Ewa Maria Slaska
5. Moja prywatna wojna, żydowska i nieżydowska
W roku 1985 odkryłam, że jestem Żydówką. Nikt mi tego nie powiedział, doszłam do tego samodzielnie. Z jednej strony były moje sny i skojarzenia. W snach coraz częściej pojawiała się sprawa, że mama i ja musimy iść na piechotę do obozu koncentracyjnego, a może obozu zagłady. W tych snach nigdy tam nie dochodziłyśmy, co odpowiadało rzeczywistości, bo mama nie była ani w getcie ani w obozie. Ale groźba, że tam zostanie wysłana musiała jej ciążyć przez całe życie. Tak ciążyć, że dostałam ją również ja.
To był powód dla którego osoby z tej rodziny, mama, jej brat, jej ciotka, jej kuzynka i rodzice kuzynki, w sumie siedem osób, podjęło wspólną decyzję, że po wojnie przestaną być Żydami, tak jak przestali być nimi już w czasie wojny, co okazało się skutecznym sposobem i pozwoliło im przeżyć. Zostawili sobie fałszywe papiery, jakich używali już w czasie wojny, zlikwidowali ślady i pamiętki (choć, ponieważ pochodzili z Warszawy, która po powstaniu warszawskim w 1944 roku została praktycznie całkowicie zniszczona, większości śladów i pamiątek i tak już nie było). I zamilkli. Zawsze i wszędzie byli już tylko wierzącymi, katolickimi Polakami. Tym niemniej nawet najmisterniejsza siatka nieprawdziwych opowieści i informacji gdzieś się przedrze, a gdzieś przetrze. Gdzieś w opowieściach mamy, cioci, ciotecznego dziadka pojawiały się dziwne fakty i niezrozumiałe wyjaśnienia.
Po 35 latach życia w tej siatce, gdy wyjechałam na stałe do Niemiec, niemal natychmiast po podjęciu decyzji o emigracji, obudziłam się pewnego dnia z niedającą się podważyć wiedzą o tym, że pochodzę z rodziny żydowskiej. Gdy zapytałam o to mamę, odpowiedziała mi pytaniem: kto ci powiedział? Czyli tym samym odpowiedziała mi, że tak właśnie jest.
Przez wiele lat budowałam od nowa opowieść o sobie samej, a gdy już ustaliłam moją tożsamość jako mieszkająca w Niemczech Polka-pisarka z rodziny żydowskiej, zaczęłam się zastanawiać nad tym jak żyła moja rodzina i jak przeżyła wojnę? Jaka była ta nasza rodzinna wojna polsko-niemiecko-żydowska. W 30 lat po tym, jak upewniłam się w tym, że jestem Żydówką, wydałam książkę o mojej żydowskiej rodzinie, w tym o jej żydowskiej wojnie. Można ją streścić jednym zdaniem – zagłada czai się wszędzie i cały czas trzeba ukrywać swoje ja. Tak przeżyli wojnę i PRL. Milcząc. Dopiero ja przełamałam to milczenie.
6. Koniec historii, czyli koniec wojny
Długi okres pokoju w Europie środkowej, północnej i zachodniej i koniec zimnej wojny stworzyły piękną iluzję świata bez historii, bez konfliktów zbrojnych, bez wojny. Wszystkim nam wydawało się, że tak będzie już zawsze. Wojna z przeszłości przestała mieć znaczenie, w przyszłości też jej nie miało być. W polskim języku młodzieżowym już ćwierć wieku temu pojawiło się sformułowanie „gorzej niż wojna” – klasówka z matematyki albo brak modnej spódnicy na wyjście do klubu określało się właśnie tak – gorzej niż wojna. Było to powiedzonko, które oznaczało niewielką niedogodność, coś, co było nieprzyjemne, ale ani tragiczne, ani obciążone historycznie.
Było to uzasadnione aktualną polityką, która też wydawała się najcudowniejsza na świecie. Zwyciężyliśmy (my, ludzie, którzy wierzyli w Solidarność). Padł Mur Berliński, upadł system komunistyczny, zniknął blok wschodni, skończyła się zimna wojna, zaczęła nowa wiosna ludów.
Historia przestała istnieć. Od teraz miała już być tylko współczesność. Konflikty mieliśmy rozwiązywać dyplomatycznie.
Wojna przestała istnieć. Już zawsze miało nam być dobrze.
Byliśmy nieprawdopodobnie wręcz naiwni.
