Notatnik niespiesznego cyklisty czyli…

Mal Content

Z dziennika tetryka 3

Wirują, wirują, tysiące szprych w kole fortuny matuli…, a rower dzielnie niesie przez las mnie samego i moje znienawidzone nadmiarowe kilogramy.

Oho! Stop! Pstryk fotkę…


…i można jechać dalej. Snując refleksje, rzecz jasna.

Powiadają: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Bzdura wierutna i myślenie życzeniowe.
Nie wzmocni, tylko porani i odkształci. Ale żyć trzeba dalej, skoro nie zabiło.
I tylko zastanawiam się, co we mnie bardziej autentyczne. Ta pierwotna, arkadyjska naiwność przed? Czy zimny, stalowy realizm po? Nie pytam, co lepsze (bo oba diabła warte), tylko co precyzyjniej oddaje prawdę o mnie. Wichura – tak, ona była najprawdziwsza, ale przyszła z zewnątrz.

Ot, taka pseudogłębia pseudorozważań. Pseudointelektualisty na bicyklu. Pośrodku boru. Zresztą, byli już tacy, co podobne kwestie roztrząsali dużo wcześniej i znacznie bardziej dogłębnie. Inna sprawa, że z podobnie miernym skutkiem.

I mknę dalej przez las, pokrzepiony łykiem schadenfreude.

Leave a comment