Sobota 1 czerwca, Krakowskie Szkoły Artystyczne (moda, aktorstwo, fotografia, architektura wnętrz, choreografia) w Nowohuckim Centrum Kultury. Laboratorium mody, wizaż, teatr, taniec, performance. Błękit, biel i beż. Moje ulubione kolory, powiedział Kłapouchy. Moje też odpowiedziałam i zamyśliłam się głęboko. Kolory dobre, ale te sprane tkaniny z lat 70, no i jeens sam w sobie, z tego można by spokojnie zrezygnować. Ale może musieli użyć tych materiałów, bo je dostali od producenta. Kto to wie. W każdym razie dobre projekty i dobra kolorystyka. Wygląda na to, że to dobra szkoła. Myślę, że też bym chciała projektować modę w dzisiejszych czasach. Tworzyć ubrania, stylizować modelki, fotografować pokazy.
Ale nawet gdyby tak się zdarzyło i zaczęłabym jako projektantka mody, na pewno skończyłoby się na tym, co i tak jest – na pisaniu. Wydaje mi się, że nic innego nie umiem, tylko gotować i pisać. I może tak byłoby dobrze, bo wydaje mi się, że Krakowskie Szkoły Artystyczne, które kształcą chyba niezłych projektantów, aktorów, fotografików i architektów wnętrz, powinny też zacząć przygotowywać do pracy na rynku teksterów z prawdziwego zdarzenia. Sama chętnie byłabym wykładowczynią na takich studiach i proszę, żeby Dyrekcja zechciała potraktować poważnie tę ofertę. Tylko uprzedzam – nie wolno by było używać słowa “modowy”, ani innych tego typu dziwolągów. Zastanawiam się też, czy coś by się stało, jakby modelki i modele od czasu do czasu uśmiechali się do widza, a nie tylko patrzyli z lekceważeniem lub, w najlepszym wypadku, obojętnie. Są nadundani, to właściwe słowo. Na pewno ktoś im tak kazał. Stali w domu przed lustrem i godzinami ćwiczyli to patrzenie nad głowami widza z miną zblazowanej i zdegustowanej obojętności.
Z poważaniem
Ewa Maria Slaska
O modzie z Krakowskich Szkół Artystycznych pisałam już tu: https://ewamaria2013texts.wordpress.com/2013/05/13/arystokracja-i-moda/



