80 lat temu, Holokaust, wojna, „nie wieder!”, „Nie wieder ist jetzt!“

Ela Kargol

Berlin, 80. rocznica wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz

O Auschwitz trudno pisać. O śmierci trudno mówić, o masowym mordowaniu jeszcze trudniej. Żaden film nie opowie, żadna wystawa nie pokaże, żadne upamiętnienie nie upamiętni, a pomnik nie wspomni.
A wspomnieć trzeba, upamiętnić należy, napisać, pokazać, zapamiętać obrazem, zdjęciem, słowem, myślą, żonkilem, kamieniem pamięci…

W tym roku minęła 80. rocznica wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz. Od 20 lat dzień 27 stycznia jest też Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu. W Berlinie na ten dzień zaplanowano uroczystości w każdej dzielnicy. Niestety 27 stycznia strajkowała komunikacja miejska. Nie wszyscy i nie na wszystkie uroczystości mogli dotrzeć.


W moim ulubionym, bardzo zaangażowanym kinie Bundesplatz (Bundesplatzkino) w ramach Ogólnokrajowej Inicjatywy Kinowej dla uczczenia 27 stycznia – 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz (Bundesweite Kinoinitiative Januar – 80 Jahre Befreiung Auschwitz-Birkenau) pokazano począwszy od 27 stycznia pięć filmów, które trudno znaleźć w mediatekach czy na innych platformach filmowych, filmy, które dosłownie nas wszystkich oglądających wcisnęły w pluszowe fotele.
https://www.dokumentarfilm.info/36392-exklusive-filmreihe-in-berlin-80-jahre-befreiung-von-auschwitz

Dwa filmy Karla Fruchtmanna: „Ein einfacher Mensch” („Zwykły człowiek”), „Zeugen. Aussagen zum Mord an einem Volk” („Świadkowie. Zeznania o wymordowaniu narodu“), „German Concentration Camps Factual Survey”, niedokończony brytyjski dokument z roku 1945, przy którego realizacji pomagał sam Hitchcock, film zaniechany, schowany w archiwum,
prawdopodobnie z powodu drastycznych zdjęć.
W 2008 roku Imperial War Museum w Londynie odrestaurowało ocalały materiał.
Ostatnie dwa filmy to „Sklaven der Gaskammer”(„Niewolnicy komory gazowej”) Ebbo Demanta i „Das jüdische Sonderkommando in Auschwitz” („Żydowskie Sonderkommando w Auschwitz”) Erica Friedlera.


Przed filmami zawsze wprowadzenie, po filmie dyskusja i zapewnienia „Nie wieder!” Publiczność zainteresowana, znająca temat i bijąca się w piersi.

Podczas tegorocznego Berlinale będzie można zobaczyć „Shoah” Claude’a Lanzmanna z roku 1985 oraz nowy film o filmie „Shoah”, „Je n’avais que le néant – “Shoah” par Lanzmann” („Wszystko, co miałem, to nicość – „Shoah” według Lanzmanna”), a także film „Bedrock“, polskiej reżyserki Kingi Michalskiej, którego jestem bardzo ciekawa.
https://www.berlinale.de/de/2025/programm/202511307.html

Dwa pierwsze zdjęcia to Lustrzana Ściana, pozostałe – Peron 17

Berlin – Grunewald, peron 17. Jeden z berlińskich dworców, z którego odjeżdżały pociągi do Auschwitz i innych obozów śmierci. Gleis 17 / Peron 17 upamiętnia tych ludzi, którzy odjeżdżali na wschód do gett i obozów koncentracyjnych. Położyłam kilka róż, innych kwiatów nie było.
https://www.berlin.de/sehenswuerdigkeiten/4193712-3558930-mahnmal-gleis-17.html

Pomnik pamięci osób homoseksualnych prześladowanych przez nazizm

W innej berlińskiej dzielnicy, na Steglitz przy Lustrzanej Ścianie wieńce, kwiaty, na wieńcach szarfy – kto i od kogo -, tak samo przy pomniku pamięci osób homoseksualnych prześladowanych przez nazizm – w Tiergartenie.
https://de.wikipedia.org/wiki/Synagoge_Steglitz
https://de.wikipedia.org/wiki/Denkmal_f%C3%BCr_die_im_Nationalsozialismus_verfolgten_Homosexuellen

Pomnik Holokaustu (Pomnik Pomordowanych Żydów Europy)

Do Pomnika Pomordowanych Żydów Europy doszłam od strony Behrenstrasse. Pomnik, który w Berlinie każdy zna, lubi, nie lubi, podoba się, nie podoba. Nie musi się wcale podobać. Ma przypominać. Za każdym razem inaczej na niego patrzę. Stanęłam przed nim na rogu, widząc ponad nim wysokie budynki przy Potsdamer Platz. Miasto umarłych, miasto zagłady,
pustostan. Ich nie ma, wyjechali z walizkami, z dziećmi, w długą podróż. Zostawili kota, psa, stół i szafę, piec, bo inny piec na nich czekał. Nie powrócili. Kamienice bez drzwi i okien, bez kominów. Kominy zbudowano gdzie indziej, przy tych tych nowych piecach. Betonowe trumny, poprzecinane wąskimi uliczkami, wyższe, niższe, jak w sztetlu, gdzieś tam, kiedyś tam. A za tym sztetlem miasto żywych, miasto potomków, nie zawsze oprawców. Stolica kraju, którego potomkowie biją się w pierś i obiecują „Nie wieder!”


Niedaleko „miasta umarłych“ na płocie wystawa jednego zdjęcia, zdjęcia, które już jakiś czas temu zwróciło moją uwagę. Zdjęcie zrobione w auschwitzowskim lasku. Starcy, kobiety, dzieci, wśród młodych drzew samosiejek, a może celowo
posadzonych. Dzisiaj po 80 latach stały się potężnymi drzewami. Dzieci biegają, niektórzy przysiedli na trawie. Czekają w kolejce do gazu. Prawdopodobnie o tym nie wiedzą, na pewno o tym nie wiedzą. Starsi może przypuszczają, ale nie powiedzą młodszym. Teraz już wiem, że był to transport z Budapesztu, rok 1944. Nie widzę strachu w oczach czekających,
tylko zmęczenie, zdziwienie, niepewność, u dzieci nawet uśmiech. Największe szczęście, które ich wtedy spotkało, to niewiedza lub niedowierzanie. Dzieci patrzą w obiektyw, niektóre biegają, kobiety przysiadły na trawie, karmią dzieci
resztkami, które im jeszcze zostały z podróży.
https://www.facebook.com/share/1CuNqgKYMr/


Komory gazowe nie nadążają, piece też przepełnione. Jeden z bohaterów filmu Fruchtmanna opowiada, że zwłoki kobiet spalały się szybciej, ze względu na większą zawartość tłuszczu. Śmierć w komorach gazowych trwała kilkanaście minut. Była okrutna, bolała. Bardzo. Najsłabsi i dzieci umierali pierwsi, zadeptani przez silniejszych, najsilniejsi dłużej cierpieli, otwierając usta łapali ostatni oddech śmierci. W kolejnym filmie ktoś z bohaterów opowiada o wyciąganiu zwłok z komór gazowych, układaniu w piecach, wyciąganiu złotych zębów, obcinaniu włosów trupom, o niemowlęciu, które przeżyło przywarte do piersi mamy…

Na wystawie w Bundestagu, w Paul-Löbe-Haus, wystawie poświęconej 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz („Erinnerung an die Befreiung – Mahnung für die Demokratie“) wśród innych zdjęć jest jedno dość dobrze znane, zdjęcie 14-letniej Czesi, która wraz z matką w ramach akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie trafiła w grudniu 1942 do obozu w Auschwitz. Fotografował ją pochodzący z Żywca Wilhelm Brasse (znany z filmu “Portrecista”). Brasse fotografował tysiące więźniów, zapiętał 14-letnią Czesię, która nie rozumiejąc, że jej numer jest wywoływany, nie ruszyła się z miejsca. Była bita pejczem
przez nadzorczynię, stąd krew na ustach i rana. Otarła krew, otarła łzy i stanęła do zdjęcia, może usiadła. Jej zdjęcie stało się symbolem, inspiracją, pamięcią.
Z profilu, en face, w nakryciu głowy.
Czesia nie zakwalifikowała się do germanizacji, stała się “niepożądanym przyrostem ludności” (Unerwünschter Bevölkerungszuwachs) i musiała umrzeć.
Czesię zabito zastrzykiem z fenolu. Podobno miała szczęście. Oszczędzono jej śmierci w komorze gazowej, śmierci w wyniku pseudoeksperymentów, śmierci z wycieńczenia…
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czes%C5%82awa_Kwoka#/media/Plik:CzeslawaKwoka-_Brasse.jpg

Wystawa w Bundestagu – budynek im. Paula Loebe; dwa zdjęcia Czesławy zrobiła Krystyna Koziewicz – Monika Mendat, obrazy przedstawiające zdjęcia ofiar zamordowanych w obozie w Auschwitz

W berlińskiej szkole u mojej 10-letniej wnuczki rozmawiano 27 stycznia na temat Holokaustu, na temat wojny i zbliżających się wyborów. Nie we wszystkich szkołach są takie lekcje. Wnuczka opowiedziała w klasie historię
swojej prababci. Dobrze ją zapamiętała. Prababcia (moja mama) w 1939 roku była dwa lata młodsza od swojej prawnuczki teraz. Uciekali przed Niemcami. Pociągiem, rowerem, na furmance. Prababcia się zgubiła. Dopiero po trzech
dniach znaleźli ją jej rodzice. Wnuczka opowiedziała też o demonstracji, w której wzięła udział dwa dni wcześniej i z dumą pokazała naklejkę na kurtce: „kein Bock auf NAZI’S“.


Zapytała, jaką partię wybieram. Wytłumaczylam jej, że nie mogę, bo nie mam niemieckiego obywatelstwa. A jaką bym wybrała? A jak nie wiem, to mogę spróbować w tzw. Wahl-O-Macie, to test, który pomoże mi wybrać odpowiednią partię.
Po chwili powiedziała zdanie, którego nie zapomnę: „Jak źle wybierzemy, to w mojej klasie zostaną tylko trzy pure Deutsche”. W następny dzień poprawiła na cztery.

Tak się zaczyna Holokaust.

3 thoughts on “80 lat temu, Holokaust, wojna, „nie wieder!”, „Nie wieder ist jetzt!“

  1. Wpis Eli zrobił  na mnie ogromne wrażenie, jak zwykle udokumentowany świetnymi fotografiami, też wrażeniami własnymi z oglądania filmów związanych z tematyką tej ogromnej zaglady ludzkości, jaką był Holocaust. Bardzo wzruszyła mnie rozmowa Eli z jakże mądrą, świadomą historii, (też i rodzinnej), wnuczką. 

    Powtarzające się hasło NIE WIEDER w dzisiejszej rzeczywistości, jest najgorętszym naszym życzeniem, też oddźwiękiem refleksji związanej z fenomenem tej ostatniej, wielkiej wojny i jej historią, ale też wiąże się z wielu wątpliwościami, czy to możliwe, patrząc na dzisiejsze realia; wojna na Ukrainie i coraz bardziej niepokojącą polityka światowa. 

    Najmniejsze “wojny” , przeciw reszcie świata, zaczynają się najpierw w jednym człowieku, który poprowadzi ją, jaką tą “własną”, czasem do końca. Podobnie, jak ten Afganistańczyk, który w czwartek wjechał w grupę demonstrantów  w Monachium, a przed nim, przecież zrobiło to samo już wielu, w różnych miastach i krajach świata.Najgroźniejszy jest już ten jeden człowiek, który jest w stanie zrobić coś takiego, gdyż czasem jest on również PIERWSZYM, który ma w sobie aż tyle destrukcji, że potrafi obdzielić nią masy. Czasem kipi on w tej nienawiści sam, a czasem jak pandemia może ogarnąć świat, jeśli tylko posiada władzę, środki wszechstronne i współmierzeńców, czyli wszystko co jest mu potrzebne, by z małej, “własnej” wojny, zrobić tę światową. A  jak wiemy, może stać się to w każdym kraju świata i z bardzo różnej motywacji…Czyli odwrotnie “NIE WIEDER” , jako postawa moralna człowieka powinna również ogarnąć świat, ale tak się niestety nie dzieje… bo samo się NIC nie dzieje.

  2. Bardzo dziękuję za dobre i mądre słowa.
    Obejrzałyśmy z Adminką “Bedrock”, o którym wspominam w tekście. Film młodej polskiej reżyserki, której kilka lat zajęła praca nad filmem.
    Film głęboko przemyślany, o miejscach, które nadal są miejscami, dotknięte historią z wczoraj, historią wojny, historią Holokaustu.
    Bedrock to Film o dzisiaj i o tym jak łatwo można zapomnieć wczoraj.
    Albo o tym, że o wczoraj można inaczej pamiętać.
    Albo wcale. A  to co było wczoraj, ma dużą szansę się powtórzyć. Już się powtarza.
    Pamiętajmy, że “Auschwitz nie spadł z nieba”.
    I tak jak piszesz, “samo nic się nie dzieje”.
    No ale teraz czekamy na wiosnę, bo wiosna, zawsze jest tą nadzieją w  “w każdym kątku świata”.

    Pozdrawiam serdecznie

    E.

Leave a comment