Natalia Staszczak-Prüfer
O książce Justyny Burzynski

Buch, czyli książka
Kilka refleksji na temat książki Justyny Burzynski „Taki jest Berlin”.
Muszę przyznać, że robiłam sobie wielkie nadzieje związane z tą pozycją. Autorka mieszka w Berlinie tak długo jak ja, a udało jej się poznać miasto z perspektywy klubów, architektury, restauracji, wystaw, na co spoglądam z wielką zazdrością.
Jej blog o Berlinie zawsze bardzo mnie interesował i często też hm…onieśmielał? Bo mój Berlin jest trochę inny niż jej. Gorszy. Bardziej śmierdzący, brudniejszy, pełen problemów. To miasto to mekka dla artystów, ale czasem też „męka” dla tych, którzy może sztukę kochają, ale nie mogą się jej poświęcić lub nie mają czasu, by zwiedzać zakątki i w nich się bawić (dzieci? Praca? Brak pomocy rodziny? Choroby?). To w końcu miasto, w którym od niemal dwóch lat nie da się kupić penicyliny w aptece, nie da się dostać do lekarza, nie da się znaleźć miejsca w przedszkolu, szkole, nie da się dostać do urzędu. I trochę mi żal, że Justyna, o tym Berlinie raczej nie pisze….
Ale po kolei:
Ta książka to zbiór wiedzy o współczesnym Berlinie, składa się z opisów miejsc, poszczególnych ważnych wydarzeń, trendów.
Autorka poświęca bardzo dużo miejsca scenie muzycznej miasta (wg mnie za dużo), alternatywie, LGBT, architekturze, restauracjom.
Z jej książki można zrobić sobie długą listę nieoczywistych i nieznanych miejscówek i to jest wielki atut. Autorka pomija znane zabytki, stara się spoglądać na miejsca z perspektywy osoby, która odrzuca banały i turystyczne szlaki. Prowadzi nas po swoim mieście, opisuje całe dzielnice, skandale, rewolucje, przebudowy.
Bardzo podoba mi się język tej książki – zwięzły, konkretny, ale często ironiczny, z poczuciem humoru, niesztampowy. Dobrze się to czyta! Kwerenda, źródła: no jest tego dużo! Masę literatury niemieckojęzycznej, artykułów, poleceń, obserwacji. Brawo!
To z czym mam problem?
A bo znowu ten Berlin taki wspaniały…. Wprawdzie Justyna pisze o gentryfikacji, narkomanii, problemie bezdomności czy kryzysie uchodźczym, ale jednak ciekawe knajpki i muzea wydają się ważniejsze. Mało o kryzysach i takim zwykłym życiu w Berlinie, a dużo o techno, imprezach miejskich i klubach.
Berlin się zmienia i ją ta zmiana zachwyca. Mnie, mamę dwójki dzieci, próbującą zarabiać na freelancerstwie szczerze przeraża, bo takie normalne, może „szare” żyćko, robi się tu coraz trudniejsze, a o tym w tej książce mi zabrakło. Nie chcę brzmieć jak stara ciotka, ale pewnie ci co tu mieszkają, wiedzą, co mam na myśli.
Nie wiem za bardzo, kto jest odbiorcą tej książki. To nie jest reportaż, ani przewodnik. To zbiór dowolnie wybranych treści, świetnie omówionych, ale bez żadnego klucza, mapy, wskazówek. Może w tym szaleństwie jest jednak metoda?
Polecam tę książkę. Tylko po jej lekturze nie rzućcie wszystkiego w cholerę i tu nie przyjeżdżajcie. Najpierw spróbujcie poszukać mieszkania. Wtedy możliwe, że już Wam się odechce. ![]()
![]()

jest i taki, ale jest jaki jest.