Pędrek Wyrzutek

Ewa Maria Slaska

Pojawiła się u mnie nieduża istota, która wędruje z miejsca na miejsce.


Ma na imię Mini Gu i jest japońskim misiem. Mini Gu ma dużo czasu na myślenie, a to sprawia, że jest bardzo mądry. Bardzo lubię takie małe mądre stworzenia, zawsze lubiłam. Jednego poznałam już w dzieciństwie, nazywał się Pędrek Wyrzutek.


W tym wydaniu go czytałam.

Pędrek jest ćwierć psem, ćwierć rybą, ćwierć ptakiem i ćwierć człowiekiem – to istota stworzona przez Stefana i Franciszkę Themersonów. Była tu już kiedyś mowa o nim przy okazji rozważań o stworzeniu przez niejakiego Gsella prawdziwej Baratarii, państwa-wyspy-utopii. Gsell twierdził, że inflacja jest pochodną niezniszczalności złota jako podstawy obliczeń finansowych czyli formuły umożliwiającej gromadzenie walorów. I nawet jak już dawna nikt nie płaci złotem, ba nawet jeśli pieniądze papierowe i metalowe powoli znikają na rzecz pieniędzy plastikowych, takich jak karty, przelewy online, płatności telefonem, zegarkiem czy pierścionkiem, ba, nawet bitcoiny & Co, to wciąż jeszcze są to systemy wyrastające ze złota. Barataria Gsella istniała naprawdę i jej gospodarka opierała się o pieniądz zniszczalny, a zatem nie dający się gromadzić. Były nim przez jakiś czas ziemniaki, dopóki ich nie zastąpiono szyszkami: https://ewamaria.blog/2019/12/23/poniedzialek-barataria-swieta-ziemniaki/.
No i tam właśnie pojawił się na chwilę Pędrek Wyrzutek – Pędrek bo mały i Wyrzutek, bo nikt go nie chciał i wszyscy go wciąż wyrzucali z rozdziału do rozdziału. I w czasie tych transgresyjnych wyrzucań międzyrozdziałowych Pędrek zasłyszał o mieście, które miało własny pieniądz i system znakomicie funkcjonował, ponieważ fryzjerzy przyjmowali nibypieniądz od właścicieli restauracji, a właściciele restauracji płacili pieniędzmi od fryzjerów za ubrania, podczas gdy handlarze ubraniami mogli bez problemów płacić tymi pieniędzmi fryzjerom.

A więc Pędrek Wyrzutek, ćwierć pies, ćwierć ryba, ćwierć ptak i ćwierć człowiek.
Tak, a w każdym razie jakoś tak. Bardzo uciążliwe. Bo przecież trzeba wiedzieć, kim się jest i umieć łatwo odpowiedzieć na pytanie “Kto ty jesteś?” Ale Pędrek to nie Polak mały. To by mu się chyba nie spodobało, bo jest bardzo trans. Już prędzej polubiłby ten chórek, w którym ryby śpiewały na niby, a żaby na aby aby, a rak byle jak. Czyli… Ni ptak, ni ryba, jakiś piesek chyba, choć czasami człowiekiem bywa.

Pędrek wędruje od rozdziału do rozdziału, a jest ich dziewięć.

***

Pierwsze pytanie, jakie zadał Pędrek Wyrzutek, gdy doszedł do miasta, do którego szedł, było:
– Czy jest kto mądry w tym mieście?
Powiedziano mu, że pewien Wielbłąd i że wykłada na Uniwersytecie.
– Jest jedna rzecz, której nie wiem…- rzekł Pedrek Wyrzutek, ale profesor Wielbłąd przerwał mu w połowie zdania.(…)
– Ja chciałem Pana Profesora zapytać, kto ja jestem – powiedział Pędrek Wyrzutek.
– Ach! – żachnął się Wielbłąd. – To wcale nie jest pytanie. To jest Oznajmienie, a nie Pytanie. Jeżeli chcesz wiedzieć, kto jesteś, powinieneś spytać wprost: „Kto ja jestem?”
– Kto Pan Profesor jest? – zdziwił się Pędrek Wyrzutek.

– Ja jestem Ach Aha Oho, Wielbłąd i Profesor. Ja jestem Cały Świat minus Cały-Świat-oprócz-mnie. Oto co jestem! – odrzekł Wielbłąd szybko.
– Ale kto ja jestem? – zapytał Pędrek Wyrzutek.
– Ty jesteś Pędrek Wyrzutek. Ty jesteś Cały Świat minus Cały-Świat-oprócz-ciebie. Oto co jesteś! – rzekł Wielbłąd. I dodał: – Dziwne, że sam tego nie wiesz.
– Przypuszczam, że Pan Profesor wykłada poezję – rzekł Pędrek Wyrzutek.
– Nie – odparł Wielbłąd. – Ja lubię poezję. Ale wykładam o elektryczności.
– Ale dlaczego – rzekł Pędrek Wyrzutek – jeżeli wolno mi zapytać, dlaczego nie wykłada pan poezji, jeżeli ją pan lubi?
– To proste – odpowiedział Wielbłąd. – Widzisz, za wykłady o poezji płacą tu nierozłupanymi orzechami. A ja nie mogę jeść nierozłupanych orzechów. Natomiast za wykłady o elektryczności płacą trawą. A ja lubię trawę. Zatem wykładam o elektryczności.
– Och! A czy mógłby mi Pan Profesor powiedzieć, za co tu płacą chlebem i masłem, i mlekiem ?
– Oczywiście! Chlebem tu płacą za kopanie dołków w ziemi, masłem płacą za wyrównywanie ziemi, a mlekiem płacą za odnoszenie szpadli i łopat do szopy.

– Bardzo panu dziękuję, Panie Profesorze – rzekł Pędrek Wyrzutek i pożegnał się z Wielbłądem.

Taka to książeczka. Jak będziecie mieli wszystkiego po dziurki w nosie, na dworze będzie za zimno albo za gorąco (a przecież od czasu, jak dzieciaki z Fridays for future powiedziały nam, że jest kryzys klimatyczny, pogoda zawsze jest taka: jest albo za zimno i musimy płacić niebotyczne sumy za ogrzewanie, albo jest od razu za gorąco i zdychamy). Jak więc jest nie do wytrzymania, warto sięgnąć po Pędrka Wyrzutka. Autor i jego żona mieszkali wiele lat w Anglii, trzeba więc koniecznie napić się przy tym herbaty.
Autor ma pewną zachwycającą cechę – niczego nie bierze poważnie. Oczywiście siebie też nie, co widać choćby po opisie Pędrka Wyrzutka, boć jest on alter ego autora i umie jak autor być filozofem (za bardzo, żeby pisarze uznali go za pisarza), pisarzem (za bardzo, żeby filozofowie uznali go za filozofa), poetą semantycznym, fotografikiem, filmowcem, rysownikiem, wydawcą, matematykiem, edukatorem… I tak dalej, jak mawia mój ulubiony pisarz Kurt Vonnegut.

I tak dalej…

Tu więcej o Stefanie Themersonie.

A tu o Franciszce.

A przy okazji dodam, że jako para artystyczna mają swoją salę w Modern Tate Gallery.

A tu Franciszka ma swoją stronę na Polkopedii

No i są oczywiście na Wikipedii.

4 thoughts on “Pędrek Wyrzutek

  1. ” I tak dalej, jak mawia mój ulubiony pisarz Kurt Vonnegut.

    I tak dalej…”

    och, brakuje mi dzisiaj pana K.V, tworcy teorii o 7 rodzajach istot ludzkich

    (patrz: “Schlachthof Nr 5”)

  2. p.s. themersona mialam w reku i raczej ogladalam, niz czytalam w polowie lat 60- tych u.w., zaraz po etapie”misia”, lol

  3. Dziękuję bardzo za uświadomienie mi, że tak niezwykłe osoby istniały.
    Niestety wikipedia nie wyjaśnia skąd osoba polskiego pochodzenia miała tak niepolskie nazwisko, ale w tym kontekście jest to całkiem nieistotna sprawa.

  4. Ale super leciutki wpis !

    Przesłodki ten Pędrek Wyrzutek, będący sympatyczną kompozycją z tylu przeróżnych składników:
    “ni ptak, ni ryba, jakiś piesek chyba, choć czasami człowiekiem bywa”.
    Nie wiem dlaczego przypomniało mi się tu znane powiedzenie:
    “ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”…
    A historia jego jest też nie byle taka:.
    Niejaki pisarz Jan Chryzostom Pasek (1636-1701) posiadał wydrę, którą oswoił, wytresował i nazwał pieszczotliwie Robakiem. Traktował ją z ogromną czułością, pozwalał nawet spać w swym łóżku.
    Zwierzątko było mu wierne, chodziło krok w krok za swym panem, zupełnie jak pies.
    Chyba wygļąd wydry przypominał komuś świder, co do końca tłumaczyłoby całość tego powiedzenia.
    I tak oto “z sympatycznego niewątpliwie” Pędrka Wyrzutka, przeszło mi się na nie mniej sympatyczną wydrę o imieniu Robak…
    “…pucio, pucio…”

Leave a reply to tibor Cancel reply