Ela Kargol
W Szczecinie wiosna i nawet pan M. jej nie zakłócił. Przyjechał w dniu rocznicy nadania Szczecinowi praw miejskich. Czy wiedział o tym, że 3 kwietnia 1243 roku książę Pomorski Barnim I Dobry lokował miasto na prawie magdeburskim?
Ja nie wiedziałam, że pan M. przyjeżdża. Ludzi sporo, tak widać na zdjęciach (ale nie na moich), podobno niektórzy przyszli tylko tak sobie, popatrzeć, no ale przyczynili się do wzrostu frekwencji. A plac duży ustrojony zewsząd biało-rózowym kwieciem. Ustrojony z powodu wiosny.
Nie wiem, z której strony przybył, bo raczej nie przez Bramę Królewską. Zresztą brama pełni już od dawna inne funkcje. Czekoladowo – gastronomiczne.





Na pewno też nie przyjechał Stoewerem, które to pojazdy (nie tylko samochody) podziwiałam dzień wcześniej w Muzeum Techniki i Komunikacji – Zajezdnia Sztuki w Szczecinie.




Stanął pod Aniołem (Pomnik Ofiar Grudnia 1970, potocznie zwany Aniołem Wolności) – tyłem do Zamku (Zamek Książąt Pomorskich), tyłem do kościoła (Kościół św. Piotra i św. Pawła), tyłem do “Mateusza” (słynny szczeciński ponad 300 letni platan – staruszek podtrzymywany przy życiu czym się da) i tyłem do Odry, do Osoby Odry.



Podpisy w sprawie nadaniu Odrze osobowości prawnej można składać do 17 kwietnia 2025.
Kto nie podpiał, zachęcam, PODPISUJCIE!
Nie wiem o czym mówił pan M. Czym agitował i kogo? Nie mówił do mnie. Ale był w moim mieście. Moim, nie moim, ale w sumie moim. W mieście, do którego przyjeżdżam, bo wiem, że na mnie zawsze czeka. Miasto i ludzie.
Kolejarz przed dworcem, zawsze ten sam, Wenecja, trochę szkoda, już nie ta sama, Don Kichot ze Skolwina. Przyjaciele, a wiosną magnolie,



Bar Pychotka z obiadem, małe kino i tramwaj nr 1, o którym pisał poeta. Ten od bożej krówki i zaczarowanej dorożki, postawionej w latach 70. ubiegłego wieku na placu nazwanym jego imieniem. Kompaktowej i przyciężkiej.
Jest mały skwer Quistorpów a na nim ławeczka, na której lubię przysiąść. Najlepsza ławeczka w Szczecinie. Wykonana po latach niebytności na podstawie starego zdjęcia i ustawiona w tym samym miejscu, gdzie stał jej pierwowzór.


Paszteciki szczecińskie, palce lizać, na które zaprosiła mnie Dorota P. A ja z kolei zapraszam na malowany paprykarz pod Trasę Zamkową. Oprócz paprykarza filmy Orwo i namiętne spojrzenie Kaliny. Twórcą paprykarza jest Waek, artysta muralowy i nie tylko. A paprykarz, nie tylko pod trasą.



Pod trasą zaistniała najciekawsza galeria sztuki w Szczecinie pod gołym niebem.
Zachwalam, zachęcam, polecam.
Stamtąd blisko wszędzie, a najbliżej do Baszty Panieńskiej zwaną Basztą Siedmiu Płaszczy albo odwrotnie. Baszta jest pozostałością średniowiecznych fortyfikacji i częścią Bramy Panieńskiej prowadzącej do Klasztoru Cysterek, które to Cysterki do Szczecina sprowadził wspomniany Barnim I. Dużo później w tym miejscu wyrósł również wymieniony platan Mateusz.


Magnolii wtedy w Szczecinie jeszcze nie było. Podobno należą do najstarszych roślin kwitnących na świecie. Rosły już 100 milionów lat temu na terenach dzisiejszej wschodniej Azji. Do Europy przybyły w XVIII wieku.


Magnolie na tle błękitu nieba, co roku zachwycają.











Niebko w Szczecinie było w ten dzień mocno błękitne. Szczecińsko – berlińska autorka “Niebka” wraz z córką (Brygida Helbig i Justina Helbig) napisała kolejną powieść, o matkach i córkach.

W imię matki i córki to fikcja autobiografizowana, bardzo osobista, o miłości dwóch dorosłych kobiet, matki i córki. O miłości szczęśliwej i takiej z przeszkodami, z wyrzeczeniami, w zdrowiu i w chorobie, daleko i blisko.
O różnym widzeniu świata, o byciu u siebie i w drodze, o byciu w domu, gdziekolwiek on by nie był. O snach i stereotypach, spełnieniu i niespełnieniu, o radościach i smutkach dnia codziennego, o tęsknocie i marzeniach i obietnicach na przyszłość.
Polecam nie tylko matkom i córkom.
Wracając do Pana M. i miejsca z którego przemawiał; z boku miał filharmonię.
Niedawno minęło 140 lat konzerthausu i Szczecin o tym pamięta. Lubię nową filharmonię, szkoda mi starej, tym bardziej, że po wojnie były projekty zostawienia ocalałych zewnętrznych ścian budynku, a za ścianami zbudowania nowej filharmonii. Gdy chodzę po Berlinie, wzruszają mnie ruiny Anhalter Bahnhof i Gedächtniskirche. Wzruszają, przypominają, smucą. Dlatego Franza Schwechtena, architekta wymienionych budowli, w tym dawnego szczecińskiego konzerthasu nazwałam już jakiś czas temu architektem ruin, choć sporo jego budynków nadal zachwyca, a o tych, które zniknęły z map miast, mało kto pamięta. W Szczecinie też jest ruina Schwechtena, w Lasku Arkońskim. Ostatnio nawet mówi się o odbudowie Wieży Quistorpa. Ja osobiście wolałabym zabezpieczenie ruin.
Niedawno dowiedziałam się, że ze starej filharmonii zostały żyrandole. Świecą swoim przedwojennym blaskiem w nieopodal położonej cerkwi.
A w filharmonii oprócz muzyki dwie ważne wystawy: „HELMUT NEWTON. MUSIC & PORTRAITS” (do 29 czerwca 2025)
https://filharmonia.szczecin.pl/wydarzenia/2360-HELMUT_NEWTON._MUSIC_and_PORTRAITS i wystawa „Z miłości do Szczecina” (do 25 maja 2025)
https://filharmonia.szczecin.pl/wydarzenia/2377-Z_milosci_do_Szczecina

Dla tych, co nie znają niemieckiego: Kolej Niemiecka (DB) – Tom-Maik: “Jako menadżer umowy głównej i umów podrzędnych odpowiadam za uzgodnienia zawierane przez nasz projekt z firmami, które wykonują dla nas zlecenia, dbając o to, by współpraca układała się po partnersku i zgodnie z zasadami fair play. Odcinek kolejowy od Angermünde do granicy pomiędzy Polską a Niemcami zostanie zmodernizowany, aby ruch odbywał się dwutorowo z szybkością 160 km/ godzinę. Oznacza to w przyszłości nie tylko krótszy czas podróży do sąsiedniego kraju, ale zapewni też komunikację przyjazną środowisku.”
Wybierałam się na obie wystawy, ale połączenia kolejowe jeszcze i nadal szwankują. Ani pociąg, ani komunikacja zastępcza nie dowiozły mnie do Szczecina w tym dniu, co chciałam.
Być może już niedługo dawna Kolej Berlińsko-Szczecińska wróci na swoje tory. Na nowe tory. Nie będzie już przesiadek ani komunikacji zastępczej, a podróż z Berlina do Szczecina będzie trwała tak długo, jak przed stu laty, albo nawet krócej.
A magnolie? Co roku zakwitają. Te stettińskie i szczecińskie. Duże drzewa i rozłożyste krzewy. Białe, różowawe, i lilaróż. Można skorzystać ze specjalnej mapki, a można po prostu pójść na spotkanie z magnolią tak bez planu, albo dołączyć do proponowanych spacerów szlakiem magnolii. I warto patrzeć pod nogi. Pod nogami historia miasta, ta mniej widoczna.
A w Szczecinie zakwitły magnolie.
Gdzie okiem sięgnąć, są.
Na placach, skwerach,
Błoniach, w ogrodach.
Słońce je ogrzewa.
Deszcz wypłukuje szare pyły miasta.
A zimno?
Nie lubią zimna.
Delikatne jak powiew wiatru znad Odry.
W końcu gubią swoje zwiewne sukienki.
I czekają do następnej wiosny.
Colleoni też poczeka.
I miasto.
I błonia.
I rzeka.


Colleoni, czyli Pomnik Bartolomea Colleoniego w Szczecinie – konny posąg słynnego kondotiera, zabytkowa kopia renesansowego pomnika dłuta Andrei del Verrocchia (odsłoniętego 21 marca 1496 w Wenecji)
