Ela Kargol
Nie planowałyśmy tego spaceru, choć możliwe, że jakiś spacer był w planach.

W Wielką Sobotę wybrałyśmy się na cmentarz przy kościele św Anny (St.- Annen- Kirche) w Berlinie – Dahlem.
Kościół bardzo średniowieczny z cmentarzem parafialnym wokół i do niego przylegającym cmentarzem miejskim.
Weszłyśmy tylną furtką prowadzącą bezpośrednio na cmentarz z ogrodu przy domu Niemöllera (Martin-Niemöller-Haus Berlin-Dahlem). Niemöller-Haus to dom parafialny przy kościele św. Anny, nazwany imieniem teologa i działacza ruchu oporu, antyfaszysty i pastora. Martin Niemöller mieszkał i pracował w tym domu w latach 1931-1937.
Rudi Dutschke – foto: Wikipedia (zdjęcia kościoła i domu – poniżej)
Anne, berlinianka, urodzona w latach 40. ubiegłego wieku, której młodość przypadła na czasy studenckich rewolt z lat 60., skierowała swoje kroki od razu ku miejscu pochówku Rudiego Dutschke. Na tym cmentarzu to chyba najpopularniejszy grób, choć wielu ważnych i ważniejszych jest tu pochowanych.


Po lewej dom pastora Niemöllera, po prawej kościół św. Anny (Fot: Ela Kargol 2024)
Potem, gdy się upewniłam, że to właśnie Niemöller oddał swoje miejsce cmentarne Rudiemu Dutschke, pomyślałam, że wybrałyśmy to tylne wejście, nie bez przyczyny. Albo ono nas wybrało. Czas też był właściwy. Zamach na Rudiego Dutschke miał miejsce w Wielkim Tygodniu, w Wielki Czwartek, 11 kwietnia 1968 roku.
Grób Rudiego Dutschke jest przy samym kościele. Miejsce reprezentacyjne, jak przystało pastorowi właśnie tej parafii, zarezerwowane od lat dla Martina Niemöllera. Niemöller pełnił funkcję pastora w berlińskiej parafii Dahlem od roku 1931 do aresztowania w 1937.


Fot: Ela Kargol 2024
Choć początkowo był zwolennikiem Hitlera i jego partii, jego poglądy dość szybko uległy radykalnej zmianie. Był jednym z założycieli Kościoła Wyznajacego (Bekennende Kirche), antyfaszystą, więźniem obozów Sachsenhausen i Dachau, cudem uniknął śmierci. Po wojnie stał się zagorzałym pacyfistą. Protestował przeciwko powstaniu RFN i militaryzacji tego państwa, działał przeciwko „zimnej wojnie”, na rzecz pokoju i powszechnego rozbrojenia. Wyjeżdżał do ZSRR za życia Stalina i wraz z trzema religijnymi działaczami pokojowymi Północnego Wietnamu podczas wojny. Stał się radykalnym pacyfistą; twierdził m.in. że każdy chrześcijanin ma prawo odmówić służby wojskowej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Martin_Niem%C3%B6ller
Był buntownikiem i opozycjonistą jak Rudi Dutschke, choć nie we wszystkim panowie się zgadzali.
***
Rudi Dutschke urodził się na początku II wojny światowej w Schönefeld. Schönefeld i położone obok Luckenwalde, miasteczko, w którym Rudi dorastał w protestanckiej, dość konserwatywnej rodzinie, znalazły się po wojnie na terenie NRD.

Elternhaus von Dutschke in Schönefeld, Bahnstraße 17 (foto Wikipedia)
Po maturze jako zdeklarowany pacyfista odrzucił służbę wojskową i odmówił pójścia do armii (Nationale Volksarmee). Tym samym zamknął sobie drogę do realizacji swoich planów. Krótko przed wzniesieniem Berlińskiego Muru, Dutschke przeniosł się do Berlina Zachodniego i zaczął studia na Freie Universität Berlin.
14 sierpnia 1961 roku wraz z kilkoma przyjaciółmi próbował zburzyć fragment muru za pomocą liny i rozrzucił na nim ulotki. Była to jego pierwsza akcja polityczna. Wg Wikipedii w proteście zarejestrował się jako uchodźca polityczny w ośrodku dla uchodźców Marienfelde.



Foto: Wikipedia
Kim był Rudi Dutschke, każdy doczyta, po polsku, a na pewno więcej po niemiecku.
Był rewolucjonistą, marksistą, prawie zawsze w opozycji, często niewygodny, buntownik, który nie zgadzał się z konserwatywnymi, obciążonymi nazistowską, nierozliczoną przeszłością poglądami wielu Niemców.
Został niekwestionowanym przywódcą ruchów studenckich i opozycji pozaparlamentarnej w latach 60-tych XX wieku. Jego przemówienia porywały ludzi, nawet jeśli ich nie rozumieli.
Od połowy lat 60 Dutschke był jednym z liderów Socjalistycznego Związku Studentów Niemieckich (SDS).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Protesty_studenckie_w_Niemczech_(1967%E2%80%931968)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rudi_Dutschke
11 kwietnia 1968 roku wyszedł z biura SDS-u, przy Kurfürstendamm 141. Za chwilę miał do niego wrócić, by zająć się poprawkami do referatu na temat Praskiej Wiosny. Poszedł tylko na chwilę do apteki po lekarstwa dla najmłodszego syna. I wtedy padły strzały. Strzelał 24-letni Josef Bachmann, zagorzały antykomunista i neonazista, zmanipulowany przez prawicową i springerowską prasę, która to prasa nie podzielała poglądów Dutschke i jemu podobnych młodych gniewnych.

Rower Rudiego z jego teczką na miejscu zamachu.
Foto Wikipedia.
Josef Bachmann trzykrotnie postrzelił Dutschkego przed biurem SDS na Kurfürstendamm, krzycząc “Ty brudna komunistyczna świnio!”. Trafił go dwa razy w głowę i raz w lewe ramię. Dutschke doznał zagrażających życiu obrażeń mózgu i przeżył dzięki natychmiastowej operacji w szpitalu Westend.

Foto Wikipedia.
https://de.wikipedia.org/wiki/Rudi_Dutschke
Rudi Dutschke przeżył, przeżył jeszcze 11 lat, przeżył oprawcę, który rok po aresztowaniu popełnił samobójstwo.
Kurfürstendamm 141, to tam znajdowało się biuro SDS-u, obok była i jest apteka. Nieświadoma adresu, którego historia sięga czasów nazistowskich Niemiec (tu mieścił się Komisariat Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny, Reichskommissariat für die Festigung des deutschen Volkstums, jedna z dwunastu siedzib SS. W latach 1941-1942 opracowano tu “Generalny Plan Wschodni”), zamówiłam w kawiarnio – piekarni cappucino. Wiedziłam już, że w pobliżu musi być płyta upamiętniająca zamach na Rudiego Dutschke. W szarości płyt chodnikowych trudno ją znaleźć. Napis trudno odczytać. Ten bardziej czytelny jest na szybie przystanku autobusowego

Fot: Ela Kargol 2024
11 kwietnia ktoś położył na płycie dwa goździki i dwa tulipany. Tylko tyle, aż tyle. Kwiaty kolorem zwracają uwagę, przynajmniej co poniektóry przechodzień przystaje, czyta, idzie dalej.

Tablica informacyjn a na przystanku autobusowym w pobliżu miejsca zamachu. Foto: Ela Kargol 2024
W tym miejscu już inne domy, ale miejsce to samo, nawet apteka, choć inna, jest nadal.


Foto: Ela Kargol 2024
Rudiego zabiły, choć nie od razu, nie tyle strzały, co nagonka springerowskiej prasy i odradzajacy się w Niemczech Zachodnich faszyzm.
W urzędach i instytucjach miejsca pracy zajmowali nadal byli członkowie NSDAP, których procesy denazyfikacyjne uniewinniły. A ich dzieci często przejmowały ich poglądy, w czym pomagała prawicowa prasa.
Zamach wywołał natychmiastowe protesty w głównych miastach Niemiec i w Berlinie Zachodnim. Jeszcze tego samego dnia studenci demonstrowali pod wieżowcem Axela Springera w Berlinie na Kreuzbergu. “Marsz na Springera” był początkiem kolejnych demonstracji i zamieszek ulicznych.
Rudi Dutschke zmarł w wigilię Bożego Narodzenia 1979 roku.
Mieszkał wtedy w Danii, wraz z żoną, dwoma synami i nienarodzonym trzecim.
Żona Rudiego, Gretchen Dutschke-Klotz zaczęła poszukiwania miejsca pochówku. Nie chciała, by Rudi został pochowany w Danii.
Najpierw pomyślała o Bremie, gdzie Rudi miał zostać delegatem na planowany kongres założycielski Partii Zielonych w styczniu 1980. Miasto Brema jej odmówiło, ponieważ Dutschke nie był jego mieszkańcem. Właściwym powodem odmowy pochówku w Bremie, jak i potem w Berlinie był przede wszystkim strach przed zamieszkami. I wtedy Gretchen Dutschke-Klotz zwróciła się do wieloletniego przyjaciela rodziny Helmuta Gollwitzera, ewangelickiego teologa, pisarza, socjalisty, w okresie III Rzeszy członka opozycji antynazistowskiej, związanego z Kościołem Wyznającym w Berlinie Dahlem, a po aresztowaniu Niemöllera sprawującego obowiązki pastora tamże, w latach 60. ubiegłego wieku sympatyka ruchu studenckiego i radykalnej lewicy. Witamina B (Beziehungen = znajomości) zadziałała i tylko dzięki starym przyjaźniom i znajomościom znalazł się grób dla Rudiego Dutschke na cmentarzu św. Anny w Dahlem (Königin-Luise-Straße 55, 14195 Berlin). 3 stycznia 1980 odprowadzały Rudiego tysiące osób, a Helmut Gollwitzer żegnał swojego przyjaciela porównując go do płonącej pochodni, którą właśnie zgaszono i wrzucono w ciemność. (Wie eine brennende Fackel, die auf einmal entzündet wird, an der Kolonne vorbeigeführt wird und dann in die Dunkelheit hinausgeworfen, wieder erlischt, ist sein Leben in diesen 15 Jahren unter uns gewesen.)
Miejsce obok grobu Rudiego Dutschke było długi czas puste.
Kontrowersyjne, jak Dutschke.
Należało też do rodziny Niemöllera.

Fot: Ela Kargol 2024
Zajęła je dopiero Gertrud Staewen, jedna z wielu osób związanych z Niemöllerem, Gollwitzerem i z Kościołem Wyznającym w Dahlem. Podobno, bo to co piszę, to zasłyszane na cmentarzu, jeszcze przed śmiercią wybrała to miejsce, albo zgodziła się na nie, kwitując swój wybór mniej więcej takim zdaniem: Oboje byliśmy w opozycji. Resztę wyjaśnimy sobie potem, tam u góry.
https://de.wikipedia.org/wiki/Gertrud_Staewen
W sierpniu 2010 roku przy grobie Dutschke pojawiła się urna kolegi z SDSu, Fritza Teufela.
https://de.wikipedia.org/wiki/Fritz_Teufel
Fritz Teufel zmarł w lipcu 2010 roku. Pochowany został na cmentarzu Dorotheenstädtischer Friedhof w Berlinie-Mitte. Prawdopodobnie sympatycy Teufela ze sceny lewicowej pozwolili sobie na ten dość makabryczny i „diabelski” (Teufel znaczy diabeł) żart. Urna nie ucierpiała. Po kilku dniach wróciła na pierwotne miejsce.
Na koniec jeszcze o kamieniu nagrobnym. Kamień jest spod Jüteborga, z Märkische Heide. O kamień wystarała się rodzina. Ojcu i braciom zależało, żeby głaz był z rodzinnych stron Rudiego. Kamień ma nawet swoje akta, założone przez Stasi.
Günter, drugi najstarszy z czterech braci Dutschke, przejął organizację (poszukiwania kamienia) Jako kierownik produkcji w oddziale VEB Meliorationskombinat Potsdam w Luckenwalde oddelegował koparkę i dużą ciężarówkę z państwowej firmy do Märkische Heide, aby załadować czarny granitowy głaz wielkości fotela w pobliżu Jüterboga.Głaz odkrył wraz ze swoim synem Torstenem podczas wielodniowych poszukiwań. W Luckenwalde kamieniarz Lorke naniósł na głaz prostą inskrypcję. Aby móc przenieść kamień na cmentarz w Dahlem, Günter Dutschke musiał rozpocząć negocjacje ze Stasi, która od czasu wyjazdu Rudiego na Zachód nieustannie inwigilowała rodzinę.Dutschke.
https://www.deutschlandfunkkultur.de/eine-deutsche-familiengeschichte-die-dutschkes-aus-100.html
W 1999 roku, w 50 rocznicę założenia Wolnego Uniwersytetu w Berlinie ścieżkę obok budynków uniwersytetu nazwano imieniem Rudiego Dutschke.

Foto: Ela Kargol 2024
Rudi Dutschke ma tablicę na budynku szkoły w Luckenwalde i plac przed byłym budynkiem dworca w Schönefeld.

Foto Wikipedia: 2008 rok
Ma też ulicę na Kreuzbergu. Dopiero w 2008 roku po długiej, kilkuletniej walce wygrał Rudi Dutschke, a właściwie taz (Die Tageszeitung, https://pl.wikipedia.org/wiki/Die_Tageszeitung), który skutecznie wywalczył zmianę nazwy – i kto by pomyślał – z ogromnym koncernem jakim nadal jest Springer. Podobno, bo to też zasłyszane, wieżowiec Axela Springera zmienił wejście główne do budynku, żeby nie mieć aż tak kontrowersyjnego adresu.


Fot: Ela Kargol 2024
Wspomnienia, zamiast zakończenia
Gdy przjechaliśmy do Berlina prawie 40 lat temu, naszym pierwszym adresem był jeden z zajętych domów przy Winterfeldplatz. Nieświadomi spuścizny ruchów studenckich z lat 60., protestowaliśmy razem z sympatykami TUWAT przeciwko wyburzaniu, bądź modernizowaniu starych kamienic, a córkę posłaliśmy zamiast do państwowego przedszkola, do Kinderladen. Berlińskie Kinderlady wywodzą się z ruchów studenckich SDS-u i ruchu Sponti, następców opozycji pozaparlamentarnej (APO) i ruchu 1968.
Dodaję link do wiersza- piosenki Biermanna:

Gretchen Klotz (żona Rudiego Dutschke) poznała swojego przyszłego męża w kawiarni przy Steinplatz, niedaleko Zoologischer Garten w Berlinie.
Usiadła przy stoliku i spojrzała w kierunku młodego człowieka, który siedział niedaleko. Na jego stoliku piętrzył się stos książek, wszystkie po polsku. Zapytała się, czy jest Polakiem. Rudi Dutschke zaprzeczył i dalej dopowiedział, że właśnie uczy się polskiego, bo wszystkie te książki chciałby przeczytać w oryginale.
“Gretchen Klotz war 21 Jahre alt, als sie 1964 mit dem Kohledampfer aus den USA über Antwerpen nach Deutschland kam, um die Sprache Kants zu lernen. Im Café am Steinplatz in Berlin traf sie einen jungen Mann mit schwarzen Haaren und kurzer Lederhose, der einen Stapel polnischer Bücher bei sich hatte. Ob er aus Polen komme, fragte ihn die Amerikanerin. Er sagte: „Nein, aber ich lerne Polnisch, damit ich die Bücher im Original lesen kann. Ich heiße Rudi, Rudi Dutschke.“
https://www.suedkurier.de/ueberregional/politik/50-Jahre-1968-Ein-Besuch-bei-Gretchen-Dutschke;art410924,9652958