O nas, o tobie, o mnie

Teresa Rudolf


Bezgwiezdne niebo

Tam krzyk;
tam słowo, 
tam strzały.

Tam śmierć;
tam “od słowa” 
tam od strzału,

tam… WOJNA,
a… tam… też???


Wolność milczenia

Każdy ma własne
mądrości, 
mniejsze, większe, 
ogromne…

Intymności, bliskie,
najbliższe, 
wstydliwe, piękne,
żałosne…

Marzenia spełnione
niespełnione,
realne, fantastyczne,
wyczekiwane…

O tym prawie
nie wie nikt,
jak i od zwierząt,

kiedy patrząc
nam w oczy,
są tajemnicą. 

Niech i człowiekowi
będzie możliwe
zaufać  drugiemu:

“cokolwiek zamilczę
dla mnie, nie jest 
przeciw Tobie…”

I oby było prawdą,
jak u psa, kota, papugi,
gdy patrzą nam niewinnie…

… w oczy

Świat nasz, los twój

Teresa Rudolf

Ramiona Świata

Przychodzisz na świat, 
wymarzona, wyczekany,
byłaś dużą niespodzianką,
jesteś wielkim zdziwieniem.

Jesteś i jak jest Ci tutaj,
przytulana, przekochany,
niechciany, kłopotliwa,
jak ci tutaj Egzystencjo?

Jesteś, przyszliście,
masz tu swoje miejsce
dziewczyno, kobieto,
mężczyzno, chłopaku.

Nie bój się, bo czasem, 
świat jest jak ten pies 
liżący kota, jak ten kot
przytulony do myszy…

nieoczekiwanie
otwiera ramiona

nie chcąc nigdy niczego, 
daje ci miejsce bez wyjątku,
jak mrówce, jeżowi, słoniowi,
pszczole, trutniowi, szczurowi…

– zamieszkaj, niech ci będzie
jak najlepiej – głośno mówi…
– a na reszcie się nie znam,
co kto komu i dlaczego…

Wielkie sito

Słychać brzęk metalowy
wpadania rzeczy różnych,
w wielkie jak Ziemia sito…

Otwory w nim o losie
świata znów zadecydują;
co przeleci, a co pozostanie, 

co ważne, co mniej ważne
dla świata; ludzi, zwierząt,
przyrody, polityki, nas, nas…

Wielkość otworów różna,
a los pokaże co dzisiaj
w nicość będzie wpadać…

Ooo, kruk się dziś wybronił!

(Wiersz  z 13.08.24)

Rzeki życia

Teresa Rudolf

Rzeka

Każda rzeka swoim stylem 
płynie; czasem  żabką
czasem kraulem,
czasem stoi…

A czasem wzburzona, 
ciche brzegi na kawałki rwie 
przeklinając we wszystkich 
językach znanych tylko rzekom,

nie ma ona ani tłumacza, ani chęci,
by ją rozumieć, bo i po co 
znów “rzucać perły przed wieprze”,
wszystko dawno wiadomo…

Przemądra Natura strajkuje;
“jutro” będą burze, sztormy
huragany, potem upały, susza,
tysiące klęsk żywiołowych…

I rzeka znów popłynie 
własnym stylem, 
czasem kraulem,
czasem żabką,

a czasem będzie
na plecach leżeć,
z życia wysuszona…

Deszcz

Krople  deszczu
pukają cicho w szybę,
czasem zawisną,
czasem spływają w dół.

Błyskawica nagle
rozdziera ciszę,
dziwne, deszczowe
wzory oświetla.

I wróży dzisiaj
z ręki codzienności,
drapiąc się po głowie
nie może nic wyczytać;

wszystko zagmatwane,
wyraźnej linii życia
nie ma, porwana jakaś, 
a z jej strzępów,
niewyraźnie, prawie przezroczyście…

…zwinięta
w kłębuszek,
w pelerynie
cieniutkiej,

Nadzieja
zielona
jak liść
leży…

Zamiast historii Ukrainy w pigułce Broma

Roman Brodowski (Brom)

Drogi czytelniku

od wielu miesięcy daję ci możliwość zapoznania się z naszą wspólną, polsko-ukraińską historią, widzianą oczyma miłośnika i badacza przeszłości.

Jednakże tym razem, w związku ze zbliżającą się kolejną rocznicą naszej narodowej tragedii, dramatu, jaki wydarzył się podczas drugiej wojny światowej, rocznicą ludobójstwa, dokonanego na polskim narodzie na Wołyniu, które początek swój miało 11 lipca 1943 roku, postanowiłem w tym tygodniu upamiętnić tę rocznicę kilkoma wierszami.

Wiem, dla niektórych temat ten jest do dzisiaj tematem tabu.

Punkt widzenia polskich historyków i punkt widzenia ukraińskich historyków jest tu z pewnością różny.

Mówię o dramacie narodu, dramacie ludzi, którzy ze względu na swoją odmienną, nie ukraińską etniczność zostali w bestialski sposób zamordowani, często przez ukraińskich nacjonalistów, niekiedy przez zwykłych przedstawicieli narodu Ukrainy. Wydarzenie to musi zostać nazwane dokonaną przez wspólnotę ukraińską czystką etniczną.

Nie chcę tu opisywać tego bestialstwa, bo i uwierzyć byłoby Wam trudno.

Wszędzie podczas spotkań autorskich, które często dotyczą też tego dramatu, zwykłem powtarzać, że człowiek, który nie zna swojej historii i prawdy o swoich przodkach, prawdy o swojej przeszłości, o swoich korzeniach, pochodzi znikąd, nie istnieje. Żeby budować teraźniejszość, żyć teraźniejszością, musieliśmy posiadać przeszłość. To od nas samych, od tego, jak bardzo chcemy poznać prawdę o naszych przodkach, prawdę historii, zależy to, w jaki sposób będziemy postępowali dzisiaj. Jeżeli przeszłość budowana była prawdą, to budowana przez nas teraźniejszość będzie prawdą i będzie fundamentem prawdy dla przyszłości.

Dlatego też staram się, tak jak inni badacze (abstrahując historyków populistycznych), przypominać również tę konkretną prawdę o Wołyniu.

Pragnę również przestrzec Was przed populizmem. Nauczyłem się nie tylko słuchać, ale również analizować to, co mówią publicyści i historycy, także ci wykorzystywani dla potrzeb politycznych i populistycznych. Staram się nie poprzez emocje, a racjonalne myślenie poszukiwać w ich wypowiedziach prawdy. Bo to o prawdę nam wszystkim powinno chodzić.

W cieniu Prawdy – Wołyń

Odnalazłem groby tamtego Wołynia
Zasadziłem między krzyżami, piwonie.
Wyglądały jak gołębie czekające lotu.
Jak dwie w modlitewnik ułożone dłonie.

Zobaczyłem urodzaj zaoranej ziemi
Ludobójstwo ukryte przed oczyma świata
I Dusze błądzące wrogą im przestrzenią
Czekające prawdy, by narody zbratać

Lecz ta polska prawda powoli zanika.
Kat Wołynia „Gierojem” „złotem jest milczenie”
Spadkobiercy ofiar, zbrodni spadkobiercy.
Tragedię Wołynia niosą w… zapomnienie.

Nam, nie wolno zapomnieć lecz, pamiętać trzeba
Dopóki słychać jęki przydrożnych kamieni
I dopóki kości przodków, naszych braci
W ukraińskiej leżą niegodnie, przestrzeni.

By wybaczyć krzywdy, żyć wewnętrznym mirem
Potrzeba pokory, przyznanie win swoich…,
Lecz jakże wybaczać, za co, no i komu ?
Gdy miast prawdy dzisiaj, naród kłamstwo woli.

Brom 11 Lipca 2024

A ty ziemio.

A ty ziemio znowuż rodzisz.
Rozwichrzone złote włosy
Na nich jako łez pereł sznury
Życiodajny wiszą kłosy

A ty ziemio znowuż wołasz.
Ranną rosą żeńców w łany
Czas postrzyżyn znowuż nastał
Z chabrów wianki plotą panny

A ty ziemio wciąż zapraszasz
Zapach chleba w dal rozsiewasz
Zaś w przestrzeni twej, kresowej
Słowik rzewnie psalmy śpiewa

A ty ziemio, ziemio ojców
W której do dziś Pan Bóg drzemie
Czekasz na twych synów z ucztą
Nadaremnie, nadaremnie

Bo ty ziemio przytuliłaś ich do siebie.
Twym ramieniem snu wiecznego troski
Rodzisz ziarno z krwi i zapomnienia
Tam, gdzie stały na Wołyniu kiedyś wioski

Berlin 02.08.2020

Tylko to pozostało

W zapuszczonej zagrodzie
Historia śpi wciąż spokojnie
Czeka swojego przebudzenia
Kolejnego aktu prawdy

Tylko dziko rosnąca jabłoń
Od zawsze wierna ziemi
Na której kiedyś kwitło życie
Dzisiaj rodzi ocet w owocach

Tylko stary przygarbiony żuraw
Zginając zmurszały kark
Zagląda do pustej studni
Trwa w żebraczej pozie

Gliniany pusty dzbanek
Leży obok jakoby krzyża
Okryty wilgotnym mchem
Przypomina o przemijaniu

I mur z ciemnego kamienia
Podobny nieco do ściany płaczu
Proszący o proste psalmy
W intencji dawno odeszłych

A w starym dębowym pniu
Ukryte dusze przeszłości
Wołają o głos sumienia
Wołają w niemą przestrzeń.

księga porażek

Agnieszka M. Olszewska

może zacznę od tego snu
kierownica była z porcelany
wjechałam autobusem w regał
w rogu pokoju
posypały się na podłogę
wszystkie podręczniki i mapy

poprawiłam tyłem ścianę
jakby można było cofnąć cokolwiek
nie patrząc w lusterka

oczywiście nikt nie uwierzy
że to przez hamulce
będzie, że to ja
tak źle prowadzę

potem spadłam autobusem
z rampy łóżka
na oczach moich przyszłych pasażerów
na pewno wezwą policję
a to po prostu
rampa była tak wąska
jak wstyd
początkujących kierowców

widzę ich miny
nikt już przecież nie wsiądzie
tak straciłam pierwszych pasażerów
oraz licencję kierowcy autobusu
bezpowrotnie

i

to był bardzo dobry początek
mojej kariery zawodowej

ostatecznie
po wielu przemyśleniach
zostałam opiekunem szlaków górskich
ścieżek z luźnych kamieni
na których można uczyć się
łapać równowagę

tam
każdy sam pokonuje
wybraną trasę
mogę pokazać jedynie
jak stawiać stopy
odmówić wyjścia w deszczu

reszty dowiadują się sami

na przykład tego
że dopiero w drodze powrotnej
podręczny bagaż odkrywa swój
prawdziwy ciężar

363
10.06.2025

Foto: Autorka

Porzucone fragmenty książki (2). Berlin i Achmatowa (1945)

Wydaję właśnie drukiem powieść o pokoleniu Solidarności. W ostatecznej redakcji kilka fragmentów wyrzuciłam po prostu, a kilka przeniosłam tu. Oto drugi. Z ciężkim sercem usunęłam z powieści tenj rozdział, bo do niej nijak nie pasuje. Umieściłam go w powieści, bo pisałam w niej o teorii dwóch wolności Isaiaha Berlina, ba, stały się one jej główną osią filozoficzną. Ta opowieść jest jej strasznym uzupełnieniem. Publikuję je tutaj, bo to wzruszające i wstrząsające zarazem.

Ewa Maria Slaska

Wszyscy marzyliśmy o wolności.
Nie wiedzieliśmy jednak, że są dwie.

Nikt z nas, w tym również żaden myśliciel nie jest w stanie sprostać temu, co myśli i głosi etyka. Etyka jest wymagającą władczynią, a etyk nie jest lepszy od innych filozofów, a filozofowie w niczym nie są lepsi od innych myślących ludzi. Możemy wyznawać nie wiadomo jakie ideały, ale jesteśmy po prostu i tylko ludźmi. Idealizm nas przerasta. Owszem, może nam służyć jako drogowskaz, ale nie umiemy żyć jako byty idealne. Powiem wręcz jak starożytni Grecy, jesteś winny, bo się urodziłeś, wszyscy jesteśmy winni.

Bohaterami tej opowieści są (późniejszy) filozof Isaiah Berlin i poetka Anna Achmatowa. Rzecz dzieje się w roku 1945. On jest młodym pracownikiem ambasady brytyjskiej, ona o 20 lat starsza, znaną, uznaną i prześladowaną poetką. Gdy była młoda, jej portrety stworzył Modigliani, z którym miała romans w roku 1806 w Paryżu, nota bene w czasie podróży poślubnej.

Continue reading “Porzucone fragmenty książki (2). Berlin i Achmatowa (1945)”

Rocznica

Lech Milewski

Kilka tygodni temu wracałem wraz z żoną samochodem z koncertu. Było już ciemno, deszcz. Czułem się bardzo niewygodnie za kierownicą. Na ulicach był duży ruch, światła pojazdów z przeciwka oślepiały mnie. W rezultacie nie byłem w stanie rozpoznać w lusterku wstecznym, czy na sąsiednim pasie jedzie jakiś samochód, w związku z czym nie odważałem się zmieniać pasa, co doprowadziło do nieplanowanego przedłużenia podróży.

Continue reading “Rocznica”

Błyski wrażeń

Teresa Rudolf

Błyski

Ach, Różo, piękna, 
kwietna Kobieto,
pokazujesz prawdę
całkowitą o sobie;
miękkie płatki i ostre
bardzo spiczaste,
chytre, “przeciwkolce” .

Muzyka kolorem,
a kolor muzyką jest,
wzajemnie utkane,
jak pajęczyna lekka
we mnie, otulająca
mą duszę na chwilę…

Biel piór łabędzich

jak śnieg,
miękkość futerka
sarenki,
zielonego liścia
aksamit;

ręka chce dotknąć;
rwie się
i chowa przed serca
bliskością,
i rychłym rozstaniem
bo wszystko…

…nie moje.

Zmarła poetka Ewa Karbowska

Spotkały się z Marylą, powiedziała Magdalena Ciechomska. Miała na myśli Marię Gast-Ciechomską, która odeszła już 6 lat temu – właściwie nie do wiary, że to już 6 lat. Ewa i Maryla przyjaźniły się ze sobą,

Grób Maryli podczas jej pogrzebu – wiersze Ewy Karbowskiej; fot. EMS

Tu na blogu jej imię i nazwisko jest tuż nad moim. To oczywiście bez znaczenia, ale jak ją teraz oznaczyłam na liście autorów, rzuciło mi się w oczy, że byłyśmy obok siebie.

Continue reading “Zmarła poetka Ewa Karbowska”