Szczecinianin – historia pewnego pomnika(ów)

Ela Kargol

Podróże kształcą


Gdy dowiedziałam się o burzliwych losach pomnika księcia Józefa Poniatowskiego, o jego powojennej historii i o tym, że w pewien sposób pochodzi ze Szczecina, miasta szczególnie mi bliskiego, a ja musiałam pojechać aż do Kopenhagi, żeby poznać jego koleje losu, było mi z początku trudno uwierzyć w tę niezwykłą historię. A potem ogarnęła mnie radość, że
niektóre rzeczy dzieją się właśnie po to, by choć na chwilę wprawić nas w osłupienie.

Dzieje pomnika księcia Józefa Poniatowskiego są niezwykle złożone i pełne zawirowań historycznych. Pomnik długo nie mógł nigdzie zagrzać miejsca. Nie od zawsze stał tam, gdzie stoi obecnie, czyli przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.
Mówią o nim wędrujący pomnik.
Krótko po śmierci księcia w bitwie pod Lipskiem w 1814 roku, naród rozpoczął zbiórkę funduszy na monument godnie go upamiętniający. Car Aleksander I wyraził zgodę na postawienie pomnika w Warszawie, a projekt powierzono
duńskiemu rzeźbiarzowi Bertelowi Thorvaldsenowi. Ceniony artysta nie spełnił oczekiwań części społeczeństwa. Krytycy twierdzili, że rzeźba nie oddaje podobieństwa księcia. Zamiast w polskim stroju narodowy, przedstawiono go w antycznych szatach. Wyglądał niczym Marek Aureliusz na konnym pomniku w Rzymie, bo ten właśnie pomnik posłużył
Thorvaldsenowi za wzór.

Pomnik księcia, a właściwie model pomnika, zamówiony już w 1818 roku, czekał na realizację i transport z Rzymu przez ponad dziesięć lat. Najpierw miał trafić drogą morską do Gdyni, a stamtąd Wisłą do Warszawy. Thorvaldsen, będący już wówczas uznanym artystą, musiał najpierw zrealizować inne zamówienia.


Prace nad odlewem pomnika w Warszawie zostały przerwane przez wybuch Powstania Listopadowego. Wkrótce potem car cofnął zgodę na ustawienie pomnika przed Pałacem Namiestnikowskim, co zapoczątkowało długą i nieprzewidywalną wędrówkę monumentu.


I tu zaczyna się moja historia związana z wyjazdem do Kopenhagi. To był rodzinny wyjazd, a czasu mieliśmy niewiele, bo ślub młodszej córki, uroczystości, zobowiązania rodzinne i weselne przyjęcie. Dzieciom pokazaliśmy syrenkę i inne baśnie Andersena, których tropem wędrowaliśmy po mieście. Prawie cały dzień spędziliśmy w Ogrodach Tivoli, w miejscu, które pamięta czasy obu artystów.


Andersen, młodszy od Thorwaldsena o ponad 30 lat, podziwiał mistrza z Kopenhagi. Jeśli nie spotykali się w samych Ogrodach Tivoli, co jest mało prawdopodobne, to z pewnością w innych miejscach. Dla Kopenhagi obaj mają ogromne znaczenie: Andersen – powszechnie znany mistrz baśni i Thorvaldsen, ceniony artysta, choć mniej obecny w zbiorowej pamięci.


Miejscem, które ja chciałam koniecznie odwiedzić, była Katedra Marii Panny w Kopenhadze z najważniejszą rzeźbą Thorwaldsena – Błogosławiącym Chrystusem.
O rzeźbie tej mówi się, że jest najdoskonalniejszą rzeźbą Chrystusa na świecie Posąg, wyrzeźbiony z marmuru pochodzącego z włoskiej Carrary, mierzy trzy i pół metra wysokości. Znajduje się w głównym ołtarzu Katedry Marii Panny w Kopenhadze (Frue Kirke). Przedstawia błogosławiącego Chrystusa, pod nim widnieje napis po duńsku: „Kommer til mig”, czyli „Chodź do mnie” lub „Przyjdźcie do mnie!“


Rzeźba stała się w XIX wieku popularna w całej Europie i była wielokrotnie kopiowana, w kościołach, kaplicach, na cmentarzach. W każdym z tych miejsc natknąć się można na kopie, od kunsztownie wykonanych po te dalekie od oryginału.


Po kilku miesiącach od pobytu w Kopenhadze odwiedziłam Kraków i katedrę na Wawelu. Wiedziałam już, że w krypcie św. Leonarda spoczywa sarkofag księcia, a w Kaplicy Potockich znajdę rzeźbę Chrytstusa Thorwaldsena. Nie miałam pojęcia, że nie wolno robić zdjęć. To było miejsce kultu, przestrzeń sacrum. Upomniana kilkakrotnie, zdjęcie jednak zrobiłam. Kolejnego Chrystusa sfotografowałam już w Poczdamie pod Berlinem w atrium Kościoła Pokoju (niem. Friedenskirche).


Kopie Chrystusa Thorwaldsena spotykałam wielokrotnie na berlińskich cmentarzach. Jedną z replik odnalazłam również w Szczecinie, przy grobowcu rodziny Dewitzów. Jak się okazało, to kopia… kopii. Oryginalna replika, wierna duńskiemu pierwowzorowi, znajduje się w kruchcie modernistycznego kościoła św. Rodziny, też w Szczecinie. To właśnie tam zaprowadzili mnie Małgorzata Narożna i Michał Rembas – pasjonaci i znawcy historii miasta.


Ale wracając do Kopenhagi i katedry Marii Panny, oprócz figury Chrystusa w absydzie i rzeźby anioła chrzcielnego, wzdłuż ścian nawy głównej ustawione są posągi dwunastu apostołów, dłuta mistrza Thorwaldsena.
Jego muzeum wraz z miejscem pochówku znajdują się w pobliżu. Budynek widzialam tylko z wody, kwadryga na szczycie przypomina bardzo Bramę Brandenburską.


Zbierając informacje o artyście i przeszukując internet, natknęłam się na coś, co wprawdzie jest ogólnie dostępne, ale moim zdaniem zasługuje na przypomnienie. Nie moglam uwierzyć, że tak awanturnicze losy pomnika księcia Józefa Poniatowskiego zahaczają również o Szczecin.
Szczecinianin – tak go nazwałam. Może nie z krwi i kości, ale z metalu i zadośćuczynienia, bo przecież trafił tu w ramach reparacji wojennych. Ja sama musiałam wybrać się aż do Kopenhagi, żeby poznać historię tego pomnika.
O wędrującym pomniku Księcia można doczytać wszędzie, nie będę więc streszczać jego dziejów.
Moja dobra przyjaciółka, Dorota Pundyk – szczecinianka, badaczka historii starego Szczecina, patronka Radia Nowy Świat – akurat przebywała w stolicy. Poprosiłam ją więc o zrobienie fotografii pomnika. Miałam co prawda kilka starych fotografii, ale prezentowały się niewyraźne.


Dorota Pundyk przesłała mi na drugi dzień zdjęcia pomnika z Warszawy, sprzed Pałacu Prezydenckiego, a chwilę później, kiedy już poznała powojenne dzieje monumentu, dosłała kilka fotografii jego wcześniejszego wcielenia. Były to stare szczecińskie kartki pocztowe przedstawiające pomnik konny Wilhelma I. Pomnik Wilhelma I sfinanansowano podobnie jak Pomnik Księcia ze składek, mieszczaństwa. Postawiono go 60 lat pózniej niż pomnik Księcia Józefa Poniatowskiego u zbiegu Placu Parad (Paradeplatz; obecnie Aleja Niepodległości) i Placu Królewskiego (Königsplatz; obecnie Plac Żołnierza Polskiego) w Stettinie.


Wykonany z brązu pomnik odsłonięto 1 listopada 1894 roku, a strącono z cokołu krótko po zakończeniu wojny i przesunięciu granic. 5 lipca 1945 roku Szczecin oficjalnie przekazano władzom polskim. Pięć lat później, w roku 1950 w tym samym miejscu odsłonięto pomnik Wdzięczności dla Armii Radzieckiej. W roku 2017 i ten pomnik zniknąl z mapy miasta.

Księcia Józefa Poniatowskiego Niemcy wysadzili w powietrze po Powstaniu Warszawskim, w grudniu 1944 roku. Znalezione po wojnie fragmenty pomnika eksponowane są w parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego.
W latach 1948–1951, na podstawie modelu przechowywanego w Muzeum Thorvaldsena w Kopenhadze, wykonano nowy odlew rzeźby, który Królestwo Danii przekazało Warszawie jako dar. Do jego stworzenia wykorzystano przetopione fragmenty dawnego pomnika Wilhelma I ze Szczecina. 23 lutego 1952 roku rzeźba została ustawiona przed Starą Pomarańczarnią w Łazienkach Królewskich. W 1965 roku przeniesiono ją na dziedziniec pałacu Rady Ministrów (obecnie Prezydenckiego), gdzie znajduje się do dzisiaj.

I tak władca imperium ustąpił z tronu, przyjmując jedynie tytuł książęcy.
Chrystus natomiast przetrwał dziejowe burze, nadal obecny w świadomości i przestrzeni, a przede wszystkim w sztuce.

Leave a comment