Stuart 31

All around me are familiar faces
Worn out places, worn out faces
Bright and early for their daily races
Going nowhere, going nowhere
Their tears are filling up their glasses
No expression, no expression
Hide my head I want to drown my sorrow
No tomorrow, no tomorrow

Dookoła widzę znane twarze
Zużyte miejsca, zużyte twarze
Ludzie wcześnie wstają, do swych codziennych wyścigów
Iść do nikąd, iść do nikąd
Ich łzy wypełniają szklanki po brzegi
Bez wyrazu, bez wyrazu
Chowam głowę, a chciałbym utopić smutek
Nie będzie jutra, nie będzie jutra.

Gary Jules, Mad World

Joanna Trümner

Pytania

Mijały ostatnie godziny starego roku, rozgrzane słońcem ulice Sydney zapełniły się młodymi, roześmianymi ludźmi podążającymi na sylwestrowe zabawy. Z okna swojego mieszkania na czwartym piętrze Meg wyglądała na ulicę i nie potrafiła zrozumieć nastroju radości, który zapanował na ulicach. „Z czego oni wszyscy tak się cieszą?”, zastanawiała się. „Przecież nic w życiu się nie zmienia tylko przez to, że zegar wybije dwunastą i zacznie się nowy rok”. Przypomniał jej się ubiegłoroczny Sylwester w mieszkaniu Chrisa – noc przepełniona śmiechem i muzyką w dużym gronie przyjaciół. Po wyjściu gości Meg i Chris zdecydowali się zostawić posprzątanie bałaganu na później i poszli na długi spacer po mieście. W najbliższym parku znaleźli wolną ławkę, na której mocno przytuleni do siebie czekali na wschód słońca. „Nie będzie ci ze mną łatwo, ale powinnaś wiedzieć, że od dawna nikt dla mnie tak dużo nie znaczył”, powiedział Chris. Prawdziwy sens tego romantycznego wyznania z nocy sylwestrowej zaczął docierać do niej w miarę upływu kolejnych tygodni. Chris coraz rzadziej miał czas na spotkania, tłumaczył się pracą i wyjazdami na szkolenia. Meg nauczyła się cieszyć z nielicznych wspólnie spędzanych godzin i nie stawiała żadnych wymagań. „To się na pewno niedługo zmieni”, powtarzała sobie w duchu, starając się zapanować nad coraz mocniejszym uczuciem rozczarowania. Gdyby nie doszło do jej feralnego wyjazdu z rodzicami do Melbourne, prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałaby się o aferach Chrisa.

Z okien tramwaju, którym razem z rodzicami zwiedzała miasto, zobaczyła Chrisa obejmującego mlodą, nieznaną kobietę. „Na pewno mi się przywidziało. To musiał być ktoś bardzo do niego podobny”, uspokajała wątpliwości czekając na kolejne spotkanie. A kiedy w końcu miała okazję zapytać go wprost o pobyt w Melbourne z inną kobietą, Chris przeprosił ją za tę głupotę, incydent, który dla niego nic nie znaczył. „Przecież wiesz, że liczysz się tylko ty”, powiedział wręczając jej następnego dnia wielki bukiet róż. „To już się nigdy więcej nie powtórzy, obiecuję”, dodał drżącym głosem. Po jego wyjściu Meg długo patrzyła na róże w wazonie i myślała o początku ich znajomości oraz pierwszym pocałunku na szpitalnym łóżku. „Mamy wyniki badań, będziesz mogła niedługo wstać, za kilka miesięcy wrócisz do normalnego życia. Ale niestety coś się przez ten wypadek zmieniło – nie będziesz mogła mieć dzieci. Nie chciałem, żebyś się dowiedziała o tym od kogoś innego” , powiedział patrząc jej w oczy. Zobaczył w nich tyle smutku, że instynktownie przytulił Meg do siebie, nie myśląc o tym, że za chwilę w pokoju może zjawić się pielęgniarka lub pacjentka z sąsiedniego łóżka. Wiedział jak bardzo właśnie teraz Meg potrzebowała kogoś bliskiego. Pocałował ją, sam zaskoczony tym, że przekroczył pewne niepisane zasady pracy lekarza. Przez krótką chwilę wydawało mu się, że w budynku szpitala są tylko oni w dwójkę.

Podczas wielu tygodni pobytu w szpitalu Chris stał się ważną częścią jej życia, nic jednak nie zapowiadało wtedy dalszego przebiegu tej znajomości. Z czasem zaczęła rozumieć, że Chris był wielką pomyłką. Podczas ich prawie rocznego związku kilkakrotnie słyszała od niego przeprosiny. Kilkakrotnie wyrzucała do kosza wyschnięte bukiety róż, zadając sobie pytanie: „Dlaczego nie potrafię od niego odejść? Jak mogę pozwolić na to, żeby ktoś mnie tak traktował?” Z każdym dniem docierało do niej coraz mocniej, że odejście od Stuarta było największym błędem, jaki zrobiła do tej pory w życiu.

Dlaczego właśnie ja wpadłam po raz drugi w życiu na mężczyznę, który jest kaleką uczuciowym? Na kogoś, dla kogo jestem tylko jedną z wielu zdobyczy, potrzebnych do dowartościowania swojego ego? Jak mogłam się tak pomylić? I to właśnie ja, w końcu moja praca polega na tłumaczeniu pacjentom, jak powinni żyć, żeby nie zgubić poczucia własnej wartości?”, zastanawiała się nieraz, zbierając siłę na odejście. Dopiero po wielu miesiącach walki ze sobą udało jej się zakończyć tę znajomość.

Kiedy zegar w mieszkaniu wybił północ i rozpoczął się rok 1984 Meg dopijała do końca butelkę czerwonego wina. „Happy New Year”, pomyślała z goryczą i głośno powiedziała: „Nie chcę żyć w tym smutku! Przecież ja nawet nie mam przyjaciółki, nikogo, z kim mogłabym teraz porozmawiać. Nigdy nie miałam przyjaciółki, zawsze byłam samotnym dziwolągiem”, pomyślała. Przypomniała sobie jak będąc dzieckiem z zazdrością przyglądała się koleżankom z klasy, które przysyłały sobie podczas lekcji małe, zapisane drobnym pismem karteczki. Tajemnice, których Meg nigdy nie poznała. W czwartej klasie niespodziewanie i ona w końcu znalazła przyjaciółkę – Dianę, niezbyt ładną, grubą dziewczynkę z sąsiedniej klasy. Meg i Diana stały się wkrótce nierozłączne, spędzały ze sobą każdą przerwę pomiędzy lekcjami i każdą wolną chwilę, godzinami rozmawiały o tym, co wydarzyło się w szkole, o plotkach, sympatiach i antypatiach, chłopcach. Ta przyjaźń pomogła im w ciągu kilku miesięcy przemienić się ze smutnych, nie rozstających się z książką dziewcząt w rozchichotane nastolatki. Diana zaakceptowała nawet fakt, że Meg nigdy nie zaprosiła jej do siebie do domu. „Moja mama jest chora, u mnie nie można spokojnie porozmawiać”, tłumaczyła swój strach przed pijaną matką. W ostatniej klasie szkoły rodzina Diany wyprowadziła się do Londynu i Meg znów została sama. Przez kilka miesięcy po przeprowadzce Diany przyjaciółki pisały do siebie listy, z czasem stały się one coraz rzadsze, aż w końcu przestały przychodzić.

Podczas studiów Meg poświęcała prawie cały czas na naukę i czekanie na Stana. „Straciłam dla niego tyle lat!”, myślała otwierając drugą butelkę wina na powitanie roku 1984. „Może po prostu jestem jedną z tych kobiet, które zawsze podświadomie wybierają sobie nieodpowiedniego partnera. Jedynego mężczyznę, który był dla mnie dobry i uczciwy zawiodałam tak, że nie chce mnie więcej znać. I ma rację. Trzymałam szczęście w ręku i lekkomyślnie wypuściłam. Zamieniłam szczęście na upokorzenie. Jestem beznadziejna, a wszystkie te mądre rady, które od lat daję obcym ludzim, w moim życiu zupełnie się nie sprawdziły. Od miesięcy nie potrafię zapanować nad depresją”. Chwiejnym krokiem podeszła do okna i przysłuchiwała się odgłosom ulicy, temu, jak śmiali się ludzi powracający z zabaw do domu. „Ciekawe jak on zaczyna nowy rok?”, pomyślała siadając na parapecie okna.

Stuart śpiewał ostatni utwór na zakończenie sylwestrowego koncertu, kiedy w klubie nagle zapanowała kompletna ciemność. Opanował go dziwny niepokój, który nie ustąpił nawet wtedy, kiedy zapaliło się światło. Już raz w życiu, w chwili śmierci ojca, miał podobne uczucie strachu, poczucie, że stało się coś złego. Dlatego też zaraz po powrocie do domu zadzwonił do matki w Anglii. Usłyszał od niej, że w rodzinnym domu wszystko jest w porządku. Całe Walton przygotowuje się na powitanie nowego roku, jego siostra Eve odpoczywa po pierwszej chemioterapii, a matka przejęła na kilka dni opiekę nad małym Georgem. Po tej rozmowie Stuart zasnął jak kamień, nie pamiętając o ódziwnym, niewytłumaczalnym niepokoju po zgaśnięciu światła w klubie.

Dopiero w kilka dni później dotarła do niego wiadomość o samobójstwie Meg.

Wybrał się do Toma, bo nie chciał być w domu sam z natarczywą myślą: „Może to przeze mnie?” Przyjaciel próbował go uspokoić: „To nie jest twoja wina, to jej wybór, z którym nie masz nic wspólnego”. Stuart nie do końca był o tym przekonany. Wiedział jednak, że nikt nie odpowie mu już na pytania: „Może udałoby mi się ją uspokoić? Może powiedziałem poczas naszej ostatniej rozmowy coś, co ją zraniło? Może dzwoniła do mnie o północy i chciała się pożegnać?”

Po pogrzebie podszedł do rodziców Meg. „Nigdy nie będę w stanie zrozumieć”, zwrócił się do nich bezradnym tonem. „Nie potrafię sobie wybaczyć, że nie widziałam, że jest tak źle”, odpowiedziała matka Meg, trzymając go kurczowo za rękę. Następnie Stuart podszedł do Lucasa, księdza w kościele, do którego regularnie chodziła Meg. „Nie potrafię zrozumieć, że nie pomogła jej wiara”, powiedział po cichu Lucas. „Dla ludzi wierzących nie ma chyba większego grzechu niż odebranie sobie życia”, dodał. Stuart rozejrzał się wśród uczestników pogrzebu, z trudem rozpoznał młodego lekarza, dla którego Meg zostawiła go przed ponad rokiem. „Śmierć, szczególnie taka śmierć, zostawia po sobie taki smutek i dziesiątki pytań, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi”, pomyślał opuszczając cmentarz.

Cdn.

One thought on “Stuart 31

Leave a comment