Kresowa jesień
W tym roku jakoś inaczej
Śpiewają wody Niemna.
Jesienna pora nadeszła
Niby złodziej czasu, ciszą
Stare drzewa w pokłonie
Oddają resztę przepychu
Czekającej pokarmu ziemi,
Pozostają w smutnej nagości.
Okryte złotym dywanem
Ułożonych wiatrem, liści,
Nadniemeńske nadbrzeża
Zapraszają na randes-vous
Ptaki żegnają przestrzeń
Szybując niby kluczami
Po bezkresie szarego nieba
Do nowej przystani spokoju.
Na chlebowych polach chłopi
Zbierają ostatnie plony,
Ostatnie dary bożej łaski
Na czas długiego snu.
I tylko łosie beztrosko stąpają
Po bujnej zieleni mokradeł,
Witają jesienny czas nostalgii.
Na dalekiej, kresowej rubieży.
Berlin, 02.10. 2013
Czas wrzosu
Niedługo zakwitną wrzosy
Na barwnej polanie mej duszy,
I jesień nadejdzie – czas zbioru
Uczynków, doświadczeń i wzruszeń.
Usiądę przed wyschłym żurawiem,
Przy którym wiatr tańczy żałosny
I wspomnę, co tylko potrafię
I wrócę pamięcią do wiosny.
Zawitam pieszczotą młodzieńczą
Pod strzechę matczynej czułości
By poczuć raz jeszcze – ostatni
Smak miodnej i winnej miłości.
A potem na skrzydłach gołębich,
Odziany w biel prawdy sumienia,
Odwiedzę żyjące w przestrzeni
Tęsknoty, pragnienia, marzenia.
I może napiszę tę powieść
O losie człowieczym, o trwaniu.
Tę powieść znaczoną mym życiem,
Mym smutkiem, radością, kochaniem.
Tak – pora nostalgii i wspomnień
Czas kwiecia chryzantem i wrzosu
Jest czasem rozliczeń, pokory…,
Czekaniem w ramionach Logosu.
Berlin, 18.08.2014
Wierszyk jesienny
Kasieńce
W zielonym parku
Niewielkiego miasta
Rosną dwa drzewa
Obak siebie, w zgodzie.
Jednym jest kasztan
Rozłożysty, zdrowy,
Drugim zaś dąb wielki…,
Widać, że wiekowy.
Chociaż są tak różne,
Niepodobne do siebie
Począwszy od koron
A na pniach skończywszy,
Mają coś wspólnego,
Jedną wspólną cechę
Darzą wszystkie dzieci
Radością i śmiechem.
Od lat niepamiętnych,
Zawsze w złotą jesień
Gdy dojrzeją owoce,
Gdy pożółkną liście,
Zrzucają swe skarby
Na trawiasty taras,
By je ktoś zobaczył
By je ktoś odnalazł.
Tak leżąc cierpliwie
Brzuchate kasztany,
Żołędzie w czapeczkach,
Liście wielobarwne,
Marzą sobie o tym
By je ktoś pozbierał,
Zaniósł do przedszkola
By się nimi bawiły
Kasia, Zbyszek, Ola…,
By wszystkie dzieciaki,
W jesienną pogodę,
Gdy na dworze szaruga,
Gdy pochmurne niebo,
Mogły z darów przyrody
Tworzyć świat wesoły
Z kasztanów, z żołędzi,
Ludziki, psy, pszczoły…
Wrzesień 2012
Kartoflisko
Nad rozczochranym polem
Unosi się zapach dostatku
Brunatne chłopskie dłonie
Pieszczą płody rodzicielki
Kosze wypełnione darami
Świadczą o pełni miłosierdzia.
A na wydeptanej twardej miedzy
Czeka ptactwo swojego udziału
Szara jesień przysiadłwszy nad ziemią
Słucha modlitwy świerszcza.
Zapatrzona w pożogę kartowliska
Cierpliwie czeka ostatniego zbioru
A po nim? – no właśnie, co po nim ?
Spieszmy się przed nastaniem głodu.
Berlin 07.10. 2011
Jak uśmiech jesieni
Złotolistny dywan pod stopami leży
Babie lato srebrzy wśród promieni. 
Klucze ptaków płyną po bezkresie,
Po jesiennej, pochmurnej przestrzeni.
A ja lubię nostalgię jesienną,
Wspominanie lata przy herbatce
I jesienne przy świecach wieczory
W mojej małej, wsią pachnącej chatce
Lubię deszcze płynące po szybie
Szelest wiatru w gałęziach dębiny
I płomienie w kominku tańczące…,
Lubię uśmiech jesiennej dziewczyny.
Złotolisty dywan pod stopami leży
Babie lato srebrzy wśród promieni
A ja czekam cierpliwie tej jednej,
Która przyjdzie w uśmiechu jesieni.
Bytom, 15.10.1981


