Rok Beethovena

Lech Milewski

W tym roku mamy w australijskim radio Rok Beethovena.
Zgadza się, Ludwig van Beethoven urodził się w 1770 roku – 250 lat temu.

Jak to przy takich okazjach bywa, radio nieco przesadziło, muszę je wyłączać, gdy już siódmy raz w miesiącu nadają, skądinąd bliską mojemu sercu, VII symfonię.
Po wyłączeniu radia szperam jednak po youtube i znajduję wiele ciekawych beethovenowskich wykonań.
Google chyba czyta moje wspomnienia z młodych lat, gdyż nieproszone podsunęło mi linki do Sonaty Kreutzerowskiej.

O Sonacie Kreutzerowskiej pierwszy raz usłyszałem od mojej matki w czasach szkoły podstawowej.
Chodziło głównie o książkę Lwa Tołstoja, ale w jej cieniu czaiła się muzyka Beethovena.
Muzyka tak potężna, że mogła inspirować człowieka do popełnienia zbrodni.

W szkolnej bibliotece jedyną książką Tołstoja jaką znalazłem było Zmartwychwstanie.
Przeczytałem i poczułem niesmak i niepokój. To nie było to czego oczekiwałem pod takim tytułem.

Prawdę mówiąc Zmartwychwstanie zniechęciło mnie do poszukiwań Sonaty Kreuzerowskiej. Wiedziałem, że tam będzie pasja, zazdrość, morderstwo – już wiedziałem co Lew Tołstoj może z tym zrobić – brrrrr.

Pozostał ze mną tytuł – Kreutzerowska – to krrrraczące “Krrroooj.
Jak w “do krrroćset” (patrz Post Sciptum), ale też jak w ukrzyżowaniu.

I tak minęło pół wieku.
Po raz pierwszy Sonatę Kreutzerowską usłyszałem w australijskim radio
Hmmm.
Jak na Beethovena to takie sobie. Chyba Lew Tołstoj też był bardziej zainspirowany brzmieniem nazwiska niż muzyką.

Kilka lat później usłyszałem i ujrzałem Sonatę Kreutzerowską “na żywo”. Wykonawczynią była studentka Australian National Academy of Music (ANAM). W Akademii doskonalą swój kunszt absolwenci konserwatorium, doskonale doskonalą.
Wykonawczyni, filigranowa dziewczyna o irlandzkim nazwisku, już w pierwszej części – AndantePresto – miała na twarzy przekorny uśmiech, wyrażnie obiecywała jakiś żart.
Zgadza się, w drugiej części – Andante con variazioni
con variazioni? Toż to ja tam usłyszałem –
Tam szum Prutu, Czeremoszu
hucułom przygrywa,
a wesoła kołomyjka
do tańca porywa – zanuciłem.

Irlandka potrafi – pomyślałem.

Teraz mogłem zrozumieć dlaczego Rudolf Kreutzer nie zgodził się wykonać dedykowanej mu przez Beethovena sonaty.
Outrageously unintelligible” – oburzająco niezrozumiała – brzmiał jego komentarz (według anglojęzyznej wikipedii). Tekstu niemieckiego oryginału nie znalazłem.

Wracam do propozycji Google.

Pierwszy link – Anne Sophie Mutter – KLIK.
Wystarczyło mi spojrzeć na jej minę – taką samą musiał zrobić Rudolf Kreutzer gdy spojrzał na dedykowane mu nuty.
Nie – dziękuję bardzo.
Na dodatek gra 10 minut dłużej niż przewidział kompozytor.

Spojrzałem na drugi link… Patricia Kopatchinskaja.
Brzmi obiecująco, ona pewnie wie co to Prut i Kołomyja.
Wystarczyło posłuchać/popatrzeć jedną minutę i jej mina mówiła wszystko – ona WIE!

Kopaczyńska, to brzmi po słowiańsku. Zajrzałem do wikipedii – linki w Post Scriptum – miejsce urodzenia – Mołdawia.
Toż w takim razie szum Prutu towarzyszył jej codziennie!

To odkrycie zachęciło mnie do dalszych poszukiwań.
Jak to było z tą nietrafioną dedykacją dla Kreutzera?
Fantastycznie!
Beethoven ukończył sonatę w 1803 roku i… przeczytajmy pierwszą dedykację:
Sonata mulattica composta per il mulatto Brischdauer, gran pazzo e compositore mulattico“.
W moim tłumaczeniu: murzyńska sonata skomponowana dla mulata Brischdauera, wielkiego szaleńca i murzyńskiego kompozytora.

George Bridgetower by Henry Edridge, 1790.JPGMulat Brischdauer – skąd też on znalazł sie w Wiedniu?
Jak to skąd, z (Bielska-)Białej, to całkiem blisko – KLIK.
Uwaga – polska wersja wiki podaje, że George Bridgetower pochodził z Białej, która z czasem połączyła się z Bielskiem. Angielska wersja podaje, że z Białej Podlaskiej gdzie jego ojciec pracował w dobrach Hieronima Radziwiłła.
No i jak to pogodzić?

Ja proponuję Czarną Białostocką.

Zdjęcie z Wikipedii — By StephencdicksonOwn work, CC BY-SA 4.0, Link

Brischdauerowi, a raczej Bridgetowerowi, w wykonaniu sonaty towarzyszył kompozytor, po czym obaj panowie udali sie na śniadanie (to był bardzo wczesny koncert poranny), podczas którego Bridgetower pokazał swoje szaleństwo – wyraził wątpliwość co do moralności kobiety, którą Beethoven darzył wielkim szacunkiem.
Dedykacja przepadła.

Po tylu niespodziankach potrafiłem chyba lepiej zrozumieć Tołstoja, że wykorzystał tę sonatę do prezentacji swojego szaleństwa.
Tak, zacząłem czytać Sonatę Kreutzerowską i nie mam wątpliwości, że to napisał szalony człowiek.

Przedstawiona sytuacja jest dziwna.
Do przedziału w pociągu wchodzi przypadkowy podróżny i przedstawia się jako Pozdniszew – tak, TEN Pozdniszew, o którym głośno w prasie, gdyż w szale zazdrości zamordował swoją żonę.
I teraz, przez 25 rozdziałów, nieproszony gość, bardzo emocjonalnie, ale jednocześnie rozwlekle opowiada historię swojego małżeństwa.

Małżeństwo Pozdniszewa, cóż jak wiele małżeństw – brak jakiejkolwiek więzi między małżonkami, tyle że w tym przypadku mąż każdą sytuację tłumaczy następująco:
…namiętność seksualna, bez względu na to jak zaaranżowana, jest zła, straszliwie zła i człowiek musi z nią walczyć… Słowa Ewangelii, że ktokolwiek spogląda na kobietę z pożądaniem już popełnił cudzołóstwo, odnosi się nie tylko do żon innych mężczyzn, ale przede wszystkim właśnie do własnej żony.
Jedyną włąściwą drogą jest całkowita abstynencja; jeśli to prowadzi do zagłady rasy ludzkiej, to niech tak będzie“.

Książka wywołała skandal i została zakazana w Rosji i USA.
Emil Zola stwierdził – koszmar, wytwór chorej wyobraźni.

Publikacja, a jeszcze bardziej zakazanie książki przez cenzurę, postawiły w bardzo niezręcznej sytuacji żonę autora – Zofię Tołstoj. Zaczęły krążyć plotki, że autora inspirowały doświadczenia własnego małżeństwa.
W rezultacie Zofia Tołstoj poprosiła o audiencję u cara i skłoniła go, aby cofnął zakaz.

Sam Tołstoj, dwa lata po publikacji książki, stwierdził – Jest coś wstrętnego w Sonacie Kreutzerowskiej, coś złego w motywach, które doprowadziły mnie do jej napisania.

Jednak kilka drobnych fragmentów ożywiło mnie nieco.
Pozwolę sobie je zacytować  – tłumaczenie moje z tłumaczenia angielskiego (Projekt Gutenberg).
Oni grali Beethovena, Sonatę Kreutzerowską. Czy pan zna pierwsze Presto?
Straszna rzecz, ta sonata, szczególnie to presto! 
Ogólnie, muzyka to okropna rzecz. 
Mówią, że muzyka porusza duszę. Głupota! Kłamstwo!
Ona działa. Straszliwie działa. Jakby to powiedzieć. Ona nie działa uszlachetniająco, ani poniżająco. Ona działa irytująco.  
Muzyka każe mi zapomnieć o mojej sytuacji, przenosi mnie w jakiś obcy mi stan, w stan duszy, w którym piszący muzykę znajdował się w tym momencie.
Ten, który pisał Sonatę Kreutzerowską, Beethoven, wiedział dlaczego znalazł się w tym stanie. To prowadziło do pewnych działań ze zrozumiałych dla niego powodów. Ale ja znajduję się w niezrozumiałym dla mnie stanie, w stanie ekscytacji, z której nie ma wyjścia.
Co innego marsz – żołnierze maszerują w jego takt. Koniec marszu, koniec muzyki. Albo taniec, kończymy tańczyć i przestają grać. Ale inna muzyka prowokuje ekscytację, której nie towarzyszy żadna czynność. Dlatego jest tak niebezpieczna i czasami działa tak przerażająco.

Muzyka, marsz, taniec, akcja – koniec akcji?
Ja gdzieś to czytalem.
Tomasz Mann – Czarodziejska Góra – gdzieżby indziej.
… mamy tu tylko zwykłą dętą orkiestrę… zapełnia nam całkowicie kilka godzin, to znaczy: najpierw je dzieli, a potem wypełnia każdą z osobna, tak że mają przecież jakąś treść.
Tytuł rozdziału: Politycznie podejrzana.
A Tołstoj przytakuje:
W Chinach muzyka jest pod kontrolą państwa i tak właśnie powinno być...

I jeszcze coś:
Dawniej, gdy panna osiągnęła właściwy wiek, jej małżeństwo zostawało zaaranżowane przez jej rodziców. I tak nadal jest, u Chińczyków, u Hindusów, u Muzułmanów, u ludzi prostych. Tak postępuje 90 procent ludzkości.
Tylko my, notoryczni bon-vivanci, wymyśliliśmy coś innego.
– Co to jest?
– Panny posadzone w rzędzie a dżentelmeni chodzą w tę i z powrotem, jak na targu, i wybierają. My, mężczyźni, wybieramy towar, a potem, w salonach, dyskutujemy – o prawach kobiet i wolności.
– Ale co można zrobić – przerwałem – czy to kobiety mają wybierać?
– Nie wiem, ale jeśli mówimy o wolności, to niech będzie to wolność całkowita.
….
“- Czy pan wie, że ta władza kobiet, przez którą tak cierpi świat, wypływa z tego, o czym przed chwilą mówiłem?
– Co pan rozumie przez władzę kobiet – przerwałem – przecież jest przeciwnie, każdy narzeka, że kobiety nie mają należnych im praw, że są podporządkowane.
– O to właśnie mi chodzi, to jest właśnie wytłumaczenie tego nadzwyczajnego zjawiska, że kobieta z jednej strony jest zredukowana do najniższego stopnia upokorzenia a z drugiej strony rządzi wszystkim.
– Ale gdzie? Czym rządzi?
– Gdzie? Wszędzie i wszystkim.
Proszę iść do sklepów w wielkim mieście. Są ich miliony, miliony. Jest niemożliwe zmierzyć tę ogromną ilość pracy włożoną tutaj. Czy w dziewięciu na dziesięć tych sklepów jest coś dla mężczyzn? Cały luksus życia jest wymagany przez kobiety. Proszę policzyć fabryki, większość z nich produkuje kobiece ozdoby. Miliony ludzi, generacje niewolników, umierają pracując jak skazańcy aby zadowolić kaprysy naszych towarzyszek.

Wreszcie czas na muzykę, jeszcze tylko dwie uwagi:
– przypominam, że na premierze to Beethoven był pianistą, proszę więc uważnie słuchać. A kto towarzyszy Patrycji Kopaczyńskiej? No któż, jak nie ktoś z kraju, który mocno mieszał między Prutem a Wiedniem – Fazil Say – Turek.
Druga uwaga – te huculskie skojarzenia napadają mnie około 17 minuty tego nagrania.

P.S. Do kroćset
Jak to – parsknął Asesor – do kroćset niedźwiedzi!
To pan niby zabił? Co też pan bredzi?

Linki:
Sonata Kreutzerowska – Beethoven – KLIK.
Sonata Kreutzerowska – Tołstoj – KLIK.
L. Tostoj – Sonata Kreutzerowska, pełen tekst (projekt Gutenberg – KLIK).
W obronie Zofii TołstojKLIK.
Patricia Kopatchinskaja – Wikipedia – KLIK.


No cóż, jako adminka wtrącę tu też swoje trzy grosze. Ja też już kiedyś pisałam o sonacie, Beethovenie i czarnym muzyku z Polski i jeszcze o pewnej poetce. O proszę, TU.

3 thoughts on “Rok Beethovena

  1. Drobna obserwacja autora.
    Czytając angielską wersję książki zwróciłem uwagę na jeden fragment:
    “But he who wrote Beethoven’s ‘Kreutzer Sonata’ knew well …”.
    Ten kto napisał sonatę Beethovena?
    A któż mógł ja napisac jak nie Beethoven?
    Wyznam, że uznałem to jako drobny przykład obłędu Tołstoja i przetłumaczyłem dosłownie.
    Jednak sprawa drążyła mnie na tyle, że ryzykując infekcję komputera rosyjskimi wirusami, ściągnąlem originał.
    A tam – “Ведь тот, кто писал хоть бы Крейцерову сонату, – Бетховен, ведь он знал, почему…”
    Dziękuję Admince, że skorygowała moje dosłowne tłumaczenie.
    Jednak Tołstoj nie był aż taki szalony, natomiast angielscy tłumacze… trzymają standard.

    1. Pamiętacie taką anegdotę z jakichś szkolnych wspomnień, jak przerażony uczeń wybiega z egzaminu i zrozpaczony wykrzykuje: Kto napisał Marię Malczewskiego!? Kto napisał Marię Malczewskiego? No więc to mi się przypomniało przy tym zachwycającym pytaniu, kto napisał sonatę Beethovena? Sorry, ale wstawiałam ten wpis tuż przed północą, wiedziałam, że już nie zdążę zapytać autora i musiałam zaryzykować…

  2. Wierne tlumaczenia tekstu w kazdym jezyku, moga prowadzic na manowce, np. w goralskim kawale, gdzie wystepuje “gazdzina”, zostaje awansuje ona we franc.jezyku do :
    “madame, madame”itp.
    Nie trzeba juz nic wiecej mowic.😅
    Zdarzylo mi sie tez samej, ze fajny komplement, wzielam po wiernym tlumaczeniu z ang. za neg.krytyke..
    A wiec….😍😍😍
    Pozdrawiam, T.Ru

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.