Roman Brodowski (Brom)
Pożegnanie z Rzeczypospolitą Obojga Narodów
W mojej wydanej w 2011 roku książce Sacrum – Profanum i… Kresy poświęciłem nieco miejsca również Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. W lekko politycznej impresji napisałem:
…spojrzałem w kierunku zamkowego wzgórza i … wydawało mi się że zobaczyłem postać zmęczonego życiem, bezradnego, stojącego przy otwartym oknie, Stanisława Augusta Poniatowskiego
Jak w dobrym, panoramicznym filmie, ukazały mi się dziwne, wiejące grozą obrazy tamtej, jakże tragicznej dla nas, dla naszego polskiego narodu, epoki. Widziałem zwolenników reform zapoczątkowanych na sejmie konwokacyjnym, skupionych wokół kontynuującego je (od założenia korony w 1764 roku), króla Stanisława, reform mających wprowadzić w Rzeczypospolitej zmiany ustrojowe państwa. Widziałem jak walczyli z wilczym zapałem, przy wsparciu wojsk caratu przeciwko nim „zdrajcy ojczyźnianego miru”. To ich bratobójcza walka doprowadziła do tego, że Polska straciła i tak już do maksimum osłabioną pozycję suwerennego państwa w regionie, na rzecz Katarzyny II.
Widziałem (a był to mroźny lutowy dzień 1768 roku ) zawarcie pod presją pomiędzy Polską a Rosją haniebnego traktatu, traktatu niby gwarantującego naszym państwom wieczystą przyjaźń, a de facto narzucającego Rzeczypospolitej protektorat Rosji. Widziałem zawiązującą się w Barze w tym samym, mroźnym miesiącu, tego samego roku Konfederację i … walczących pod jej hasłami „Wiara i Wolność” pierwszych prawdziwych patriotów tamtego okresu. Widziałem rozpoczęte w roku 1788, wielokrotnie zrywane trwające cztery lata obrady sejmu, zwanego „Sejmem czteroletnim”. Był to sejm, który jako pierwszy w ówczesnej Europie ustanowił wiosną, 3 maja 1791 roku, Konstytucję. Widziałem kolejną polskich magnatów (przeciwników reform uchwalonych przez Sejm) zdradę narodową, którzy przy silnym wsparciu kleru i dzięki gwarancjom militarnego wsparcia petersburskiej monarchini, zawarli w Targowicy Konfederację wymierzoną przeciwko polskiemu królowi. Ze łzami w oczach spoglądałem na kolejne, jeden po drugim, rozbiory i…
Spojrzałem jeszcze raz w stronę zamku, a tam nic – wszystko zniknęło. Tylko wiatr rozdmuchiwał fale leniwie płynącego obok niemej historii, Niemna.
Tak, ten krótki splot myśli, napisany po kolejnym spotkaniu autorskim z Polakami mieszkającymi w Grodnie, impresji po spotkaniu w tychże samych zamkowych murach, w których przebywał w areszcie domowym król Stanisław, zachęca do głębszej analizy przyczyn dramatu nie tylko naszego narodu, ale i samego Stanisława Antoniego Poniatowskiego.
Nie bez powodu pierwszą część „ostatniego aktu Rzeczypospolitej” poświęciłem biografii ostatniego z królów polskich, bo ta postać do dzisiaj budzi wiele kontrowersji. Jego kariera polityczna, jego życie prywatne, chociaż tak prozaicznie ludzkie, stanowią dwa odrębne, a jednak nie mogące bez siebie istnieć, światy. Są jak rozum i emocje, w jednym ciele, a jednak nie tożsame.
Kiedy na początku października 1763 roku zmarł August III, właściwie problem sukcesji po nim był już rozwiązany. Nastąpiło to jeszcze przed jego śmiercią, a złożyło się na to kilka niezależnych od siebie przyczyn. Pierwszą z nich było dane przez Katarzynę II Wielką przyrzeczenie. Jeszcze, gdy nie siedziała na carskim tronie, przyrzekła polski tron swojemu kochankowi Stanisławowi Antoniemu Poniatowskiemu. Propozycję Rosji w wystawieniu kandydatury Stanisława poparły zarówno Austria jak i Prusy. Oba mocarstwa skłonił wspólny z Rosją interes, jakim było niedopuszczenie do wzmocnienia rangi Rzeczypospolitej w Europie, a także protektorat „czarnych orłów” w sprawach polskiej rzeczywistości. Argumentem i gwarantem dobrego wyboru był dla nich fakt emocji Stanisława, jakimi darzył wówczas jeszcze Katarzynę, a która tę stanisławową „słabość” umiejętnie na polu dyplomacji wykorzystała.
Drugą przyczyną wyboru Poniatowskiego na sukcesora tronu było porozumienie, jakie zawarło stronnictwo Familia z Rosją. Za poparcie przygotowanych przez stronnictwo reform, Rosja zgodziła się na poparcie „familijnego” kandydata do tronu, siostrzeńca książąt Czartoryskich, Stanisława Poniatowskiego.
Tak silne wsparcie kandydatury nie mogło się skończyć przegraną batalii o tron. Tym bardziej że opozycyjne w stosunku do Familii stronnictwo hetmańskie nie potrafiło uzyskać konsensusu i wystawić swojego kandydata. Ale też i kogo wystawili! Kandydatami byli pozostający w sporze o „dziedzictwo ojca” synowie zmarłego króla lub Klemens Branicki.
Co prawda była i trzecia kandydatura, którą zgłosił sam ex król, będący już w starczym wieku 86-letni Stanisław Leszczyński.
Elekcja nowego króla odbyła się po rocznym bezkrólewiu 6 września1764 roku i, jak można się było spodziewać, wybranym królem został Stanisław, który podczas koronacji przyjął imię August, Poniatowski. O jego elekcji zadecydował argument siły, argument w postaci wojska rosyjskiego, połączonego z wojskami Familii, które terroryzując sejmiki zmusiły je do głosowania na ich kandydata. Dziś wiemy, że był to kandyda koalicji przyszłych trzech zaborców.
Przez pierwsze dwa lata panowania Poniatowski kontynuował politykę reform, rozpoczętych na Sejmie Konwokacyjnym. Dopóki reformy te nie były sprzeczne z interesem mocarstw ościennych, przede wszystkim Rosji, dopóty Katarzyna nie interweniowała. Dzięki temu udało się królowi założyć w roku 1765 „Szkołę Rycerską”, czyli Korpus Kadetów, szkolący oficerów dla potrzeb wojsk królewskich. Jednakże kiedy Rosja się zorientowała, że niektóre reformatorskie przedsięwzięcia Poniatowskiego mają na celu wzmocnienie suwerenności Rzeczypospolitej, po raz kolejny wmieszała się w politykę wewnętrzną Polski używając „argumentu siły”. Protegująca polskiego króla Katarzyna II nie wyraziła zgody na dalsze reformowanie kraju, które oznaczało wzmacnianie Rzeczypospolitej. Poprzez swą reformatorską działalność król wszedł również w konflikt z rodem Czartoryskich, tracąc ich poparcie, a zatem pozostał sam na placu boju o suwerenność Rzeczypospolitej.
Mimo tak złożonej sytuacji politycznej król starał się w ramach swych ograniczonych możliwości, niejako tylnymi drzwiami, nadal realizować postanowienia Sejmu Konwokacyjnego. Kiedy w 1766 roku rosyjski ambasador Nikolaj Repnin zażądał równouprawnienia politycznego dla innowierców, Stanisław August wyraził zgodę ale tylko w zamian za poparcie Rosji dla zniesienia liberum veto. Wiedział, że bez zlikwidowania tej sarmackiej tradycji parlamentarnej, nie ma w przekupionym i zastraszonym przez Rosję Sejmie żadnych szans na realizację jakichkolwiek samodzielnych i niezgodnych z planami Petersburga decyzji.
Niestety na sejmie w 1766 roku plan zniesienia liberum veto poniósł klęskę – zarówno Rosja jak i Prusy wsparły opozycję antykrólewską. Posłowie nie tylko poparli utrzymanie liberum veto, ale i z rozporządzenia petersburskiej władzy opowiedzieli się przeciwko równym prawom dla dysydentów. Ci natomiast, za namową Rosji, zawiązali dwie antykrólewskie konfederacje, w Toruniu – protestancką i prawosławną w Słucku. Dzięki tym konfederacjom, na rzecz uciskanych ponoć przez króla innowierców, Rosja wprowadziła swoje wojska na tereny całej Rzeczypospolitej.
Wspominam o tym wydarzeniu, bo ten przykład pozwala nam uzmysłowić sobie, jak perfidną politykę przeciwko Rzeczypospolitej prowadziła Katarzyna II i jak niewiele mógł w swoim królestwie zrobić Stanisław August.
Rosyjskich ingerencji w sprawy Rzeczypospolitej było wiele, a wspierała je sprzedajna elita arystokratyczna, prowadząca zakulisową politykę antypolską.
W czerwcu 1767 roku, za zgodą namiestnika Katarzyny w Rzeczypospolitej, Repnina z inspiracji Karola Radziwiłła zawiązała się kolejna antypolska konfederacja, tak zwana Konfederacja Radomska. Radziwiłł, potomek zdrajcy Rzeczypospolitej na rzecz Karola Gustawa, przy rosyjskiej protekcji domagał się całkowitego zniesienia reform. Liczył przy tym na detronizację Stanisława Augusta. Manewr polityczny Karola Radziwiłła „Panie Kochanku” bezwzględnie wykorzystał Repnin. Nie tylko nie wywiązał się z obietnic danych konfederatom, ale również wymusił wyłonienie przez Sejm 66-osobowej przychylnej Rosji delegacji, by ta opracowała pod dyktando Petersburga nowe projekty ustaw, które Sejm musiał zatwierdzić. Posłowie, sprzeciwiający się tej politycznej agresji, na rozkaz władz rosyjskich zostali wywiezieni w głąb Rosji.
Zarówno nowe ustawy jak i całkowita ingerencja Rosji w sprawy Rzeczypospolitej budziły w kraju powszechny sprzeciw. Szlachecka część polskiego społeczeństwa, powodowana patriotyzmem i poczuciem wolności, zawiązała w Barze na Podolu konfederację antyrosyjską. Można powiedzieć, że był to pierwszy antyrosyjski zryw patriotyczny. Na czele Konfederacji stanęli między innymi Bracia Krasińscy oraz Józef Pułaski. Co prawda wojska Ksawerego Branickiego, przy wsparciu wojsk rosyjskich szybko stłumiły ruch konfederacyjny na Podolu, ale ruch barski nie wygasł.
Być może Konfederacja Barska by się i obroniła, gdyby nie fakt, jednocześnie, w roku 1768 na Ukrainie wybuchło wspierane przez oddziały Kozaków powstanie chłopskie, zwane „hajdamaczyzną”, powstanie przeciwko polskiej szlachcie, żyjącym na Podolu Lachom oraz Żydom. Punktem kulminacyjnym powstania była rzeź mieszczan i Żydów w Humaniu, dokonana przez oddziały atamanów kozackich, Gontę i Żeleźniaka. Historia ta jest mało znana, ale przez część historyków porównywana do tragedii wołyńskiej z 1943 roku.
Jak powiedziałem ruch barski nie wygasł, a wprost przeciwnie, szybko się rozprzestrzenił na całym terenie Rzeczypospolitej. Nie mogąc sprostać w otwartej walce Rosjanom i wojskom antypolskiej polskiej magnaterii, konfederaci prowadzili działania partyzanckie, odnosząc nie tylko porażki, ale i sukcesy. Konfederatów wspierała Francja, która dostarczała im broń, fundusze a nawet instruktorów, sprzyjało im też wypowiedzenie przez Turcję wojny przeciw Rosji. Konfederacja miała całkiem realne szanse powodzenia. Niestety, jak to bywa, gdy wiadomo – niezgoda rujnuje, konfederaci targani wewnętrznymi sporami, nie potrafili prowadzić zgodnej polityki, nazwijmy to, powstańczej. Podczas gdy jedni chcieli porozumienia z Czartoryskimi i królem, inni dążyli do obalenia tegoż króla. Niezgoda doprowadziła do utraty zaufania w kraju i kompromitacji za granicą, co z kolei w związku z ograniczonym militarnym i finansowym dopływem środków, przełożyło z się na klęskę barżan.
cdn
