Pozdrowienia dla Don Kichota (wiatraki)

Ela Kargol, Krysia Koziewicz, Ewa Maria Slaska

Żary i okolice

Amsterdam

Berlin

Bredstedt (Fryzja Północna)


Fragment mojej powieści Sen amerykański. Pokolenie Solidarności. Fragment zupełnie niezwiązany z tematem i treścią tej powieści.

Don Kichot (1992)

… oto pisząc to, co piszę, zrozumiałam ni stąd ni zowąd, w chwili proustowskiego wręcz olśnienia, że od lat zajmowali mnie starzy biali mężczyźni, którzy całe życie idą. Ahaswerus to imię szewca jerozolimskiego, tego, który odmówił Jezusowi łyka wody, gdy ten, uginając się pod ciężarem krzyża, wlókł się na Golgotę. Idź swoją drogą, człowiecze, miał mu powiedzieć, a Jezus odparł, tak pójdę, ale i ty pójdziesz i nigdy nie ustaniesz. Zgodnie z legendą Żyd Wieczny Tułacz poszedł wtedy przed siebie i tak idzie dziś i po wsze czasy. Markiz Bonifacy d’Oria był renesansowym bogaczem, który przystał do reformacji, zrezygnował z ogromnego majątku, zabrał worek złota i cztery beczki książek i przez kilkadziesiąt lat wędrował po Europie, aż stary i ślepy dotarł do Gdańska, gdzie oddał swoje księgi Radzie Miasta Gdańska, za co otrzymał rentę jednego guldena miesięcznie. Zbiory markiza zachowały się do dziś w bibliotece Polskiej Akademii Nauk. Alonso Quijano to Don Kichot, bohater, który wędruje po Hiszpanii, próbując pokonać Zło i zaprowadzić Królestwo Dobra. Trzech starych białych mężczyzn i nie mówcie mi, że Ahaswer, Żyd Wieczny Tułacz, był Żydem i wcale nie był biały, bo oczywiście w europejskim odczuciu, tak jak Jezus był białym człowiekiem, tak i inni osobnicy pojawiający się w Biblii, są umownie biali. Każdemu z tych mężczyzn oddałam wiele lat mojego intelektualnego życia, znacznie więcej niż kiedykolwiek poświęciłam jakiejkolwiek kobiecie, na przykład Nauzykai, która pojawia się tu nie bez przyczyny, ponieważ jest kobietą z Odysei, a przeczytałam o niej po raz pierwszy, gdy miałam siedem lat. Umiałam już czytać, leżałam chora w łóżku i kwękałam, że chcę coś do czytania, bo nic już nie mam. I rzeczywiście, przeczytałam już dawno wszystko, co było w naszej dziecinnej biblioteczce i wizja spędzenia w łóżku całego dnia bez książki była przerażająca. Ojciec wychodził do pracy, nie miał czasu na moje marudzenie, wszedł do swojego pokoju i wyjął z półki swoją ulubioną książkę, czyli Odyseję w przekładzie Jana Parandowskiego. I gdy teraz myślę o tym, to myślę, że wzorem tych wędrujących po świecie białych mężczyzn, którzy tak mnie przez całe moje życie zajmowali i o których mnóstwo napisałam, byli po równi Homer, Odys i mój ojciec, Dariusz Bogucki, znany żeglarz polarny. Zawsze myślałam, że zawdzięczam ojcu to, że sama wciąż i bez przerwy dokądś idę, jakby to było moje główne zadanie życiowe – iść. Dopiero teraz widzę, że zawdzięczam mu znacznie więcej, bo obsesję mojego życia, że idzie się po to, żeby znaleźć utopię, w Cervantesowskiej Baratarii, na Homerowej Scherii, wyspie Feaków, w Gdańsku albo na polarnej Wyspie Jan Mayen, do której ojciec dopłynął jako pierwszy polski żeglarz, bodaj czy nie drugi w ogóle na świecie. Przy okazji wyjaśniłam też sobie, niemal od niechcenia, dlaczego nieustannie czytam Prousta, dlaczego zajmował mnie Platon, skąd się wzięła moja wiara w magię wysp.

Leave a comment