On, ona, ONO

Ewa Maria Slaska

Była ikoną naszych czasów. Nie lubliśmy jej, gdy się pojawiła, bo byliśmy zdania, że to ona przyczyniła się do rozpadu Beatlesów. Na pewno mieliśmy rację. Miała wysokie mniemanie o sztuce i o sobie, tak wysoko ulokowane, że jak Lennon tam do niej dołączył, to nie mógł już dalej niefrasobliwie podskakiwać z chłopakami na schodach na dworcu albo w pałacu Królowej, bo przygniatał go ciężar odpowiedzialności za świat, sztukę, kondycję ludzką i, oczywiście, za Yoko Ono.


Ale nie da się ukryć, była i nadal jest niezwykłą osobowością, jedną z pierwszych artystek, które naprawdę zrozumiały istotę sztuki kobiecej. Urodziła się w 1933 roku, 16 lat wcześniej niż Marina Abramovic i 21 lat wcześniej niż Cindy Sherman. Aczkolwiek oczywiście Niki de Saint Phalle była starsza od niej o trzy lata, a Meret Oppenheim nawet o 20.


Na otwarciu wystawy Yoko Ono w Gropius Bau w Berlinie kuratorka wygłosiła tezę, że to właśnie od niej zaczęła się sztuka kobieca. Od jej performancu w roku 1964, kiedy siedziała na scenie, a każdy kto chciał mógł do niej podejść, wziąć leżące obok nożyczki i obciąć jej kawałek ubrania. Cut Piece kończy się tym, że przerażona artystka ledwo jest w stanie ochronić się przed skrajną brutalnością. W 10 lat później Marina Abramovic w Rytmie 0 przez 6 godzin pozwoliła widzom robić ze sobą, co tylko chcieli. Mogli użyć każdego z 72 przedmiotów leżących na stole, a były tam kwiaty i pióra, ale były też noże, żyletki i naładowana broń. Eksperyment skończył się orgią rozbestwionej brutalności. Teraz to już nie robi na nikim wrażenia, performerki i performerzy biegają nago po śniegu i łączą się z gromadą obcych ludzi poprzez długi metalowy łańcuszek przeciągnięty przez otwory w małżowinach usznych. Jeszcze brutalniejsze są eksperymenty filmowe, Wild tales, Square, Triangle of tristesse, Parasite, to filmy o niewiarygodnie szybkim przeskoku od zwykłego życia zwykłych ludzi do skrajnej brutalności. Dlaczego, po co dzieją się takie akcje artystyczne?

No cóż, żeby pokazać nam, widzom, uczestnikom lub obserwatorom tych akcji, jak cieniutka jest politura dobrego wychowania w naszych wzajemnych stosunkach, jak szybko z kulturalnych ludzi możemy się stać sadystami, gwałcicielami i mordercami. W performansach Yoko Ono i Mariny Abramovic trwało to kilka godzin. Sztuczna inteligencja przyspieszyła ten proces. Rok czy dwa lata temu głośna była sprawa awatarów, które można sobie było wyhodować i które w ogromnej większości zamiast stać się pociechą w ludzkiej samotności, zostały użyte jako obiekty brutalnej przemocy.

Pastwimy się nad innymi ludźmi, nad zwierzętami, roślinami, zabawkami. Niszczymy przedmioty i budynki, ziemię, wodę, skały… Planetę.

Przepraszam Czytelników, nawet nie sądziłam, że wizyta na wystawie Yoko Ono, która w czwartek została otwarta w Gropius Bau, zaprowadzi mnie do takich rozmyślań. Zignorujcie to, co tu piszę. Bo w wystawie chodzi (też) o coś zupełnie innego i jest to przesłanie ważne dla nas wszystkich – o to, że sztuki nie robią Wielkie Natchnione Duchy, lecz zwykli ludzie, ty, ja, my, oni, on, ona, ONO.

One thought on “On, ona, ONO

Leave a comment