Historia Ukrainy w pigułce Broma (22). Ostatni król

Roman Brodowski (Brom)

Miłość, zdrada i bezradność

Zanim opowiem o ostatnim właścicielu wawelskiego tronu i polskiej korony, Stanisławie Auguście Poniatowskim, przypomnę wzmiankowany już epizod z naszej historii. Wydarzenie to rzadko pojawia się w podręcznikach szkolnych, a może być kluczem do udzielenia odpowiedzi na często zadawane historiografom pytania:

Czy Stanisław August Poniatowski zdradził Polskę i czy ponosi odpowiedzialność za rozbiory Rzeczypospolitej?

We wrześniu 1732 roku, w obliczu nadchodzącej śmierci Augusta II Mocnego, Austria, Rosja, a następnie i Prusy (późniejsi autorzy rozbiorów Rzeczypospolitej) zawarły w Wiedniu traktat, zwany traktatem trzech czarnych orłów. Dodajmy, że nazwa traktatu nie odnosi się do trzech władców, lecz do orłów które znajdowały się w herbach tych mocarstw.

Czym był ten układ międzymocarstwowy?

Był to pierwszy traktat, który choć nie zawierał w sobie takich treści bezpośrednich, doprowadził do pozbawienia Rzeczypospolitej suwerenności. Była to zmowa, skierowana przeciwko Sasom, a jej celem było uzyskanie jak największej kontroli nad Rzecząpospolitą. Sygnatariusze traktatu postanowili, że po śmierci Augusta Mocnego, nikt z rodu Wettynów nie zasiądzie na polskim tronie.

Co było przyczyną podjęcia tak radykalnej decyzji ?

Otóż po pierwsze był to czas, kiedy Saksonia związała się traktatem sojuszniczym z Francją, co budziło obawy, że i Prusy mogą przystąpić do tej profrancuskiej koalicji. Było to zagrożenie dla interesow skłóconych z Francją Austrii i Rosji. Była to zarazem próba odciągnięci Prus od współpracy z Francją. To się udało, bo jeszcze w grudniu tego roku Prusy dołączyły do traktatu. Jednakże, jak wiemy, w wyniku wojny sukcesyjnej, tron polski oddano kolejnemu z Wettynów, Augustowi III Sasowi.

W gruncie rzeczy była to dla Prus wielka przegrana, bo zachowując neutralność Prusy nie tylko nie wsparły Rosji i Austrii w wojnie sukcesyjnej, ale i zerwały sojusz z byłymi koalicjantami.

Drugim powodem, by nie dopuścić kolejnego Sasa do tronu polskiego, była kwestia uregulowania praw sukcesyjnych po ewentualnym wygaśnięciu rodu Kettlerów w księstwie Kurlandii. Chodziło o to, by uniemożliwić powrót tych ziem do Rzeczypospolitej.

Jednakże głównym powodem zawarcia traktatu było narzucenie przyszłemu władcy Polski polityki zgodnej z potrzebami mocarstw ościennych czyli pozbawienie Rzeczypospolitej suwerenności. W jakiejkolwiek działalności króla na rzecz odbudowy potęgi Rzeczypospolitej, mocarstwa te mogły wspólnie interweniować, dyplomatycznie lub nawet zbrojnie.

Pełna realizacja tej umowy nastąpiła po trzydziestu latach rządów Augusta III, gdy nadszedł czas wyboru kolejnego elekta na polski tron. Nowym wybrańcem był Stanisław August Poniatowski. Jego panowanie było niezwykłe, ale aby zrozumieć dramat ostatniego króla Rzeczypospolitej, trzeba nieco głębiej poznać jego biografię i kulisy jego życia prywatnego.

Stanisław, dwojga imion Antoni Poniatowski urodził się rok przed śmiercią Zygmunta II, 17 stycznia 1732 roku w Wołczynie; dzisiaj majątek ten znajduje się w obwodzie brzeskim na Białorusi. Pochodził z rodu niezbyt bogatego i nieliczącego się na dworach magnackich, chociaż jego ojciec, żołnierz i dyplomata u boku Karola XII, był jedną z ciekawszych osobistości XVIII-wiecznej Polski. Jednak ród Poniatowskich w zasługach i sławie był pomijany.

Natomiast jego matka, Konstancja z Czartoryskich pochodziła ze znamienitego polskiego rodu książęcego, spowinowaconego z wieloma dworami Francji, Hiszpanii, Szkocji etc. także królewskimi. Konstancja dbała o to, by jej dzieci, a miała ich ośmioro, otrzymały odpowiednie wychowanie i wykształcenie.

Po śmierci Augusta II Mocnego, Stanisław Poniatowski, senior, przeniósł się wraz z rodziną do Gdańska. Za zdradę frakcji profrancuskiej i wsparcie kandydatury Augusta III, na rozkaz Józefa Potockiego, wojewody kijowskiego, który był stronnikiem Stanisława Leszczyńskiego, porwano jego roczne dziecko, Stanisława Antoniego, wywożąc go do Kamieńca Podolskiego. Tam mały „Staś” przebywał pod strażą oraz opieką niańki do marca 1735 roku. Uwolniono go dopiero wtedy, gdy Józef Potockii pogodził się z nowo wybranym królem Augustem III.

Trauma jaką w dzieciństwie przeszedł Stanisław po rozdzieleniu go z matką na stałe zaważyła na psychice przyszłego króla.

Po powrocie z „niewoli” mały Stanisław aż do 1739 roku przebywał wraz z rodzicami i rodzeństwem w Gdańsku. Tam też pobierał pierwsze nauki, początkowo u rodzicielki, a następnie u prywatnych nauczycieli, np. gdańskiego historyka, Gotfryda Lengnicha.

Z Gdańska Poniatowscy wyprowadzili się do Warszawy, gdzie młody Stanisław kształcił się w kolegium księży teatynów. Tam poznał arkana sztuki i literatury, w tym z poezji. U teatynów występował również jako aktor w sztukach teatralnych. Tu też powstały jego młodzieńcze wiersze. U byłego profesora Uniwersytetu w Królewcu, Hermana von Keyserlinga, przyjmował lekcje logiki i matematyki. Uczył się też inżynierii, architektury dyplomacji oraz języków. Spektrum kształcenia młodego Poniatowskiego było tak duże, że nie wystarczało czasu na na normalne dzieciństwo, przyjaciół czy tez zabawę. Dzieciństwo i młodość młody człowiek spędził u boku matki, w kręgu nauczycieli i korepetytorów.

Niestety Konstancja, zafascynowana metafizyką, starała się te swoje fascynacje wpoić dzieciom, co doprowadziła do pierwszego, i nie ostatniego, poważnego załamania nerwowego dwunastoletniego chłopca. O ile arystokratyczne wykształcenie Poniatowskiego nie odbiegało zbytnio od tego, jakie stosowano i na innych polskich dworach, to jednak wpływ fanatycznie religijnej matki destrukcyjnie wpłynął na rozwój emocjonalny Stanisława. Ten asymetryczny proces kształtowania osobowości pozostawił ślady w psychice. Z jednej strony była to wiedza, zamiłowanie do sztuki, lektur i języków obcych, z drugiej – zarozumiałość, pewność siebie, egoizm. Miał też skłonności do przesadnej autorefleksji, melancholii i pesymizmu. Kiedyś opisze w pamiętnikach zarówno żal z powodu braku rówieśników, jak i napiętnuje niedostatek swobody osobistej. Król ubolewał nad tym, że zabrano mu to, co każde dziecko mieć powinno – dzieciństwo.

W wieku szesnastu lat Poniatowski po raz pierwszy wyjechał z kraju. Za poradą ojca celem wyjazdu było zdobycie doświadczenia wojskoweo. W podróż wybrał się wraz rosyjskim wojskiem, by wesprzeć walczącą o sukcesję austriacką Marię Teresę. Po przybyciu do Akwizgranu oddał się pod kuratelę mieszkającego tam saskiego posła Kauderbacha. Dzięki koneksjom ojca poznał wiele znaczących osób, a chociaż byli wśród nich i dyplomaci, i żołnierze, Stanisław nie spełnił pokładanych w nim nadziei i do armii nie wstąpił.

Zwiedzając Niderlandy oraz Holandię skierował zainteresowania przede wszystkim na sztukę flamandzką i holenderską, a zwłaszcza malarstwo.

Po ponad czteromiesięcznych wojażach po Europie, nabrawszy nowych doświadczeń, Stanisław powrócił do Warszawy. W roku 1750 osiemnastoletni Poniatowski za namową starszego brata odbył kurację zdrowotną w Berlinie, a po powrocie postanowił pójść w ślady swych szlachetnie urodzonych rówieśników i rozpocząć samodzielne podróże po Europie. Przygotowania trwały rok. Na przełomie 1751/2 roku Stanisław wyruszył do Wiednia. Jednakże jego prawdziwa przygoda na europejskich szlakach rozpoczęła się wraz z „wstąpieniem w dorosłość”. Skończywszy 21 lat, w marcu, Stanisław Poniatowski wyruszył ponownie do Wiednia, skąd przez Drezno i Hagę pojechał do Paryża. Po ponad pięciu miesiącach pobytu w stolicy Francji udał się do Londynu. Anglia i jej kultura wywarły na nim tak ogromne wrażenie, że stał się anglomanem, podobnie zresztą jak wielu francuskich filozofów XVIII wieku. Tę miłość do wszystkiego co angielskie umocniła przyjaźń, jaka się zawiązła między nim a poznanym w Berlinie posłem angielskim, Charlesem Hanbury-Williamsem.

To ta przyjaźń sprawiła, że Stanisław rozpoczął karierę w dyplomacji. Charles zaproponował mu wyjazd w roli sekretarza poselstwa angielskiego na placówkę dyplomatyczną do Petersburga. Wyjazd ten, chociaż wydawał się młodemu, niedoświadczonemu Stanisławowi, wielką szansą na rozpoczęcie kariery dyplomatycznej, w gruncie rzeczy stał się jego wielkim, życiowym koszmarem, wielką, zwłaszcza w sferze emocjonalnej, tragedią. Jak się później okaże, przyszły król, w Petersburgu został podwójnie wykorzystany i… zdradzony.

Podczas pobytu na placówce dzięki swojemu promotorowi, szefowi, a zarazem starszemu o kilka lat przyjacielowi, Poniatowski miał okazję poznać Katarzynę (takie imię przyjęła na chrzcie, przechodząc na prawosławie Zofia Fryderyka von Anhalt), synową carycy Elżbiety, żonę jej syna Piotra. Czym się ta znajomość zakończyła, wiadomo, a jak się zaczęła?

Z niektórych źródeł biograficznych wynika, że organizatorem pierwszej miłosnej schadzki przyszłej carycy Rosji z młodym Stanisławem Augustem miał być właśnie Charles. Katarzyna była miłośniczką przygód erotycznych i pewnego razu zaprosiła Anglika „do alkowy”, który był impotentem. W obawie, że prawda się wyda Charles zabrał ze sobą naiwnego Stanisława i to on w końcu wylądował w pościeli księżnej. Po tej nocy miłosnej Stanisław był zauroczony starszą od siebie kobietą. Romans obojga trwał kilka miesięcy i z zauroczenia przerodził się w prawdziwe uczucie. Przynajmniej dla Poniatowskiego było to prawdziwe uczucie.

Z nie do końca wiarygodnych (ale tak być mogło) informacji wiemy, że właśnie na początku ich intymnych spotkań przyszła caryca obiecała Stanisławowi, że uczyni go kolejnym królem Rzeczypospolitej. Z tej obietnicy można wywnioskować, że Katarzyna już wówczas przyznała kochankowi miejsce w ramach jej przyszłych, imperatorskich rządów.

Niestety wieść o romansie dotarła także do carycy Elżbiety, która przerwała ten związek.

Williams w obawie przed zemstą ze strony carycy, odesłał Poniatowskiego do Polski. Na nieszczęście ten przerwany romans, który być może dla „miłośniczki seksu”, Katarzyny, był przygodą bez zobowiązań i elementem gry politycznej, dla zakochanego w niej młodego Stanisława okazał się potężnym dramatem, mającym wpływ na jego stan emocjonalny.

Jak z powyższego tekstu wynika, angielski poseł, Charles Hanbury-Williams okazał się nie tylko fałszywym przyjacielem Stanisława, lecz także deprawatorem i, nazwijmy to po imieniu, salonowym sutenerem.

Zrozpaczony Poniatowski, nie mogąc poradzić sobie z faktem rozłąki z kochanką, postanowił za wszelką cenę, mimo utrudnień ze strony Rosji, powrócić do Petersburga. Także i przyszłej imperatorowej zależało na tym, by młody Poniatowski był w Petersburgu. Zmusiła swojego kanclerza, by ten wymusił na Sasach wysłanie Stanisława Poniatowskiego do Rosji w roli saskiego posła.

Był rok 1756, czas dramatyczny dla zaatakowanej przez Prusy Saksonii. Poniatowski nie mógł liczyć na sfinansowanie jego poselskiej misji przez Augusta III i, zrozpaczony, szukał wsparcia u innych źródeł. Rodzice przyszłego króla, widzieli dramat syna, ale obawiali się ewentualnych konsekwencji jego romansu, wahali się więc w podjęciu wspomagającej go decyzji. W sukurs wnukowi przyszedł dziadek, wojewoda ruski książę Kazimierz Czartoryski. To najprawdopodobniej za jego pieniądze wnuk Stanisław mógł powrócić do swojej „miłości”. Stanisław przyjechał do Petersburga 13 grudnia 1757 roku.

Na marginesie: Dzień 13 grudnia zawsze kojarzył mi się z PRL. Za dwa dni rocznica.

Chociaż o miłosnych relacjach obojga przyszłych władców można pisać kolejne „romansidła”, postaram się w miarę ograniczyć relacje na ich temat na rzecz tych wydarzeń, które w późniejszym okresie regulowały stosunki polityczne i dyplomatyczne pomiędzy Rzecząpospolitą a Imperium Rosyjskim

Na carskim dworze Stanisław Poniatowski pojawił się, zgodnie z życzeniem Katarzyny, jako poseł Saksonii. Jak donoszą niektórzy historycy, podczas składania listów uwierzytelniających młody poseł zrobił na carscy Elżbiecie dobre wrażenie, zwłaszcza jego godny doświadczonego dyplomaty język, gdy bronił interesów Saksonii i Rzeczypospolitej.

Trzeba tu podkreślić, że Poniatowski liczył się z tym, że za romans z synową Elżbiety może zostać zgładzony czy to przez carycę, czy też przez Wielkiego Księcia, Piotra, a mimo to podjął ryzyko pojawienia się na petersburskim dworze. Można powiedzieć, że tym razem miłość zwyciężyła. Katarzyna i Stanisław podjęli przerwany romans.

Nie wiem czy to prawda, czy anegdota, lecz ponoć pewnego razu, gdy Stanisław Poniatowski wracał ze spotkania od ukochanej, po drodze spotkał jadącego ze swą kochanką męża przyszłej carycy, Piotra. Być może sprawa nie miałaby dalszego ciągu, gdyby nie ironiczny śmiech towarzyszącej Piotrowi Hrabiny. Wielki Książę poczuł się urażony, kazał pojmać posła i doprowadzić przed swoje oblicze. Na początku rozmowy Książę zadał Poniatowskiemu pytanie używając prostego, ulicznego żargonu. Zapytał, czy ten pi….i jego żonę? Oczywiście Poniatowski wypierał się, lecz przytłoczony dowodami, w końcu potwierdził. Używając prawdziwie dyplomatycznego języka, przekonał swojego adwersarza, by ten dla ochrony honoru carskiego dworu, nie nadawał sprawie rozgłosu. Po tych słowach „więzień” księcia Piotra został zwolniony.

Kto zna historię wie jednak, a to już nie jest anegdota, że Piotr od początku, od przybycia Zofii von Anhalt do Petersburga, nie przejawiał w stosunku do niej żadnych uczuć, a i ona go całkowicie ignorowała. Przyszły car był chory i miał prostackie maniery, a ich małżeństwo było typowym politycznym mezaliansem, wymuszonym przez Elżbietę.

W lipcu 1758 roku doszło do kolejnej scysji pomiędzy księciem Piotrem a Stanisławem Potockim. Piotr zastał kochającą się parę w jednoznacznej sytuacji i postanowił ukarać oboje. Zachował się jak furiat, a parę kochanków ochronił będący w pobliżu, przebywający na carskim dworze, książę Franciszek Ksawery Branicki.

Prawdopodobnie owocem romansu przyszłej imperatorowej ze Stanisławem, przyszłym królem Rzeczypospolitej, była córka Katarzyny, Anna, która niestety zmarła bardzo wcześnie, bo w wieku dwóch lat.

Na zakończenie powtórzę tezę , jaką stawiają niektórzy biografowie Stanisława Augusta, że „romans, który dla Katarzyny, był przygodą bez treści i zobowiązań, elementem gry politycznej, dla zakochanego w niej młodego Stanisława, okazał się potężnym dramatem, mającym wpływ na jego stan emocjonalny.”

Nie do końca się z tym zgadzam. Uważam, że pierwszy okres tego głośnego romansu był czasem błogiego szczęścia obojga kochanków, czasem rzeczywistej, odwzajemnionej miłości. Myślę, że Katarzyna do pewnego momentu odwzajemniała uczucia Stanisława. Dopiero później, być może po śmierci córki, jej emocjonalny stosunek do partnera zaczął powoli stygnąć, aż w końcu osoba zakochanego w niej do kresu swoich dni Stanisława stała się dla niej tylko elementem spekulacji politycznej, a on sam nieświadomym wykonawcą jej decyzji.

Tak, dwa umieszczone pomiędzy „wierszami” fragmenty traktatu trzech czarnych orłów, dwie decyzje, zmierzające do podporzadkowania sobie Rzeczypospolitej oraz utrzymywanie jej w słabej, nieliczącej się na arenie europejskiej, państwowości oraz wybór na króla słabego i obarczonego osobistymi dramatami, egocentrycznego Stanisława Augusta, doprowadziły Rzeczpospolitą do utraty suwerenności. Natomiast same rozbiory były skutkiem prób przeciwstawienia się króla Stanisława Augusta Poniatowskiego rosyjskim próbom dominacji, ingerencji w wewnętrzną politykę Rzeczypospolitej.

Wróćmy zatem do pytań. Czy „ Stanisław August Poniatowski zdradził Polskę i czy ponosi odpowiedzialność za rozbiory Rzeczypospolitej? – Aby odpowiedzieć na te pytania, należy poznać również polityczne możliwości króla, rozpatrzyć je na tle politycznej i gospodarczej sytuacji Rzeczypospolitej.

O politycznym obliczu Rzeczypospolitej, skutkach rządzenia jak i osiągnieciach ostatniego króla, opowiem podczas świąt, wprowadzając do kolejnego wpisu, również świątecznie nastrojową poetycką niespodziankę.

cdn

Leave a comment