Teresa Rudolf
***
Za górami, za lasami
przy ogródku małym
domku niewielkiego,
na progu siadając,
płakała Balbinka
nad swoim gęsim
losem; ciągle kogoś
żegnała w swej duszy,
bo wszyscy gdzieś znikali,
…jak w Cooperfielda magii.
O Święcie Marcina
słuchać już nie mogła,
czy to plotki, czy prawda,
ani już mówić, ani już pytać
o takie “gęsiobójstwo”chciała.
A wielka jej miłość
to przepiękny Marcin,
ni to Gąsior, ni to Łabędź…
i nie jego to Święto wcale,
lecz całkiem innego Marcina.
I gdy On stanął przed nią
łzy ujrzał, zdumiony
zapytał, skąd one,
skąd rozpacz,
skąd płacz…
– A ja już sobie myślałam,
że Cię gdzieś schwytano,
że Cię nie zobaczę, bo dziś
je się gęsi, tak mądre jak Ty,
tak piękne jakTy, dobre jak Ty!-
– Ach, no już, już dobrze,
nie bój się, nie bój się,
bo w tym mieście
zjada się jedynie
przesmaczne
“Marcińskie
Rogale”.
Lis i gęś
Za górami za lasami
też i w lesie, mieszkał
Lis Chytrusek Rudawy.
(był synem Lisa Chytrusa
Rudego, króla lasów rudych
jesienią, rudych jak on sam)…
podchodził do płotów
domów mu znanych,
z kurami i gęśmi,
schowany cicho w krzakach,
z tęsknotą wpatrywał się
w jedną z białych gęsi.
W uszach brzmiało mu,
jak bardzo “gęsi są głupie”
ale w sercu piękna muzyka.
Biała Gęś widząc jednym
okiem zakochanie lisa,
była ciekawa kim jest.
W uszach brzmiało jej,
jak bardzo “lisy są chytre”,
a… w sercu piękna muzyka.
Nocą bardzo ciemną,
stali oboje przy płocie
zapominając…
“stempla
na czole”
drugiego.
