Przypis od Adminki: Wiktor Ostrowski (1895 – 1977) był ojcem Cioci Janiny Kowalskiej i dziadkiem moich dwóch kuzynek, Marii Marucelli i Małgorzaty Kowalskiej-Liefsches; był też moim ukochanym dziadkiem, mimo że formalnie był “tylko” dziadkiem wujecznym. Wiele spraw, o których dziadek pisze w tych wierszach, Czytelni*x znajdzie we wpisach na tym blogu. Trzeba trochę poszukać. Np. w pierwszym wierszu dziadek wspomina pobyt całej ich rodziny w więzieniu Gestapo, również córki, Janki, która miała wtedy zaledwie 14 lat.
Wiktor Ostrowski
Jance
Kiedy w oddali, córeczko jedyna
W osamotnieniu i strasznej tęsknocie
Więzienia chwile twój ojciec wspomina
I wspomina ciebie w dumnej męstwa cnocie.
I marzę o tym, że skończy się burza,
Wolność odzyska skrwawiona Ojczyzna,
Wrócę do ciebie, będziesz mądra, duża,
Taka dorosła, że każdy to przyzna
Że jesteś wzorem dla dziewcząt tysiąca
Zewsząd pochwały usłyszę bez końca
Wróciłem wreszcie, nareszcie w ramiona
Chwyciłem ciebie, płaczę z radości
Chwilo szczęśliwa, chwilo wymarzona!
Serce zamiera z szczęścia i miłości…
Jesteśmy razem, a ja życie całe
Chcę ci poświęcić, aby wynagrodzić
Wszystkie twe bóle i duszy i ciała
Pokonać wszystko, co może ci szkodzić
Ty ofiarujesz mi w pięknym prezencie
Pilność w nauce, staranność, uwagę,
Uśmiech dla bliskich i – wierzę w to święcie
Radość w zabawie, a w pracy powagę.
Niech będą bliskie urzeczywistnienia
Moje dalekie myśli i marzenia
1947


Dziadek z córką Janką; książka Janiny Kowalskiej, Zielonka 2016
***
Córka robi pracę magisterską
Córka robi pracę magisterską
Więc studiuje gramatykę perską
Napisała o kursach kształcących
Czytam, czyta, bardzo mi gorąco…
Zięć poprawia i robi korektę,
A ja wszystko mam „per recte”
Mama robi pilnie adjustację,
Mama w znakach ma największą rację
Wnuczka krzyczy, woła wciąż na Misia
Bardzo jest wesoło w domu dzisiaj
A na koniec kilka głosów wrzasło
Że w piecyku całkiem wszystko zgasło…
1952

***
Znałem małą dziewczynkę
Znałem małą dziewczynkę
Co choruje na świnkę
Nazywa się Małgosia
A gdy mama ją prosi
Żeby więcej jadła
To bęc – łyżka upadła
A siostrzyczka jej, Marysia
Jest zupełnie zdrowa dzisiaj
Też na świnkę chorowała
Marysieńka nasza mała
A jak obie będą zdrowe
To włożą sukienki nowe
I pojadą samochodem
Lecz nie dziś – pojutlo – w ślodę…
Potem będą się pakować
Trzeba wszystkie lalki schować
I jedziemy już nad morze
Tam dziewczynki spać położę
A od rana mama każe
Iść opalać się na plażę
Na plaży z samego rana
Małgosia jest wykąpana
Marysia się grzebie w piasku
Ile pisku, ile wrzasku…
Kasia będzie tam i Ewa
Woda, piasek, słońce, drzewa
Potem powrót do Warszawy
W wagonie dużo zabawy
Obie panny opalone
Wcale nie zakatarzone
I pójdzie każda córeczka
Prosto z domu do żłobeczka
Żłobek a potem przedszkole
Później szkoła – wierzcie wolę
Nie myśleć, że w krótkim czasie
Kiedy już maturę zda się
Wprost na uniwersytety
Pójdą nasze dwie kobiety
A gdy zrobią doktoraty
To już moje stare lata
Nie pomogą żadne czary
Dziadek pewno będzie stary
1954

Od lewej – wnuczka dziadka Małgorzata, córka Janina, wnuczka Marysia. To między innymi o nich są te wiersze.
***
Drogi mój Redaktorze
Drogi mój Redaktorze,
Choć nie jesteś w humorze,
Może nazwiesz mnie typem bezczelnym…
Pomóż wreszcie w tej sprawie,
Bo ty w końcu w tym FAWie
Jesteś – fakt – redaktorem naczelnym…
Bo ja jestem – jak głupi,
Mogę książki zakupić
Jakie chcę: polskie, ruskie, niemieckie,
Lecz te w FAWie wydane
Dla nas są zakazane.
Redaktorze! No, nie bądź Pan dzieckiem…
To już nie są herezje –
Trzeba pisać recenzje,
A jak pisać, to trzeba się wczytać
Rzucać grochem o ścianę
To zajęcie jest znane…
Kogo tu się mądrego zapytać?
Dość tej głupiej zabawy,
Poważniejsze mam sprawy
I zadania, trudności i troski
Zginie niech biurokracja –
Książki dać – w tym jest racja!
Cześć!
Podpisał: Redaktor Ostrowski
L.dz.1831/57/XX
Otrzymuje: red Sternik
Do wiadomości:
Dyr. FAW, ZZPF, NOT, USP,
TKKF, KKM, ONZ, QUO, Szp. Psych.,
i Magazyn FAW.
1957






Niektóre z książek wydanych przez dziadka w FAWie, czyli Filmowej Agencji Wydawniczej

Te wiersze dziadka mnie rozbrajają. Proste w swej formie, chwilami satyryczne a tyle w nich historii i miłości. Nie ma żalu, nie ma nienawiści do do wojny, do okrutnych czasów, jest NADZIEJA. To człowiek TAMTEJ epoki. Gdzie się podział taki człowiek DZISIAJ? Pozdrawiam córkę i wnuczkę tego mądrego dziadka.
Wiersze Pana Wiktora, to dla mnie “galeria fotografii pisanej” tamtych czasów:
wojny, pokoju, pracy, dnia codziennego…Kapitalna dokładność zdarzeń i emocji z nimi związanych…interesująca lektura.