Obrazki z Iranu (1) – pierwszy dzień

Informacje od Adama Slaskiego o jego pobycie w Iranie (właśnie tam jest) docierają do mnie za pomocą appu Telegram. Nigdy bym nie pomyślała, że będę z takich appów w ogóle korzystać, ale mam właśnie nową komórkę i stwierdziłam ze zdumieniem, że nawet budzik w telefonie jest appem. Powiadam Wam, człowiek nie wie, że mówi prozą.

Publikowałam tu już tu relacje polskiej Perskiej żony z Iranu, od dziś przez kilka (a może kilkanaście) następnych niedziel pisze o Iranie nieżonaty Polak.

Adam Slaski

Przyjazd

29 września

Pierwsza zabawna rzecz: w Iranie jak wiadomo jest cenzura internetu, zablokowano więc gazeta.pl i wp.pl, ale nie politykę. Mają widać lepsze układy z ajatollahami.

W samolocie to wyglądało tak: połowa kobiet miała zasłonięte włosy, a połowa odkryte. W momencie lądowania pach-pach wszystkie wyciągnęły chusty. I na lotnisku nie było kompletnie żadnej kontroli, mogłem mieć plecak pełen wódki 🙂

Wrrrr wikipedia nie działa.

Pierwszy dzień chodzenia po Teheranie przyniósł następujące refleksje. Ruch uliczny jest między palermo a hanoi – dużo trąbią, motory jeżdżą po chodnikach, żeby przejść przez jezdnię trzeba trochę odwagi, ale summa sumarum nie miałem z tym wiele problemów, pogubiłem się za to, jeśli można tak powiedzieć, bo właściwie chodziłem bez mapy i celu.

Mapa z przewodnika jest nic nie warta, a ta, którą dostałem w recepcji jeszcze gorsza, na żadnej nie ma np stacji metra, a metro jest całkiem spoko, 5 linii, osobne wagony dla kobiet.

Spotkałem wczoraj na lotnisku dwie pary z Polski i dziś jedną w muzeum. Myślałem, że to będą bardzo fajni ludzie, otwarci, ciekawi świata, tymczasem conajmniej połowa z nich to typowe polaki-cebulaki.
Nie wiem, jak tu trafili

paniikolko
Kółko od rydwanu i pani dla porównania. Pod spodem piesek i cudeńko z lapis lazuli. I pytanie: czy niebieskie naczynie też jest z lapis lazuli?

piesek1-2niebieskienaczynieA teraz plac imama Chomeiniego.

placchomeiniI na ulicy warszawskiej.

varschostreetA słyszeliście o różowych drzewach, które rosną w Iranie?

pinkdrzewo30 września

Dziś rano wymeldowałem się z hotelu i przeniosłem do mojego hosta z couch surfing. Trafiłem naprawdę znakomicie. Shayan jest anglistą, miłośnikiem angielskiej literatury. Jest bardzo oczytany i ciekawie się z nim rozmawia. Zaprzecza też wszelkim stereotypom o Iranie

Po południu spotkałem się z Irańską malarką, która zabrała mnie do muzeum sztuki współczesnej. Wystawa stała jest bardzo dobra, choć jest tylko jeden obraz irańskiego malarza, reszta to zachodnia klasyka: Kandinsky, Jackson Pollock, Mark Rothko etc.

Rozmawialiśmy też o literaturze. Choć przygotowywałem się intensywnie do wyprawy, nie wypadłem najlepiej w oczach Sepidar. Stwierdziła, że “Ajatollah śmie wątpić” się nie liczy, bo było napisane po angielsku, a „Persepolis” po francusku.

Zatem nie czytałem żadnej irańskiej książki, wstyd!

Z drugiej strony okazuje się, że Szachinszach nie jest zupełnie znany w Iranie (Shayan słyszał, ale on czytał wszystko). Byliśmy też na ulicy bukinistów. Wygląda to tak (nie zrobiłem zdjęcia), że wszystkie lokale są zajęte przez księgarnie, księgarnia przy księgarni, a na ulicy z łóżek polowych i kocyków sprzedają “prywaciarze”.

Sepidar wyjaśniła mi, że to te książki na kocykach, to pozycje zakazane w Iranie, wydano je na kserokopiarce z powodu cenzury.

Słowo “zakazane” stosuje się w kontekście Iranu często, ale chyba znaczy tu coś innego niż sądzimy 🙂

Na koniec chciałbym podkreślić, że dziś w Iranie środa środunia, bo jutro zaczyna się weekend. Piątek to dzień święty, a czwartek jest odpowiednikiem soboty. Nie jest jednak wolny obligatoryjnie. niektore instytucje się zamykają, inne pracują tylko dopołudnia, a jeszcze inne cały dzień.

Spotkałem dziś na śniadaniu w hotelu Polaków. Byli bardzo mili, interesujący ludzie. dużo podróżowali, opowiedzieli mi o wyprawie na wyspę świętej Heleny, bardzo skomplikowanej wyprawie, gdyż obejmowała podróż samolotem RAF-u, statkiem pocztowym i kilka dni oczekiwania w bazie marynarki brytyjskiej itp.

Wspólnie zaczęliśmy się też zastanawiać, gdzie odbyła się Konferencja Teherańska, pani bardzo chciała zobaczyć to miejsce. Niestety, prawdopodobnie się jej nie uda. układy odbywały się w rosyjskiej ambasadzie.

Jeszcze jedno. Próbowałem zapunktować w sprawie książek „Irańską Historią Miłosną”. Co prawda to Asia ją czytała, nie ja, ale dokładnie mi opowiedziała. Z tą książką jest jednak inny problem: To kompletna bzdura, napisana dla ludzi z zachodu, żonglująca stereotypami.

Generalnie na ulicach jest wiele par, trzymają się za ręce itp. Ccałowanie w publicznych miejscach chyba rzeczywiście nie uchodzi, nie widziałem ani razu, ale opowieści, jakoby nie dało się porozmawiać z dziewczyną przed ślubem trzeba włożyć między bajki.

Jeszcze jedna ciekawostka. Jest (chyba 35) rocznica wybuchu wojny z Irakiem. w parku jest wystawa poświęcona martyrologii, zdjęcia irańskich bohaterów wojennych itp. Są żołnierze, jest mułła, poważna atmosfera. Jest tez paintball, a czemu nie, przecież to się też kojarzy z wojną!

Jechałem dziś irańską współdzieloną taksówką (taką jak w Taxi Teheran).

Czwartek, 1 października

W Teheranie pada deszcz, rzadkie zjawisko, zamówili specjalnie dla mnie.

Widziałem dziś na ulicy dziewczynę bez hidżabu, było ciemno, pewnie myślała, że nikt nie zauważy. Z tym hidżabem to jest tu w ogóle śmiesznie, ten temat zasługuje na więcej uwagi, wrzucę zdjęcia i napiszę innym razem, bo teraz spadam na imprezę Irańczyków.

Miały przyjść dziewczyny, ale ostatecznie okazało się, że będzie gejówka, sami koledzy mojego hosta, bo ten chłopak, z którym paliłem sziszę to nie mój host, tylko inny gość z CS.

Piątek, 2 października

mostMost łączy dwa parki rozdzielone uprzednio autostradą. zdjęcia nie oddają tego w pełni, ale to fajna architektura i modne miejsce. Obok jest skatepark i inne atrakcje. Wybrałem się tam z Kamyarem, którego poznałem (jakżeby inaczej) przez couchsurfing. Potem poszliśmy na fajkę wodną. Kamyar miał w planach odwiedzić jakiś ładny lokal, ale ten okazał się być zamknięty, toteż wylądowaliśmy w spelunce dla lokalnych palaczy. Fajne miejsce, kobiet się nie wpuszcza, siedzą chłopaki i palą szisze, można zamówić herbatę albo oranżadę.

sziszaZ moim hostem Shayanem poszliśmy za to odwiedzić jeden z teherańskich pałaców. Okazał się rozczarowujący, za to zrobiliśmy sobie ładne zdjęcie w sali lustrzanej.

salalustrzana
Kilka słów o Shayanie. Pochodzi z mniejszości tureckiej (azerskiej) w Iranie, farsi jest dla niego drugim językiem. Jego mama zanim przeszła na emeryturę stała na czele czegoś w rodzaju samorządowego kolegium odwoławczego.

Shayan skończył rok temu anglistykę na uniwersytecie teherańskim, mówi świetnie po angielsku i jest znawcą anglosaskiej literatury. Obronił pracę o Cormacku McCarthym, można z nim porozmawiać o nowej książce Rotha itp. Jest bardzo oczytany, dużo bardziej ode mnie.

Myśli o doktoracie, ale nie ma ochoty wracać na uniwersytet w Teheranie, gdyż profesorowie tworzą kółko wzajemnej adoracji, a poziom badań nie jest najlepszy. Rozważa wyjazd za granicę, ale życie na zachodzie jest bardzo kosztowne dla Irańczyka, więc jeśli nie dostanie jakiegoś dobrego stypendium, w grę wchodzi głównie Turcja.

Wczoraj poszliśmy do imprezę do kolegów Shayana. Impreza to duże słowo, było nas tylko pięciu. Początkowo planowano coś większego, ale okazało się, że dziewczyna gospodarza nie może przyjść, więc odwołał też inne koleżanki, a potem okazało się, że ja będę, więc odwołał kumpli, którzy nie mówią po angielsku. Ta piątka mówiła po angielsku bardzo dobrze, swobodnie żartowaliśmy przez cały wieczór. To byli wszyscy bardzo inteligentni goście, na bieżąco z kulturą, filmami, muzyką, serialami, książkami i wszystkimi tymi rzeczami, które są w Iranie zakazane. A jednak udało mi się pozostać gwiazdą wieczoru, gdyż im trudno jest podróżować i bardzo rzadko wyjeżdżają. Opowiadałem więc o podróżach do Meksyku, Wietnamu, Armenii itd., które to opowieści nie robią na nikim wrażenia w Polsce, a w Iranie można nimi zaimponować kompanom.

Można też zaimponować znawstwem alkoholi. Oni piją głównie bimber albo przemycaną wódkę, nikt oczywiście nie bawi się w szmuglowanie piwa, które stało się w Iranie zupełnie nieznane. Także wino należy do rzadkości, bo wychodzi bardzo drogo. Co innego marihuana, którą łatwo hodować w domu, a policja nie przywiązuje do niej wagi, choć oficjalnie jest oczywiście surowo zakazana. Trawa stała się więc popularna i każdy popala.

A może nie każdy? Towarzystwo, w które tu wszedłem, jest dość specyficzne. Studenci obcych filologii z zasady są zainteresowani zagraniczną kulturą i trybem życia. W każdym społeczeństwie stanowią nieco odrębną grupę. To samo dotyczy artystów, więc również Sepidar nie można uznać za typową Irankę. I nic nie wskazuje na to, żebym miał spotkać jakichś “typowych Irańczyków”, bo przeciętni ludzie nie mówią po angielsku. Z angielskim w szkole jest podobnie jak w Polsce, a chyba nawet gorzej. Dużo gramatyki, mało mówienia, 10 lat takiej nauki i człowiek nie umie się dogadać w najprostszych sprawach. Jeśli ktoś mówi, to znaczy, że wychował się ambitnej rodzinie, która posłała go na dość kosztowne lekcje. Teraz Shayan sam korzysta z tej sytuacji i dobrze zarabia, udzielając lekcji angielskiego

A co to znaczy dobrze zarabiać w Iranie? Pensje są podobne do Polskich, porównywalne. Płaca minimalna to około 300$ (w Polsce chyba bliżej 400), 2000$ uważane jest już za bardzo dobrą stawkę (tyle zarabia kolega Shayana, który jest programistą). Podatek jest niski, toteż Shayan nie bardzo rozumiał, czemu dopytywałem, czy to jest kwota brutto czy netto.

Bardzo drogie są za to mieszkania (brzmi znajomo?). Shayan nie mógłby wynająć mieszkania z własnej pensji, ciągle pomagają mu rodzice. Dla większości młodych ludzi oznacza to, że nie są w stanie wyprowadzić sie z domu przez wiele lat. To jest zdaniem moich rozmówców największy problem Iranu, wcale nie hidżab ani polityka rządu.

2 thoughts on “Obrazki z Iranu (1) – pierwszy dzień

  1. Bardzo ciekawe, czekam na ciąg dalszy.
    Przy okazji wspomnę o wydarzeniu jakie przytrafiło sie mojemu koledze. Jechal przez Iran na rowerze od granicy z Armenią (a moze z Turcją) do Zatoki Perskiej. Jego bazą noclegowa był własny namiot. Jednak w kilku niewielkich miejscowościach nie dano mu spac w namiocie, musiał przyjąć gościnę u obcych ludzi. A raz spał w meczecie. Tak troche z boku gdyż juz o świcie odbywało się nabożeństwo, na ktore przychodziło sporo ludzi. Uprzedzili go o tym, ale zapewnili, ze nie musi na czas nabożeństwa wychodzić ze śpiwora.

  2. Ja przejechalam przez caly Iran samochodem ( przewaznie za kierownica, bo moj owczesny maz zatrul sie jedzeniem w holelu w Kabulu) i bylo bardzo przygodowo. Spedzilismy tez kilka dni nad morzem Kaspijskim, gdzie bylo bardzo zabawnie. Plywalam w bikini i rozne mlode, miejscowe chlopaki probowaly mnie zainteresowac wezami, ktore lapali w morzu. No, ale to bylo przed Khomeinim. Viktoria Korb

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.