Te noce sierpniowe

Ewa Maria Slaska

Mural

Dziś rocznica. 80 lat temu o godzinie 17 rozpoczęło się Powstanie Warszawskie. Piszę to tak wyraźnie, bo przecież nie wiem, co młodsze pokolenia wiedzą o tym, że to rocznica i jaka. Z tej okazji już kilka tygodni wcześniej, bo w poniedziałek 8 lipca, odsłonięto w Berlinie mural. Zapowiadałam TU tę uroczystość, ale nie mogłam być na odsłonięciu, poszłam obejrzeć mural kilka dni później.

Poszłam z mieszanymi uczuciami. Widziałam już zdjęcia, czytałam wyjaśnienia. Wyjaśnienia wyjaśniają, co widzimy, próbują też wyjaśnić, dlaczego to widzimy i to od razu jest problem, bo dzieło sztuki ulicznej powinno przemiawiać bezpośrednio, a wyjaśnienia powinny tylko pogłębiać tło. Mural, najbardziej widowiskowy element Street Artu, ma porywać, zaciekawić, wciągnąć. Nie musi się podobać, ale musi zwracać uwagę i robić wrażenie. Obojętne, negatywne, pozytywne – wrażenie. A tymczasem… Tymczasem mural nie zrobił na mnie w ogóle wrażenia.

Widziałam z daleka, patrzyłam i myślałam, co to jest? Podłoga w łaźni z lat dwudziestych ubiegłego wieku? Freski perelowskie na ścianie w stołówce robotniczej? 5% wydatków inwestora przeznaczonych na dzieło sztuki? Tak to obowiązywało w PRL, nieważne jakie, ważne, że Dzieło. Wynik konkursu na ożywienie monotonnej płaszczyzny fasad ulicznych? Potrzebny, bo pierzeja ulicy jest monotonna.

Podchodziłam z coraz większym niepokojem. Już wiedziałam, zanim jeszcze dokładnie obejrzałam, że nie to może mi się podobać. A przecież to Dzieło serdeczne, słuszne, szlachetne. Nasze, polskie, patriotyczne, prawdziwe.


Okropnie źle się czuję wygłaszając teraz krytykę tego Dzieła, bo jestem i rodzinnie, i pokoleniowo, i politycznie nauczona szacunku do tego, o czym tu będę pisać, ale nie mogę inaczej. Amicus Plato, sed magna amica veritas.

Jakie mam więc problemy?

1. Powstał mural, który moim zdaniem już dawno powinien się był pojawić w przestrzeni publicznej Berlina, już na pewno od kiedy po remoncie ze ściany Muzeum Muru Berlińskiego zniknął wielki portret Wałęsy, a po obaleniu Muru, z samego Muru – napis Solidarność. Od 250 lat Polacy współtworzą Berlin, są tu wielką grupą etniczną i zasługują również na istnienie wizualne. Mural powstał i był jak najbardziej potrzebny, ale niestety ani jego lokalizacja, ani estetyka nie spełniają potrzeb Polaków w Berlinie. Jednak jeśli teraz będziemy się starać o taki widomy i widoczny symbol Polaków w stolicy Niemiec, zawsze zostaniemy ukróceni stwierdzeniem: Przecież macie mural w Adlershof, ile jeszcze chcecie?

2. Mural jest daleko, tam, dokąd mało kto dojedzie sam z siebie. Już sama stacja Adlershof jest daleko i jeszcze trzeba dojść z 15 minut. Mural został bowiem wykonany na budynku Urzędu ds Młodzieży, czyli “Jugendamtu” dzielnicy Treptow-Köpenick, na bocznej ulicy, z dala od czegokolwiek. Niestety wielu Polakom słowo “Jugendamt” strasznie się kojarzy, pominę to jednak, ważne jest przede wszystkim, że oprócz tych, którzy na co dzień korzystają z tego budynku, nikt go nie będzie oglądał. Zapewne będzie natomiast odwiedzany podczas tzw. okazji. Np. dzisiejszej rocznicy*. Myślę, że będzie się tu też przywozić wycieczki i delegacje. Będą tu przyjeżdżać nabożnie i w skupieniu. Będą składać kwiaty, palić znicze, wygłaszać przemowy i odjeżdżać. Wykonany zostanie rytuał, ale to miejsce nie ma duszy i nigdy nie stanie się częścią życia i tłem imprez innych niż okolicznościowe, jak Drzewo Polonii czy Drzewo imienia Ireny Bobowskiej.

3. Mural nie jest piękny i jego okolica nie jest piękna, nie ma mowy, by dotarli tutaj fotografowie i twórcy filmów okolicznościowych, poszukujący niebanalnej scenerii. Ludzie którzy wynajdują takie miejsca, ignorują ich symboliczne znaczenie, liczy się tylko oryginalna sceneria, dlatego np bardzo często takie sesje filmowe i zdjęciowe, nawet te dla Tindera lub ślubne, lokuje się wśród betonowych filarów Pomnika Holokaustu lub nad stawem Pomnika Martyrologii Romów.

4. Mural składa się z trzech niespójnych elementów, które nie tworzą całości – jest to biało-czerwony fresk, biało-czarny napis i dwie przezroczyste tablice po obu stronach fresku. Fresk odciąga uwagę od napisu, napis nikomu nic nie mówi – WARSCHAUER AUFSTAND, co to jest Warschauer Aufstand? Demonstracja na Warschauer Brücke, potyczka policji z obrońcami squatów przy stacji metra Warschauer Strasse? Dwie przezroczyste tablice – po polsku i po niemiecku – wyjaśniają tylko tyle, ile musi być wyjaśnione.


5. I wreszcie ostatni problem – najważniejszy. Mural jest przesycony tragiczną historią, ale widz, a już na pewno widz niemiecki, nic o tej historii nie wie i nic nie rozumie.

W opisie czytamy, że te regularne białe lub kremowe oraz czerwone i pomarańczowe prostokąty tworzą razem mozaikę opasek powstańczych. Co to była opaska powstańcza? Kto ją nosił? Dlaczego?


Tak w roku 1944 wyglądała nowa opaska, wręczana powstańcom wraz z bronią jeszcze przed wybiciem godziny W. Zużyte opaski były spłowiałe, zaplamione, przebrawione, podarte. Każda opaska odtworzona na muralu to, tak piszą jego twórcy – Maria Michoń i Dariusz Paczkowski – osobny los powstańczy. To prawda. Z każdej litery napisu patrzą na nas twarze powstańców. To też prawda. Ta prawda ma nas dotykać, poruszać, wzruszać.

Ale rozumiemy to dopiero PO PRZECZYTANIU. Do tego momentu mural, jego biało-czerwone prostokąty i czarno-biały napis nie robił na nas wrażenia. Nie był ważniejszy ani ciekawszy niż użytkowa krata, jaką idąc tu sfotografowałam po drugiej stronie ulicy.

Bic mnie nie dotknęło i nie poruszyło. A to niestety zaprzeczenie intencji sztuki ulicznej. Street Art ma poruszać nas do żywego. OD RAZU. Gdy przeczytamy, co ma nas poruszać, nic już nas nie rusza.

Tak więc szkoda. Daleko, niespójne, nie spełnia potrzeb, nie porusza. Ale jest.


*Jednak nie, uroczystość upamiętniająca rocznicę Powstania odbywa się w Ratuszu:

Upamiętnienie 80 lat Powstania Warszawskiego

1 sierpnia 2024 r. przed Czerwonym Ratuszem w Berlinie

1 sierpnia 1944 r. w Warszawie rozpoczęło się powstanie Armii Krajowej przeciwko niemieckim okupantom.

Przez kolejne 63 dni dziesiątki tysięcy Polaków i Polek walczyło w otwartym oporze. Wielu z nich straciło przy tym życie. Niemieccy okupanci działali bezwzględnie przeciwko ludności Warszawy. Podczas powstania zginęło ponad 150 000 cywilów. Niemieckie oddziały niemal całkowicie zniszczyły polską stolicę. Pozostała ludność uciekła, została wypędzona lub deportowana do obozów.

Dom Polsko-Niemiecki wraz z Landem Berlin upamiętniają początek powstania 1 sierpnia 2024 r. o godz. 16.45 przed Czerwonym Ratuszem (wejście od Rathausstraße). To z Berlina rozpowszechniało się spustoszenie i zniszczenie ludzi i miast w czasie Drugiej Wojny Światowej. Dziś Berlin i Warszawa są miastami partnerskimi.

Niniejszym zapraszamy do wzięcia udziału w upamiętnieniu wybuchu Powstania Warszawskiego w dniu 1 sierpnia. Obchodom towarzyszyć będzie program artystyczno-historyczny, w tym prelekcja dr Andrei Riedle, dyrektorki Fundacji Topografia Terroru oraz mała wystawa fotografii Warszawy. Szczegółowy program i zaproszenie dostępne będą wkrótce. Udział w wydarzeniu nie wymaga wcześniejszego zgłoszenia.

Wydarzenie jest częścią kampanii #63Tage (63dni) wspieranej przez Fundację Lotto w Berlinie, Niemiecki Instytut Spraw Polskich w Darmstadt i Dom Polsko-Niemiecki wraz z wieloma partnerami, takimi jak Towarzystwo Niemiecko-Polskie w Berlinie, Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, Instytut Kultury Polskiej, Topografia Terroru i inni.

Więcej informacji na temat #63Tage (63dni) znajdą Państwo wkrótce na stronie internetowej Domu Polsko-Niemieckiego (https://deutschpolnischeshaus.de/).

Liczymy na Państwa udział i prosimy o rozpowszechnienie informacji o tym wydarzeniu.

Pozdrawiamy

Robert Parzer i Agnieszka Wierzcholska
w imieniu całego zespołu Domu Polsko-Niemieckiego

Leave a comment