Alojz Mruk

Zbigniew Milewicz

Jednym z dobrodziejstw zawodu dziennikarskiego jest stały kontakt z ludźmi, poznaje się ich całą masę, różnych, różnistych, którzy są czasami upierdliwi, ale zawsze ciekawi, zróżnicowani i przez to żurnalista też staje się bogatszy. W sensie wiedzy o człowieku, bo jeżeli chodzi o wierszówkę, to już niekoniecznie. Pracując w latach 70-80 w redakcji katowickiego Dziennika Zachodniego, później rozgłośni Polskiego Radia, a następnie w Wieczorze, od czasu do czasu dostawałem zlecenia na tzw. produkcyjniaki. Trzeba było pojechać w teren – do kopalni, huty, PGR-u i pokazać, jak tam proletariat ciężko pracuje, żeby – zgodnie z popularną maksymą – Polska rosła w siłę, a ludziom się żyło dostatniej.

W czasie jednego z takich wyjazdów, już pod koniec mojej kariery w katowickich mediach, przed wprowadzeniem stanu wojennego, poznałem Alojza Mruka, bodaj dwudziestoparoletniego górnika przodowego. W PRL mieliśmy takich hajerów wielu, ale cechą charakterystyczną Alojza było, że zgodnie z nazwiskiem gadał niewiele, a jak już – to dowcipnie i wierszem. Jako rdzenny Ślązak, mówił, że jest Alojz, bez y na końcu i nawet gorole z Sosnowca umieli to uszanować. Alojz angażował się w ruch Solidarności, był internowany w stanie wojennym, koledzy ze związku pomagali jego żonie i dwójce małych dzieci przetrwać ten trudny czas; po wyjściu z internatu wrócił do zawodu, ale już na inną kopalnię. Kiedy wyjechałem na Zachód, kontakt nam się urwał. Ale mówią, że góra z górą…

Kilka dni temu, dostałem za pośrednictwem messengera wiadomość od Alojza, z której wynikało, że jest zdrowy, od dawna przebywa na zasłużonej, górniczej emeryturze i mają z żoną już dorosłe wnuki. Pisał normalnie, nie wierszując, ale później przeszedł na swoją starą formę wypowiedzi, co zacytuję ( w oryginalnej transkrypcji ), bo wydaje mi się adekwatne do polskiej współczesności :

Jak żech siedzioł za Wojciecha
to mi godoł jeden klecha
ty wierz w Boga, się nie lękaj
przed esbekami nie klękaj.
Polska musi się odrodzić,
ludziom krzywdy wynagrodzić.
Dobrze godoł, lepiej było pora lot,
aże przysziszoł na wierch dziod,
tako zmora, poćciep ryży,
co mioł Kreml, niż Wawel bliżej,
co z Niemcami sie dogodoł,
że pół Polski darmo im do.
Teroz dusi nom zmorzysko
wolność słowa, prawo, wszystko
co mu Helmut każe,
a dyć armat mo w nadmiarze,
więc je znowu zredukuje,
żeby się nie narobili zbóje,
jak sam przijdom, by cie zabić.
Jako bydzie Polska Tuska?
Szwabsko, rusko, po połowie?
Dej mi Panie Boże zdrowie,
bych mu na to nie pozwolił
i złej wronie ogon fest posolił.

Oczywiście nie z całym tym przesłaniem, co do joty, się zgadzam. Żyjemy wszak w demokracji i mamy prawo mieć różne spojrzenia na polską politykę i polską przyszłość. Mówiąc jednak prozą, w skrócie, Alojz wybierał się na manifestację 11 stycznia, do Warszawy. Poprosiłem go więc, by posolił wronie ogon także w moim imieniu.

Na reportażu w kopalni Siemianowice, około 1980 r.

***

PS od Adminki: Dla tych co nie wiedzą, dziś, 11 stycznia, PiS zaprasza na manifestację “wolnych Polaków” i zapowiada dalszy “opór przeciwko złu”.
No cóż, to jest pluralizm polityczny – o to walczyliśmy.

2 thoughts on “Alojz Mruk

  1. Ponad wszelką politykę powinny być inne wartości, te które ludzi łączą, a nie dzielą.Nie powinna wpływać ona na stosunki w rodzinie, czy też na bliskich sobie zaprzyjaźnionych ludzi.

    “Przyjaźń to jest coś niezwykle ważnego, co nie wszyscy w życiu znajdują. Zawsze jest wzajemna – nie tak jak miłość. Można beznadziejnie kochać całe życie, ale nie można beznadziejnie się przyjaźnić”Ks. Twardowski

    Dlatego jestem zdania, uważajmy na siebie nawzajem, by nie zgubić się w labiryncie spraw, które mają wpływ na nasze człowieczeństwo.Dyskutujmy o tym co nam ważne, ale nie zasiadając do stołu przyjaciółmi, a wstając od niego wrogami.Polityka była i jest ważna, ale nie może być najważniejsza

    .T.Ru

  2. Oczywiście Tereso, masz rację. Dbajmy o przyjaźń międzyludzką, bo w tę międzynarodową nie wierzę bardziej niż w bociany.

Leave a reply to zbychoo Cancel reply