Ewa Maria Slaska
Zobaczyłam ten plakat we Wrocławiu. Najpierw w darmowym informatorze kulturalnym, a potem gdzieś w mieście.

To jest mój temat. Od dawna. Ostatnio wygłosiłam referat o roślinach, które wyrastają na ruinach i zgliszczach. Napisałam o tym tekst i teksty. Zacytowałam wiersz Tibora Jagielskiego.
pierwiosnek
nie pytaj o apokalipsę – nastąpiła ona jak zwykle wczoraj
dzisiaj budzi się jak zawsze w ruinach snu
i jak pierwiosnek
rozkwita w każdej szczelinie pamięci
Pamiętałam też opowieść mojej cioci, Janiny Kowalskiej, o tym, że przez jakiś czas głównym źródłem utrzymania jej rodziny podczas wojny był ogród, w którym rosły po prostu warzywa. Marchewka, pietruszka, seler jako warunek przetrwania. I te rośliny, które zawsze urosną, jakieś, może mizerne, nieważne, chwasty, urosną zawsze i wszędzie, urosną na ugorach i okopach, zasiedlą ziemię, z której wycofał się lodowiec.

Więc oczywiście poszłam obejrzeć tę wystawę w Starej Piekarni na ulicy Księcia Witolda, jak się okazało, 5 minut drogi od miejsca, w którym mieszkałam.

Ogród wojenny: Rośliny w czasie konfliktu. Artystki: Mira Boczniowicz, Anna Bujak, Natalia Kopytko, Dominika Łabądź, Karina Marusińska. Kuratorka: Agnieszka Kłos.






Od góry i od lewej: Natalia Kopytko, Krajobraz II (ceramika), Mira Boczniowicz, Zwoje i całun. Istota życia (len, tkanina, nasiona), Anna Bujak, Korzenie (żeliwo, aluminium, akryl), Dominika Łabądź, Gorąco! (nasiona i ziemia, video), Anna Bujak, Pokrzywy (rrośliny), Karina Marusińska, Obierki (kompozycja na płótnie).
Sześć roślin. Opowiem Wam o lnie, o którym na wystawie opowiada Mira Boczniowicz.
Instalacja powstała w roku 2025, Jej materię tworzą płótno lniane, cyjanotypia, biomedia, ziarna siemienia lnianego, rośliny w okresie fotosyntezy i wegetacyjnym, szkło.
Instalacja składa się z następujących elementów:
a/ instalacja graficzna – 11 zwoi lnianych ze światłodrukiem, każdy 300 x 21 cm umieszczonych w szklanej gablocie.

2/ zwój lniany ze światłodrukiem (jest w galerii powyżej)
3/ obiekt płócienny ze światłodrukiem (który mi się kojarzył z koszulą Dejaniry – przyp. Admin)
4/ instalacja biomedialna w szklanej gablocie – 3 worki lniane z ziarnami lnu, rośliny lnu rosnące w ziemi ulokowanej w doniczce, która została na ten cel specjalnie zaprojektowana i wykonana (skrzyżowanie słów LEK i LEN), oświetlone lampą fioletoworóżową
Autorka pisze: Biofilozofia pozwoliła mi odkryć LEN jako ontologiczny byt przysrody w kontekście II wojny światowej. Roślina hierarchiczne zorganizowana, ujawnia swoje medyczne znaczenie i rolę w czasie konfliktu. Len jako materia życia kontrastuje z chaosem wojny. Jego właściwości lecznicze czyniły go surowcvem niezbędnym do przetrwania i opatrywania ran. Framakognozja LNU staje się w mojej pracy próbą ukojenia cierpienia i przemocy.
Na potrzeby wystawy “Ogród wojenny” zawężam badania do okresu II wojny światowej. LEN był dostępny z magazynów wojskowych, a jego znaczenie nie doczekało się pełnej dokumentacji – pojawia się jedynie szczątkowo.
Odwołuję się do Teofrasta z Eresos, który w III wieku p.n.e. jako jeden z pierwszych opisał właściwości tej rośliny.
Praca bazuje na tkaninie lnianej – nośniku pamięci. Zwoje przypominają bandaże, całun – usztywnioną płachtę w kształcie kokonu. Grafiki i teksty naniesione zostały techiką cyjanotypii oraz sitodruku – przywołują obrazy wojenne. Kolor blękitu pruskiego nawiązuje do kwiatów LNU, czerwień – do krwi. Trzy worki z nasionami, z których jeden jest rozsypany, symbolizują grabież i przetrwanie. LEN wzrasta mimo przemocy – zakwita niebieskim kwiatem, znakiem stabilności i życia.
Zobaczcie i posłuchajcie również tu: https://www.facebook.com/reel/1386828609461737
Rozmyślam o tym, że w tym roku na balkonie, gdzie pozwalam kwitnąć i rosnąć wszystkim roślinom, które przywieje wiatr lub przyniosą ludzie i zwierzęta, po raz pierwszy wyrósł i zakwitł len. Teraz, jesienią, mam w skrzynce pęk roślin, które mogłabym zamienić w przędzę. Wiem przecież, co trzeba zrobić, jak wiedzą wszyscy z mojego pokolenia, bo czytaliśmy opowiadanie “Jak to ze lnem było” Marii Konopnickiej.
Myślę o kobietach, które od pokoleń rwały obrusy, prześcieradła, halki, aby je zmienić w bandaże lub szarpie. Dzień później Jaro pokaże mi w Miliczu watę lnianą, produkowaną przez Niemców w czasie wojny jako izolację. Zastanawiam się, czy onuce wojskowe były lniane czy wełniane? Nie wiem, ale wikipedia mówi, że mogły być lniane lub bawełniane. Na pewno lniane były bandaże do balsamowania mumii, nie tylko tych egipskich. Myślę o śląskich woalach, czyli cienko wywalcowanym płótnie, które zapewniło na Dolnym Śląsku bogactwo nie gorsze niż węgiel na Górnym. Dopóki nie upowszechnił się w Europie batyst bawełniany woale śląskie nie miały sobie równych.
Ale myślę przede wszystkim o tym, że to właśnie delikatne rośliny, len, pokrzywa, piękniej upamiętniają wojnę niż góry kamieni, betonu i sztucznie rdzawionego żelastwa. Kuratorka tak o tym napisała: W kontekście miejsc pamięci po II wojnie światowej oznacza to konieczność uznania roli przyrody nie tylko jako neutralnego tła wydarzeń, lecz jako ich aktywnego uczestnika – świadka, który wspótworzy historię, przechowuje ją i przekazuje dalej.

Pole lnu – pomnik wojny i pokoju
