Tomasz Fetzki
Kriegerdenkmal przydrożny II
reportaż poetyzujący
Opuściwszy Złotnik rusza wędrowiec na zachód. Przejeżdża przez Lubanice. Tak, Lubanice Mikławša Jakubicy. Ale tym razem nie ma po co się tu zatrzymywać: bryła Pomnika Wojennego stoi co prawda, ale jego treść istotna jest całkowicie zatarta: właściwie nie ma na nim żadnej treści.
Jeszcze kilka minut jazdy przez las, bo lasy tutaj są wszędzie, i Viator dociera do Łukaw – przedwojennego Hermsdorfu. Wieś nie ma żadnej przesiedleńczej specyfiki (jak to było w wypadku Złotnika), repatrianci tutaj osiedleni doświadczyli hitlerowskiej okupacji z wszystkimi jej „atrakcjami”, doskonale wiedzieli, na co stać dzielnych aryjskich chłopców, a niemieckie emblematy budziły w nich zrozumiałą odrazę. Jakim więc cudem niezwykłym, jakim trafem nieprawdopodobnym ostał się tutejszy Kriegerdenkmal? Owszem, zdewastowano tablicę z nazwiskami hermsdorferów poległych w bitwach Wielkiej Wojny, ale sam monument stoi. A jaki zadbany! Trawa wokół wykoszona, eleganckie ogrodzenie… Nie ma się co dziwić. To jedyny zabytek w wiosce, bo nawet kościoła tu nie ma; na msze jeździ się do Lubanic. Stoi więc pomnik i bije po oczach swą symboliką: niezwykle czytelną, a przy tym jeszcze obrosłą wtórnymi znaczeniami.
Łukawski Kregerdenkmal: nie tylko przetrwał, ale prezentuje się znakomicie.
Tak jak w Złotniku, obelisk wieńczy Eisernes Kreuz, zaś poniżej umieszczono klasyczną dla obiektów tego typu płaskorzeźbę skomponowaną z miecza, dębowych liści i hełmu. Jest jednak pewna istotna różnica. O ile hełm z pomnika złotnickiego to po prostu wojskowe nakrycie głowy o dość uniwersalnym kształcie, w Łukawach nie ma mowy o wieloznaczności: Viator widzi sławetny (ponurą, rzecz jasna, sławą) niemiecki Stahlhelm.
Tak wyrazisty, że nawet my się wzdragamy, nieprawdaż?
Łukawskim repatriantom na pewno często się zdarzało w latach Wojny Drugiej zobaczyć oficera Wehrmachtu, albo i esesmana, na którego szyi pysznił się Krzyż Żelazny. A bandziory w hełmach o charakterystycznym, łamanym obrysie, to była codzienność. Koszmarna codzienność, przeto i koszmarne skojarzenia związały się z tymi akcesoriami. Wygnańcy z Kresów nie musieli koniecznie wiedzieć, że mają one znacznie dłuższą historię: Eisernes Kreuz ustanowiono już w epoce napoleońskiej, zaś hełm stalowy powstał właśnie podczas Wielkiej Wojny; latem 1914 roku cesarscy żołnierze ruszali w bój zdobni jeszcze w Pickelhauby, ale już dwa lata później szturmowali Verdun chroniąc czerepy Stahlhelmami.
Krzyż Żelazny w Łukawach nie zawiera znaku swastyki – jest „pierwszowojenny”. Takoż hełm z płaskorzeźby: widać na nim charakterystyczne wypustki (według legendy miały przypominać pragermańskie rogi à la Wiking, w rzeczywistości służyły do mocowania dodatkowej płyty pancernej chroniącej czoło). Hełmy armii Hitlera owych wypustek już nie posiadały. Ale to nie ma żadnego znaczenia. I hełm i krzyż pozostaną na zawsze symbolami nazistowskiego okrucieństwa. Wojna Druga usunęła Pierwszą w cień.
Viator patrzy na Kriegerdenkmal, a jedna myśl nie daje mu spokoju. Jak to w końcu było? III Rzesza to logiczna konsekwencja setek lat historii niemieckiej, jak chcą niektórzy, czy też aberracja i wybryk tego procesu, jak głoszą inni? Czy istnieje linia rozwoju, wychodząca od Krzyżaków, wiodąca przez zniszczone w 1914 roku belgijskie Leuven i kończąca się na Einsatzgruppen? Czy to był ten mityczny Sonderweg? Ech, za głupi jest Viator, żeby znaleźć odpowiedź… Ale pomyśleć warto. Byle nie za długo, w drogę!
Grabig, czyli po prostu Grabik. I tutaj Kriegerdenkmal uchował się mimo piętna Żelaznego Krzyża, przycupnąwszy gdzieś na uboczu, w zapuszczonym parku. I tutaj dziś stoi odświeżony, przeniesiony w inne, bardziej eksponowane miejsce, ponadto zaopatrzony w tabliczkę z tłumaczeniem wzruszającej niemieckiej inskrypcji. I przy nim ktoś postawił znicz. To może nie warto dublować wrażeń?
Wy, którzy walczyliście i polegliście bohaterską śmiercią, nigdy o Was nie zapomnimy! Jeśli jednak ludzie przestaną kiedyś o Was mówić, to ten kamień nigdy nie zamilknie. Rzeczywiście – nie milczy.
Chwila, moment! Popatrzmy, poczytajmy. Ale przede wszystkim – policzmy. Dokumenty mówią, że w przededniu Wielkiej Wojny Grabig liczył około siedmiuset dusz. A Kriegerdenkmal krzyczy, iż wojna zabrała z tego grona czterdziestu czterech poległych i dwóch zaginionych. Jak to mówiono? Rzeźnia? Maszynka do mielenia mięsa? Chcecie maszynkę – macie maszynkę!
Obelisk każe pomyśleć o jeszcze jednym epizodzie Wojny Pierwszej. Ona tak naprawdę nie skończyła się w wagonie pod Compiègne. Rozszalałego żywiołu nie można uspokoić pstryknięciem palcami, ot tak! Walki tu i ówdzie toczyły się jeszcze kilka lat: rosyjska wojna domowa, rumuńska interwencja w Węgierskiej Republice Rad, Powstanie Spartakusa, Bitwa Warszawska, wojna turecko-grecka, Powstanie Wielkopolskie i trzy Powstania Śląskie, zduszenie Bawarii Radzieckiej… Wymieniać można bez końca. Długo musiała nieszczęsna Europa czekać na upragniony spokój. Śmierć ostatniego żołnierza wymienionego na obelisku z Grabika nastąpiła czwartego czerwca 1919 roku. Gdzie? Może w walce z Polakami? Może w jednej z setek bitew, jakie na ulicach niemieckich miast prowadziły ze sobą Freikorpsy i oddziały Czerwonych? A może zostawmy te pytania daremne i jedźmy dalej.
Na przykład do Sieniawy Żarskiej, niegdyś znanej jako Schönwalde. W centrum osady stoi dawny Kriegerdenkmal, jednak jest całkowicie „spolszczony”, dlatego dziś go uwagą nie zaszczycimy. Ale w lesie za wsią, na tyłach boiska piłkarskiego znajdziemy, o ile to określenie jest na miejscu, prawdziwy cymes. Pomnik, jaki swoim poległym w Wielkiej Wojnie kolegom wystawili członkowie Towarzystwa Gimnastycznego Sieniawa.
Kriegerdenkmal, a właściwie Denkmalanlage.
Ten dowód pamięci sieniawskich sportowców jest godny uwagi i pochwały, ale przyznajmy, smak artystyczny fundatorów monumentu był… powiedzmy, taki sobie. Szczególnie w wypadku dwóch patetycznych postaci, trzymających straż po obu stronach pomnika. Widać je, choć niewyraźnie, na starych fotografiach. Germańscy wojownicy, a może aniołowie, dzierżący miecze. Rzeźby wykonano z nietrwałego materiału, toteż do dziś się nieco „rozpłynęły”
Statua „roztopiła się”, ale miecz widać wyraźnie.
Z tyłu, za pomnikiem, jeszcze jedna niespodzianka. Ku czci każdego z poległych kolegów gimnastycy posadzili dąb i postawili kamień upamiętniający miejsce jego śmierci. Odczytać można jeszcze dwa napisy: Reinhold Dalitz 6.4.16 Charkow oraz Adolf Klaus 15.6.16 Lippica.
Charków – jasne. Ale gdzie leży Lippica?
Gdyby zachowały się pozostałe inskrypcje, być może otrzymalibyśmy panoramę wszystkich krain, w których walczyli i ginęli mieszkańcy Łużyc. Galicja, Francja, Rosja, Turcja, afrykańskie kolonie, trzy oceany. Może jeszcze gdzieś indziej? Viator miał kiedyś trzech kolegów Ukraińców. Mieszkali po sąsiedzku, w promieniu dwudziestu kilometrów. Ale zaszczytną służbę czerwonoarmisty jeden pełnił w Magdeburgu, drugi za kręgiem polarnym, trzeci nad Amurem. A każdy niebiosom dziękował, że nie w Afganistanie. Imperia tak już mają.
Wspomina sobie Viator dawne czasy, mknąc (jakżeby inaczej) przez las. Gdy już przez niego przebrnął, na dalekich przedmieściach Żar, w miejscu, gdzie kiedyś była strzelnica sportowa, odnajduje jeszcze jeden, by tak rzec, „korporacyjny” Pomnik Wojenny. Głaz postawiony przez członkowie tutejszego towarzystwa strzeleckiego na pamiątkę kolegom strzelcom, którzy z Wojny nie wrócili.
Ten pomnik nie miał szczęścia. Dźwignięty kilka lat temu z ziemi i ustawiony na cokole, powtórnie został obalony. Przez „nieznanych sprawców”.
A ornamentem są oczywiście miecze, hełmy i dębowe liście. To już jest irytujące! Nie z powodu monotonii, ale hipokryzji. Tam – ropiejące rany, szczury, wszy, bebechy na wierzchu i szczątki miesiącami gnijące na ziemi niczyjej. Tutaj – listki, wieńce i oręż paradny. I tak sobie myśli Viator, kierując się już ku domowi, że dopóki potomstwo bohaterów wojennych podczas uroczystości rocznicowych będzie słuchać bicia dzwonów i oglądać poczty sztandarowe, ale nie będzie miało okazji, choćby na chwilę, powąchać trupiego smrodu, to nic, ani Pierwsza, ani Druga, ani żadna Wojna nie nauczy ich rozumu. Amen.










