć ono nie dość pewne,
jak taka Panna Młoda, 
strojąca się do ślubu
“na dobre i  na złe”…

…gdyż taki Czaruś
może przecież uciec,
w  jednej sekundzie
sprzed ołtarza…

mimo wiary, 
nadziei…
…miłości,
i planów.

Porzucone fragmenty książki (3). Pochowają mnie anonimowo, umrę w biegu.

Wydałam właśnie drukiem powieść o pokoleniu Solidarności. Patrz TU. W ostatecznej redakcji kilka fragmentów po prostu wyrzuciłam, a kilka przeniosłam tu. Oto fragment trzeci i ostatni.

Ewa Maria Slaska

Uważaj, co mówisz, bo może się spełnić dosłownie.

W testamencie zapisałam, że proszę, aby mnie pochować anonimowo, w lesie, co oznacza, że zostanę skremowana, bo w lesie trumien nie chowają. A szkoda, bo myślałam o tym, że zostane pochowana w papierowym worku, takim, w jakim pochowano Mozarta, o płóciennym całunie, o wiklinowym koszu lub o prostej drewnianej skrzynce.
Gdy zaczęłam pisać tę powieść o dwojgu bohaterów, którzy przeżywają Solidarność w Gdańsku, a potem wyjeżdżają przez Berlin Zachodni do Stanów Zjednoczonych, to zgóry wiedziałam, że ich dwoje, czeka w Ameryce absolutnie przeciwny los. Moja bohaterka, Basia zrobi karierę, a jej mąż, Stefan, działacz Solidarności, umrze jako bezdomny. Dopiero wtedy dowiedziałam się, jak chowa się bezdomnych w Nowym Jorku. W prostych drewnianych skrzynkach.

Continue reading “Porzucone fragmenty książki (3). Pochowają mnie anonimowo, umrę w biegu.”