KSIĘŻYC, SEKS I WOLNOŚĆ część II

Marek Włodarczak alias Tabor Regresywny


Mógłbym powiedzieć o sobie, że jestem odważnym człowiekiem. Faktycznie, organizowałem spływy zimowe,  pływałem na kanadyjkach po górskich rzekach, wędrowałem przez wiele dni samotnie po górach na nartach śladowych.  Tylko że ja nie czuję się odważnym człowiekiem, a w dzieciństwie byłem wręcz lękliwy, bałem się psów, wody i jąkałem się. Mieszkałem w Chodzieży, mieście położonym między trzema jeziorami, dookoła były lasy i wzgórza. Włóczyłem się po tych lasach, zimą na nartach, lato spędzaliśmy nad jeziorami, kąpiąc się  i pływając na kajakach.  W szkole średniej w Tychach  trafiłem do Harcerskiej Drużyny  Wodnej.


Zaczęły się spływy, obozy żeglarskie, noce przy ognisku i bardzo dużo śpiewania, którego wcześniej nie cierpiałem. W ostatniej klasie szkoły średniej wytypowano mnie do udziału w quizie matematyczno-fizyczno- chemicznym. Po zakończeniu quizu dziewczyny z mojej klasy wręczyły mi odręcznie wykonany dyplom za “wykazanie maksimum odwagi i minimum wiadomości w zakresie mat-fiz-chem”.  Niedawno Ewa Maria poprosiła mnie, bym pomalował jej stół w kuchni specjalną techniką, bo, jak stwierdziła, nie boję się, a inni boją się to zrobić.  Myślę, że nie ma czegoś takiego jak odwaga, jest mniejsza lub większa redukcja lęku.  Myślę, że redukcję lęku  zawdzięczam wychowaniu wodnemu, które przeszedłem w drużynie wodnej. Nie byłem odważny, ale jednak byłem coraz bardziej wolny od lęku. Piszę to po to, by postawić hipotezę: wolność kajakarzy to wolność od lęku. Oni śpiewają, bo czują się wolni od lęku. Tylko jakiego lęku? Skąd wziął się ten lęk? I co ma wspólnego  spływ kajakowy z redukcją lęku? Jakie jeszcze działania redukują poziom lęku? Przyjmijmy za kryterium śpiewanie. No to mamy:
Rajdy górskie, szczególnie te studenckie, rejsy żeglarskie,  obozy harcerskie. Tylko że dziś nikt już nie pływa na sklejkowych przeciekających kajakach, nie pakuje do nich namiot,u materaca dmuchanego, plecaka, kocy, garnka, kubka i talerza. Nikt nie zakłada biwaku w przygodnym miejscu, nie gotuje na ognisku i nie robi zapasów żywności na parę dni. Nikt już nie żegluje na drewnianych łodziach bez kabiny, kuchenki gazowej, wygodnej koi i przenośnej toalety. Śpiewy też się skończyły, za to mnożą się festiwale szant. Co do obozów harcerskich to nie wiem, jak to dziś wygląda. Na koniec pewna osobliwość. Czytałem, że podobóz romski w Oświęcimiu zadziwiał Niemców. Cyganie śpiewali, tańczyli, uśmiechali się do swoich oprawców, jakby nie zdawali sobie sprawy y tego, gdzie są i co ich czeka. Nie było widać w nich lęku.

Leave a comment