Maciej Dudziak

Most jako granica, most jako rana. Antropologia przejścia przez Oberbaumbrücke
W najwęższym miejscu Lichtenberga, tam gdzie jego tkanka niemal dotyka zachodniej strony miasta, znajduje się symboliczny próg – niewielki odcinek przestrzeni, który dzieli, choć fizycznie jest łatwy do przekroczenia. Sprewa, niepozorna rzeka, pełni tu rolę rytualnej bariery – jak w dawnych mitologiach, oddziela dwa porządki: nie tyle Wschód i Zachód w topograficznym sensie, ile dwa światy pamięci, dwa rytmy miejskiego doświadczenia. Przejście przez most Oberbaumbrücke to przejście przez historię, przez czas, przez niewidzialne warstwy kulturowego i afektywnego podziału.
Dziś, żeby dostać się z Lichtenberga na Kreuzberg, wystarczy przysłowiowy rzut beretem. Kilka minut piechotą, kilka kroków przez ceglany, neogotycki most. Ale ten most-symbol nie jest tylko infrastrukturą – to miejsce graniczne, które – jak pisał Victor Turner – funkcjonuje jako przestrzeń liminalna: nie-tu i jeszcze-nie-tam. Oberbaumbrücke nie dzieli już państw, ale nadal dzieli rzeczywistości: przeszłość i teraźniejszość, pamięć i zapomnienie, „wschodniość” i „zachodniość” jako mentalne i społeczne kategorie.
Dla współczesnych mieszkańców Berlina przejście przez most może być banalne – dla antropologa to rytuał codzienności, który osadza jednostkę w narracji miasta. Mosty w kulturze to zawsze coś więcej niż konstrukcje – to wrota, miejsca przejścia, inicjacje. Oberbaumbrücke łączy Friedrichshain i Kreuzberg, dzielnice o odmiennych genealogiach społecznych, rytmach, smakach, językach ulicy. Na jednej stronie – postsocjalistyczna energia przekształceń, bloki, rewitalizacja, wciąż widoczne ślady DDR-u. Na drugiej – wielokulturowy ferment, alternatywa, dziedzictwo squatów i kultury ulicznej.
Ale ten most ma również pamięć cierpienia. Między 1961 a 1989 rokiem był granicą zimnej wojny – granicą życia i śmierci. To tu, w lodowatej Sprewie, ginęli ludzie próbujący uciec do „innej rzeczywistości”. Ciała dzieci i dorosłych, jak 8-letniego Cengavera Katrancı, dryfujące w wodzie, której nie można było dotknąć – bo granica nie przebiegała na środku rzeki, lecz po brzegu, a każdy gest był ryzykiem. Straż graniczna nie ratowała, lecz celowała. To pamięć, która nie zniknęła – jest w ścianach mostu, w rytmie przejeżdżającego U-Bahna, w zimnym wietrze znad rzeki.
Z antropologicznej perspektywy Oberbaumbrücke to miejscopamięć – nie muzealne, ale żywe, miejskie, ciche. Jak pisał Pierre Nora, miejsca pamięci powstają tam, gdzie pamięć społeczna zaczyna słabnąć – most nie mówi głośno, ale niesie wspomnienia. Dla niektórych jest tylko punktem przejścia, dla innych – granicą, której nie można było przekroczyć. Dla
Simone i jej pokolenia – to punkt styku tego, co znane, z tym, co już obce. Coś, co kiedyś było końcem miasta, dziś jest jego centrum – ale nie każdy czuje się w tym centrum na miejscu.
Oberbaumbrücke dziś wygląda jak most europejskiego pojednania – pomalowany graffiti, pełen turystów i rowerzystów. Ale jego forma – neogotycka, majestatyczna – przypomina, że jest też monumentem władzy, znakiem przeszłości. Most ten nie przestał dzielić – tylko zmienił funkcję podziału. Już nie fizycznie, ale symbolicznie wyznacza linie napięcia między tym, kto „w mieście jest u siebie”, a kto jedynie przechodzi przez nie. Kto widzi rzekę, a kto pamięta tych, którzy w niej zginęli.
Dlatego właśnie most – choć można go przebyć w minutę – bywa progiem trudnym do przekroczenia. Przejście przez niego to nie tylko fizyczny akt – to test pamięci, spotkanie z historią, gest negocjacji tożsamości. Dla antropologa nie ma miejsca bardziej znaczącego niż graniczny most – bo to tam widać, jak przestrzeń miasta przechowuje opowieści, jak pamięć żyje w murze i wodzie, jak codzienność styka się z przeszłością.
I być może to właśnie dlatego – wciąż – przechodząc przez Oberbaumbrücke, czujemy coś więcej niż wiatr od Sprewy. Czujemy, że miasto mówi. Nie słowami, lecz materią. I mówi: pamiętaj, że każda droga ma swoją cenę, a każdy most – swoją ranę.
Ciąg dalszy za tydzień

Was die Brücke heute symbolisiert ist sehr anschaulich beschrieben worden, vielen Dank dafür. In älterer Vergangenheit war sie auch in anderer Richtung eine Schranke. Hier wurde bestimmt, wer auf dem Wasserweg in die Stadt durfte und wer nicht. An dieser Stelle mit den breiten Hafenanlagen ostseits ist das noch vorstellbar. Ihr Pendant, die Unterbaumbrücke, lässt das kaum noch ahnen. Ja sie heißt noch nicht mal mehr so: “Die Kronprinzenbrücke ist eine Straßenbrücke, die die Spree überspannt und im Berliner Bezirk Mitte die Ortsteile Mitte und Tiergarten mit dem Regierungsviertel verbindet. … Vorläufer war eine im Jahr 1709 unterhalb des Schönhauser Grabens errichtete hölzerne Klappbrücke, Brücke im Thiergarten oder Thiergartenbrücke genannt. Mit dem Bau der Akzisemauer in den Jahren 1734–1737 wurde der Unterbaum an diese Brücke verlegt. (weiß alles mal wieder Wikipedia)