W “Skrzydłach” o logice, kotach i innych sprawach

logika-iluKto by pomyślał, że kot, harcerstwo, Sokrates i tolerancja zmieszczą się pod wspólnymi skrzydłami.

Zachowana pisownia oryginału.

Karolina Lubliner-Mianowska (Bukowa Jagoda)

Logiczne rozważania pozjazdowe

Zanim zaczniemy zastanawiać się nad wynikami Walnego Zjazdu, pozwólcie mi przypomnieć parę zasad logiki, gdyż jest to wiedza, z którą naogół należy być w zgodzie. Każdy rzeczownik jest to, mówiąc logicznie, termin, czyli nazwa, która oznacza coś istniejącego, Każda taka nazwa posiada swoją treść i swój zakres. Cóż to znaczy? Treść terminu jest to ogół cech które posiada objekt tym terminem oznaczony. Zakres terminu jest to wszystko, co może być tym terminem nazwane, inaczej mówiąc, objęte. Dla wyjaśnienia weźmy za przykład wyraz ,,kot”. W treści tego terminu mieści się to, że jest to zwierzę ssące, drapieżne, z rodziny kotów, hodowane po domach, okryte miękką szerścią, o wypukłych oczach z pionową źrenicą, słowem, zespół cech, który tyczy się każdego bez wyjątku kota. W zakresie tego terminu mieszczą się wszystkie możliwe koty z całego świata.

Istnieje ciekawa zależność między treścią a zakresem terminu. Sprobójmy rozszerzyć treść terminu, czyli dodać do niej jeszcze jakieś określenie, naprzykład powiedzmy „biały kot“ (dorzućmy ,,białość“ do poprzedniej treści kota). Natychmiast usuwają się z zakresu terminu „kot” wszystkie koty szare, czarne, bure i łaciate, a zostają tylko białe. Zakres terminu zmniejszył się znacznie. Dorzucam nowe określenie: „dorosły” do terminu „biały kot” i z poprzedniego zakresu piskiem uciekają mniejsze i większe kocięta. Dodaję jeszcze: „który żyje w Polsce”. Zakres zmniejszył się tak bardzo, że od biedy Główny Urząd Statystyczny mógłby nam powiedzieć ściśle, ile jest takich kotów. Jedynie wtedy, gdy nowe określenie nie dodaje istotnej cechy do treści terminu, lecz jest tylko powtórzeniem dawnych, zakres może pozostać nie zmieniony.

https://ewamaria2013texts.files.wordpress.com/2015/02/kotzesrodborowa1.jpg

Karusia w latach 30 z kotką Gryzeldą / Gryzelda – niewykluczone, że gdy Karusia pisała ten tekst, Gryzelda siedziała jej na kolanach i dlatego przykładem logicznego definiowania stał się kot 🙂

To niezmienne prawo logiczne zastosować można do wszystkiego, co istnieje i do wszystkiego, o czem myślimy.

Już antyczny mędrzec, Sokrates, wiedział, jak niezmiernie trudno jest dać ścisłą definicje jakiego bądź pojęcia, lub nawet realnie istniejącej rzeczy. Bo taka definicja musi mieć i treść i zakres dokładnie taki, jak to co chcemy zdefiniować, czyli określić. Kto ma ochotę, niech się zabawi w definicję choćby tak prostego obiektu jak stół, a zobaczy jak to trudno. Mnie szkoda na to czasu, bo muszę te logiczne rozważania przymierzyć do spraw zjazdowych.

Wielu działaczom harcerskim od lat już odbiera spokój brak ścisłej definicji harcerstwa. Dlatego też na każdym zjeździe. dostajemy do przegłosowania nowe jakieś określenie, które ma poprzednie definicje wesprzeć, a mimo to definicji odpowiadającej prawdzie jakoś nie widać. Zadanie istotnie jest bardzo trudne. Bo tworzyć nowy związek to nic łatwiejszego, określi się słowami pewną treść, a wtedy członkami związku będą ci tylko, których obejmie zakres podanego pojęcia.

Ale dziś sprawa jest trudniejsza. Harcerstwo posiada pewien zakres, bo obejmuje liczne rzesze młodzieży ożywionej ideą harcerstwa i pewną ilość ludzi dorosłych, współpracujących z tą młodzieżą. Każdy więc, kto chce tworzyć definicję harcerstwa, musi dbać o to, żeby i treść i zakres tej definicji odpowiadały istniejącemu stanowi rzeczy. Słyszymy także i o tem, że wartoby rozszerzyć zakres działania harcerstwa. Mówią nam: „weźcie w swoje szeregi młodzież robotniczą, nie zapominajcie i o wsi”. „Dobrze, powiadamy, ale nie zdołamy rozszerzyć swego zakresu, jeśli równocześnie zwolennicy definicji harcerstwa będą ścieśniali ten zakres przez dodawanie nowych określeń do tej definicji.

Naprzykład, proponuje ktoś definicję: „Harcerstwo jest związkiem polskiej młodzieży chrześcijańskiej”. Piękna definicja, powie Komendantka Chorągwi Wileńskiej, ale co ja zrobię z litwinkami, które należą do polskich drużyn w Wilnie, co pocznę z karaimkami w Trockiej drużynie? Biedaczki, przez nadmierny zapał do tworzenia definicji, znaleźć się mają teraz poza zakresem Związku! Nie chcę już mnożyć przykładów tych “definicyjnych” kłopotów, spotyka się z niemi niewątpliwie każda chorągiew. Zwłaszcza, że zwolennicy definicji nie mówią nam, czy w każdym przypadku patrzeć mamy w metrykę dziecka, czy w jego duszę…

O tę sprawę najbardziej zasadniczą nikt się na Zjeździe Walnym nie troszczył. I nic dziwnego, bo stosunek instruktorów do tego, co się dzieje na zjazdach jest więcej niż obojętny. “Cóż mi za różnica, uchwalić to, czy owo – ja swojej pracy od tego nie zmienię”. Czasem tylko na komisjach w szczuplejszem gronie padają zdania, wyjaśnienia, argumenty.

Na plenum wszystkie zdania zostają głęboko ukryte, panuje nastrój, który mówi dobitnie, że zabierać głosu i tak nie warto, że głosowanie jest formalnością, lub wyrazem owczego pędu, a nie wyrazem zrozumienia danego zagadnienia. Nie pierwszy to raz przeżyliśmy zjazd w takim nastroju, ale mamy nadzieję, że nieodwołalnie ostatni! lnstruktorki nieobyte jeszcze z praktykami zjazdowemi odnosiły wrażenie, że na zjeździe dzieje się coś „poza nami” – poza organizacją, poza gronami instruktorskiem. Nie było to tylko bezpodstawne wrażenie: wnioski definicyjne nie są wyrazem woli ogółu, ani nawet większości instruktorskiej. Bo ci, którzy pracują czynnie z młodzieżą, nie mogą dążyć do obwarowania tej pracy szańcami statutów, regulaminów i definicyj. Nam pracuje się lepiej bez definicji, która może nam ręce wiązać, nam nie potrzebny jest szyld, ani nalepka oznaczająca treść harcerstwa, bo treść tę mamy w sobie, w naszej pracy.

Jasnem jest dla nas, że giętkość ram organizacji, swoboda działania, a co ważniejsze, swoboda myślenia wewnątrz niej, jest nieodzownym warunkiem podniesienia wartości pracy. Bo nie trzeba dowodzić, że poziom pracy najbardziej zależy od jakości doboru grona instruktorskiego. Ale często zapomina się o tem, że jednostki wybitne, z silną indywidualnością, ceniące wolność osobistą swoich myśli, nie znoszą więzów definicji. Razi je przygniatający naszą ideologję ciężar wyrazów, których treść nie jest jednoznaczna i odchodzą wtedy od nas, żeby bezimiennie służyć idei harcerskiej na innych placówkach. Sam fakt przechodzenia sił instruktorskich do innych środowisk, jest zjawiskiem dodatniem i opierać mu się nie należy, ale nie wolno pozwolić, by te opuszczały nas dlatego, że w harcerstwie zrobiło się dla nich za ciasno.

Stoimy w przededniu tworzenia nowego statutu Związku. Dlatego narzuca się nieodparcie wezwanie do tych, którzy go będą współtworzyli: określcie treść związku tak niewielką liczbą wyrazów, żeby się w nim pomieściła przynajmniej ta młodzież, którą mamy dziś w drużynach, jeśli zawcześnie jeszcze na szersze otwarcie bram.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.