Serce bije

Zbigniew Milewicz


To była w PRLu słynna postać. Przede wszystkim znakomity kardiochirurg, później polityk, namiętny palacz papierosów i człowiek trunkowy, opinia publiczna prześcigała się w barwnych anegdotach, opisujących styl życia Profesora Zbigniewa Religi. Kiedy zmarł w 2009 r., w wieku 70 lat, wszystkie media transmitowały przebieg uroczystości pogrzebowych na warszawskich Powązkach, po czym – jak to zwykle niestety bywa – sylwetka Pana Profesora pomału zaczęła się zacierać w zbiorowej pamięci. Dobrze więc się stało, że ożywił ją niedawno sieciowy portal Źródło Empatii, co udostępniłem na swoim facebookowym profilu i teraz pozwolę sobie zrobić to ponownie:

Ta mistrzowska fotka nie ma podpisu autora. Mój stary kolega redakcyjny, fotoreporter Bogdan Kułakowski, który ma w swoim prywatnym archiwum bogatą dokumentację zdjęciową, m.in. z czasów komuny, pisze mi, że wykonał ją James L. Stanfield (amerykański fotograf, wówczas pracujący dla pisma National Geographic).

To zdjęcie obiegło cały świat… I nikt nie pozostał obojętny.

Rok 1987. Małe polskie miasto Zabrze. Na zdjęciu widzimy chirurga siedzącego przy monitorze. Jego twarz jest zmęczona, wyraźnie oznajmia troskę i przeciążenie. W kącie kadru — asystent, zasypiający ze zmęczenia prosto na podłodze. Wszystko po 23 godzinach skomplikowanej operacji przeszczepu serca.
To nie jest po prostu zdjęcie. To prawdziwy cud.
Na fotografii widzimy wybitnego polskiego kardiochirurga Zbigniewa Religę.
Właśnie podarował nowe życie pacjentowi, któremu nikt nie dawał szansy. Pacjentem jest starszy nauczyciel,
Tadeusz Żytkiewicz, który przeżył trzy zawały serca i nie mógł już chodzić. Lekarze odmówili — ryzyko było zbyt duże. Ale napisał list z trzema krótkimi zdaniami:

«Jestem nauczycielem. Moje serce jest chore. Proszę o pomoc».
Dr Religa odpowiedział równie krótko: «Proszę przyjść».

Nie patrzył na wiek. Nie szukał wymówek. Podjął wyzwanie.
23 godziny w napięciu. 23 godziny między życiem a śmiercią.

I operacja zakończyła się sukcesem.
Nauczyciel przeżył jeszcze 30 lat. Zmarł w wieku 91 lat, w 2017 roku, przeżywając swojego wybawcę.

Dr Religa zmarł w 2009 roku. Miał 70 lat. Ale nawet po śmierci pozostał w pamięci ludzi nie tylko jako lekarz, ale jako człowiek, którego ręką, jak się zdawało, kierował sam Bóg.

To nie tylko zdjęcie. To świadectwo wiary w człowieczeństwo, nadziei, która rzuciła wyzwanie wiekowi, statystyce i ryzyku.
Co najważniejsze, ta historia ma szczęśliwe zakończenie. Nauczyciel Tadeusz, którego życie wisiało na włosku, przeżył jeszcze 30 lat, przeżywając samego lekarza.
To nie tylko zwycięstwo medyczne, ale i triumf ludzkiej empatii i determinacji.

***

Oto garść danych z życiorysu Zbigniewa Religi, zaczerpniętych z Wikipedii:

Pochodził z mazowieckiej wsi Miedniewice, w Warszawie ukończył liceum ogólnokształcące, później miał w planach studia filozoficzne, albo dziennikarskie, ale ostatecznie wylądował na Wydziale Lekarskim stołecznej Akademii Medycznej. Po ukończeniu studiów i odbyciu dwuletniego stażu podyplomowego, na kolejne dwa lata idzie do woja, po czym rozpoczyna pracę w Szpitalu Wolskim w Warszawie, gdzie uzyskuje specjalizację I i II stopnia z chirurgii. Z tą placówką związany jest umową przez 14 lat, aż do 1980 r., tam też awansuje do funkcji zastępcy ordynatora na oddziale. Jego pierwszą, samodzielną operacją było wycięcie wyrostka robaczkowego. Umowa umową, ale nie wiadomo, ile czasu faktycznie przepracował nasz bohater w Szpitalu Wolskim. W tak zwanym bowiem międzyczasie zdaje egzaminy w amerykańskim Educational Commission for Foreign Medical Graduates (ECFMG) i uzyskuje stypendium w Mercy Hospital w stanie Nowy Jork, po czym zostaje oddelegowany na odbycie staży podyplomowych – najpierw z chirurgii naczyniowej, a później z kardiochirurgii, w Sinai Hospital w Ditroit. W 1973 roku uzyskuje stopień doktora nauk medycznych, a w 1981 r., doktora habilitowanego.

Wraca więc do Polski w naukowej glorii. Obejmuje kolejno ważne stanowiska, w renomowanych placówkach medycznych w Warszawie, a później na Śląsku. W 1990 zostaje profesorem Śląskiej Akademii Medycznej, zaś rok później prezesem rady Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, powołanej głównie do wdrażania w praktyce klinicznej najnowszych metod leczenia chorób serca. Pod koniec ubiegłego wieku, przez trzy lata był rektorem Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, pełnił też funkcję krajowego specjalisty ds. kardiochirurgii; w 2000 przeprowadził pierwszy w Polsce zabieg wstrzyknięcia do serca preparatu, powodującego powstawanie nowych naczyń krwionośnych, ale pierwszy przeszczep tego organu miał miejsce już pięć lat wcześniej – w zabrzańskiej klinice kardiochirurgicznej, przekształconej później w Śląskie Centrum Chorób Serca. 5 listopada 1985 roku zespół lekarzy pod kierownictwem Prof. Zbigniewa Religi przeprowadził tam pierwszy udany zabieg przeszczepienia serca w Polsce. Dawcą serca był człowiek w stanie śpiączki. Po orzeczeniu śmierci mózgu zabrano mężczyznę karetką do Zabrza, gdzie dopiero bezpośrednio przed operacją pobrano serce. Biorcą był 62-letni rolnik z Krzepis, który niestety zmarł kilka dni po operacji.

Sukces ten zawdzięczano nie tylko umiejętnościom i profesjonalizmowi Zbigniewa Religi, ale także jego odwadze i determinacji. Sam profesor długo wspominał, jak trudne zadanie sobie wyznaczył. W latach osiemdziesiątych szanse powodzenia takiej operacji w Polsce wynosiły zaledwie 50 procent. Brakowało odpowiednio wyszkolonego personelu. Religa przyznał w jednym z wywiadów, że w całej klinice był jedyną wykwalifikowaną osobą, szkoloną do wykonania tego zabiegu – dla 95 procent zespołu kardiochirurgia była czymś nowym.

Profesor zdawał sobie sprawę z dużej odpowiedzialności, jaką ponosił nie tylko wobec pacjentów i ich rodzin, ale dodatkowo wobec środowiska chirurgów. Ewentualne niepowodzenie przeszczepu serca mogło spowolnić rozwój transplantologii innych organów, m.in. wątroby czy nerek. Dodatkowo istniał problem odpowiedniego dawcy. Musiała to być osoba stosunkowo młoda o zdrowym sercu. W czasie, gdy wykonano pierwszy zabieg, uzyskanie zgody na pobranie organu od dawcy również nie było rzeczą łatwą.

Zabieg ten poprzedziły pieczołowite przygotowania. Jednym z nich była próba przeszczepu ksenogenicznego, czyli takiego, w którym dawca i biorca należą do różnych gatunków. Zespół profesora Religi przeprowadził operację transplantacji… serca świni. Choć zabieg nie udał się i pacjent zmarł wkrótce po przeszczepie, to jednak jego przypadek zalicza się do tych, które pozwoliły udoskonalić technikę operacyjną.

W tamtych czasach nie było wiadome jeszcze, że tego typu przeszczep nie może się udać z powodu olbrzymich różnic układów odpornościowych świni i człowieka. Niemniej jednak miał on niebagatelne znaczenie dla powodzenia kolejnych transplantacji z użyciem ludzkiego serca. Opracowano między innymi nową metodę zapobiegania powstawaniu zakrzepów krwi u pacjentów z podłączonym krążeniem pozaustrojowym. Jej wdrożenie zaowocowało zmniejszeniem ryzyka powikłań, występujących zarówno w trakcie zabiegu, jak i po operacji.

Profesor Religa uznawał jednak nieudaną transplantację ksenogeniczną za swoją porażkę i przyznawał się do błędu. Uważał, że źle dobrał rozmiar przeszczepianego organu. Według kardiochirurga fakt, że biorca był wysokim, potężnie zbudowanym mężczyzną sprawił, że serce świni było zbyt małe, by zapewnić wystarczające krążenie krwi.

62-letni rolnik z Krzepic, biorca serca od ofiary wypadku samochodowego, zmarł dwa miesiące po operacji, na sepsę. Zakażenie było następstwem przyjmowania dużych dawek leków obniżających odporność. Zastosowanie ich było niezbędne, aby zapobiec odrzuceniu przeszczepu przez organizm biorcy. Mimo tego sam zabieg uznano za udany.

Późniejsze wielkie osiągnięcia Zbigniewa Religi pozostawały nieco w cieniu owego pierwszego w Polsce zabiegu transplantacji serca. Profesor Religa pozostał pionierem polskiej kardiochirurgii, wykonując po raz pierwszy w kraju przeszczep płuc i serca (1986) oraz przeprowadzając zabiegi leczenia przewlekłej zatorowości płucnej (1990). W 1988 roku, z jego inicjatywy, powstała w Zabrzu Pracownia Sztucznego Serca Śląskiej Akademii Medycznej. W roku 1991 stworzył zaś prototyp sztucznego serca i zastawki biologicznej. Ale najpierw był ten jego ogromny sukces w 1987 roku, uwieczniony na zdjęciu, które magazyn National Geographic zaliczył do stu najważniejszych fotografii w historii świata.

Teraz wypadałoby jeszcze bodaj w skrócie napisać o politycznej sferze życia naszego bohatera, ale o tym za tydzień i niezbyt chętnie, bo mam już dosyć polityki.

2 thoughts on “Serce bije

  1. Cokolwiek się robi z sercem i z wiarą w słuszność tego, co się robi, jest juź wygraną, a jeśli do tego, robi się to akurat właśnie …na sercu…?
    co może być doskonalszego?

    💜♥️💙💜

  2. Dopisałaś Tereso właściwe zakończenie do mojego wpisu, dziękuję. Te słowa mogłyby być epitafium na nagrobku Profesora.

Leave a comment