Roman Brodowski (Brom)
„Wielcy” zadecydowali bez nas
Druga wojna światowa, tocząca się w obrębie państw wschodnich, zwłaszcza tych które bezpośrednio graniczyły ze Związkiem Radzieckim, czyli w Polsce, Ukrainie, Białorusi oraz państwach bałtyckich, miała różny przebieg, zgodny z interesami tych narodów.
Dla Polaków, osamotnionych i otoczonych zewsząd wrogami, które w przeszłości wchodziły w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wojna od początku okupacji niemieckiej oznaczała jedno, walkę o przetrwanie i wyzwolenie Ojczyzny spod faszystowskiego jarzma.
Dla Ukraińców natomiast wojna ta, jak zawsze, była kolejną szansę na zbudowanie własnego, suwerennego i jednolitego etnicznie państwa. Tak było też w Łotwie i Litwie. Oba państwa, przy wsparciu wojsk hitlerowskich, obróciły swój oręż przeciwko Polsce, a następnie także przeciwko wrogowi numer jeden, czyli władzy radzieckiej.
We wwszytkich tych trzech krajach nacjonalistyczne, zbrojne organizacje wyzwoleńcze intensywnie współpracowały z faszystowskim aparatem niemieckich sił zbrojnych przeciwko Polakom.
Organizacje nacjonalistów ukraińskich wraz z niemieckim okupantem realizowały czystki etniczne, dążąc do całkowitego „oczyszczenia” ziemi Wołyńskiej i Galicyjskiej z żyjących tam „Lachów”. Pisałem tu już uprzednio o rzezi wołyńskiej, jednak rok 1943, rok tragedii wołyńskiej i galicyjskiej, nie oznaczał jednak końca tych działań. Był to dopiero początek. W antypolskie działania włączyły się nie tylko oddziały Szuszkiewicza i Bandery, ale i inne ukraińskie formacje militarne, ściśle współpracujące z Niemcami, np. utworzona w roku 1943 i czynna do końca wojny 14 Dywizja Grenadierów SS, ze słynnymi oddziałami „Sonderkomando SS Galizien”.
SS Galizien, zanim jeszcze rozpoczęły swój frontowy szlak u boku wojsk niemieckich, dokonały w Galicji licznych akcji eksterminacyjnych, bestialsko zabijając ludność cywilną, paląc wsie i miasteczka. Ale współpraca niemiecko-ukraińska dała się we znaki ludności również w innych regionach okupowanej Polski, także w Warszawie podczas Powstania Warszawskiego – Niemcy skierowały do jego tłumienia tzw. Ukraiński Legion Samoobrony.
Ten ponury obraz wojennej rzeczywistości jest jaskrawym dowodem na to, jak dalekie od siebie były nasze narodowe interesy, ile w nich było antypatii, a wręcz nienawiści.
Po spektakularnym zwycięstwie wojsk sowieckich nad Niemcami w pancernej bitwie pod Kurskiem w dniach od 5 lipca po 23 sierpnia 1943 roku, odwróciły się losy wojny. Można śmiało powiedzieć, że był to początek końca tysiącletniej Rzeszy. Po tym zwycięstwie Rosjanie rozpoczęli kontrofensywę na całym froncie wschodnim, wypierając ze swojego terytorium okupanta w tempie o jakim marzył Hitler, czyli „blitzkrigu”. Front coraz szybciej zbliżał się do granicy polsko-radzieckiej sprzed 1939 roku.
Aż dziwi fakt, że ukraińscy nacjonaliści, ba, naród ukraiński, do samego końca wierzyli w potęgę Niemiec i wiernie służyli hitlerowskiej III Rzeszy.
Kiedy alianci zorientowali się, że przegrana faszystowskich Niemiec z ZSRR staje się tylko kwestią czasu, postanowili podjąć współpracę z Sowietami. Pierwsze oficjalne spotkanie tzw. Wielkiej Trójki, czyli Rosji, USA i Anglii, odbyło się na przełomie listopada i grudnia 1943 roku w Teheranie.
Rozmowy dotyczyły spraw związanych z dalszym przebiegiem wojny, w tym ustalenia zasad współpracy na rzecz jej zakończenia. Zadecydowano o utworzeniu drugiego frontu, tak zwanego frontu zachodniego, którego zadaniem było uwalnianie państw zachodnich spod faszystowskiej okupacji i szybkie pokonanie Hitlera. Dokonano także pierwszych ustaleń o tym, jak ma wyglądać powojenna Europa.
Już wówczas (bez Polski) ustalono wstępny przebieg wschodniej granicy dzielącej Polskę i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Był to powrót do niezrealizowanej w roku 1918 koncepcji granic, zwanej linią Curzona. Oznaczało dla Polski realizację postanowień Traktatu Ryskiego. Terytorium II Rzeczypospolitej, tej przedwojennej, w dużej części, bo wraz ze Lwowem, Grodnem oraz Wilnem, miało przejść we władanie ZSRR.
Ustalono, że w zamian za utracone ziemie, włączy się do Polski tereny należące do Niemiec, Pomorze Zachodnie, Wolne Miasto Gdańsk, Prusy Wschodnie i Ziemię Lubuską. Granice zachodniej Polski wstępnie ustalono na rzece Odrze i Nysie.
Zostały też określone powojenne strefy wpływów w Europie. To w Teheranie Europa podzielona została na wschodnią i zachodnią i to w Teheranie tak naprawdę powstała „Żelazna Kurtyna”. Pod kontrolą wojsk alianckich miała znaleźć się Europa zachodnia, zaś pod wpływem Rosji radzieckiej państwa Europy wschodniej. Niestety w tym scenariuszu, Polska znalazła się po stronie wschodniej.
Chociaż postanowienia teherańskie nie były wiążące, nie podjęto też ostatecznych decyzji w sprawie granic wschodnich – to uczyniono dopiero na kolejnych konferencjach – w Jałcie i na konferencji pokojowej w Poczdamie – to jednak sama propozycja ich przebiegu już wtedy oznaczała, że nie będzie suwerennej Ukrainy, lecz pozostająca w układzie „satelitarnym” republika ukraińska.
Na szczęście zachodnia granica Republiki Ukraińskiej ZSRR z Polską, zgodnie ze wstępną ugodą sygnatariuszy konferencji teherańskiej, nie miała przebiegać wzdłuż Sanu, jak wszak głosiły słowa hymnu nacjonalistów ukraińskich.
***
Tu pozwolę sobie na trochę „gdybania“. Ci, których interesują fakty, mogą zakończyć na dziś czytanie moich wywodów.
Możnaby zadać sobie bowiem pytanie, jak potoczyłyby się losy Polski, gdyby Rosjanie po wyrzuceniu faszystowskich najeźdźców poza swoje granice, czyli do Polski, zakończyli działania wojenne? A zatem gdyby Niemcy podpisały kapitulację z Sowietami po zakończeniu „wojny ojczyźnianej”? Czy Niemcy podjęłyby współpracę z Sowietami przeciwko Zachodowi? Na nasze szczęście sam Hitler jak i jego najbliższe otoczenie byli zbyt zaślepieni nienawiścią do Słowian, by taką możliwość brać pod uwagę
Historia mogła się jednak potoczyć inaczej, niż się potoczyła.
Załóżmy, że Niemcy po przegranej na terytorium ZSRR batalii „Barbarossa” podpisaliby na granicy polsko-radzieckiej akt „zawieszenia broni” lub kapitulacji z Sowietami. Załóżmy, że Związek Radziecki, nie mieszając się w dalsze wojenne sprawy Hitlera, wspierał by jedynie dostarczanie Hitlerowi uzbrojenia. Co w takiej sytuacji mogło stać się z Polską? A może faszyści pozwoliliby sobie na szybką realizację planu Heinricha Himlera „Generalplan Ost”.
Oczywiście to tylko, tak jak uprzedziłem, „gdybanie”. Być może przesadzam, ale przypłomnijmy, że zawarty zaledwie 7 dni przed rozpoczęciem II wojny światowej układ Ribbentrop – Mołotow z 1939 roku, także do momentu jego podpisania, wydawał się być demagogią, czymś niemalże niemożliwym.
Historia uczy, że nie należy bezgranicznie ufać tym, którzy już wcześniej nie dotrzymywali umów i wszelkim „wymuszonym” przyjaźniom.
Niemcy najwięcej strat militarnych ponieśli na terytorium radzieckim i na ziemiach polskich, czyli podczas kampanii wyzwalania Polski.
Do czego zmierzam?
O tym jak bardzo byliśmy w tej wojnie osamotnieni i bezbronni świadczy chociażby tragiczny w skutkach przebieg Powstania Warszawskiego. Pojutrze obchodzić będziemy rocznicę. Rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku powstanie, tłumione było przez przez Niemców oraz oddziały likwidacyjne SS z Łotwy, Litwy, Ukrainy jak i inne sprzymierzone z hitlerowcami, międzynarodowe siły militarne. Wiadomo, że od momentu rozpoczęcia powstania nieopodal warszawskiej Pragi znajdowały się wojska sowieckie i polskie, które się nie ruszyły na pomoc. A bez profesjonalnego wsparcia wojskowego powstańcy nie mieli najmniejszych szans na jakikolwiek sukces militarny sukces. Bez pomocy powstanie z góry skazane było na klęskę.
I w tym przypadku można zadać sobie pytanie, a właściwie dwa pytania:
Po pierwsze, dlaczego, w chwili gdy armia radziecka, wyzwoliwszy spod okupacji wcześniej, wschodnie tereny Polski kiedy zbliżyła się do granic Warszawy, Sowieci nie zdecydowali się na wsparcie walczącej Warszawy?
Po drugie, dlaczego dowództwo powstania z generałem „Borem” Komorowskim na czele, miast dogadać się z Rosjanami, zdecydowało się na samobójczy krok rozpoczęcia walki z Goliatem?
Pytania te od zawsze spędzają „sen z powiek” badaczom przeszłości, a i ja mając swoje zdanie, boję się na ten temat wypowiadać.
Cdn.

Wielu wówczas zauważało sprzeczność interesów i nie tylko terytorialnych ale geopolitycznych : odradzająca się RP musiała stoczyć boje o prowincje zachodnie a właśnie Ukraińcy zamarzyli oprzeć się o NIEMCY( przecież BRZEŚĆ 1918 był tego jaskrawym przykładem) .Czyli już wtedy drogi rozchodziły się a w 43/44 wszystkie mosty zostały przez Ukraińców zerwane ! Pytanie w co grają sotnie PiS-owskie i PO-wskie ? Dokąd Nas Polaków prowadzą ? Tego nie da się wytłumaczyć niechęcią do Rosji ( w każdym wydaniu) Sądzę , że mapa geologiczna z nazwaniem nabywców działek na Ukrainie wiele tłumaczy . A więc Majdan 2014 był grandą i elementem większej całości czego statystyczny Polak nie wie (i nie pyta !) Cała ta obłudna retoryka , że PL otrzyma okręg królewiecki a jeśli tak to co musimy jeszcze uczynić ? Dołączyć do wojenki ale jako mięso armatnie bo broni to już nie mamy ! Nocami modle się o pokój na Ukrainie (czego życzą sobie sami Ukraińcy w PL) i upadek tego wrednego tworu EU.